czwartek, 30 lipca 2015

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

Czemu akurat Mroźny?! Pomyślałem.
Kocur czekał na mnie przed wyjściem.
- Nareszcie wstałeś! Już myślałem, że siedzę tu księżyc! - powiedział.
- Dobrze mi się spało. - mruknąłem.
Wyszliśmy. Zbieraliśmy gałęzie. Nagle przed nami zobaczyłem smukłą sylwetkę. Jakiś biało-czarny kot... Martin?!
- Wilcze Serce, szukałem cię! - podbiegł do nas.
Dopiero wtedy zauważyłem, że pod okiem, obok pyszczka, ma krwawiącą ranę. Znów próbowali go zabić.
- Szukają was! Są na waszych terenach, zamierzają znów zaatakować. - powiedział, dysząc,
- Oni ci to zrobili? - zapytałem, patrząc na jego ranę.
- Tak... Uciekłem. - mruknął.
Kropla krwi spadła na ziemię. Dziwne, bo zachowywał się, jakby nawet nie czuł bólu. Najwyraźniej uczyli go takiego zachowania na farmie.
Popatrzył na zebrane gałęzie.
- Skoro już tu jestem, mogę wam pomóc. - powiedział.
- Jeśli masz czas. - wziąłem do pyszczka kolejne gałęzie.


Kiedy zebraliśmy jeszcze trochę, poszliśmy do obozu. Był spalony, a tam kręciło się wiele kotów z klanu. Próbowali wszystko naprawić.
- No... Troszeczkę chyba wam się tu spaliło... - powiedział Martin, grzebiąc łapą w ziemi.
- Trochę... - mruknął Mroźny Wiatr, wziął do pyszczka kilka gałęzi i pobiegł do innych kotów.
Chwilę staliśmy w milczeniu.
- To ja może pójdę...
- Stój. - powiedziałem. - Pomożesz nam.
- Ale mi się nie chcę! - jęknął.
- Jak kociak... Chodź. - mruknąłem.
Wzięliśmy gałęzie i zaczęliśmy pomagać innym.


Ktoś? :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz