Nagle na świat przyszło pierwsze kociątko. Położyłem je obok matki. To była kotka.
Jej ciemne futro było lśniące. Sójcze Pióro zbyt cierpiała, żeby ją teraz wylizać. Kolejne kocię miało się narodzić. Wiedziałem już, jak ją nazwać.
- Jagodowe Kocię. - szepnąłem.
Po chwili narodził się mały kocurek.
Jego położyłem obok siostry.
Oby borsuki ich nie znalazły. Pomyślałem.
No tak!
- Borsucze Kocię! - uśmiechnąłem się.
Sójcze Pióro rodziła jednak dalej.
- Ej, bo jak ty nam tu armię urodzisz, to nie wychowamy ich wszystkich! - zaśmiałem się.
Sójcza? Jakie będą pozostałe?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz