Chciało mi się śmiać, ale nie na to była pora.
Nagle podbiegła do niego jakaś brązowa, pręgowana kotka.
- Martin, nie stój, tylko walcz! - rozkazała i pobiegła dalej.
- To Jessy. Kocha mnie, ale tego nie pokazuje. - powiedział.
Znów prawie wybuchnąłem śmiechem.
Ponownie rozpoczęła się walka. Martin udawał, że z nami walczy, ale gdy mógł, gryzł i drapał psy.
Dobrze sobie radziliśmy.
Nagle naszego pomocnika do ziemi przygniotła Jessy.
- Martin, ty zdrajco! - krzyknęła. - Pomagasz im! Nie jesteś wojownikiem, jesteś nieudacznikiem!
- Też cię kocham, Jessy... - szepnął, bo kotka jedną łapą stanęła mu na szyi. Ledwo mógł oddychać.
Odepchnąłem kotkę na bok.
Biało-czarny kocur powoli wstał.
- Pora cię zabić! - zasyczała i rzuciła się na niego.
Mimo tego, że jest jak drugi Mroźny Wiatr, potrafi się bronić.
Kotka złapała go za kark i rzuciła nim we mnie. Przewróciliśmy się.
- To wariatka! - jęknął Martin.
- Dasz radę! - krzyknąłem i wróciłem do walki.
Nagle Jessy skoczyła na Martina i zadała mu cios tuż pod pyszczkiem. Kocur od razu upadł. Razem z Sójczym Piórem patrzyliśmy na to przerażeni.
- A więc tak zginąłeś, zdrajco... - westchnęła Jessy - Szkoda, byłeś fajny.
- Wiedziałem, że mnie kochasz! - Martin wstał i podskoczył.
- C-co ty?! - jęknęła kotka.
- Ha ha ha! To był plan! - zaśmiał się jakby złowieszczo.
Zdziwiona Jessy tylko się wycofała.
- Muszę kiedyś wypróbować ten sposób. - zaśmiałem się.
- Wilcze Serce! - krzyknęła wkurzona Sójcze Pióro.
- No co?
Sójcze Pióro? xD Czo ten Martin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz