sobota, 20 września 2014

Od Lamparciej Gwiazdy C.D Kasztanowa Mordka

Do obozu weszła Kasztanowa Mordka. Ciągnęła ze sobą borsuka i...Ognistego Ogona.
- Ognisty Ogon uratował mi życie... - powiedziała ze łzami w oczach. Wtedy z kociarni wybiegły jego kocięta i dwa kocięta Popielatego Ucha. Stanęły mi między łapami. Ten na chwilę otworzył oczy i szepnął:
- Nie...Moje kocięta...


Wtedy odszedł. Jego kocięta przytuliły się do niego.
- Tato...Nie odchodź...Proszę... - mówiły cichutko. Popielate Ucho wyszła z kociarni i zgarnęła kocięta ogonem. Kociaki były załamane. Tak jak reszta Klanu. Usiadłam nad jego ciałem:
- Jego duch już pewnie odszedł aby dołączyć do Gwiezdnego Klanu, lecz nasz Klan ostatni raz dzieli z nim języki...Zapowiadał się na doskonałego wojownika...i ojca...
Cała reszta też usiadła przy nim. Kocięta wtuliły się w jego długie futro. Po paru godzinach rozpaczania, weszłam na wysoką skałę.
- Brzozowy Kwiecie!
Kotka wypełzła z kociarni.
- Tak, Lamparcia Gwiazdo?
- Możesz zaopiekować się kociętami Ognistego Ogona?
Kotka przez chwilę nic nie mówiła, jakby się zastanawiała. Nagle odezwała się Popielate Ucho:
- Ja je wezmę pod opiekę.
- Dobrze, Popielate Ucho. Dziękuje ci.
Nadeszła noc. Na Srebrnej Skórze wyraźnie było widać jeszcze jedną gwiazdę...

<ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz