- Czy to wasze kocięta?
- Tak...
- Są cudne...
- Dziękuje.
- Księżycowy Wietrze mam pytanie...
- Słucham?
- Kiedy na świat przyjdą moje kocięta? Srebrzyste Światło jest w ciąży od pięciu księżyców...
- Wiem...widocznie będzie ich dużo.
- Im więcej słodziaków tym lepiej.
- Hihi..Masz racje. Ja w swojej karierze widziałam już wiele kociąt, ale nie mogę się doczekać, aż zostanę babcią...Czuje się staro...
- Ale wcale stara nie jesteś. Jesteś młoda i piękna.
Otarłem się o jej policzek. Wtedy usłyszałem krzyk bólu. To była moja ukochana...
- Srebrzyste Światło! Już pędzę!
Medyczka pobiegła razem ze mną. Srebrzyste Światło rankiem ruszyła na patrol i jeszcze nie wróciła...a jest już noc! Martwię się o nią...Pobiegliśmy nad strumień. Była tam. Atakował ją inny kot. Miała trochę zadrapań. Dotarło do mnie że ona rodzi moje kocięta. Bury kocur się na nią zamachnął. Skoczyłem na jego grzbiet i ugryzłem w łapę.
- SPRÓBUJ TYLKO, A OBEDRĘ CIĘ Z PRĘG NA FUTRZE!
Padł na ziemię. Medyczka podbiegła do mojej ukochanej i ukryła ją w krzakach.
- TYLKO PODEJDŹ DO NIEJ TY MYSI MÓŻDŻKU TO POŻAŁUJESZ!
Wpadłem w furię...
- WYNOŚ SIĘ STĄD!
- NIE MA MOWY!
- WON!
W końcu się posłuchał i uciekł...nad strumień który był obok. Zaszedłem go od tyłu i po prostu zabiłem. Uspokoiłem się...
Podszedłem do mojej ukochanej.
- Co z nią Księżycowy Wietrze?!
<Księżycowy Wiatr? Srebrzyste Światło?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz