Poczułam pod sobą coś mokrego...to była woda. Stanęłam, otrzepałam się i wylizałam grzywkę. Obok mnie leżał Wilczy.
- Wilcza Łapa wariacie, wstawaj.
Szturchnęłam go łapą. Wtedy wstał.
- Ekhe! Ekhe!
- Sójcza, wszystko w porządku?
- W naj..Ekhe..! W najlepszym...
- Wracajmy już do obozu.
- Tak...Ekhe!
Oparłam się o niego i zaczęliśmy iść do obozu. Ale w połowie drogi straciłam przytomność, nie wiadomo czemu.
<Wiiilczyyy? Brakus wenisławós .-.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz