Kiedy zobaczyłam co się święci, skoczyłam na kocura i przewróciłam go.
Niestety, w porównaniu do niego byłam lekka jak mysz, więc bez żadnych
trudności rzucił mnie z siebie. Kątem oka zobaczyłam jak Mroźny szarżuje
na burego kocura, a Sójcza odpiera ataki od kotki.
- Jak widzę domowy Pieszczoszek nie daję rady... - Stwierdził z udawaną litością.
- Jeszcze raz tak powiesz to dostaniesz po zębach! - Krzyknęłam i
drapnęłam go pazurami w pysk. Szczerze, wiele to nie dało, ale na chwilę
odwrócił głowę, więc rzuciłam się na niego i starałam się go jak
najdalej odepchnąć. Na chwilę miałam go z głowy więc rzuciłam się na
grzbiet burego kocura. On raczej nie był tym zachwycony, bo zaczął dziko
rzucać się na boki. Po jakiś 5 sekundach udało mu się mnie rzucić i
przeleciałam jakieś 2 metry nad ziemią. Po chwili byłam już w krzakach.
Nagle poczułam jak moja sierść robi się strasznie lepka od cieczy....
Okazało się, że trafiłam na krzak z jagodami. Błyskawicznie wyskoczyłam z
roślin. Wszyscy zdziwieni spojrzeli na mnie. Prawdopodobnie to przez
ten sok... Wykorzystując to rzuciłam się na szyję burego kocura i tym
razem nie pozwoliłam się z siebie rzucić.Sójcza z Mroźnym zajęli się
tamtą dwójką i już po chwili wszyscy trzej leżeli przyciśnięci przez
nasze ciała.
Sójcza? Co z nimi zrobimy? .3.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz