- Może lepiej coś zjedzmy i chodźmy dalej, skoro powinniśmy uciekać przed wrogami. - powiedziała Okopcona i zaczęła jeść jedną z myszy.
Najedliśmy się i poszliśmy dalej.
Wędrowaliśmy całą noc, aż zasnęliśmy. Obudziliśmy się w południe. Rozglądnąłem się.
- Zaraz... Jesteśmy już na naszym terytorium! - uśmiechnąłem się.
Wszyscy rozbudzili się i popędziliśmy do obozu.
Wbiegliśmy tam.
Wszystkie pracujące koty popatrzyły na nas. Położyliśmy kociaki na ziemi.
- Ta wędrówka nauczyła mnie jednego... Jestem epicki. Na maksa epicki. - powiedział Martin.
- Ale muszę przyznać, to, jak latałeś, było super. - powiedziałem.
- No nie?
Razem z kociakami weszliśmy do tymczasowej kociarni i je tam zostawiliśmy, pod opieką Piaskowej Kity. Wyszliśmy z powrotem do obozu.
- I jak było? - zapytał jakiś kot.
- Oprócz tego, że prawie wyzionęliśmy tam duchy, byliśmy ścigani, atakowani, a Martin nie żył, było całkiem spoko. - powiedziałem.
Ktoś? xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz