wtorek, 28 lipca 2015

Od Wilczego Serca

Rano poszedłem z małym na spacer. To był jego pierwszy raz na zewnątrz odkąd dołączył do Klanu Światła. Szliśmy spokojnie, a on co chwilę bawił się gałęziami. Nagle poczułem zapach kota... Nie z naszego klanu!
- Mały, musimy powiedzieć Zanikającej Gwieździe, że... - zorientowałem się, że jego nie ma.
Sójcze Pióro mnie zamorduje! Pomyślałem.
Zacząłem pędzić za zapachem kociaka.
- Zostaw mnie! - usłyszałem syczenie małego.
Kiedy wyskoczyłem zza krzaków zobaczyłem trójkę kotów, jeden trzymał za skórę na karku małego. Trzy kocury, biały, ciemnoszary w czarne pręgi i rudy, patrzyli na mnie wściekli. Nie należeli do żadnego z klanów. Byli włóczęgami.
- Zostawcie kociaka i odejdźcie, to nie będę musiał atakować. - powiedziałem i wysunąłem pazury.
- Nie, wojowniku z Klanu Światła. My tu zostajemy, wasz klan odchodzi. - powiedział rudy.
- Wy jesteście we trójkę, a w klanie są dziesiątki kotów silniejszych od was! Zginiecie, ale to wasz wybór. Albo odejdźcie, albo wezwę innych. - mówiłem.
- We trójkę? Nieprawda. My jesteśmy tylko trzema członkami wielkiego, kociego stada, które chce mieć tereny dla siebie. To wy zginiecie. - mówiąc to, biały kocur puścił kociaka wolno.
Mały podbiegł do mnie.
- Biegnij jak najszybciej potrafisz do obozu i powiedz Zanikającej Gwieździe, że atakują. - szepnąłem do niego.
Skinął łebkiem i pobiegł.
- Pobiegł po pomoc? - uśmiechnął się biały kocur - Szkoda, że twoi towarzysze napotkają tu tylko twoje ciało.
Wszyscy naraz się na mnie rzucili. Walczyłem z nimi ile mogłem, ale po chwili zacząłem tracić siły. Ruszyłem więc pędem w stronę Grzmiącej Ścieżki. Oni mnie gonili. Przebiegłem na drugą stronę, a Potwór przemknął tuż za mną. Wrogowie pobiegli w moim kierunku. Gdy byli już obok mnie skoczyłem jednemu z nich na grzbiet, odbiłem się i znów przebiegłem przez Grzmiącą Ścieżkę.Nie zatrzymywałem się, ale oglądnąłem. Dwa potwory uniemożliwiły wrogom dalszą pogoń.
Cały ranny wróciłem do obozu. Mały akurat mówił o wszystkim Zanikającej Gwieździe. Nagle wszyscy popatrzyli na mnie.
- Co się stało, Wilcze Serce? - zapytała Brzozowy Kwiat.
Dyszałem, a z mojego karku, pyszczka i brzucha kapała krew.
- Kto atakuje? - usłyszałem głos Księżycowego Wiatru.
- Stado dzikich kotów... Chcą przejąć nasze tereny... - mówiłem.
- Czy są silni? - zapytał Niebieski Pazur.
- Bardziej niż się spodziewałem. - odpowiedziałem.
Nagle poczułem ten sam zapach, co wcześniej w lesie. Stawał się coraz silniejszy z każdą sekundą. Krzaki za wejściem do obozu się poruszyły. Atakują. To na pewno ta zapowiedziana wojna!
- Wszystkie matki, chowajcie kocięta! - krzyknąłem i odwróciłem się w stronę wejścia.
Z krzaków wyskoczyła trójka moich nieprzyjaciół.
- Przez ciebie prawie zabił nas Potwór! - zasyczał ciemnoszary, pręgowany.
- A co mnie Potwór obchodzi?! - syknąłem.
Kilka wojowników stanęło obok mnie sycząc. Jednak ich armia była większa... Zza krzaków zaczęły wychodzić dziesiątki smukłych kocich i... PSICH sylwetek!
Rozpoczęła się wojna.
Wojna o tereny.
Ta walka decyduje o wszystkim.


Ktoś? Wojna, nareszcie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz