Przytulałem ją jeszcze chwilę, ale zaraz przestałem. Mój uśmiech zniknął.
MC: Co się stało?
Zapytała Mglista Chmura.
ŚP: Muszę coś załatwić.
Mglista Chmura była zaniepokojona.
ŚP: Nie będzie mnie kilka godzin, ale za nic nie idźcie za mną, to niebezpieczne.
Musiałem to zrobić.
Nie chciałem ich zostawiać, ale muszę tam iść.
Odszedłem kawałek.
ŚP: Nie bójcie się o mnie, niedługo wrócę.
MC: Uważaj na siebie...
Przytaknąłem i pobiegłem. Teraz musiałem uważać, i to bardzo.
Jak nie będę ostrożny, mogą mnie nawet zabić.
Biegnąc usłyszałem szelest krzaków, to nie był wiatr, ani jakieś
małe zwierzę. Zobaczyłem malutki, szary ogonek kociaka wystający z
krzaków, a zaraz obok niego czarny.
Wskoczyłem szybko na drzewo.
ŚP: Wiecie, że was widzę?
Duża, czarna kotka wyszła z krzaków, a zaraz po niej słodki, szary kociak, z czarnym pyszczkiem.
ŚP: Dawno się nie widzieliśmy, co Electra?
Powiedziałem.
E: Tak...
Syknęła.
ŚP: No tak... Ty też mnie nienawidzisz... A kim jest twój mały kolega?
E: Siostrzeniec, Cony. Gdzie tak biegniesz?
ŚP: Nieważne.
E: Dla mnie ważne, i nie próbuj mi tu kręcić.
ŚP: Do Lokasa idę... Mam z nim do pogadania...
E: Oooo, widzę, że ten staruch dalej nie da ci spokoju! Wchodzę w to..
ŚP: Jak to ,,wchodzisz w to’’?
E: Jeśli chcesz, pomogę ci.
ŚP: Okej. Czyli jednak mnie lubisz?
Zaśmiałem się.
E: Robię to, bo też go nienawidzę...
Później, Electra odprowadziła małego kotka do jego matki, a później ruszyliśmy do farmy.
Zaraz, wyjrzeliśmy z krzaków, zobaczyliśmy dużą, drewnianą stajnie, a zaraz obok całą farmę.
ŚP: Nic się tu nie zmieniło...
Powiedziałem.
Już mieliśmy wyjść, aż usłyszeliśmy znajomy głos...
C.D.N...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz