wtorek, 10 lutego 2015

Od Wilczej Łapy

Podniosłem głowę patrząc w niebo. Tego dnia na niebie praktycznie nie było chmur. Powiew wiatru sprawił, że moje futro "zatańczyło". Spokojnie otworzyłem oczy i ruszyłem biegiem przed siebię. Wyjątkowo spokojny dzień. Zbyt spokojny.
Czułem, że coś po prostu musi się stać.
I tak właśnie miało być. Za chwilę zauważyłem, że biegnę tam, gdzie na ziemi jest dużo śladów łap... O nie! Psy! Nawet je usłyszałem.
Już miałem jak najszybciej uciec, ale zobaczyłem, że są tam i ślady kota. Ruszyłem na ratunek. Kto to mógł być?
?: RATUNKU!!!
Rozpędziłem się jeszcze bardziej. Nie myślałem o niczym innym niż o uratowaniu kota. Dyszałem głośno z przejęcia.
Wyskoczyłem z krzaków, wtedy zauważyłem jak grupa psów atakuje dwa koty. Dwa! Działo się to wszystko obok wysokiej skały. Zanim więc psy mnie zauważyły, wspiąłem się na nią. Miałknąłem najgłośniej jak potrafiłem. Zacząłem zbiegać ze stromej skały, zaszedłem psy od tylu i zaatakowałem. Pomoc powinna być w drodze.
Dwa psy uciekły z piskiem, zostały jeszcze trzy. Dwa koty pokonały jednego. Jednak pozostałe nie dawały za wygraną.
Atakowały.
Nie wiem już, ile trwała walka, ale ciągnęła się i ciągnęła. Po jakimś czasie dwa ostatnie psy także uciekły. Byłem szczęśliwy, ale zaraz zauważyłem, że pożądanie krwawię. Dwa koty były w wyjątkowo dobrym stanie, jak na taką walkę.

Ktoś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz