Zbliżyliśmy się do wysokiej siatki. Tylko ona jedna dzieliła nas od
naszego celu. Dla mnie i Electry nie trudem było dostanie się na drugą
stronę, ale dla młodego był to wyraźny problem. Najpierw nie wiedział
jak zacząć, potem nie mógł się po tym wdrapać, a kiedy wreszcie znalazł
się na górze bał się zeskoczyć.
W końcu wziął i skoczył, po czym spadł na ziemię z głośnym piskiem. Spadł na cztery lapy, ale ledwo mu się to udało.
ŚP: Ucisz się, jak tak dalej będzie to ktoś nas usłyszy!
Szepnąłem mu do ucha.
E: Już usłyszał.
Popatrzyliśmy wystraszeni na wyglądającą zza stajni Electre, popatrzyliśmy tam gdzie ona.
E: I wywęszył.
Dopiero po tym, jak to usłyszałem, zorientowałem się, że w naszą stronę idzie wielki, stary pies, z nosem przy ziemi.
Szybko wskoczyliśmy po oponach i sianie pod sam dach stajni, po czym przez dużą szczelinę w deskach uciekliśmy do środka.
Po tym usłyszeliśmy tylko szczekanie psa.
Li: O nie...
Popatrzyliśmy przed siebie, leżała tam szara, w czarne prążki kotka,
karmiąca pięć małych kociąt. Na ich widok przypomniały mi się moje...
Myślałem o nich tylko kilka sekund, bo potem ona nas zauważyła, po czym zaczęła krzyczeć.
?: RATUNKU!!! LEŚNE KOTY!!!
Zerwaliśmy się do ponownej ucieczki. Już zaraz koty nas ścigały.
Wybiegliśmy przez tą samą szczelinę przez którą weszliśmy, po czym
zorientowaliśmy się, że pies dalej tam jest. No cóż, musieliśmy
zaryzykować.
Już chciałem przeskoczyć nad psem, aż coś złapało mnie za ogon... A potem tylko pustka...
Otworzyłem oczy, leżałem na sianie, a obok mnie Lilac i Electra. Wszystkich trzymało kilka kotów.
Przede mną stał Lokas.
ŚP: Lokas! Właśnie do ciebie przyszedłem... Dlaczego nas zaatakowałeś?!
Li: Ciii, nie denerwuj się Śnieżny.
ŚP: Nie jestem już Śnieżny! Jestem Śnieżny Pazur!
Electra i Lilac popatrzyli na mnie dziwnie.
Li: Nie jesteś żaden ,,Pazur’’!
Krzyknął.
E: Czego od nas chcesz, Lokas?!
Krzyknęła Electra, już chciała wstać i rzucić się na wroga, ale inne koty chwytając ją za kark jej przeszkodziły.
Lo: Dobre pytanie, kochana.
Powiedział podchodząc do niej, po czym zawrócił do Lilac’ a.
Usiadł obok niego, po czym dał kotom trzymającym mojego młodszego
brata jakiś sygnał wzrokowy. Te puściły małego, który już miał uciec,
ale Lokas złapał go pazurami za skórę na karku. Mały zaczął się szarpać i
próbować uwolnić, ale Lokas był od niego wiele razy większy, a w
dodatku był okropnie silny.
Electra próbowała coś powiedzieć, ale koty które ją trzymały,
przygniotły ją do ziemi tak mocno, że nie mogła nic z siebie wykrztusić.
Prawie nie mogła oddychać.
ŚP: Zostaw go!!! Możesz wziąć mnie, ale zostaw młodego!
Lo: Cicho bądź!!!
Przekrzyczał mnie, był okropnie głośny.
Lo: A teraz, zrobisz o co cię proszę, a jak tego nie zrobisz, zabiję małego.
Powiedział przykładając mu długie pazury do gardła. Mały był przerażony.
C.D.N...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz