Biegłam przez las podążając za piskami kociąt. Czułam pod łapami wilgotną kałużę. Podniosłam łapę...to była krew. Stałam, a raczej biegłam w kałuży krwi...zaczęłam głośniej oddychać. Piski kociąt były coraz lepiej słyszalne, tak samo jak czyjś śmiech. Wtedy wszystko spowiła ciemność, krew była wszędzie...obróciłam się...
Zerwałam się natychmiast dysząc głośno. Po omacku sprawdziłam łapą czy Wilcze Serce jest przy mnie.
- Spokojnie, jestem tu... - Usłyszałam jego cichy głos. - Kocięta są bezpieczne...
Mój oddech się wyrównał. Skuliłam się obok Wilczego Serca, i próbowałam zasnąć...
Wilczeł? Weny braaaak ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz