sobota, 2 stycznia 2016

Od Lodowej Łapy

Kotek poczuł ulgę, że Cienistopręgi przeżyje. Poszedł do nory terminatorów, była tam Łasiczka i Tygrysia Łapa.
- Cześć. - Przywitał się Lodowa Łapa.
- Hejka. - Odparli oboje.
- Łasiczko, chcesz wyjść ze mną na spacer, gdzieś blisko obozu? - Zapytał mglisty kociak.
- Mogę wyjść, trochę ruchu mi nie zaszkodzi. - Mruknęła kotka dźwigając się na łapy.
Postanowili, że przejdą się dookoła obozu. Szli wolno, koło siebie i ciągle się rozglądali.
Lodowa Łapa patrzył na przyjaciółkę.
- Jak jeszcze raz spotkam tego gad, to go zamorduję - Syknął.
- Mówisz o Jadowitej Łapie? Tak to wredny typ. - Splunęła Łasiczna Łapa.
- Popatrz tam... - powiedział kotek pokazując łebkiem na zachód słońca. 
- Piękne...ale choć, wracamy, zimno się robi.-  Kotka zaczęła dygotać, w końcu w przeciwieństwie do Lodowej Łapy miała krótkie futro.
Wrócili do obozu i wzięli sobie na spółkę wiewiórkę. Po kolacji poszli spać. Ale kocurek nie mógł zasnąć, wyszedł na dwór. Było ładne, bezchmurne niebo i było widać pełno gwiazd. Lodowa Łapa wspiął się na drzewo które rosło w ogrodzeniu obozu. Ułożył się na gałęzi i przez chwilę patrzył się w gwiazd , potem sam nieświadomie zasnął. 
Rano usłyszał wołanie kota z dołu.
- Lodowa Łapa, co ty tam robisz?

Ktoś ?

wtorek, 1 grudnia 2015

Od Zapomnianego Serca

Został mi przydzielony na ucznia młody, ale już duży kocur i widać było na nim ślady walki. Trzy krótkie blizny widniały na jego pyszczku.Zastanawiało mnie, co musiał przeżyć. Z tego co wiem przypadł mi najstarszy terminator. Za dwie pełnie stanie się dorosłym kotem. Mam mało czasu.. Widzę w nim spory potencjał na znakomitego wojownika, lecz... umiejętność walki to nie wszystko... Muszę go nauczyć zasad panujących w naszym Klanie.. W końcu musi to być nie tylko doskonały wojownik, lecz też porządny i mądry kocur.
Następnego dnia wcześnie rano przyszłam do Nory Terminatorów. Tygrysia Łapa jeszcze spał.
- Tygrysia Łapo, obudź się.. Czas na trening.
- Chcę spać.
- Wyśpisz się po swojej śmierci. A teraz rusz się. Mamy dzisiaj dużo do zrobienia.
- No dobra, już idę..
- Jeśli będziesz posłuszny to spotka Cię dziś niespodzianka.
- Jaka?
- To tajemnica..
Kot leniwie wstał, przeciągnął się i wyszedł ze mną z nory. Mimo, iż nie lubię biegania, postanowiłam zabrać się za mojego Terminatora jak i za siebie. W końcu ruch to zdrowie. Bez słowa zaczęłam biec "ile fabryka w nogach dała". Kocur chyba zrozumiał o co mi chodzi i zaczął biec razem ze mną. Starałam się wytrzymać tyle ile mogłam. Dopóki tylko nie zaczął mi znikać wzrok... Udało dobiec się nam do rzeki będącą naszą granicą. Usiadłam na brzegu rzeki.
- Umm.. co teraz robisz? - Zapytał kocur.
- Łowię ryby... Nic nie mów.. nie ruszaj się... Tylko obserwuj wodę i ryby... Gdy głupia ryba pomyśli, że nic złego się nie dzieje... Wtedy CAP! Jak najszybciej musisz przegryźć jej głowę i wyrzucić ją jak najdalej od wody. Na lądzie musisz ją dobić...Inaczej w ostatnich nerwach wróci do wody. - Powiedziałam ledwo słyszalnie przez zęby. Terminator posłuchał mnie. Po kilku chwilach złapałam rybę. Dobijając ją krzyknęłam do Terminatora:
- Zaczyna się sezon na łososie! Zaraz przypłyną całe chmary ryb. Dobrze się ukryj a będziesz najedzony do samej zimy!
Młodziak mimo już irytacji co do spoglądania w wodę posłuchał się. Zaraz potem co chwilę wyrzucał z wody ryby, które dobijałam.
- Dobrze, na dziś ryb już wystarczy. Teraz łap w zęby i idziemy.
- Gdzie?
- Do kociarni. Bura Pręga i jej młode w końcu też muszą coś jeść.
- A my?
- Najpierw musisz myśleć o najsłabszych. Jeśli jesteś w stanie zdobyć dla siebie jedzenie, to będziesz też w stanie zdobyć je dla potrzebujących.
- E?
- Podstawy socjalizmu, Młodziaku. - Powiedziałam przyjaźnie otaczając go ogonem. - A teraz dalej, bierz ile możesz i idziemy do kociarni.
Tygrysia Łapa już był podirytowany. Rozumiałam go.. Pewnie z rana był głodny, lecz takie są zasady. Jednak starał się nie sprzeciwiać i zaniósł posłusznie swój łów do kociarni. Bura pręga i kociaki ucieszyły się i wszyscy podziękowali młodziakowi za wspaniały posiłek.
  Jako że było już po słonecznym górowaniu, postanowiłam wnieść mały odpoczynek. Usiedliśmy pod rozłożystym drzewem.
- Powiedz mi Tygrysia Łapo.. Skąd tu przybyłeś? Oczywiście, jeśli nie chcesz nie musisz wiedzieć, ale chciałabym wiedzieć coś niecoś o swoim wychowanku...
- No dobra.. Ale ostrzegam, że nie jest to historia przesycona słodkością czy coś.. Ale mam jeden warunek. Jeśli ja opowiem o mojej przeszłości to ty też coś o sobie powiesz. Zgoda?
- Na Gwiezdny Klan. - Powiedziałam siadając na przeciwko kota.
- Urodziłem się z przypadku. Ojca nigdy nie poznałem, a matkę pamiętam jak przez mgłę. Nigdy się o mnie i siostrę nie troszczyła. Moja siostra była słabsza i niestety, ale nie przeżyła.
- Oh.. to straszne.. - Powiedziałam przypominając sobie moją siostrę Arktyczną Łapę.
- Przeżyłem sam ucząc się podstaw. Żywiłem się padliną, chorymi lub słabymi osobnikami. Mając może 5 albo 6 księżyców znalazła mnie dość.. dziwna sfora jeśli tak to nazwać można. Wilk, wilczyca i pies. Chcieli mnie zabić, lecz Marry, która była bezpłodna waderą, nie mogąc mieć młodych postanowiła się mną zająć. Jednak jej zainteresowanie niedługo po tym jak odrosłem od ziemi i zacząłem wiedzieć jak gra świat przestała się o mnie troszczyć, chociaż tego zbytnio troską nazwać nie szło. Jasper, brat Marry traktował mnie jak młodszego brata. Polubiłem go.



Nauczył mnie podstaw walki, polowania i jak przetrwać w siedlisku Dwunogów. A Vench? Początkowo ignorował mnie, lecz Jasper zagroził mu, że jeśli będzie dla mnie egoistyczny i chamski, pozbawi go życia. Niestety, dwunogi wybrały się na łowy.. Zabrali maszyny plujące ognistymi kamieniami i psy łowne.. Jeden z psów wytropił mnie i prawie zatopił już we mnie swoje kły, gdyby nie Jasper. Skoczył na psa i zabił go. Niestety, nie uszło mu to na sucho. Dwunogi zastrzeliły go. Vench i Marry ukryli się, a ja po tym jak Dwunogi odeszły podbiegłem do ostatkiem żyjącego wilka. Nigdy nie zapomnę jego ostatnich słów.. "Młody, żyj i niech Ci los sprzyja, bo musisz się zaopiekować Marry i Venchem. A szczególnie Marry. Do zobaczyska.. bracie.."...Rankiem Marry i Vench znaleźli mnie czuwającego nad zwłokami Jaspera. Marry po śmierci swojego brata dostała na głowę. Całkowicie zapomniała o całym świecie. Raz śmiała się bez powodu ze wszystkiego a zaraz potrafiła płakać nad niczym. Jednym słowem - ześwirowała. Vench po pewnym czasie zaakceptował mnie jako członka swego "stada". Ale.. spokój nie trwał długo. Marry zachorowała. Nie mogliśmy nic zrobić. Poszliśmy do starego lisa, który coś znał się na chorobach, ale Marry w pewnym sensie.. "zachorowała na głowę". Jakaś choroba wyjadała ją od środka a zapoczątkowane to było przykładowo śmiercią Jasper'a. Umarła. W takim samym szaleństwie jakim żyła. Zostałem ja i Vench. Zbliżały się mroźne dni. Przenieśliśmy się do ciemnych alejek ludzkiego siedliska. Ale tam też nie było dobrze. Dwunogi zabrały Vench'a do klatki... Jedyne co mi pozostało po starym stadzie to wspomnienia i ta obroża. Należała do Jaspera. Tak, wilk z obrożą. Jasper kiedyś zabił jednego psa obronnego i zgarnął sobie po nim takową pamiątkę.
- Oh.. to straszne.. Nie wiedziałam, że życie aż tak Cię doświadczyło...
- Dobra, ale bez zbędnych czułości. Teraz ty miałaś opowiedzieć o swojej przeszłości.
- Tak więc moja historia sięga mojego dawnego klanu...
- Byłaś Przywódczynią?
- Tia.. chciałoby się. Nie, mój ojciec był Przywódcą. Miałam dwie siostry i brata. Jak widzisz, nasza medyczka jest moją siostrą. Moja młodsza siostra umarła. Zmarła na jakąś nieznaną medykom chorobę. Przeżyłam to ciężko, gdyż to była moja najmłodsza siostrzyczka.. Jednak nie mogłam długo rozpaczać. W pewien gorący dzień nasz las stanął w płomieniach. Miałam szczęście, że nie bałam się wody... Przepływając rzekę to mnie uratowało. Ale nie mogłam odnaleźć nikogo kto by przeżył. Z oddali widziałam jak mój ojciec płonie.. Tego widoku nigdy nie zapomnę. Nikt nie przeżył. Z tego co powiedziała mi Dzikie Serce to tylko ona i mój brat przeżyli nie licząc mnie. Jednak po pożarze nie mogłam ich odnaleźć... Dorastałam sama. Miałam może 5 księżyców, kiedy odnalazł mnie gang kotów. Byli zabójcami. Przyjęli mnie i szkolili na przyszłego mordercę. Mój mistrz spostrzegł, że drzemie we mnie duch walki i chęci niesienia śmierci... Zajął się mną sam Przywódca. Jako terminatorkę już wysyłali mnie na zlecenia. Szło mi doskonale, lecz przez moje morderstwa gang narobił sobie problemów. Tak też postanowili pozbyć się swojego problemu - mnie. W gangu była tradycja, że kot osiągający 16 księżyców staje się pełnoprawnym zabójcą i dorosłym kotem, nie tak jak w innych klanach po 12 księżycach. Rytualnie miałam wypić krew i stoczyć walkę między gangami. W dniu swoich "urodzin" z tego co podsłuchałam podczas Pełni Krwawego Księżyca miałam zostać zamordowana z łap mojego gangu. Chciałam się zemścić. Zabiłam wszystkich. Co do ostatniego kota. Nie oszczędziłam nikogo, kto mógłby mi zagrażać. Tak też po tym trafiłam tutaj.. Później odnalazła się moja siostra... I tak to już jest.
- Zapomniane Serce, mogę coś powiedzieć? Ale się nie obrazisz?
- Jasne, wal śmiało. Swoich bez powodu nie zabijam. Tym bardziej Terminatora własnego.
- Podoba Ci się Cienistopręgi?
- To jest potrzebne Ci koniecznie do życia?
- W sumie.. nie. Ale chcę wiedzieć.
- Ale co to wniesie..? Pewno już sobie jakąś upatrzył.. Jest przystojny, miły... ma piękne serce... Poczucie humoru i jest znakomitym wojownikiem...
Czarnomordki kocurek uśmiechnął się niemal od ucha do ucha eksponując swoje wszystkie śnieżnobiałe zęby.
- Wiedziałem! Aż dziwne że nie poszłaś jeszcze go poprosić o wspólny trening...
- Nie.
- Dlaczego? Jeśli Ci na nim zależy to czemu nie pójdziesz i nie pogadasz z nim?
- Jesteśmy dobrymi towarzyszami. Nie chcę stracić kompana.
- Mówisz strasznie oficjalnie. Nie żaden "towarzysz" tylko "Przyjaciel". Nie żaden "kompan" tylko "kumpel".
- Słuchaj no, ile ty masz księżyców że tak się mądrujesz?
- A widzisz, niedługo już nie będziesz musiała się mną zajmować.
- Wiesz... polubiłam Cię. Chyba długo nie znajdę takiego terminatora, który zapadnie mi w pamięć tak jak Ty.
- Heh, dzięki..
- A TERAZ ZA SWOJE DOCIEKLIWE I UPIERDLIWE PYTANIA... MASZ! - Powiedziałam wrzucając Tygrysią Łapę do kałuży. Wkurzony kocurek zaczął mnie gonić a ja zaczęłam uciekać. Śmiałam się łapiąc tyle powietrza, że prawie udusiłam się ze śmiechu. Biegłam przy granicy gdy nagle usłyszałam straszliwe wrzaski. Zatrzymałam mojego Terminatora i skradając podeszłam bliżej. Zobaczyłam Okopcone Skrzydło i Cienistopręgiego z terminatorami walczących z członkami Klanu Mrozu. Cienistopręgi leżał przygwożdżony do ziemi. Łasicza Łapa starała się walczyć z innym kotem. Jednak ten miał nad nią przewagę. Lodowa Łapa chciał pomóc terminatorce, lecz w tej chwili na niego rzucił się inny kot. Okopcone Skrzydło starał się walczyć z Zastępcą Mroźnych. Widząc koty w tarapatach kazałam biec Tygrysiej Łapie po pomoc. Ja sama pobiegłam na ratunek. Zimny Wiatr zrzucił Cienistopręgiego na kamienie. Ten stracił przytomność. Złość narastała we mnie a łzy cudem powstrzymywałam chęcią niesienia śmierci Mroźnym. Rzuciłam się na białego kocura odgryzając mu kawałek ucha. Powstrzymała mnie jego terminatorka rzucając mi się na głowę. Usiłowałam zrzucić ją. Znalazła się blisko mojego pyszczka. Zbyt blisko... Wgryzłam się jej w brzuch. Kotka padła nieżywa. W tej chwili przybył prawie cały Klan Świetlnych. Zimny Wiatr uciekł. Świetlni starali się przegonić Mroźnych. Ja ostatkami sił podbiegłam do Cienistopręgiego. Panicznie starałam się go obudzić. Jednak kocur ani drgnął. Zalałam się łzami. Poprosiłam mojego Terminatora o pomoc. Z trudem unieśliśmy kocura i jak najszybciej zanieśliśmy go do obozu. Tygrysia Łapa pobiegł po Dzikie Serce. Medyczka po chwili przybiegła. Spostrzegłam, że dość mocno krwawię z karku. Zrobiło mi się słabo. Upadłam na ziemię.

Obudziłam się z bolącą raną na karku. Obok mnie leżał Cienistopręgi. Niestety, nadal nie dawał oznak życia.. Był zimny jak lód... Zaraz po tym do nory weszła Dzikie Serce.
- O, już wróciłaś do nas. Akurat niedługo wstanie słońce.
- Powiedz mi, on będzie żył.
- To pytanie?
- Nie.. Ale powiedz...
- Niestety, nie mogę...
Łzy stanęły mi w oczach, a serce zamarło.
- Ale... ALE JAK TO?
- Najbliższe 2 dni i 2 noce będą decydujące. Dość mocno walnął się w głowę. Ale... nawet jeśli będzie żył, nie obiecuję że wróci do stanu takiego w jakim był przed wypadkiem... Może stracić pamięć albo całkowicie się zmienić... Ale... jeśli potwierdzi się najgorsza myśl.. Proszę, pozwól mu odejść.
Siostra liznęła mnie po czole i wyszła. Zostałam sama z ledwie żywym Cienistopręgim. Ułożyłam się mu na sercu wsłuchując się w ciche bicie jego serca. Nie zważając na przeraźliwy ból, który spowijał mój kark leżałam przy nim bez przerwy. Nie ruszyłam nawet gołębia, którego przyniósł mi do nory mój Terminator razem z Uschniętą Gwiazdą. Nawet nie obróciłam się do nich gdy weszli. Nie odezwałam się też słowem gdy pytali o mój stan zdrowia. Wyczerpana płaczem i myśleniem na temat życia Cienistopręgiego zasnęłam nadal wtulając się w jego puszystą sierść.

Miałam sen. Widziałam w nim mój dawny Klan. Widziałam też członków gangu... Po chwili usłyszałam głos mojego ojca i starej Medyczki z mojego ojcowskiego Klanu. Widząc wszystkich nieżyjących na ziemi a żyjących tu zaczęłam przypuszczać, że to Gwiezdny Klan.
- Zapomniane Serce... Tutaj! - Powiedział mój ojciec. Obok niego stał w pełni sił i zdrowia Cienistopręgi. Chciałam za razem cieszyć się widząc ich obu, ale... przypomniałam sobie o tym, że to Gwiezdny Klan. Znowu runęłam płaczem.
- Nie! Nie zabierajcie mi go... Proszę.. Tato...
- To nie ode mnie zależy...
- A od kogo?
- Od Ciebie.
- Ale jak to?
- Pamiętasz jak Ci mówiłem o tym, że miłość nigdy nie umiera?
- DLATEGO MI GO NIE ZABIERAJCIE!- Zaczęłam krzyczeć przez łzy.
- Jeśli go kochasz, to dlaczego mu o tym nigdy nie powiedziałaś? Zrób to zanim wyprzedzi Cię śmierć.. - Powiedział liżąc mnie w ranę. Cienistopręgi zbliżył się do mnie i trącił mnie nosem. Obudziłam się.

Pierwsze co zrobiłam po przebudzeniu to wsłuchałam się w bicie serca kocura. Jeszcze żyje. Spojrzałam na jego zamknięte oczy. Nie wiem skąd wzięłam to w sobie, ale półwierszem zaczęłam mówić o swoich uczuciach...

Jak żyć mam bez Twych oczu błękitnych?
Jak żyć mam bez Twych pręgów mglistych?
Bez tego głosu...?
Bez tego serca..?
Jeśli odejdziesz i Ty...
Odejdę i Ja...
Twego ciepła ciągle mi braknie...
Twego humoru i słowa otuchy....
Niech wszystkie te gwiazdy na nieboskłonie
Niech Cię natchną, niech kamienny sen opuści Twe skronie.
Nigdy nie kochałam,
Lecz kocham ja teraz.
Jeśli pragniesz odejść, zrób to zaraz
Gdyż jedyne czego pragnę...
To zasmakować Twych ust dla których świat cały zagnę..
Jeśli powrócisz, będę Ci wierna.
Gdy mnie opuścisz, będzie to dla mnie niezmierna męka..
Bo to, czego pragnę
Obok mnie, tutaj zastanę...
Bo tylko jedno zdanie wciąż ciąży na sercu mi
Wyjawić w tej chwili miłość swą Ci...

Moja srebrzysta łza kończąca tą prozę spłynęła na czoło Cienistopręgiego. Zmęczona znów upadłam zasypiając. 

Kolejny sen. Byłam sama w szarej przestrzeni. Widziałam w oddali Cienistopręgiego i mojego ojca znikających za mgłą. W płaczu zaczęłam śpiewać.



"Mam wrażenie, jakbym widziałam Cię jeszcze wczoraj
Mówiłeś jak bardzo jesteś ze mnie dumny, a ja odeszłam
Gdybym tylko wiedziała to, co wiem dziś, och, och

Wzięłabym Cie w swe ramiona, ukoiłabym Twój ból
Podziękowałabym Ci za wszystko co zrobiłeś, wybaczyła wszystkie błędy
Zrobiłabym wszystko, aby usłyszeć znów Twój głos
Czasami mam ochotę zawołać Ciebie, lecz wiem, że nie odpowiesz

Och, przepraszam, że winiłam Cię
Za wszystko, czego nie potrafiłam zrobić
Skrzywdziłam siebie, krzywdząc Ciebie

Są dni, kiedy jest mi źle, ale nie daję tego po sobie poznać
Czasem zwyczajnie mam ochotę ukryć się, bo tęsknie za Tobą
Ciężko jest pożegnać się gdy nadchodzi ten czas, och

Powiedziałbyś mi, że myliłam się? Pomógłbyś mi zrozumieć?
Czy patrzysz gdzieś na mnie z góry? Czy jesteś ze mnie dumny?
Zrobiłabym wszystko, aby dostać choć jedną szansę
Byś spojrzał mi prosto w oczy, a ja spojrzałabym w oczy Twe

Och, przepraszam, że winiłam Cię
Za wszystko, czego nie potrafiłam zrobić
Skrzywdziłam siebie, och

Gdybym miała choć jeden dzień
Powiedziałabym Ci jak bardzo za Tobą tęsknię
Odkąd odszedłeś

Och, to niebezpieczne
Nie można
Cofnąć czasu

Och, przepraszam, że winiłam Cię
Za wszystko, czego nie potrafiłam zrobić
Skrzywdziłam siebie
Krzywdząc Ciebie..." 


- Jestem tutaj... - Usłyszałam ciepły głos obok mnie. Otworzyłam oczy i spostrzegłam te piękne szafirowe oczy, o których mówiłam w wierszu... Nie zważając na to, że patrzy się na mnie chyba cały Klan siedzący za Cienistopręgim wtuliłam się w jego pierś. 
- Bałam się że Cię straciłam...
- Ale nie stracisz mnie.. Już nigdy... - Powiedział otulając mnie swoim ogonem. Jeszcze raz spojrzałam mu w oczy. Uśmiechnęłam się i jeszcze bardziej się wtuliłam w niego. Cienistopręgi polizał mnie po szyi i także wtulił się we mnie. 


<Tak, zgoda od Cienika jest ;3 Po za tym to chyba najdłuższe opo... xD A, i nie macie nic przeciwko, że troszku się wtrąciłam?> 

niedziela, 29 listopada 2015

Od Łasicznej Łapy

- Najlepszy dzień mojego życia! - Miauknęła z uśmiechem terminatorka, i oblizała niecierpliwie wargę z krwi lisa.
- I tak się składa że ostatni! - Rozległ się przeraźliwy syk, i nagle z drzewa zeskoczyła czwórka Mroźnych. Ostry Pazur zaatakował Okopcone Skrzydło, biała terminatorka wraz z Zimnym Wiatrem przygwoździli do ziemi Cienistopręgiego. Lodowa Łapa próbował pomóc mistrzowi Łasiczki, kiedy nagle...
- LODOWA ŁAPA, POMÓŻ MI! - Pisnęła żałośnie Łasiczna Łapa. Jadowita Łapa wgryzł jej się w kark i wbił pazury w pierś. Z każdą chwilą długie szpony burego Mroźnego były coraz bliżej tętnicy szarej Terminatorki.

Wenus wypierdalus do lasus so much...Lodowy, ratuj Łasiczkę! Q A Q

Od Lodowej Łapy

Cztery koty siedziały w krzakach i obserwowały dwa lisy. Lodowa Łapa drżał , trochę ze strochu ale też ze złosci bo jeden z tych lisów zabrał mu na pierwszym treningu mysz.
- To ten co mi mysz zabrał! - szepnął do Okopconego Skrzydła kociak.
- Dobra, trzeba je przepędzić - miauknęła podekscytowana Łasiczna Łapa oblizując wargę.
Koty wyskoczyły z krzaków i rzuciły się na lisy, które zamiast uciec, podjęły się walki. Wojownicy walczyli z jednym lisem a terminatorzy z drugim. Drapieżnik rzucił mglistym kotkiem o drzewo i rzucił mu się do gardła, ale nie trafił i zamiast zatopić kły w krtani młodego kota, rudzielec ugryzł go w pyszczek. Lecz dzięki Łasiczce, która drapnęła rudego zwierza w oko, lis puścił kotka. Potem szara terminatorka ugryzła lisa w kark a mglisty kociak zatopił pazury w jego gardle, a ten padł na ziemie martwy. Drugi zaś, pokonany przez wojowników uciekł w las. Terminatorzy podeszli do swoich mistrzów.
- Może przyszły z terenów Klanu Mrozu, bo śmierdzą jak oni. - syknęła z obrzydzeniem terminatorka marszcząc nos.
- Tego nie wiemy, Łasiczna Łapo - odrzekł Cienistopręgi. - Chodźcie, wracamy.
- A sprawdzimy jeszcze granice z Klanu Mrozu? - zapytał Lodowa Łapa.
- Dobrze, pójdziemy - powiedział zastępca.

Na granicy

- Czemu czuć ich smród na naszym terenie ? - mruknęła unosząc brew szara terminatorka. 
- Pewno znowu na nie weszli. - syknął Lodowa Łapa.
Nagle z krzaków wyszedł Ostry Pazur, Zimny Wiatr, Jadowita Łapa i biała terminatorka z którą Łasiczna Łapa walczyła poprzedniego dnia.
- Ostry Pazurze! Odejdź stąd, to terytorium Klanu Światła! - warknął Okopcone Skrzydło wyginając grzbiet w łuk.
- Już nie długo będzie należeć do Mroźnych! - syknął Zimny Wiatr uśmiechając się szyderczo i wysuwając pazury.
- ODEJDŹCIE STĄD, ALBO PRZEPĘDZIMY WAS SIŁĄ! - warknęli głośno Świetlni.
Mroźni spojrzeli na nich z pogardą, ale wycofali się i odeszli. Czwórka Świetlnych zaczęła wracać do obozu.
- Ale było fajnie, co? - zagadnął Lodowa Łapa do przyjaciołki.

Łasiczka ?

czwartek, 19 listopada 2015

Od Łasicznej Łapy

- Lodowa Łapa, ty popielico jedna, wstawaj! - Wrzasnęła Łasiczka dźgając kocurka pazurami.
- Ała! - Podskoczył i syknął, po czym zaczął lizać krwawiącą rankę. - No wiesz ty co!?
- Inaczej byś nie wstał. - Kotka wzruszyła ramionami. - Idziesz czy nie? Cienistopręgi i Okopcone Skrzydło czekają na nas!
- Już idę, no już idę... - Mruknął mglisty uczeń i smętnym krokiem wyszedł z legowiska, Łasiczka za nim.
- To ważne. Ostatnio na patrolu Uschnięta Gwiazda zauważyła dwójkę młodych lisów. Dzisiaj wraz z naszymi mistrzami będziemy próbowali je przegonić!


***
(jakiś tam czas później xD)


- Tam są te dwa rudzielce. - Szepnęła do swych towarzyszy szara kotka. Zauważyła, że dwa lisy jedzą świeżo upolowanego zająca. - I do tego jedzą naszą zdobycz.
Tutaj spojrzała na skulonego obok niej Lodową Łapę. Futro miał nastroszone, uszy stulone, drżał.


Lodowy? Wenus wypierdalus do lasus, zrób jakąś walkę ;-;

wtorek, 17 listopada 2015

Kolejne zmiany!

Jak widać, Babcia Darkie znowu się nudziła ;D Godzina 23:04 a Darkieł jeszcze siedzi i pracuje nad szablonikiem. Ale.. chyba nie jest źle ;D Ten bardziej podoba mi się od poprzedniego. A dlaczego zimowy? No cóż... w przyszłym tygodniu z tego co widziałam w prognozie pogody zapowiadają ochłodzenie, deszcz ze śniegiem, śnieg itp... Dlatego już zmieniłam szablon na zimowy. I jeszcze jest drugi powód - po prostu nie chciało mi się robić go później :P Wiecie.. "Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta" itd...
http://img.besty.pl/images/371/11/3711190.jpg 

(Ci co oglądali/czytali Igrzyska Śmierci wiedzą xD Darkieł dostaje "Igrzyskofanii") 

Dobra, następne - Ostatnio wszędzie padł mi xat. Ale na całe szczęście, dzisiaj wszystko wróciło do stanu używalności i jest gut ;) Ci co mają konto na xacie zostali wylogowani. Czemu? Ciul wie, że tak określę. 

Next - Dodałam i usunęłam kilka gadżetów. Usunęłam sucharki. Chyba nikt ich nie czyta.. Niektóre są jeszcze tak denne, że nadają się do familiady. Dodałam strzałkę, by szybciej przejść do góry. (CZIT - Naciśniecie strzałkę kilkukrotnie a pojedziecie szybciej! ). Dodałam też nowy kursor. Teraz mamy kociaka czającego się na strzałkę ;D (nw jak nazywa się ten kot. Wiem, że jakiś z warriorsów, ale wiecie - nie czytałam tego). Z prawej strony wstawiłam ruchomą galerię. I teraz zadanie dla Was - narysujecie fanarty, obrazki i zrobicie bannery dla KŚ! :D  Ew. tu też kłania się zadanie dla Gogeusza - RÓBŻE TEN KOMIKS!! BO ZASPAMIĘ GG, SKAJPAJA, DG, DA I WSZYSTKO! xD 

A i ostatnie - chciałabym, żebyście zagłosowali w ankiecie, która znajduje się z lewej strony. Zajmie Wam to kilka sekund, a ja przynajmniej będę wiedziała co poprawić ;)

Dziękuję za uwagę :D (Merry Christmas! FUCK YOU! *zastrzela się*)

~ Babcia Darkieł

poniedziałek, 16 listopada 2015

Od Lodowej Łapy

Koty z Klanu Światła wracały do swojego obozu. Lasiczna Łapa zdołała upolować dwie myszy i nornicę a, Lodowa Łapa, ptaka i wiewiórkę. Gdy wrócili do obozu ich mentorzy poszli do legowiska wojowników, zaś młodzi terminatorzy odłożyli zwierzynę na stos zdobyczy.
- Myślisz że nas też zaatakują jak, Klan Kamienia ? - spytał Lodowa Łapa swoją przyjaciółkę.
- Bladego pojęcia nie mam. Ale jeśli spróbują, to im przyłożę! - miauknęła Łasiczna Łapa.- Widziałeś ich minę jak uciekali na swoje terytorium? A widziałeś jak ta biała splunęła kiedy życzyłam jej miłego żucia ziółek u medyka?
Kociak uśmiechnął się na wspomnienie min dwóch Mroźnych. Gdy weszli do legowiska, był tam starszy Tygrysia Łapa. Chyba spał. Do późna rozmawiali o tych dwóch Mroźnych, ciesząc się z tyciej wygranej. Potem poszli spać.

Rano

Rano Łasiczka dość brutalnie szturchała mglistego kotka w bok.
- Lodowy śpiochu, pobudka!


Łasiczka?