wtorek, 28 lipca 2015

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

Raniłem jednego kota po drugim, czasami atakowałem psy. Przede mną uciekło już kilka wrogów. Razem z Okopconą Paprocią zaatakowaliśmy jednego z największych psów. Akurat walczył z Niebieskim Pazurem, który próbował zrzucić sobie z grzbietu jakiegoś młodego wojownika z wrogiego stada. Nieznajomy gryzł go w kark. Wskoczyłem na grzbiet psa, a kotka zaczęła biegać dookoła niego i co chwilę drapać w łapy.
Zacząłem go gryźć.
On zawył głośno i złapał kotkę za ogon.
- Okopcona Paproć, nie! - krzyknąłem.
Widziałem dokładnie, jak wielkie zwierzę podnosi srebrzystą kotkę, przez chwilę ją szarpie, a po chwili rzuca nią w Wysoką Skałę.
- Nie! - wrzasnąłem.
Wskoczyłem psu na pysk, zadrapałem oczy i zacząłem drapać nos. Po chwili uciekł. Podbiegłem do Okopconej Paproci.
- Wracaj do walki, Wilcze Serce. - powiedziała.
Próbowała wstać, ale gdy tylko jej się to udało, upadła. 
Była cała we krwi.
Położyłem się obok niej.
- Okopcona Paproć... - szepnąłem.
Cała drżała. Najwyraźniej bardzo ją bolało.
- Nie, nie, nie odchodź! - wziąłem ją na grzbiet i popędziłem do legowiska medyków.
Szukana przeze mnie kotka tam była.
- Proszę, pomóż jej, ja muszę wracać do walki. - położyłem kotkę.
Pobiegłem z powrotem.
Wszędzie była krew. 
- Wilcze Serce! - ktoś zawołał.
Popatrzyłem tam. To był wrogi rudy kocur. Szedł powoli w moją stronę.
- Słyszałem, że tak się nazywasz. - powiedział.
Jego uszy były poszarpane, a pyszczek podrapany.
Skoczył na mnie. Poturlaliśmy się. Zadałem mu cios w oko. Zasyczał i oddał mi w pyszczek. Krzyknąłem z bólu, a przez siłę uderzenia poturlałem się pod Wysoką Skałę. Kocur stanął jedną przednią łapą na moim karku. Czułem, jak wbija mi pazury.
- Naprawdę sądziłeś, że wygracie? - syknął. - Od teraz to nasze tereny. A twoi bliscy będą patrzeć jak przegrywasz w tej walce!
Śnieżny Pazur! 
Wtedy poczułem siłę, jakby mój ojciec mi pomagał. Szybko się podniosłem, zadając przy tym cios kocurowi, pozbawiłem go ucha. Później skoczyłem na niego i przygniotłem do ziemi.
- A może to ty przegrasz? - zasyczałem.
Dałem mu wstać. Uciekł.
Nagle skoczył na mnie kolejny wróg. Już chciałem go zaatakować, ale on złapał mnie za skórę na karku i pociągnął za sobą. Znaleźliśmy się obok wysokiej skały.
- Wilcze Serce? - zapytał.
- Em... Tak. - odpowiedziałem zdziwiony.
- Hej, jestem Matin! Nie jestem wrogiem, pomagam wam potajemnie! - biało, czarny kocur z niebieskimi oczami wydawał się mówić prawdę. - Jestem z farmy, jak podobno twój ojciec.
Zdziwiło mnie to. Skinąłem łebkiem.
Wróciliśmy do walki.

Ktoś? Mamy kolegę :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz