sobota, 20 września 2014

Od Kasztanowej Mordki

Obudziły mnie promienie porannego słońca. Nie chętnie wstałam. Zobaczyłam , że pozostałe koty jeszcze śpią. Cicho wstałam. Postanowiłam wyruszyć nad Ambrozje. Wyruszyłam. Po pewnych czasie odwróciłam się i sprawdziłam, czy żaden się nie obudził. Na szczęście nie. Dopiero jak przebyłam 3 metry - zaczęłam biec. Choć moje oczy zamykały się domagając się sny, ja i tak biegłam. Szybko się zmęczyłam. Byłam zdziwiona. Nie rozumiałam tego. Postanowiłam dalej iść. Droga przez las wydawała mi się obca i straszna, choć chodziłam tędy wiele razy. Nie byłam pewna, ale chyba po 2 godzinach dotarłam na miejsce. Sam widok podniósł mnie na siłach. Doszłam do rzeki. Popatrzyłam na nią. W jej odbiciu dostrzegłam kotkę. Wyglądała na zmęczoną i brudną. To byłam ja. Bez zastanowienia wskoczyłam do rzeki. Trochę się popluskałam. Potem weszłam na wysepkę. Z stąd patrzyłam jak błyskają się błyskawice. Piękny to był widok. Zasiedziałam się tam dość długo. Nie mogłam oderwać oczu. Nagle poczułam, że moje łapki zaczęły drgać. Nie wiedziałam dlaczego. Potem tylko upadłam. Nie wiedziałam co dalej się ze mną działo.

<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz