sobota, 15 sierpnia 2015

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Lisica mnie zdziwiła, wstała wcześniej ode mnie.
- Cóż, widzę, że nie muszę wymagać od ciebie punktualności. Co robiłaś zanim przyszłam?
- Rozgrzewałam się na polowanie, ewentualnie walkę.
- Bardzo dobrze. Ruszamy.
Wyszłam z obozu, młoda za mną.
- Dzisiaj pokażę ci granice naszego terytorium.
Najpierw, poszłyśmy od centrum - na Tęczową Łąkę.
- Ładnie tu, prawda?
- Ładnie...ale zapach tych kwiatów przyprawia mnie o mdłości...
- Widzę że jesteśmy podobne. Wiesz w którą stronę jest północ?
Podeszła do najbliższego drzewa i mu się przyjrzała.
- Więcej mchu rośnie po tej stronie drzewa, czyli północ jest tam.
- Więc umiesz odnaleźć się w terenie, wspaniale. My jednak nie idziemy na północ, lecz na południe.
Weszłyśmy do lasu. Po kilku minutach marszu, wskoczyłam na drzewo, mała za mną. Wspięłyśmy się na sam szczyt.
- Spójrz. - Pokazałam nosem na wysokie góry. - To, są Lilidawy, południowa granica naszego terenu. Wrogowie nie mają najmniejszych szans przez nie przejść, no chyba że są albo tak wytrzymali żeby zrobić sobie wędrówkę ponad pięć tysięcy długości potworów nad ziemią, albo na tyle głupi żeby się przekopać pod nimi.
Zeskoczyłam z drzewa. Szybko doszłyśmy do lasu Dzikiego Irysa.
- Świetne miejsce na polowanie...spróbuj coś złapać...Lisica? - Nie było jej obok mnie. Po chwili jednak zauważyłam, że stoi za mną, w pysku trzymała....SOKOŁA? - Dobra jesteś! Zakop go gdzieś, potem po niego wrócimy. Cóż...nie rośnie tu dużo mchu...wiesz jak jeszcze znaleźć drogę na północ?
- Akurat to jest proste, kierujemy się na południe, więc, pójdziemy tam, skąd przyszłyśmy.
- Dobrze, a jakiś inny sposób?
- Cień... - Stanęła tyłem do słońca. - Za mną!
Pobiegła, ja za nią. Po jakimś czasie dobiegłyśmy do Północnej Polany.
- Trzeba się pilnować, jesteśmy bardzo blisko terytorium łowieckiego Klanu Zimy... - Wciągnęłam w nozdrza powietrze. Czuć było cierpki zapach Zimy. - Czujesz ten zapach?
- Cierpki, śmierdzący...
- Zapach Klanu Zimy, zapamiętaj go dobrze...jesteś w stanie powiedzieć, kiedy tu byli i ilu ich było?
Zastanowiła się chwilę węsząc. Północny wiatr przyniósł ze sobą wiele informacji.
- Trzy koty, jeden kocur i dwie kotki, kocur nie młody, kotki znacznie młodsze, byli tu około godzinę temu.
- Tak, ale czemu zapuścili się aż na nasz teren...musimy złożyć raport Zanikającej Gwieździe jak wrócimy. Ruszamy dalej, nie przejmuj się tymi palantami z Zimy.
Potem pokazałam jej jeszcze Wschodnią Łąkę, Jezioro Nieśmiertelnych...gdy dotarłyśmy do Mostu Ognistego Ogona, posmutniałam.
- Czemu ten most tak się nazywa?
- ...
- Wybacz...mogłam nie pytać.
- Ach...Ognisty Ogon zginął pod tym drzewem ratując Kasztanową Mordkę. To był mój ojciec. - Spojrzałam w niebo.
- Przepraszam Sójcze Pióro...
- Nic się nie stało...chodźmy, musimy wracać do obozu, ale jeszcze cofniemy się po tego sokoła i żmije które złapałaś.


***

W wejściu przywitał mnie Wilcze Serce. Puknął mnie czulę głową i polizał za uchem. Przywitałam się cichym mruknięciem stłumionym przez dwie żmije zwisające z mego pyska. Po chwili jednak je wyplułam.
- Pfu! Jak ktoś chcę rzygać cały dzień, to proszę bardzo, mamy dwie żmije!
- Nie zjesz ich?
- Od samego niesienia mam ochotę rzygać krwią!
Lisia Łapa odbiegła szybko do stosu świeżej zdobyczy, odłożyła tam sokoła i dwie żmije. Wzięła sobię młodą ziębię i wróciła do swego legowiska.
- Jak trening z Cętkowaną Łapą?


Wilczy? .3.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz