- Powodzenia, bracie. – Powiedział z szyderczym uśmiechem Tobias. Popatrzyłem na resztę braci.
- Tylko nie próbuj znów pakować się w kłopoty. – Mruknąłem i uśmiechnąłem się widząc znikający uśmiech brata. Dobrze mu tak.
Podnosząc dumnie ogon oddaliłem się od starszych nieco, rudo-białych
członków rodziny i zeskoczyłem z drzewa. Nowe życie się zaczyna...
Już nikt nie będzie się ze mnie śmiał!
Mijałem szybko krzaki i duże drzewa, czasem jakieś kwiatki.
Moje białe łapy zapadały się lekko w miękkiej, błocistej ziemi. Przyśpieszyłem nieco.
Zatrzymałem się szybko, widząc przed sobą kilka kotów. Nie wiedziałem, o co chodzi.
- Z jakiego on klanu, jak myślisz? – Szepnął jeden.
Klanu? A co to?
Ktoś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz