Zaśmiałem się cicho, kiedy tylko wyszliśmy z kociarni. Zaczęliśmy iść.
T: I z czego tak się śmiejesz?
Zapytał patrząc na mnie.
ŚP: Byłeś taki miły... To nie w twoim stylu, braciszku.
T: E-ej! Przecież każdy ma szansę się zmienić! A w dodatku dla damy wszystko...
ŚP: Mogłeś się ‘’zmienić’’, kiedy byliśmy u nas, na farmie!... A w zasadzie...
Popatrzył na mnie oczekująco.
ŚP: To ty się nie zmieniłeś... Wiem, że dalej taki jesteś.
Syknąłem cicho.
T: Chyba już ci mówiłem, że jestem już inny!
ŚP: Taaa!!! I jeszcze wysłał cię tu Lokas, żebyś mnie tam z powrotem zabrał?!
Nastała chwilowa cisza, zatrzymaliśmy się.
T: A co ty masz jeszcze taki uraz do tego biednego Lokasa?
ŚP:... Ty dalej mi nie wierzysz...
Zrobiłem chwilową przerwę, żeby ochłonąć.
ŚP: Ja naprawdę to widziałem.
T: No, oczywiście, a Mruczek to kumpel psa, wiesz?!
Nie wytrzymałem, strzeliłem mu w pysk, jak najmocniej mogłem, on
syknął z bólu i chwycił się za obolały nos, a ja nie oglądając się
uciekłem do krzaków.
"Mam dość tej leniwej kupy kłaków..." pomyślałem. Zacząłem biec do kociarni. Kiedy wbiegłem, Mglistej Chmury tam nie było. Wtedy ona, Lwi Pazur i Jesienny Wiatr wbiegli do obozu z kociakami Lamparciej Gwiazdy i nią samą na grzbiecie. Podbiegłem do nich.
ŚP: Co się stało?
Mglista Chmuro?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz