- Tak. - odpowiedział i poszli.
- Wiecie, pomogę wam. - powiedziałem i pobiegłem za nimi.
Niestety, musieliśmy coś robić, więc zbieraliśmy gałęzie. Nagle zorientowałem się, że nie ma z nami Martina.
- Ej, gdzie jest Martin? - zapytałem Mroźnego.
- Kto?
- Ja się zabiję...
Dziwne, bo nigdzie go nie było. Zamiast gałęzi, szukałem Martina. Różnica niby mała, no ale jednak...
Sójcza?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz