piątek, 10 października 2014

Od Nocnego Kła

Tyle się ostatnio działo. Byłem jakoś taki przytłumiony. Wszystko jak zza szyby. Zastanawiałem się czy tak by nie odwiedzić miasta. Zdecydowałem się wreszcie. Ukradkiem, niezauważony uciekłem. Biegłem przez las tak skupiony na swoim zadaniu, że nie zauważyłem, że ktoś ruszył za mną. Dobiegłem do granicy i zatrzymałem się. Teraz już wolniej ruszyłem przed siebie. Miałem znaleźć Sal'a i może on ma kontakt z Ciri. Prychnąłem cicho. Szedłem szybko pomiędzy uliczkami. Mijałem znaki, dwunogów przeszedłem grzmiącą ścieżkę kilka razy. Ten kto szedł za mną chyba się zgubił.
Usłyszałem wołanie:
-Ronan! Hej, Rzeźniku!-obejrzałem się.
Za mną stał szary kocur, z brudną, zmierzwioną sierścią i drwiącą miną.
-Hę? Znamy się?-burknąłem niezadowolony.
-Ty mnie nie, ja znam ciebie. Widzisz, długo cię nie było. A twoja pozycja w mieście jest... zagrożona.
Już wiedziałem o co mu chodziło. Ten idiota sądził że zdoła mnie pokonać. Przez to zdobyłby moją pozycję tutaj.
Prychnąłem i bez ostrzeżenia rzuciłem się na niego. Pazury wbiłem w jego gardło i powoli je zagłębiałem.
-Przekonasz się, co to znaczy Rzeźnik-prychnąłem.
Zaczął się rzucać.
-NIE!-to usłyszałem za sobą.
To była Brzozowy Kwiat. I stała na środku Grzmiącej Ścieżki. A potwór leciał akurat na nią. Puściłem kocura i jak szalony pognałem w jej kierunku. Potwór uderzył w nas oboje. Ona była bliżej. Przeleciała nad ziemią kawał i upadła na poboczu. Mnie po prostu odrzuciło. Jęknąłem i dowlokłem się w jej kierunku.

<Brzozowy Kwiat?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz