środa, 8 października 2014

Od Pyłkowej Łapy C.D Śnieżny Pazur

Razem z Kruczą Łapą i naszymi mistrzami poszliśmy na polowanie, niedaleko grzmiącej ścieżki. Rozdzieliliśmy się. Ja i Krucza Łapa poszliśmy polować w inną stronę. Zobaczyliśmy Wilczą Łapę walczącego z całym stadem kun.
- Szybko, trzeba mu pomóc! - Krzyknęłam do brata.
Wtedy wyskoczył Śnieżny Pazur. Brat powiedział:
- Lepiej niech zajmie się tym specjalista.
Zaczęliśmy chichotać. Jednak śmieszna scena przerodziła się w horror, kiedy Śnieżny Pazur znalazł się na Grzmiącej Ścieżce. Nadjechał potwór. Był zaledwie jedną długość lisa od niego. Skoczyłam tam i odpychając na bok krzyknęłam:
- Śnieżny Pazurze, Uważaj!
Kiedy kocur był bezpieczny, ja też chciałam uciec. Już prawie mi się udało. Wtedy jednak... Poczułam straszliwy ból w tylnej łapie i wilgotną kałuże krwi pod łapami. Potwór odjechał. Usłyszałam krzyk przerażenia brata:
- PYŁKOWA ŁAPO! NIE!
Nie mogłam wytrzymać bólu. Upadłam na ziemie. Krucza Łapa podbiegł do mnie i przeciągnął na trawę. Leżałam tam z krwawiącą łapą. Ból był nie do zniesienia. Czułam jakby rozrywało mi łapę od środka.


Mój brat położył się przy mnie. Krzyknął po chwili:
- Biegnijcie po Przyćmione Futerko i Mamę już!
Mglista Chmura z Wilczą Łapą i Świetlistą Łapą pobiegli do obozu. Śnieżny Pazur szybko nazbierał pajęczyny i owinął ją wokół mojej łapy. Poczułam się trochę lepiej. Mój brat położył głowę na moim ramieniu.
- Nie bój się. Będzie dobrze...
Odszedł na chwilkę żeby nazbierać jeszcze czegoś...Jednak wtedy wyskoczył borsuk. Mocno ugryzł mnie w klatkę piersiową i uciekł. Nie wiem czemu to zrobił...Ale znowu poczułam przeszywający ból. Wtedy przybiegł mój brat. Mocno krwawiłam...Umierałam...Przybiegła też reszta...Mama...Mglista Chmura i Śnieżny Pazur... Stanęli nade mną i chyba płakali...najmocniej płakał mój brat...


- Ty po prostu nie możesz tak umrzeć Pyłkowa Łapo! Ja nie umiem bez ciebie żyć!
- Nie płacz Krucza Łap...Łapo...Ja też cię ba...bardzo kocham...Ale...nie...nie umiem powstrzymać śmierci...że...żegnaj...bracie...
Podeszła do mnie mama.
- Nie odchodź córeczko, kochanie! Nie możesz nas opuścić!
- Przykro mi..mamo...żegnajcie...
Wtedy wyskoczyła Przyćmione Futerko.
- KOMU POMÓC?!
Mój brat krzyknął wściekły:
- ŚNIEŻNY PAZUR MÓWIŁ - PYŁKOWEJ ŁAPIE!
- Z TEGO JĘKU NIC NIE DOSŁYSZAŁAM!
Kocica przebiegła Grzmiącą Ścieżkę i zabandażowała moje rany pajęczyną.

Dwa dni później
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nadal było ze mną źle, ale się poprawiło. Mój brat przyszedł mnie odwiedzić.
- I jak Przyćmione Futerko? Wyjdzie z tego?
- Tak, ale potrzebuje wypoczynku.
- Kiedy może rozpocząć trening?
Kotka posmutniała.
- O co chodzi?
- Pyłkowa Łapa już nigdy nie zostanie wojownikiem...
Mój brat się załamał. Ja zresztą też...Już nigdy?
- Ale...Ale jak to!?
- To przez te łapę. Nie dała by rady walczyć.
Podniosłam się na chwiejne łapy i powiedziałam:
- Jak to nie dam rady? Dam!
- Ledwo będziesz mogła chodzić a co dopiero walczyć! Połóż się i odpoczywaj.
Co to ma znaczyć? To kim mam zostać? Położyłam się ale nadal byłam załamana...

<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz