- No. Teraz ty. Złap ją. Dalej pokaż co potrafisz!
- No dobrze....
Zaczaiłam się.
- Pamiętaj - Ciało przy ziemi a jego ciężar przenoś na tylne łapy. - Szepnęła mi moja mistrzyni. Tak też zrobiłam - opuściłam zadek, zakręciłam nim, napięłam mięśnie i...Skoczyłam. Ale wylądowałam dosłownie na zbity pysk a mysz uciekła.
Moja mistrzyni spojrzała na mnie z troską:
- Nie martw się. Mało komu udało się złapać mysz za pierwszym razem.
- Ale chyba też mało kto wylądował na zbity pysk... - Mówiłam tym samym jedząc ziemię. Usłyszałam w krzakach jakieś drwiny:
- No jasne że mało kto! To ty masz talent! HAHAHAHA!!! - To był ten Hałasująca Łapa.
- Zamknij się Mysi Móżdżku!
Wtedy usłyszałam głos jakiś dwóch kotek:
- Masz jakiś problem młody?
- Lepiej spadaj do swojego mistrza!
Ostatnie co słyszałam to jak ten dureń uciekał. To były moje siostry. Podniosłam się.
- Jeśli on ci dokucza siostrzyczko, to my się nim zajmiemy. - Mówiła Pstrokate Futerko.
- Nie powinien się nawet do ciebie zbliżać. - Ciągnęła Wietrznopręga.
- Dziękuje wam siostry. Ale będę trenować dalej.
- Trening czyni mistrza! To do zobaczenia siostrzyczko.
Już miały odejść, ale znowu przyszedł ten Hałasująca Łapa:
- Jaki trening? Ty już wytrenowałaś lądowanie na ziemi! HAHAHA!
Wietrznopręga była tak blisko jego pyszczka że aż dotknęli się nosami:
- Powiedz to jeszcze raz smarkaczu to wyrwę ci ten niewyparzony jęzor! - Ten Mysi Móżdżek uciekł.
- Powiedz to jeszcze raz smarkaczu to wyrwę ci ten niewyparzony jęzor! - Ten Mysi Móżdżek uciekł.
- Dzięki siostro.
<Kasztanowy Ogonie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz