LG: Dobrze że jesteś. Chodź szybko.
OO: Coś nie tak?
LG: Wszystko jest w normie. Po prostu otwierają oczy.
Łebki maluchów leżały oparte na puchatym ogonie Lamparciej Gwiazdy i skierowane były w moją stronę. Położyłem się przed maluchami i patrzyłem w ich pół otwarte ślepka. Po chwili Mroźne Kocię trochę zaspany otworzył swoje maleńkie oczka. Były całe jaskrawo-zielone.
Do oczu napłynęły mi łzy szczęścia i dumy. Popatrzył na mnie jeszcze zaspanym wzrokiem i lekko się uśmiechnął. Zaraz potem jego siostra otworzyła oczy. Piękne, pomarańczowe oczy...
Byłem taki dumny i szczęśliwy. Kociaki podniosły małe łebki i wbiły swoje spojrzenia w moje ciemno-niebieskie oczy i zaczęły popiskiwać. Spojrzały na siebie i wtulone w miękki ogon przybranej matki zaczęły się bawić.
OO: Są takie piękne...Może ja...Pójdę coś upolować.
LG: Dobrze tylko uważaj na siebie. Ostatnio nasze patrole zaobserwowały spore grupy lisów i borsuków. Bądź ostrożny.
OO: Oczywiście.
Mówiąc to odszedłem na polowanie. Nad rzeką spotkałem Klan Rosy i Ognistooką rozpaczająca nad ciałem zdechłego Zdrajcy.
OOG: Ten morderca zasłużył na śmierć! Nie chciałem żeby jeszcze kogoś skrzywdził.
OOK: Ty! NIE CHCĘ CIĘ ZNAĆ! NIENAWIDZĘ CIĘ!
Jakiś kot z tego Klanu chyba nowy przywódca przeskoczył rzekę i przycisnął mnie do drzewa.
K: To ty go zabiłeś?!
OOG: Gdybym tego nie zrobił jeszcze kogoś by skrzywdził! Nie chciałem żeby ktoś ucierpiał! Wy go naprawdę nie znacie...To zdrajca i morderca!!! Nic a nic go nie znacie.
Udało mi się wyszarpać z uścisku tego kota i niewzruszonym krokiem odszedłem. Po drodze do obozu złapałem wiewiórkę. Przyniosłem ją dla Lamparciej Gwiazdy.
LG: Dziękuje ci Ognisty Ogonie.
OOG: Proszę bardzo Lamparcia Gwiazdo.
Potem odszedłem do Legowiska Wojowników.
<Ktoś?>


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz