-IDIOTA!-krzyknąłem uderzając go łapą po pysku.
Cofnął się patrząc na mnie. Z pyska ciekła mu krew. Odsunąłem się.
-Kiedy mówię, że nie ja TO NIE JA!- stopniowo podnosiłem głos.
-Ronan...
-Zamknij się. Skoro ona lepiej się czuje może wam wszystko
opowiedzieć. A raczej tobie Lwi Pazurze. Ja mam do pogadania z Sal'em.
Ta osobowość Nocnego Kła która wcześniej jeszcze gdzieś się tam we
mnie tliła, teraz w mieście zniknęłam. Odsunąłem się a za mną poszedł
Sal. Nagle przestał być taki mądry.
-Wiesz że nie chcę tutaj tych kotów z lasu-zaczął.
-Wiem-próbowałem się uspokoić ale jakoś mi nie wychodziło.
-Zrobisz jakiemuś krzywdę a następne lecą za nim. Nie stać nas na straty. Odkąd odszedłeś, brak nam trenerów.
Przyjrzałem się mu uważnie. Był pokryty bliznami, tak jak ja.
-Nie zabiłbym jej. Jest w klanie ze mną.
-CO?!
-To. Dołączyłem.
-Chyba żartujesz... Nie Ron, to musi być żart.
Potrząsnąłem głową.
Widziałem jak Lwi Pazur pochyla się nad kotką. Przypomniało mi się po co tu przyszedłem.
-Gdzie Ciri?
-Nie wiem.
-GDZIE CIRI!-teraz po prostu się na niego darłem. Nie obchodziło
mnie że oboje mnie słyszą. Ze patrzą nieco zdziwieni. Lwi Pazur
prychnął cicho a Brzozowy Kwiat próbowała się podnieść.
-Nie wiem. Ronan, ja naprawdę nie wiem-wiedziałem, że kłamie.
-WIESZ! GADAJ ALBO CIĘ UDUSZĘ. BEZ WZGLĘDU NA ZASADY!-wrzeszczałem w dalszym ciągu.
Sal wyglądał na skrępowanego. Jakby chciał mi powiedzieć ale nie mógł się zdecydować.
<Brzozowy Kwiat?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz