niedziela, 31 sierpnia 2014

Nowy Włóczęga...

Patrol spotkał na naszych terenach obcego kota...Nazywa się Ronan

Od Brzozowego Kwiatu C.D Cieniste Futro

Miałam zamiar iść na spacer do lasu. Zobaczyłam w głębi lasu Borsuka atakującego Cieniste Futro. Krzyknęłam:
- Już biegnę!
Rzuciłam się na borsuka a ten z piskiem uciekł w las. Jednak Cieniste Futro też zniknął. Pobiegłam za jego zapachem. Wylądował na Grzmiącej Ścieżce.
- Cieniste Futro! NIE!
- Nieeee!
Oczy zrobiły mi się wielkie jak talary a źrenicę małe z przerażenia. Do moich oczu napłynęły łzy przerażenia i smutku. Potwór Dwunogów jechał coraz bliżej i potem... Na mój pyszczek prysnęła krew.


 Kiedy potwór dwunogów odjechał...

 

- Nie...To się nie dzieje...NIE! GWIEZDNY KLANIE NIE!!!! Co ja powiem Przyćmionemu Futerku...
Zaczęłam płakać. Kiedy trochę się uspokoiłam wróciłam do obozu. Na powitanie przybiegła mi Przyćmione Futerko.
- Gdzie byłaś?
- Mam smutną wiadomość...
- Co się stało?
Zawahałam się trochę...
- Mmm...
- Mów!
- ...Cieniste Futro nie żyje...
- Co? Nie! NIE!!!!! NIE WIEŻE! POKAŻ MI TO!
Zaprowadziłam Przyćmione Futerko na Grzmiącą Ścieżkę a kiedy zobaczyła to na własne oczy...

- NIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Na grzmiącej ścieżce nie jeździły potwory więc Kotka tam wskoczyła.


 
- Przyćmione Futerko...Tak mi przykro...

<Przyćmione Futerko? Sama tego chciałaś>

Od Cienistego Futra

Wyszedłem do lasu na spacer. Nagle coś czarno-białego mignęło mi przed oczami.
CF: Hę?...
Znowu. Zza drzewa wyskoczył borsuk. Rzuciłem się do ucieczki.
Mijałem się z wiatrem, czasem i przestrzenią. Nagle znalazłem się na Grzmiącej Ścieżce. Złamałem łapę. Zauważyłem nadjeżdżającego potwora dwunogów.
CF: Nieeee!


<Ktoś?>

Od Niebieskiego Pazura C.D Kasztanowa Mordka

Podeszła do mnie Lamparcia Gwiazda:
- Niebieski Pazurze...
- Tak, Lamparcia Gwiazdo?
- Pilnuj kociarni...Błotniste Kocię chyba zaczął krwawić...
Przywódczyni wciągnęła do nosa powietrze i rzekła:
- Owszem...zaczął krwawić. Z jego noska powoli leci krew. Czuje to...Borsuki i Lisy mogły wyczuć już krew i prawdopodobnie zbliżają się do obozu. Strzeż kociarni jak oka w głowie.
Skinąłem głową. Srebrna Przywódczyni odeszła dumnym krokiem do swego legowiska. Ja usiadłem przed kociarnią, kiedy do obozu wdarli się Kasztanowa Mordka, Popielate Ucho i nasz nowy wojownik Szary Ogon. Mieli ze sobą kocięta. Spytałem groźnie:
- Czyje to kocięta?
Brzozowy Kwiat siedziała z tyłu i palnęła mnie w głowę łapą.
- Au!
- Ty Mysi Móżdżku! Nie słyszałeś? Kasztanowa Mordka urodziła! Ty głąbie...
I wnerwiająca wojowniczka odeszła.
- Naprawdę to twoje kocięta?

<Kasztanowa Mordka?>

Od Śnieżnego Pazura C.D

E: Może się kogoś poradźmy, albo coś?
ŚP: No nie wiem... Co możemy zrobić?
E: Ja też nie wiem...
ŚP: Kto mógłby wiedzieć...?
W tym momencie obydwaj popatrzyliśmy na siebie, wpadliśmy na to samo.
ŚP i E: Chodźmy do Molty!

**Później**

ŚP: Molto...
Powiedziałem cicho wchodząc do sporej jaskini.
Siedziała tam okropnie stara kocica, z zamkniętymi oczami.
 


E: Potrzebujemy twojej pomocy.
Ta otworzyła jedno oko, bo drugiego nie miała. W jaskini było ciemno, ona zaś świeciła oczami okropnie.
M: O co chodzi?
Zapytała spokojnym głosem. Ze szczegółami opowiedzieliśmy jej wszystko, ona słuchała nas uważnie, co chwilę cicho przytakując. Kiedy skończyliśmy jej opowiadać, ona powiedziała sobie coś pod nosem, po czym zwróciła się do nas:
M: Wybaczcie na chwilę, muszę chwilę nad tym pomyśleć.
Powiedziała i z trudem wstając zniknęła w ciemnościach.
Słyszeliśmy jak wypowiada coś dziwnego, podczas tego wypowiadała nasze imiona.
Mogliśmy tylko czekać, nie spokojnie, bo wiedzieliśmy, że czasu jest coraz mniej...

C.D.N...

Od Kasztanowej Mordki C.D Niebieski Pazur

- Czy wszystko z nim jest w porządku? - Zapytałam.
- Nie. Jest bardzo słabe. Kto wie, czy uda mu się przeżyć. - Odpowiedziała Przyćmione Futerko.
Wszyscy tu obecni spuścili głowy. Do mnie podeszła Popielate Ucho.
- Dziękuje za uratowanie Błotnistego Kocięcia. - Powiedziała. - Boje się, że nie do żyje rana. - Kontynuowała, po czym rzuciła się na moją szyję.
- Nie martw się. - Pocieszałam ją.
Zaproponowała Popielatego Uchu spacer nad jeziorko. Ta zgodziła się. Przyjemnie było tak spacerować. Przy okazji bardziej się poznaliśmy. Polubiłam ją. Ona chyba mnie też. Czułam, że mogę jej zaufać. Nagle kiedy postanowiliśmy pochlapać się w jeziorku, które zachęcało, poczułam skurcze. Upadłam. Popielate Ucho podbiegło mi pomóc. Wspólnymi siłami dotarliśmy do klanu. Na spotkanie wybiegło nam Przyćmione Futerko.
- Co się stało? - Zapytała.
Popielate Ucho odpowiedziało jej wszystko. W tym czasie reszta kotów, które też wybiegły. Zabrały mnie. Popielate Ucho zostało na zewnątrz. Ja w tym czacie byłam u Przyćmionego Futerka. Okazało się, że będę mieć kociaki. Poczułam ból, a potem zobaczyłam dwie mordki. Pierwsza nazywałam Cieniste Kocię, a druga równie śliczna Plamiste Kocię. 
 

 
Byłam szczęśliwa. Zaczęłam je czyścić. W ten weszła Popielate Ucho. Kiedy zobaczyła kocięta krzyknęła do mnie uradowana:
- Kasztanowa Mordko, gratuluje!
- Dziękuje. - Odpowiedziałam.
Po dwóch godzinach wspólnie wybraliśmy się na spacer. Moje kocięta ciągle ciekawiły różne rzeczy. Jak to kociaki. Czy to owad, kwiatek, a nawet woda.
- Są prześliczne. - Powiedziała do mnie.
- Wiem. - Odpowiedziałam dumnie. 
Nie wiem, ile minęło, ale zaczęło się ściemnieć i wracaliśmy. Plamiste Kocię i Cieniste Kocię były bardzo zmęczone i senne to też pozwoliłam im podróżować na moim grzbiecie. Były lekkie. Czułam bicie ich małych serduszek. W ten przypomniałam sobie ich ojca Pelama. Był czarny. Miał szare uszy, ogon, łapy i mordkę.

- A kto to? - Zapytała mnie Popielate Ucho.
Nie wierzyłam własnym oczom. Tam stał Pelama. Podbiegłam do niego.
- Witaj. - Krzyknęła kiedy znalazłam się koło niego.
- Cześć ślicznotko. - Odpowiedział. 
Opowiedziałam mu o wszystkim. Był dumny. Wziął Plamiste Kocię na swój grzbiet.
- Wiesz, że teraz nazywam się Szary Ogon? - Zapytał.
- Nie. Skąd. To znaczy, że też jesteś w klanie? - Chciał wiedzieć.
- Tak. - Odpowiedział.
I tak wspólnie wróciliśmy. Ja, Szary Ogon i Popielate Ucho. Po drodze odpowiadałam jej o Szarym Ogonie.

< Dokończ Niebieski Pazur >

sobota, 30 sierpnia 2014

Od Niebieskiego Pazura C.D Popielate Ucho

Pobiegłem do lasu na poszukiwania zaginionego kociaka. Szybko podbiegła do mnie Kasztanowa Mordka trzymająca w pyszczku wyczerpanego Błotniste Kocię. 
- Co się stało?! - Zapytałem. Kocica odłożyła młodego na ziemie i odpowiedziała:
- Błotniste Kocię się topił w bagnie...Jest bardzo słaby...nie wiem czy żyje...Pomóż mu!
Złapałem młodego za skórę na karku i pobiegłem do obozu. Słychać było że kotka biegnie za mną. Wdarłem się przez krzaki do obozu, położyłem małego na ziemi i krzyknąłem:
- Przyćmione Futerko! Szybko!
Kocica błyskawicznie szybko przybiegła. Wzięła młodego ode mnie i zabrała do swojego Legowiska. Z Kociarni wyszła Popielate Ucho i pobiegła za Przyćmionym Futerkiem, jednak w połowie drogi zatrzymały ją Brzozowy Kwiat i Księżycowy Wiatr. Usłyszałem głos Brzozowego Kwiatu:
- Spokojnie. Przyćmione Futerko mu pomoże.
Z legowiska medyka dobiegł głos medyczki:
- Księżycowy Wietrze pomóż mi!
Pomocniczka zerwała się na równe nogi i pobiegła do uzdrowicielki. Podszedłem do zrozpaczonej Popielate Ucho.
- Nic mu nie będzie nie martw się.
Kotka zaczęła płakać. Ledwo co rozumiałem z tego co mówi:
- Aa...aa co je...jeśl...jeśli...coś...coś mu...się..stanie?
- Nic mu się nie stanie. Jest w dobrych łapach.
Z legowiska wybiegła Księżycowy Wiatr i wskoczyła w puszczę. Po chwili wróciła z miodem lekko pogryziona przez pszczoły. Wpełzła do legowiska medyka i zniknęła nam z oczu. Brzozowy Kwiat położyła łapkę na ramieniu Popielatego Ucha i rzekła:
- Zobaczę co się dzieje...
Po czym zniknęła nam z oczu w Legowisku Medyka. Nie trwało to długo a zobaczyliśmy Księżycowy Wiatr wyganiającą ją z Legowiska. Podeszła do nas.
- I co? - zapytała zapłakana Popielate Ucho.
- Jego stan jest ciężki...widziałam to na własne oczy...
- Chodź Popielate Ucho...Nic mu nie będzie - powiedziałem po czym zaprowadziłem zrozpaczoną kotkę do kociarni. Podszedłem do młodej wojowniczki.
- Dobra co tam się dzieje? - spytałem groźnym tonem.
- Stary, tam się odbywa walka o życie tego kotka. Księżycowy Wiatr powiedziała mi tylko tyle, że nie wiadomo czy dożyje rana. Nie chciałam tego mówić gdy była tu Popielate Ucho...załamała by się...
- Rozumiem to...
Podeszła do nas Kasztanowa Mordka.

<Kasztanowa Mordko?>

Od Popielatego Ucha C.D Kasztanowa Mordka

Obudziłam się wcześnie. Ledwo otworzyłam oczy a zobaczyłam, że Błotniste Kocię zaginął! Wyskoczyłam z Kociarni jak torpeda. Krzyknęłam na cały obóz:
- BŁOTNISTE KOCIĘ ZNIKNĄŁ!!!
Mój krzyk obudził wpierw Lamparcią Gwiazdę a po chwili wszyscy byli już w centrum. Brzozowy Kwiat szybko do mnie podbiegła. Płakałam. Nie wiedziałam co się mogło stać. Moja przyjaciółka starała się mnie pocieszyć. Lamparcia Gwiazda szybko wezwała Niebieskiego Pazura na poszukiwania.

<Ktoś?>

Od Kasztanowej Mordki

Kasztanową Mordkę obudziły świeże promienie słońca. Dzień był przepiękny. Po mimo, że klan jeszcze spał, ona zdecydowała się przejść na spacer. Udała się do lasu. Zwinnie przemknęła, aż znalazła się przed lasem. Ruszyła. Niespodziewanie zaczęła ją boleć głowa. Miała jakieś dziwne przeczucie, że coś niezwykłego stanie się w lesie. Ruszyła, kiedy już wszystko było w porządku. Idąc rozglądała się uważnie. Nic takiego niezwykłego nie dostrzegła. Pobiegła. Zwinnie i bezbłędnie przeskakiwała kłody drzew. Nagle do jej uszy dotarło pisknięcie. Było to wezwanie na pomoc. Szybko jak tylko umiała ruszyła w stronę odgłosu. Kiedy dotarła na miejsce zamarła. Zobaczyła Błotniste Kocię topiącego się w bagnie. Była zdziwiona. Postanowiła jednak długo się nie namyślać i przesunęła najgrubszą gałąź do kociątka. 
- Złap się! - Krzyknęła do niego.
Kocię zrobiło tak. Ostatkiem sił się złapało się gałęzi. Kasztanowa Morka ciągnęła. Wyciągnięte Błotniste Kocię był słaby. Leżał bez ruchu. Przestraszona kotka chwyciła je i pobiegła do klanu, aby je uratować.
< Lamparcia Gwiazda? >

Nowa Kotka!

Powitajmy Kasztanową Mordkę! Nową Wojowniczkę!

 

Od Luny C.D Mrożna Burza

Wspięłam się na drzewo. Niestety gałąź się złamała. Zaczęłam spadać:
- Aaaaaaaa!!! - krzyczałam i wpadłam na innego kota. Spadliśmy na ziemię. Wstałam i się otrzepałam.
- O. Przepraszam. Jestem Luna. A ty?

<Mroźna Burza?>

piątek, 29 sierpnia 2014

Od Śnieżnego Pazura C.D

Chciałem go zabić, ale wiedziałem, że jeśli będę bardzo agresywny, źle się to skończy dla mojego brata.
ŚP: Czego ode mnie chcesz?
Zapytałem cicho, próbując się uspokoić. Jednak słabo mi to wychodziło.
LO: Pójdź do twojego klanu i przynieś mi wszystkie kociaki stamtąd.
Zamurowało mnie... Jednak musiałem ratować brata.
ŚP: Dobrze, zrobię to.
Powiedziałem cicho.
E: Ale Śnieżny...
ŚP: Zrobię to.
Powiedziałem. Electra przejmowała się tym bardzo. Tak, żeby źli nie zauważyli, uśmiechnąłem się, nikt nie widział. Widocznie jej ulżyło.
LO: A teraz idźcie już po kocięta. Jeśli nie pojawisz się tu ze wszystkimi rano, mały zginie.
Powiedział.
Puścili nas, a my pobiegliśmy.
E: Naprawdę weźmiemy te kocięta?
Zapytała zaniepokojona Electra.
ŚP: No co ty! Nigdy nie zrobiłbym tego Klanowi...
Powiedziałem w miarę cicho, przeskakując przez siatkę.
Zbliżaliśmy się do terenów klanu.
ŚP: Musimy tylko wymyślić coś, dzięki czemu i mój brat i kocięta będą bezpieczne.

C.D.N...

Od Mrożnej Burzy


Błąkałam się po terenach klanu. Nagle usłyszałam mruczenie kota. Poszłam za zapachem.
MB: To domowe pieszczochy heh...
Zawróciłam i usiadłam na drzewie. "Fajnie było u dwunogów tylko mama... może do nich wrócę" myślałam kiedy usłyszałam trzask gałęzi.

<Ktoś?>

Od Śnieżnego Pazura C.D

Zbliżyliśmy się do wysokiej siatki. Tylko ona jedna dzieliła nas od naszego celu. Dla mnie i Electry nie trudem było dostanie się na drugą stronę, ale dla młodego był to wyraźny problem. Najpierw nie wiedział jak zacząć, potem nie mógł się po tym wdrapać, a kiedy wreszcie znalazł się na górze bał się zeskoczyć.
W końcu wziął i skoczył, po czym spadł na ziemię z głośnym piskiem. Spadł na cztery lapy, ale ledwo mu się to udało.
ŚP: Ucisz się, jak tak dalej będzie to ktoś nas usłyszy!
Szepnąłem mu do ucha.
E: Już usłyszał.
Popatrzyliśmy wystraszeni na wyglądającą zza stajni Electre, popatrzyliśmy tam gdzie ona.
E: I wywęszył.
Dopiero po tym, jak to usłyszałem, zorientowałem się, że w naszą stronę idzie wielki, stary pies, z nosem przy ziemi.
Szybko wskoczyliśmy po oponach i sianie pod sam dach stajni, po czym przez dużą szczelinę w deskach uciekliśmy do środka.
Po tym usłyszeliśmy tylko szczekanie psa.
Li: O nie...
Popatrzyliśmy przed siebie, leżała tam szara, w czarne prążki kotka, karmiąca pięć małych kociąt. Na ich widok przypomniały mi się moje...
Myślałem o nich tylko kilka sekund, bo potem ona nas zauważyła, po czym zaczęła krzyczeć.
?: RATUNKU!!! LEŚNE KOTY!!!
Zerwaliśmy się do ponownej ucieczki. Już zaraz koty nas ścigały. Wybiegliśmy przez tą samą szczelinę przez którą weszliśmy, po czym zorientowaliśmy się, że pies dalej tam jest. No cóż, musieliśmy zaryzykować.
Już chciałem przeskoczyć nad psem, aż coś złapało mnie za ogon... A potem tylko pustka...
Otworzyłem oczy, leżałem na sianie, a obok mnie Lilac i Electra. Wszystkich trzymało kilka kotów.
Przede mną stał Lokas.
ŚP: Lokas! Właśnie do ciebie przyszedłem... Dlaczego nas zaatakowałeś?!
Li: Ciii, nie denerwuj się Śnieżny.
ŚP: Nie jestem już Śnieżny! Jestem Śnieżny Pazur!
Electra i Lilac popatrzyli na mnie dziwnie.
Li: Nie jesteś żaden ,,Pazur’’!
Krzyknął.
E: Czego od nas chcesz, Lokas?!
Krzyknęła Electra, już chciała wstać i rzucić się na wroga, ale inne koty chwytając ją za kark jej przeszkodziły.
Lo: Dobre pytanie, kochana.
Powiedział podchodząc do niej, po czym zawrócił do Lilac’ a. Usiadł obok niego, po czym dał kotom trzymającym mojego młodszego brata jakiś sygnał wzrokowy. Te puściły małego, który już miał uciec, ale Lokas złapał go pazurami za skórę na karku. Mały zaczął się szarpać i próbować uwolnić, ale Lokas był od niego wiele razy większy, a w dodatku był okropnie silny. Electra próbowała coś powiedzieć, ale koty które ją trzymały, przygniotły ją do ziemi tak mocno, że nie mogła nic z siebie wykrztusić. Prawie nie mogła oddychać.
ŚP: Zostaw go!!! Możesz wziąć mnie, ale zostaw młodego!
Lo: Cicho bądź!!!
Przekrzyczał mnie, był okropnie głośny.
Lo: A teraz, zrobisz o co cię proszę, a jak tego nie zrobisz, zabiję małego.
Powiedział przykładając mu długie pazury do gardła. Mały był przerażony.

C.D.N...

środa, 27 sierpnia 2014

Od Złotookiej - Narodziny


Poszłam się napić wody przyspieszającej ciąże.
Wróciłam do kociarni. Poczułam skurcz.
Najpierw urodziła się Złote Kocię i od razu otworzyła oczka. 





Potem przyszedł na świat Błękitne Kocie, który również otworzył oczka.
 




A na samym końcu Dębowe Kocie też otwarte oczka. 






Byłam taka szczęśliwa..

<Ktoś?>

Od Złotookiej C.D Mroźne Serce

ZO: Hym... tak!
MS: Więc Chodźmy
Poszliśmy do jakiegoś cichego miejsca. (Nie będę pisać co się działo nie?)
Po wszystkim wróciliśmy do obozu.

Od Mroźnego Serca - Propozycja

Wyszedłem z jamy Wojowników. Poszedłem nad wodę. Spotkałem tam Złotooką.
ZO: Witaj!
MS: Cześć...
ZO: Coś się stało?
MS: Niee to tak tylko...
ZO: Przecież widzę?
MS: Chcesz mieć kociaki?...
<Złotooka? Ni mam pomysłu>

Nowa Kotka!

Powitajmy Makową Łapę! Naszą nową Terminatorkę!

 

wtorek, 26 sierpnia 2014

Od Śnieżnego Pazura C.D


Li: Czego tu szukasz? Nie chcemy cię tutaj!
Krzyknął młody kot. Terminator. Siedział na gałęzi drzewa.





ŚP: Zamknij pyszczek Lilac, albo będę zmuszony cię porwać...
Kot zamilkł, zawsze się tego bał.
E: Zostaw go Śnieżny, to tylko kociak, takie są jeszcze głupiutkie.
Powiedziała, a mały rzucił w jej głowę żołędziem.
E: Trzymaj mnie, bo zaraz tam wejdę, oderżnę mu głowę i zjem ją na kolację!!!
ŚP: To tylko kociak...
Powiedziałem z uśmiechem i poklepałem ją lekko po głowie.
Li: Gdzie idziesz, staruchu?
Zapytał i Zeskoczył z drzewa. Podbiegłem do niego, złapałem go i rzuciłem nim w drzewo. Nic mu się nie stało, może tylko zakręciło mu się w głowie. Wstał i otrzepał się z ziemi.
E: Idźmy już, bo mi się nudzi.
Powiedziała, po czym poszliśmy, Lilac zaraz do nas dołączył.
Li: A mogę iść z wami?
E: To niebezpieczne.
ŚP: Ale jak zginiesz, będę miał cie z głowy... Więc chodź.
Mówiłem to na żarty, ale mały chyba na serio się wystraszył. No cóż, chociaż nie będzie taki pewny siebie.

C.D.N...

Od Brzozowego Kwiatu C.D Lwi Pazur

BK: Nie.
LP: Czemu!?
BK: Bo mogę! Od początku byłeś, jesteś i zawsze będziesz mysim móżdżkiem. Dobra ale teraz do rzeczy - Lamparcia Gwiazda kazała mi po ciebie pójść.
LP: Po co?
Walnęłam go w łeb łapą.
BK: Ty głąbie. Kocięta Popielatego Ucha mają już po dwa księżyce a nadal nie otworzyły oczu.
LP: I co z tego?
Znowu go palnęłam.
LP: Możesz łaskawie przestać?!
BK: Jak się ogarniesz to tak. Mysi Móżdżek! A co jeśli są chore? Popielate Ucho się o nie martwi...Jakby co, jestem w Kociarni.
Pobiegłam do Kociarni. Popielate Ucho miała łzy w oczach.
BK: Nic się nie martw...Po prostu nie są jeszcze gotowe. Otworzą oczy kiedy już będą gotowe.
LG: Racja. Moje kocięta otworzyły oczy zaraz po narodzinach ale...czasami trzeba trochę poczekać.
OO: Tak. Moje młode otworzyły oczka trochę później.
MC: Tak, Jedno z moich kociąt też dopiero później.
PU: Mam nadzieje że macie racje...
Na puchatym ogonie Popielatego Ucha, oparte były cztery maleńkie łebki kociaków. W jednej chwili mały Kruczek uchylił oczka. To samo zrobiło jego rodzeństwo. Odwróciły się niezgrabnie i popatrzyły w stronę matki. Zaraz potem cztery pary oczu były otwarte. Wszystkie miały ciemno-niebieskie małe oczka.
BK: Widzisz. Już są gotowe.
Uśmiechnęłam się, otarłam mordką o policzek Popielatego Ucha i poszłam do tego Mysiego Móżdżka.

<Lwi Pazur?>

Od Lwiego Pazura

Po walce wróciłem do jaskini wojowników, żeby odpocząć. Gdy tylko wszedłem, zobaczyłem że nikogo nie ma i położyłem się na jakimś kamieniu. Było tak cicho że słyszałem własne bicie serca. Idealny czas na drzemkę. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Gdy już zasypiałem, ktoś wszedł do jaskini. Otworzyłem jedno oko i zobaczyłem jakiegoś kota stojącego nade mną. Wystraszyłem się tak że spadłem z kamienia i walnąłem w coś głową.
LP: Auuu...Ktoś ty?!
BK: Brzozowy Kwiat, mysi móżdżku!
LP: Przestań tak do mnie mówić!
< Brzozowy Kwiecie?>

Trzeci Księżyc!

To już trzeci razem przeżyty księżyc. Jesteście wspaniali!

Od Śnieżnego Pazura C.D Mglista Chmura

Przytulałem ją jeszcze chwilę, ale zaraz przestałem. Mój uśmiech zniknął.
MC: Co się stało?
Zapytała Mglista Chmura.
ŚP: Muszę coś załatwić.
Mglista Chmura była zaniepokojona.
ŚP: Nie będzie mnie kilka godzin, ale za nic nie idźcie za mną, to niebezpieczne.
Musiałem to zrobić.
Nie chciałem ich zostawiać, ale muszę tam iść.
Odszedłem kawałek.
ŚP: Nie bójcie się o mnie, niedługo wrócę.
MC: Uważaj na siebie...
Przytaknąłem i pobiegłem. Teraz musiałem uważać, i to bardzo.
Jak nie będę ostrożny, mogą mnie nawet zabić.
Biegnąc usłyszałem szelest krzaków, to nie był wiatr, ani jakieś małe zwierzę. Zobaczyłem malutki, szary ogonek kociaka wystający z krzaków, a zaraz obok niego czarny.
Wskoczyłem szybko na drzewo.
ŚP: Wiecie, że was widzę?
Duża, czarna kotka wyszła z krzaków, a zaraz po niej słodki, szary kociak, z czarnym pyszczkiem.
ŚP: Dawno się nie widzieliśmy, co Electra?
Powiedziałem.
E: Tak...
Syknęła.
ŚP: No tak... Ty też mnie nienawidzisz... A kim jest twój mały kolega?
E: Siostrzeniec, Cony. Gdzie tak biegniesz?
ŚP: Nieważne.
E: Dla mnie ważne, i nie próbuj mi tu kręcić.
ŚP: Do Lokasa idę... Mam z nim do pogadania...
E: Oooo, widzę, że ten staruch dalej nie da ci spokoju! Wchodzę w to..
ŚP: Jak to ,,wchodzisz w to’’?
E: Jeśli chcesz, pomogę ci.
ŚP: Okej. Czyli jednak mnie lubisz?
Zaśmiałem się.
E: Robię to, bo też go nienawidzę...
Później, Electra odprowadziła małego kotka do jego matki, a później ruszyliśmy do farmy.
Zaraz, wyjrzeliśmy z krzaków, zobaczyliśmy dużą, drewnianą stajnie, a zaraz obok całą farmę.
ŚP: Nic się tu nie zmieniło...
Powiedziałem.
Już mieliśmy wyjść, aż usłyszeliśmy znajomy głos...

C.D.N...

Od Mglistej Chmury C.D Lamparcia Gwiazda

MC: No więc ja... wiem że Śnieżny Pazur złamał kodeks, ale on na prawdę nie chciał. Zrobił to co kazało mu serce, nawet jeśli uczynił to w brutalny sposób. Nikt, nawet ja nie wyobraża sobie jak o n cierpi. Najpierw odwrócono przeciwko niemu całe jego rodzeństwo! Potem karygodnie traktowano, A na końcu zabito jego ojca i zrzucono winę na niego! Wszyscy których wówczas znał znienawidzili go, a za co?
Na chwilę umilkłam. Cały klan mnie słuchał, a najbardziej wczuwał się w to Śnieżny Pazur i Lamparcia Gwiazda. Więc ciągnęłam dalej....
MC: Niczemu nie zawinił! Był niewinny, nie zrobił nic złego, wszystkim był przyjazny i pomocny! Pokazał swoją odwagę kiedy uratował mnie przed klanem zimy! Dziś walczył najzacieklej z nas wszystkich! I powiedzcie mi...czy dla was on nie zasługuje na miano wojownika?
Przy ostatnim zdaniu krzyknęłam. Popatrzyłam na klan, potem na Lamparcią Gwiazdę, na końcu na ukochanego. Wszyscy milczeli...nie miałam wybory, musiałam się odezwać.
MC: Lamparcia Gwiazdo, czy dla ciebie on na to nie zasługuje? Kot który oddał się całym sercem klanie, nie zasługuje na to?
Popatrzyłam na nią nie wierząc w moje słowa, a ona odparła.
LG: Zasługuje. Jak najbardziej zasługuje.

Uśmiechnęłam się szeroko, cieszyłam się tak samo jak Śnieżny Pazur. Rzuciłam się mu na szyje. Ścisnęłam go mocno, ale on mnie jeszcze bardziej. Powiedział wtedy:
ŚP: Dziękuję ci Mglista Chmuro! Dziękuję że jako jedyna w mnie uwierzyłaś!

Śnieżny Pazurze?

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Od Lamparciej Gwiazdy C.D Śnieżny Pazur

Podeszłam do Śnieżnego Pazura.
- To co zrobiłeś, nie było godne wojownika Śnieżny Pazurze. Prawdziwy wojownik nie zabija przeciwnika. My chcemy ich tylko przepędzić, nie wymordować. Jednak miałeś chyba powód by tak zrobić. Mam racje?
Kocur skulił lekko uszy i wbił wzrok w ziemię. Wyciągnęłam pazury a moje spojrzenie stało się groźniejsze.
- Tak Lamparcia Gwiazdo...On...Lokas...Zabił mojego ojca...ja....widziałem jak Tobias...Mój rodzony brat....był przy tym i....nie zrobił nic żeby go ratować...i...zrzucił winę na mnie...
- Jesteś Odważnym Wojownikiem Śnieżny Pazurze, lecz to co zrobiłeś, jest niezgodne z Kodeksem Wojownika. Co o tym sądzi Klan? - Klanowe koty odsunęły się do tyłu, została tylko Mglista Chmura.
- A więc Mglista Chmura? Czy masz coś na obronę Śnieżnego Pazura?

<Mglista Chmuro?>

Od Śnieżnego Pazura C.D Lamparcia Gwiazda

Popatrzyłem na koty z klanu, prawie wszystkie na mnie patrzyły.
Zbliżyłem się do Tobiasa.
ŚP: Nie tym razem, braciszku.
Powiedziałem dotykając go w największą ranę, syknął z bólu. Kiedy to usłyszałem, nadepnąłem łapą w tamto miejsce, a Tobias wydał z siebie straszliwy pisk. Koty bardzo rzadko tak robią.
T: Proszę bracie... Oszczędź mnie... Jeśli mnie zabijesz, nie będziesz godny być wojowni..
ŚP: Nie zasługujesz na to żeby żyć!!!
Wrzasnąłem, po czym z całej siły wbiłem mu pazury w szyję. Potem wbiłem je jeszcze w jego brzuch, aby upewnić się, że ten nie przeżyje.
Patrzyłem po tym, jak on się dusi.
T: Zgiń... Szybko...
Wykrztusił jeszcze tylko resztkami sił, po czym zginął.
Z wyczerpania padłem do jego kałuży krwi, z mojego oka poleciała łza.
Usłyszałem jak ktoś do mnie podchodzi.

Ktoś?

Nowy Wygląd!

Postanowiłam dodać blogowi nowy wygląd. Namęczyłam się, naczytałam i jest! Szablon został pobrany z bloga "Zaczarowane Szablony". Mnie się bardzo podoba jednak nie wiem jak wam. Mam nadzieje że tak ;)

Od Lamparciej Gwiazdy C.D Mglista Chmura

W nocy obudził mnie krzyk. Krzyk Mglistej Chmury. Zakradłam się do kociarni. Widocznie coś jej się śniło złego... Moje rany już się zagoiły. Weszłam na wysoką skałę.
LG: Wzywam duchy Zmarłych wojowników... Gwiezdny Klanie...Jaka siła może uratować mój Klan? Proszę odpowiedzcie mi...
Wstawało Słońce. Rozpoczęłam Zebranie.
LG: Niech wszystkie koty na tyle dorosłe aby samodzielnie polować, zbiorą się przed wysoką skałą.
Koty się zebrały.
LG: Dziś pełnia. Mija kolejny księżyc. Czas aby wyruszyć na zgromadzenie. Na dzisiejsze zgromadzenie wyruszą...
Wtedy z krzaków wyskoczył Rudy, poraniony kocur. Uśmiechnął się szyderczo.

 ŚP: Tobias! Zmiataj stąd!
LG: Śnieżny Pazurze znasz go?
?: Nikt nie wyruszy na to wasze zgromadzenie.
Z krzaków wyszedł stary, wielki, poraniony, pręgowany kocur.

ŚP: L..Lo..Lokas...
LG: Śnieżny Pazurze! Co to ma znaczyć? Znasz tych przybyszów?!
L: Żadne z was już nigdy nigdzie nie pójdzie...Atak!
W jednej chwili, obóz zmienił się w kłębowisko kotów
LG: Atak Klanie Światła! Chrońcie Kociarni jak oka w głowię!
Mroźne Serce, Złotooka i Mroźna Burza chronili Kociarni przed atakującymi kotami. Leżąca w środku Popielate Ucho starała się uspokoić płaczące kocięta. Widziałam jak młoda Brzozowy Kwiat zostaje rzucona o skałę przez czarną kocicę. Rozcięła sobie łapę na szczęście Niebieski Pazur pomógł jej wstać. Mimo obrażeń dalej dzielnie walczyła. Niebieski Pazur skoczył na kocicę która wcześniej rzuciła Brzozowym Kwiatem o skałę. Złapał ją za kark i również rzucił w krzaki. Jednak ona wstała i Dalej walczyła. Srebrzysty kocur rzucił się na Lwiego Pazura jednak Jesienny Wiatr zdążył go odepchnąć zanim ten wbił w szyje Klanowego wojownika swe kły. Tygrysi Pazur prawie rozszarpał na strzępy młodego złocistego kocura. Ten jednak uciekł z piskiem w krzaki kiedy wielki Wojownik miał przygwoździć go do ziemi. Wszyscy dzielnie walczyli jednak najdzielniejszy był Śnieżny Pazur. Stanął w obronie Mglistej Chmury przed Lokasem. W końcu pręgowany kocur ominął Śnieżnego Pazura i zaatakował Mglistą Chmurę. Już miał wbić w jej brzuch pazury kiedy Śnieżny Pazur zrzucił go, przygwoździł do ziemi i ryknął prosto w pysk:
ŚP: DOTKNIJ TE KOTKĘ ZDRAJCO, A OBEDRĘ CIĘ Z PRĘG NA FUTRZE!!!
Złapał go za szyje i rzucił o drzewo. 
L: Grr....Zapłacisz za to...
Wojownicy pilnujący kociarni walczyli u mego boku z wielkim, krępym burym kocurem. 
L: Odwrót! Tobias masz je?
Usłyszałam krzyki zrozpaczenia dobiegające z kociarni.
PU: Zostaw je!
Rudy kocur miał w pysku 4 malutkie kociątka Popielatego Ucha. Drapnęła go prosto w pysk a ten ugryzł ją boleśnie w łapę. Po chwili wyjął kły z łapy Popielatego Ucha.
T: Mam je!
L: Odwrót!
BK: NIGDY! NIE POZWOLĘ WAM!
Brzozowy Kwiat skoczyła na Grzbiet Tobiasa i odebrała mu kocięta Popielatego Ucha. Będąca obok Księżycowy Wiatr zaniosła je do kociarni. Dzielna młoda wojowniczka wbiła swe kły w kark kocura. Ten padł zakrwawiony na ziemię jednak żył. Był bardzo słaby.
T: Lo..Lokas...Pomóż mi...
L: Sam sobie pomóż! Odwrót!
Wtedy uciekli. W środku obozu został zakrwawiony Tobias.

<Ktoś? Śnieżny Pazur na przykład?>
 

Od Mglistej Chmury C.D Śnieżny Pazur

Bardzo się zdziwiłam jego historią. Jak można zwalić winę na niewinnego kota? Chętnie bym rozszarpała tego całego Lokasa, a co do Tobiasa...sama nie wiedziałam już komu mam wierzyć...
MC: Ale po co miałby ciebie tam ściągać, jeśli jesteś od nich młodszy i silniejszy! Zabicie ciebie byłoby trudne!
ŚP: Nie mam bladego pojęcia...

MC: Nie mogę w to uwierzyć! I mnie i kotki, niby po co?
ŚP: Nie wierzysz mi?
MC: Sama nie wiem.... muszę to przemyśleć, wracajmy do kociarni.
Wzięłam Świetliste kocie, a Śnieżny Pazur wziął Wilcze Kocie. Zanieśliśmy je do kociarni, czekał tam na nas Tobias.
T: I co braciszku?
Nic nie odpowiedział, tyko zrobił wredną minę. Poszliśmy w kierunku legowiska a on został, chyba zaczynał się domyślać o czym mówiliśmy, potem pobiegł w stronę lasu. Położyliśmy się na naszym legowisku, zaczęłam karmić kocięta, były już duże.
MC: Jutro skończą 2 księżyce.
ŚP: Tak. Może zaczniemy już uczyć ich chodzić?
MC: Dobry pomysł. Jutro pójdziemy na łąkę.
ŚP: Dobrze.
Chciałam zasnąć, ale nie mogłam. Wciąż myślałam o tym że mogłabym stracić kociaki! Bałam się tej myśli. W końcu udało mi się zasnąć. Ale przyśnił mi się koszmar. Obudziłam się w środku nocy i krzyknęłam:
MC: Nie!
Krzykiem obudziłam Śnieżnego Pazura. Na szczęście tylko jego.
ŚP: Co się stało?
MC: Miałam koszmar! Śniło mi się że Tobias przyprowadził tu Lokasa i jego koty z farmy! I oni wszyscy zaczęli nas atakować! Zaczęli od ciebie, ty chciałeś się im wyrwać i ich pokonać, ale ich było ze 40! Ja chciałam ci pomóc ale rzucili się na mnie i na kocięta! Kiedy już z tobą skończyli rozszarpali Świetliste Kocie! Zostałam sama z Wilczym Kocięciem ale zabrali mi go i udusili! I zaczęli mnie drapać i wyrywali mi futro.....!!!!
ŚP: To tylko zły sen. Uspokój się Mglista Chmuro.
MC: A jeśli oni tu przyjdą i ....
ŚP: Nie pozwolę im...znajdę Tobiasa i nie pozwolę żeby dotarł na farmę!
MC: Śnieżny Pazurze nie! A jeśli coś ci się stanie!
ŚP: Nic mi nie będzie! Obiecuję!
MC: Ale...
ŚP: Tak będzie najlepiej wież mi!
MC: Dobrze...
Łzy leciały mi po policzkach, ale wiedziałam że Śnieżny Pazur ma racje....

Ktoś? Śnieżny Pazur?

Od Śnieżnego Pazura C.D

Zbliżyłem się do niej bardziej.
ŚP: To morderca...
Wyszeptałem. Mglista Chmura była zaskoczona.
MC: Ale on jest taki miły..
ŚP: On miłego udaje, żeby później zabić kocięta, albo ciebie. Prawdopodobnie przysłał go tu Lokas, kazał mu mnie zaciągnąć z powrotem na farmę, a potem zabić...
MC: Lokas? Farma? O co chodzi.
ŚP: Nie znasz jeszcze mojej historii.
Popatrzyła na mnie zdziwiona.

ŚP: Farma. Tam się urodziłem. Byłem szczęśliwym kociakiem, póki nie pojawił się Lokas. Był opiekunem kociąt. Nastawił moich także małych braci przeciwko mnie, zaczęli mi dokuczać. Gdy byłem nastolatkiem Lokas zabił mi ojca, Tobias był przy tym, nie zrobił nic, żeby go uratować...
Tylko stał. Widziałem to na własne oczy. Później, gdy mnie zobaczyli, złapali mnie, umazali jego krwią, po czym walnęli jakimś twardym przedmiotem tak, że zemdlałem. Położyli mnie obok martwego ojca, kiedy się obudziłem zobaczyłem nad sobą tłum kotów z farmy, uważali, że to ja.
Lokas został liderem farmy, nawet psy mu nie podskakiwały. Tobias był jego zastępcą.
Kiedy byłem dorosły odszedłem z farmy, a raczej uciekłem i trafiłem tutaj.

Mglista Chmuro?

niedziela, 24 sierpnia 2014

Od Śnieżnego Pazura C.D Mglista Chmura

Skupiłem się na polowaniu. Szybko mi poszło. Złapałem sporego zająca.
Zacząłem dumnie iść z nim do kociarni.
Za chwilę już tam byłem. Zobaczyłem mojego brata i Mglistą Chmurę.
T: Oj nieładnie, bracie.
Powiedział Tobias.
MC: Czemu mnie okłamałeś? Tobias wszystko mi powiedział!
Puściłem zająca.
ŚP: Tobias, zostań. Chodź ze mną Mglista Chmuro, muszę ci coś powiedzieć...
Ona wstała i podeszła.
ŚP: Nie zostawiajmy kociąt z nim, kto wie, czy nie jest dalej zły.
MC: Zły? On zły?
ŚP: Tak.
Powiedziałem i wzięliśmy małe ze sobą. Wyszliśmy z kociarni. Kociaki zasnęły na ziemi.
ŚP: Może wydać ci się to nieprawdą, ale teraz nie kłamię. Nie widziałaś co on zrobił mi, oraz mojej rodzinie...
Powiedziałem cicho, żeby ten nie słyszał.

 

C.D.N

Od Mglistej Chmury C.D Śnieżny Pazur


Weszliśmy z Śnieżnym Pazurem do kociarni i zajęliśmy się kociętami, potem on mnie spytał:
ŚP: To co się tam dokładnie wydarzyło Mglista Chmuro?
MC: To tak....
Więc opowiedziałam mu całą historię.
MC: A później już zanieśliśmy Lamparcią Gwiazdę tu.
ŚP: Aha.... to znaczy ze szłaś na polowanie.
MC: No tak...ale nie mogłam nic znaleźć....
ŚP: Może coś upoluje?
MC: Na pewno?
ŚP: Obiecuje że będę uważał, nie jak ostatnio.
MC: Dobrze Idź....
Śnieżny Pazur już miał wychodzić, ale przypomniałam sobie że wyszedł z Tobiaszem, a wrócił sam, dlatego spytałam go:
MC: Poczekaj!
ŚP: Tak Mglista Chmuro?
MC: Gdzie jest Tobias?
Chwilę milczał. Był chyba trochę zakłopotany, wyglądał jakby coś przyskrobał. Ale w końcu wytłumaczył się:
ŚP: Bo...bo to było właściwie tak....yyyyy że, jak spacerowaliśmy to usłyszałem twój krzyk dochodzący z kociarni.....no i chciałem sprawdzić co się dzieje, więc od razu przybiegłem.....
MC: No a Tobias?
ŚP: A Tobias.....on, on został w tyle, pewnie zaraz wróci....może jak pójdę na łowy to go spotkam....
MC: Dobrze to Idź , ale szybko wracaj bo kotki są głodne.
Pokiwał głową i wyszedł. Położyłam się z kotkami na naszym legowisku. Byłam trochę senna....już miałam zasnąć, ale do kociarni wbiegł Tobias.
MC: Tobias?
T: Witaj Mglista Chmuro!
MC: Cześć...Śnieżny Pazur właśnie poszedł cię szukać.
T: Dziwne... przecież sam ode mnie uciekł.
Tobiasz był trochę zdziwiony. Ja też ale szybko mu wyjaśniłam:
MC: Nie, on nie uciekł! Usłyszał moje wołanie i przybiegł do mnie, do kociarni.
T: Nie możliwe! Byliśmy daleko od kociarni, nie mógł cię usłyszeć!
MC: Nie rozumiem.
T: Ja też.
MC: To jak to właściwie było?
T: Posłuchaj. Najpierw......
Słuchałam opowieści Tobiasa, która była o wile bardziej wiarygodna niż opowieść Śnieżnego Pazura. 

T: A potem wróciłem do kociarni, myślałem że on jest z tobą.
MC: Muszę z nim poważnie porozmawiać! Bo ciągle mnie okłamuje!

Śnieżny Pazur?

sobota, 23 sierpnia 2014

Od Brzozowego Kwiatu C.D Przyćmione Futerko

BK: Już biegnę!
Szybko wbiegłam do składziku i zabrałam trochę żywokostu i pajęczyny. Kiedy wróciłam do Przyćmionego Futerka, przyszedł Śnieżny Pazur.
ŚP: Co się stało?
Wyplułam medykamenty.
BK: To się stało że Lamparcią Gwiazdę napadł Jastrząb! Raczej to jej kociaki napadł Jastrząb a ona chcąc je chronić oberwała ostrymi jak brzytwa ptasimi pazurami w grzbiet.
Podałam Przyćmionemu Futerku w pierwszej kolejności żywokost. Po chwili żucia Korzeń żywokostu zmienił się w okład, którym Przyćmione Futerko posmarowała rany Lamparciej Gwiazdy, a następnie owinęła w pajęczynę.
PF: Rany są poważne. Musi przez co najmniej tydzień być pod stałym okiem medyka. Lwi Pazurze, Jesienny Wietrze, zabierzcie ją do mojego Jaskini dla rannych. 
Dwa kocury wykonały rozkaz a Przyćmione Futerko poszła razem z nimi. Mglista Chmura zabrała do Kociarni kocięta przywódczyni wraz z Śnieżnym Pazurem. A ja poszłam po jedzenie dla Popielatego Ucha.

<Ktoś?>

Od Śnieżnego Pazura C.D Mglista Chmura

Zaśmiałem się cicho, kiedy tylko wyszliśmy z kociarni. Zaczęliśmy iść.
T: I z czego tak się śmiejesz?
Zapytał patrząc na mnie.
ŚP: Byłeś taki miły... To nie w twoim stylu, braciszku.
T: E-ej! Przecież każdy ma szansę się zmienić! A w dodatku dla damy wszystko...
ŚP: Mogłeś się ‘’zmienić’’, kiedy byliśmy u nas, na farmie!... A w zasadzie...
Popatrzył na mnie oczekująco.
ŚP: To ty się nie zmieniłeś... Wiem, że dalej taki jesteś.
Syknąłem cicho.
T: Chyba już ci mówiłem, że jestem już inny!
ŚP: Taaa!!! I jeszcze wysłał cię tu Lokas, żebyś mnie tam z powrotem zabrał?!
Nastała chwilowa cisza, zatrzymaliśmy się.
T: A co ty masz jeszcze taki uraz do tego biednego Lokasa?
ŚP:... Ty dalej mi nie wierzysz...
Zrobiłem chwilową przerwę, żeby ochłonąć.
ŚP: Ja naprawdę to widziałem.
T: No, oczywiście, a Mruczek to kumpel psa, wiesz?!
Nie wytrzymałem, strzeliłem mu w pysk, jak najmocniej mogłem, on syknął z bólu i chwycił się za obolały nos, a ja nie oglądając się uciekłem do krzaków. "Mam dość tej leniwej kupy kłaków..." pomyślałem. Zacząłem biec do kociarni. Kiedy wbiegłem, Mglistej Chmury tam nie było. Wtedy ona, Lwi Pazur i Jesienny Wiatr wbiegli do obozu z kociakami Lamparciej Gwiazdy i nią samą na grzbiecie. Podbiegłem do nich.
ŚP: Co się stało?

Mglista Chmuro?

Od Przyćmionego Futerka C.D Brzozowy Kwiat

Pobiegłyśmy do Lamparciej Gwiazdy.
PF: Co się stało?
LP: Nie wiem.
Nagle Lamparcia Gwiazda powiedziała coś ostatkiem sił.
LG: Zaatakował nas jastrząb...
Pochyliłam się nad nią. Popatrzyłam na rany.
PF: Brzozowy Kwiecie przynieś mi prędko pajęczynę i żywokost.
<Brzozowy Kwiat?>

Od Brzozowego Kwiatu C.D Lwi Pazur

Właśnie szłam żeby upolować coś Popielatemu Uchu kiedy spotkałam, Mglistą Chmurę, Jesienny Wiatr i Lwiego Pazura. Za nimi szły kociaki Lamparciej Gwiazdy a oni sami ją nieśli.
BK: No cześć Mysi Móżdżku...Co się stało?
LP: Nie ważne! Wezwij Przyćmione Futerko!
Pobiegłam do Legowiska Medyka.
BK: Przyćmione Futerko!
Przyćmione Futerko wybiegła z Legowiska z miodem i liśćmi ogórecznika w pyszczku. Wypluła medykamenty i podbiegła do mnie.
PF: Nie widzisz że jestem zajęta? Jeden z kociaków Popielatego Ucha ma Biały Kaszel i lekką gorączke.
BK: Dobrze ale czy Księżycowy Wiatr nie może się tym zająć? Lamparcia Gwiazda jest Ranna!
Uzdrowicielka podniosła leki dla kociaka i zaniosła Księżycowemu Wiatru która była w środku.
PF: Szybko!
Zaprowadziłam ją do wyjścia z obozu gdzie czekali Lwi Pazur i Jesienny Wiatr z Lamparcia Gwiazdą.

<Przyćmione Futerko?>

Od Lwiego Pazura C.D Mglista Chmura

Razem z Jesiennym Wiatrem patrolowaliśmy nasze tereny. Właśnie szliśmy nad jezioro, żeby sprawdzić czy żaden obcy kot się tam nie kręci. Wyczułem że niedaleko jest gdzieś borsuk. Gdy tylko dotarliśmy nad jezioro, zobaczyliśmy Mglistą Chmurę z kociakami Lamparciej Gwiazdy, i leząca w krwi Lamparcią Gwiazdę. Dopiero potem odwróciłem się w drugą stronę i zobaczyłem zmierzającego ku nim borsuka.
LP: Ty idź pomóż Mglistej Chmurze, ja rozprawie się z borsukiem.
JW: Jasne.
Ruszyłem ku borsukowi, który nie spodziewał się ataku. Skoczyłem mu na kark i ugryzłem z całej siły. Borsuk piszczal z bólu, ale się nie poddawał. Zrzucił mnie na ziemie i skoczył na mnie, na szczęście poturlałem się w druga stronę. Szybko się podniosłem i ponownie skoczyłem na borsuka. Tym razem nie dałem się zrzucić. Wbiłem pazury w jego skórę i mocno trzymałem. Wreszcie go puściłem, a ten uciekł do lasu. Odwróciłem się i pobiegłem szybko do Mglistej Chmury.
LP: Co tu się stało?
MC: Teraz to nie istotne, trzeba ją zabrać jak najszybciej do obozu.
LP: Dobrze, Mglista Chmuro ty zajmij się kociakami, a my z Jesiennym Wiatrem zaniesiemy Lamparcią Gwiazdę.
Podnieśliśmy Lamparcią Gwiazdę i poszliśmy w kierunku obozu. Niedaleko obozu spotkaliśmy Brzozowy Kwiat. Znowu ona...
<Brzozowy Kwiecie?>

Od Mglistej Chmury C.D Lamparcia Gwiazda

Moje młode były głodne, a mi skończyło się już mleko. Dlatego poprosiłam Popielate Ucho, aby chwilę z nimi została i wybrałam się na małe polowanie. Nie mogłam niczego znaleźć i już miałam wracać do kociarni, kiedy usłyszałam wołanie jakiś kociąt o pomoc.
K: Pomocy!...Niech ktoś nam pomoże szybko!......
Pobiegłam w ich stronę, kiedy dotarłam do źródła krzyków ujrzałam leżącą na ziemi Lamparcią Gwiazdę i jej młode.
MC: Co się stało?
PK: Wielki ptak podrapał naszą mamę, bo ugryzła go w nogę! Ale ona nas uratowała! Pomożesz jej Mglista Chmuro?
WK: A czy mama wyzdrowieje?
KK: Czemu mama się nie rusza?
Kociaki zasypywały mnie pytaniami, a ja nie wiedziałam co robić. Spróbowałam podnieść ich mamę, ale była za ciężka. Potem chciałam ją jakoś obudzić, polewałam ją wodą z jeziora, które było blisko, ale dalej nie dawała znaku życia, tylko słabo oddychała, a jej rana była bardzo, bardzo poważna. Chciałam pobiec po pomoc, ale co zrobię z kociętami? Nie mogłam ich zostawić samych z ranną Lamparcią Gwiazdą, borsuki już chyba wywęszyły świeżą krew, i mogły być blisko, ale miałam tu tak bezczynnie siedzieć i czekać na cud?
WK: I co teraz zrobimy?
MC: Spokojnie kociaki.
Uspokajałam roztrzęsione kotki.
MC: Będzie dobrze, na pewno!
I nagle w krzakach coś się poruszyło. To był borsuk! Wskoczył zza krzaków i groźnie na nas spojrzał. Stanęłam w obronie kotków, ale nie miałam z nim szans. I wtedy nareszcie pojawili się Jesienny Wiatr i Lwi Pazur którzy najwyraźniej patrolowali okolicę......

Lwi Pazur lub Jesienny Wiatr dokończcie.

Od Ognistego Ogona C.D Ognistooka

Dwunogi sobie poszły. Usłyszałem wołanie Ognistookiej.
OO: OGNISTOOKA!
Pobiegłem razem z bratem nad rzekę na Terenie Klanu Kamienia. Ognistooka topiła się.
CG: OGNISTOOKA!!!!
Cienista Gwiazda wskoczył do wody i wyciągnął ją na brzeg.
OOG: Nic ci nie jest?
OOK: Nie..ale...ja...już szłam w stronę światła...
CG: Przez chwilę myślałem że odeszłaś do Gwiezdnego Klanu...Do Krainy Wiecznych Łowów...
OOK: Na szczęście nic się nie stało...
OOG: To ja już pójdę...
I Odszedłem. Zostawiłem ich samych.

<Ognistooka?>

Od Ognistookiej CD Ognisty Ogon

Byłam zaskoczona. Od razu przytuliłam się do Cienistej Gwiazdy. Nie mogłam powstrzymać łez. Ale wtedy... zobaczyłam dwunogów.
- Inadia! Inadia!
To byli moi dawni właściciele.
- Kryjcie się! Dwunogi idą!
Schowałam się w krzakach. Ognisty Ogon w ostatniej chwili też się schował. Szukałam wzrokiem Cienistej Gwiazdy ale... zapomniałam, że może ledwo chodzić.. Wybiegłam zza krzaków i przyciągnęłam go do siebie. Jednak... wtedy poczułam jak coś mnie ciągnie za ogon. Obróciłam się i.. zobaczyłam tą moją dawną właścicielkę Mirannę. Szarpałam się z całych sił. Cienista Gwiazda i Ognisty Ogon stali jak sparaliżowani. Mi się udało wyszarpać i pobiec. Wprost na terytorium Klanu Kamienia. Dwunogi gonili mnie zawzięcie. Ja wskoczyłam na drzewo ale... oni też za mną się wspinali. Dalej była rzeka... Miała bardzo silny nurt. Dwunogi mnie nie zobaczyli a ja... wpadłam wprost do rzeki. Uderzyłam głową w kamień. Zaczęłam się topić. Dwunogi niby poszli sobie ale... ja topiłam się. Krzyczałam z całych sił ale... nikogo nie widziałam. Czy to mój koniec?

<Ognisty Ogon?>

Od Ognistego Ogona C.D Ognistooka

Mysi Móżdżek...Zniszczyłem życie kotce która uratowała moje Kocięta! Teraz wie co ja czułem ale...nie chciałem żeby to czuła...Ale Cienisty Półgłówek udawał niewinnego kotka...a tak naprawdę to był Bezwzględny Morderca! Ale oni go nie znali...może po założeniu Klanu...się zmienił...Było mi strasznie głupio...Postanowiłem coś zrobić. Wyszedłem z Kociarni i poszedłem na wzgórze. W nocy ujrzałem Srebrną Skórę.
OO: Gwiezdny Klanie! Pomóż mi! Zniszczyłem życie kotce a to tylko dzięki niej Żyją moje młode! Proszę ożywcie Cienistą Gwiazdę!
I tak mnie pewnie nie zrozumieli. Popatrzyłem w niebo. Ujrzałem Spadającą gwiazdę. Miałem wizje.
OO: Gwiezdni do mnie przemówili...
Ujrzałem na niebie dwa Duchy które ruszały w stronę Lasu... Po jakimś czasie nad jeziorem zobaczyłem Cienistą Gwiazdę. Podbiegłem do niego i przytuliłem.
OO: Przepraszam cię bracie! Nie trwajmy już więcej w nienawiści! Zniszczyłem życie twojej Ukochanej! Chodź za mną.
Ruszyłem z moim bratem nad Jezioro Nieśmiertelnych. Siedziała tam Ognistooka.
OOG: Ognistooka?
OOK: ODEJDŹ! NIE CHCĘ CIĘ ZNAĆ!
OOG: Masz prawo mnie nienawidzić ale...
OOK: ALE CO!?
OOG: Mam dla ciebie niespodzianke.... 
Zza moich pleców wyszedł Cienista Gwiazda. Ognistooka stała jak sparaliżowana.

<Ognistooka?>

Od Ognistookiej- Nienawiść

Pochowałam Cienistą Gwiazdę. Został pochowany pod wierzbą na terenie swojego Klanu. Wszystkie koty się tam zebrały. Nagle spostrzegłam bardzo starą kotkę z jednym okiem i bliznami. To była jego matka...

Szkoda mi było tej starej, schorowanej kotki... Kulała na jedną łapę... Miała co najmniej 96 księżyców. Od rozmów kotów usłyszałam, że ma na imię Kruczy Wiatr. Niby została wdową w wieku 23 księżyców i sama musiała wychować 5 kociąt. Udało się jej to ale... teraz musiała pożegnać swojego syna na zawsze... Ciężkie życie ma ta kotka... Na nagrobku Cienistej Gwiazdy zostawiłam bukiet łąkowych kwiatów... Uciekłam. Pobiegłam nad Jezioro Nieśmiertelnych. Zaczęłam płakać. Ognisty Ogon zabił mojego ukochanego... Sam mówił, że może jego ukochana straciła życie ale gdybym nie ja to by stracił też młode... Dlaczego on mi to zrobił??? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi... Ale on... on okazał się bezwzględnym mordercą... Pobiegłam do kociarni gdzie siedział Ognisty Ogon. Chwyciłam go za kark i ryknęłam niczym lew:
- Ty draniu! Zniszczyłeś mi życie! Zabiłeś mojego ukochanego! Nienawidzę cię! Nie chcę cię znać!
Puściłam go. Uciekłam z kociarni. Pobiegłam nad rzekę gdzie widziałam Cienistą Gwiazdę po raz ostatni. Nie mogłam przestać płakać. Moje serce było złamane... Teraz... teraz już nie zaufam w pełni żadnemu kocurowi... Mogłam zostać u dwunogów... Ale... i tak nie ważne... tu czy w mieście to i tak będę samotna.... Na zawsze.....

<Ognisty Ogon?>

Od Lamparciej Gwiazdy - Potrójne kłopoty.

Poszłam z moimi kociętami na spacer. Były na to gotowe bo skończyły 3 księżyce. Bawiliśmy się na łące kiedy Wietrzne Kocię zniknęła mi z oczu.
LG: Dzieci szukajcie Siostry.
Kociaki ruszyły w poszukiwaniu swojej siostry tak samo jak ja. Usłyszałam jastrzębia. Spojrzałam w górę. Nad jeziorem zobaczyłam latającego w koło drapieżnego ptaka. Spojrzałam z góry na jezioro. Nad brzegiem bawiły się moje kocięta. Usłyszałam krzyk jastrzębia. Spostrzegłam na niebie jak ptak pikuje prosto na moje młode.
LG: UCIEKAJCIE!!!
Kociaki spojrzały w górę i błyskawicznie szybko rzuciły się do ucieczki. Pobiegłam po nie. Jastrząb był tuż przy ziemi. Wyciągnął swoje szpony aby pochwycić jedno z moich kociąt i wtedy maluchy wskoczyły do najbliższej nory. Jastrząb kopał pazurami ziemie aby dostać się do moich dzieci. Podbiegłam do niego i ugryzłam w nogę. Ten tylko podrapał mnie boleśnie po grzbiecie i odleciał. poczułam ciecz spływająca z mojego grzbietu. Po chwili Moja łapa lśniła w świetle słońca. Była mokra od krwi. 
WK, NK i KK: Mamo! Nic ci nie jest?!
LG: Nic nic...Ważne że wam nic nie jest...
Upadłam na ziemię i urwał mi się film. Czułam tylko kociaki skulone przy moim brzuchu i krzyczące o pomoc. Słyszałam głosy kotów ale nie mogłam określić czyje dokładnie.

<Ktoś? Mglista Chmura na przykład?>

Od Mglistej Chmury C.D Śnieżny Pazur



Śnieżny Pazur wrócił ze spacer, ale za nim szedł jakiś kot, którego nie widziałam nigdy wcześniej.
ŚP: Mglista Chmuro?
MG: O...widzę że już wróciłeś, a kim jest ten kot?
ŚP: To jest Tobias....yyyy....mój brat...
MG: Twój brat?
Byłam bardzo zdziwiona, nie wiedziałam ze Śnieżny Pazur ma brata i trochę zła że mi o tym nie powiedział, ja mu mówię o wszystkim. Zdradziłam mu całą swoją historię, o on?
T: Miło mi cię poznać Mglista Chmuro.
Powiedział elegancko Tobias, a potem jeszcze dodał.
T: Masz przepiękne kotki! Jak się nazywają?
MG:To jest Wilcze Kocie...a to Świetliste Kocie...
Byłam bardzo zadowolona z jego komplementów, Śnieżny Pazur nie cieszył się tak jak ja, chyba był zazdrosny...
T: Kto jest ich ojcem?
Myślałam ze to oczywiste, że Śnieżny Pazur mu powiedział. Popatrzyłam na niego zdziwiona, on mnie zrozumiał i powiedział dumnie:
ŚP: To nasze kotki...moje i Mglistej Chmury.
T: O braciszku! Nareszcie kogoś znalazłeś!
Ucieszyłam się że Śnieżny Pazur powiedział to tak odważnie i dumnie. Byłam szczęśliwa ale też zmącona...On to zauważył i powiedział:
ŚP: Może my już pójdziemy, ty odpoczywaj....kociaki po dzisiejszym dniu muszą odpocząć!
MC: To prawda.
Wyszedł, a zaraz za nim Tobiasz, ale przed wyjściem jeszcze dodał:
T: Uwierz mi masz naprawdę wspaniałego partnera!
MC: Dziękuje.
I tak on też wyszedł...

Śnieżny Pazurze?

Od Śnieżnego Pazura C.D Mglista Chmura

ŚP: Tak, ostatni raz...
Powiedziałem cicho.

Potem Mglista Chmura położyła się i zaczęła karmić małe.
ŚP: Wiesz, ja się tak przejdę, coś mi duszno, może za mało biegam.
MC: No dobrze.
ŚP: Wrócę za kilka minut.
Po czym wybiegłem z kociarni. Zacząłem biec przed siebie. Biegłem tak i biegłem, aż zobaczyłem za krzakami ogon jakiegoś kota.
Dziwnie pachniał, nie był z naszego klanu.
Zaczaiłem się, nie widział.
Już miałem dotknąć go lekko w ogon, aż poczułem jak ktoś kładzie mi łapę na karku. Osłupiałem. Popatrzyłem do tyłu.

T: Witam.
To zupełnie zbiło mnie z tropu.
ŚP: Tobias?! Co ty tu robisz Mysi Móżdżku?!
Powiedziałem krzycząc, jednak szeptem. (chyba wiadomo o co chodzi, nie? xD)
T: Jak to co? Przyszedłem braciszka odwiedzić.
Chwyciłem się za głowę.
ŚP: Chyba wiesz czemu tu jestem?
T: Noo...
ŚP: To czemu TY też?!
Ryknąłem mu prosto w pysk, a on zastanowił się chwilę.
Czekałem tak z tą samą miną jeszcze dłuższą chwilę.
T: Z tego samego powodu co ty.
Chciało mi się go zabić...
ŚP: Czyli tu dołączysz?
T: No raczej. Kręciłem się tu jakiś czas i mi się podoba. Pomożesz mi dołączyć?
ŚP: ...No dobra. Ale najpierw chodź.
Poszliśmy do kociarni, musiałem powiedzieć Mglistej Chmurze, że dłużej mnie nie będzie.

Mglista Chmuro?

piątek, 22 sierpnia 2014

Od Mglistej Chmury C.D Śnieżny Pazur

MC: Wilcze Kocie!
Krzyknęłam, byłam przerażona. Ale musiałam myśleć o Świetlistym Kocięciu, dlatego szybko po nią pobiegłam. Myślałam że już nigdy więcej nie zobaczę syna, ale na szczęście Śnieżny Pazur skoczył na orła i wyrwał mu ze szponów naszego synka.
MC: Śnieżny Pazurze! Jesteś najlepszym ojcem o jakim mogłam marzyć!
ŚP: To nic takiego....ale na przyszłość musimy bardziej uważać.
MC: Dobrze że nic mu się nie stało.
ŚP: Tak, całe szczęście.
Wróciliśmy więc do kociarni. Czekała tam na nas Lamparcia Gwiazda. Trochę się bałam że będzie zła, jak powiemy jej że orzeł porwał Wilcze Kocie, dlatego w ukryciu szepnęłam do Śnieżnego Pazura:
MC: Nie mówmy nikomu co się stał nad jeziorkiem, dobrze?
ŚP: Dobrze...
Szepną cicho. Lamparcia Gwiazda tego nie słyszała ale spytała nas.
LG: Gdzie byliście tak długo? I dlaczego wzieliście ze sobą kociaki? One są za małe na spacery! Mogliście mi powiedzieć któraś z matek by się nimi zaopiekowała!
Poczułam ze jestem nieodpowiedzialną i głupią matką.
ŚP: Poszliśmy popływać, wzięliśmy je bo uznaliśmy że tak będzie dla nich bezpieczniej.
LG: Mogło im się coś stać!
MC: Ale nic im się nie stało....
Wtrąciłam się.
LG: Dobrze... ale to był ostatni raz! Kociętom może się coś stać....na przykład może je zjeść borsuk, albo zaatakować inny kot...a nawet porwać orzeł!
Popatrzyłam na Śnieżnego Pazura, a on na mnie, było nam głupio, strasznie głupio...

Śnieżny Pazurze?

Od Śnieżnego Pazura C.D Mglista Chmura

Obudziliśmy się rano, kiedy tylko słońce zaglądnęło do kociarni.
Rozciągnąłem się i zacząłem kręcić się po kociarni, aż Mglista Chmura się nie obudziła do końca. Kociaki obudziły się kilka sekund po niej.
ŚP: Idziemy?
MC: Okej.
Dla bezpieczeństwa małych wzięliśmy je ze sobą.
Były one jednak za małe, by pływać.
Wskoczyłem do wody, po czym zacząłem pływać. Z rodziną często pływaliśmy. Mglista Chmura weszła do wody ostrożnie, co chwilę zerkając na kociaki.
Popłynęła za mną, dalej, co chwilę pilnując małych.
Te były grzeczne, leżały tam gdzie wcześniej i tylko rozglądały się ciekawe świata. Zaśmiałem się cicho, bo maluchy wyglądały zabawnie.
Po krótkim pływaniu wyszliśmy z wody. Położyliśmy się kilka metrów od nich i zaczęliśmy suszyć sierść.
Nagle usłyszeliśmy orła. Popatrzyliśmy w górę, i ujrzeliśmy wielkiego orła, szybującego na nasze kocięta.
Syknąłem, podniosłem się i zacząłem tam biec.
Orzeł chwycił w szpony Wilcze Kocię, po czym zaczął się unosić, jednak ja zdążyłem wgryźć mu się w nogę.


Mglista Chmuro?

Od Mglistej Chmury C.D Śnieżny Pazur

Obudził mnie głos Śnieżnego Pazura. Popatrzyłam na niego, był cały pokaleczony. Zdziwiona spytałam.
MC: Co się stało, kto ci to zrobił?
ŚP: Wybacz Mglista Chmuro, jestem zbyt głupi by polować samemu...
MC: Sam się tak pokaleczyłeś?
Śnieży Pazur niechętnie przytakną. Popatrzyłam na kocięta. Wilcze Kocie patrzyło na ojca, wydawał mi się że jest rozbawione jego widokiem. A Świetliste Kocie było lekko przestraszone na jego widok. Byłam już wyspana i postanowiłam że ja coś upoluje. Ale najpierw musiałam się zająć ranami Śnieżnego Pazura. Kiedy to zrobiłam wyszłam z kociarni zostawiają kociaki z ojcem. Szybko znalazłam i upolowałam mysz, ale to była zbyt mała zdobycz więc weszłam na drzewo w poszukiwaniu jakiejś wrony. Miałam niesamowite szczęście, na gałęzi siedział ranny w skrzydło kruk. Złapanie jego jednak nie było proste, bo rzucał się na wszystkie strony, a potem spadł z drzewa, i musiałam za nim biegać, ale w końcu go złapałam. Wróciłam z nim i z myszą do kociarni.
MC: Już jestem!
ŚP: Upolowałaś coś?
Zapytał mnie, a ja położyłam przed nim grubaśnego kruka i myszkę, dumna położyłam się z myszką koło kociaków i zaczęłam ją jeść. A głodny, ranny i brudny Śnieżny Pazur, zajadał kruka.
MC: Robi się ciemno, ale z samego rana idziemy się umyć w jeziorze, bo strasznie śmierdzisz!
Zaczęliśmy się śmiać...Śnieżny Pazur otulił mnie ogonem, a ja otuliłam ogonem kociaki i tak wszyscy usnęliśmy...

Śnieżny Pazurze?

Od Śnieżnego Pazura C.D Mglista Chmura

Po wyjściu rozciągnąłem się, po czym ruszyłem przed siebie.
Pobiegłem, czując zająca. Po chwili zobaczyłem na ziemi jego ślady. Zaskoczył mnie nieco widok wyjątkowo kolczastych krzaków, do których one prowadziły.
Jak on kurcze się tam dostał nie przebijając swojego drobnego ciałka?!
Lekko się zawahałem przed wejściem tam, ale byłem na tyle głupi, że uznałem przejście przez to za bułkę z masłem. Przybliżyłem się do nich, po czym zacząłem je dokładnie badać. Zając był tam dalej. Czyli... Za nimi.
Rozglądnąłem się, krzaki były takie, że końca widać nie było, ani z lewej, ani z prawej. Szukałem w nich miejsca, w którym było najmniej kolców, aby zbytnio się nie skaleczyć. W końcu znalazłem miejsce, którego szukałem kilka minut.
Powoli i ostrożnie kładąc łapy na miękkiej glebie, zacząłem przez nie przechodzić. Jeden kolec boleśnie wbił mi się w brzuch, ale zareagowałem na to tylko cichym syknięciem.
Zanurzyłem się w nich już cały, powoli widziałem już trawę po drugiej stronie, tam, gdzie właśnie zmierzałem.
W sekundowej chwili nieuwagi nadepnąłem na gałąź z kolcem, który wbił mi się w moją niewinną łapę.
ŚP: Aarrrghhh!...
Syknąłem z bólu. Przez to nachyliłem się, później znów unosząc głowę i uderzając nią w kolejną to gałąź. Znów syknąłem, ale nawet głośniej.
Poczułem jak coś spływa mi powoli po głowie, w stronę pyska. Pochodziło to z miejsca rany, po kolcu, którego przed chwilą właśnie sobie wbiłem. Najprawdopodobniej była to krew.
Mruknąłem sobie pod nosem: ,,Nigdy więcej’’ po czym zacząłem uwalniać się z krzaków.
Kiedy już się wydostałem, zorientowałem się, że wyszedłem nie na tą stronę. Zając był po drugiej...
ŚP: Jestem chyba największym mysim móżdżkiem na świecie...
Chwyciłem się za głowę, co nie było mądre, bo była tam moja rana, z której krew kapała już na ziemię. Popatrzyłem na swoją tylną łapę – rana była paskudna! Kulejąc wróciłem do kociarni.
ŚP: Wybacz Mglista Chmuro, jestem zbyt głupi by polować samemu...
Powiedziałem z opuszczoną głową.

Mglista Chmuro?

czwartek, 21 sierpnia 2014

Od Mglistej Chmury C.D Śnieżny Pazur


Byłam dumna i szczęśliwa, ale też bardzo wyczerpana.
ŚP: Jak je nazwiemy?
MC: Kotka ma bardzo jasne futro może nazwiemy ją Świetliste Kocie?
ŚP: Bardzo ładne i pasuje do niej....a ten przystojniak będzie się nazywać Wilcze Kocię.
LG: Są prześliczne...
MC: Dziękuje.
I w tej właśnie chwili moja córeczka otworzyła parę zielonych oczu. 











MC: Śnieżny Pazurze spójrz! Świetliste Kocie otwiera oczy!
ŚP: Oba mają po tobie piękne oczy.
Pochwalił mnie Śnieżny Pazur.
MC: A po tobie mają noski.....hi,hi, lekko zadarte i czarniutkie jak węgielki.
ŚP: Hi,hi, to prawda...
Po chwili ciszy Śnieżny Pazur powiedział.
ŚP: Pewnie jesteś zmęczona i głodna, pójdę coś upolować.....
MC: Dobrze, ja trochę odpocznę.
Uśmiechną się, polizał mnie po policzku, przytulił już śpiące kociaki i wyszedł z kociarni. Zmęczona usnęłam.

Śnieżny Pazurze?

Od Księżycowego Wiatru CD Brzozowego Kwiatu

Obejrzałam ranę Niebieskiego Pazura. Odkaziłam ją i założyłam pajęczynę.
- Teraz musisz się oszczędzać i starać się nie walczyć.
- Czemu?
- Twoja rana będzie się trochę goić, więc teraz więcej wypoczywaj. A po za tym Srebrzyste Światło spodziewa się twoich młodych to teraz też musisz przy niej być.
- No niby tak. Dziękuję Księżycowy Wietrze.
- Nie ma za co.
Tyle już łap opatrzyłam, tyle kociąt wyleczyłam... Chyba robię nawet więcej niż na swoje stanowisko... Jestem tylko pomocnikiem medyka a już zrobiłam więcej rzeczy niż na moje stanowisko przypada... Ale wiem, że nigdy nie zostanę medykiem... Eh... mam córkę... Co z tego, że adoptowaną ale mam... Teraz czuję się trochę staro... Niedługo zostanę babcią... Muszę zobaczyć jak tam u Srebrzystego Światła.

Od Brzozowego Kwiatu C.D Lwi Pazur i Szare Futerko

Nie wiem dlaczego Lwi Pazur się roześmiał. Wyszłam z Jamy Wojowników trochę zirytowana.
BK: Phi...Mysi Móżdżek...
Usłyszałam czyjeś wołanie. Pobiegłam w stronę z którego wołanie dobiegało. 
BK: Na Gwiezdny Klan!
Zobaczyłam nieprzytomną Szare Futerko. Była przygnieciona do ziemi przez wielkiego Borsuka. Wyciągnął pazury i był gotów do uśmiercenia wojowniczki. Szybko zbiegłam z wzgórza, skoczyłam na borsuka i zanim na wylądowałam na jego brzuchu wyciągnęłam pazury. Stwór zapiszczał z bólu wiercąc się i kłapiąc szczękami. Złapałby mnie gdyby nie to że ktoś skoczył mu na plecy i podrapał w oczy. To był Niebieski Pazur! Borsuk wiercąc się zrzucił przeciwnika. Wbiłam swoje zęby w jego kark a ten zrzucił mnie i uciekł. Szturchnęłam nosem Szare Futerko.
BK: Nic ci nie jest?
Ocknęła się.

SF: Chyba nic...O nie!
BK: Co?
Obróciłam się do tyłu. Zobaczyłam Niebieskiego Pazura stojącego w miejscu. Z jego łapy na trawę skapywała krew.
NP: To nic takiego.
BK: Nie ruszaj się. Obejrzę to.
Podeszłam do Niebieskiego Pazura. Rana była duża i otwarta. Mogło łatwo wdać się zakażenie.
BK: Lepiej idź do Księżycowego Wiatru. Przyćmionego Futerka nie ma poszła nazbierać zioła.
NP: Dobra...
Razem z Niebieskim Pazurem i Szarym Futerkiem poszliśmy do obozu. Kiedy tam dotarliśmy Szare Futerko poszła do Jamy Wojowników a ja odprowadziłam Niebieskiego Pazura do Księżycowego Wiatru.
BK: Księżycowy Wietrze? Możesz pomóc Niebieskiemu Pazurowi?

<Księżycowy Wiatr?>

Od Śnieżnego Pazura C.D Mglista Chmura


Zaraz jednak się opanowałem i popatrzyłem na małą kotkę. Była piękna!
LG: Ale jeszcze jeden kotek chce wyjść na świat...

Powiedziała Lamparcia Gwiazda.
Zbliżyłem się kawałek i zacząłem czekać. Długo to nie potrwało, za chwilę na świat przyszedł kolejny: 










Tym razem był to mały kocurek. Zaraz po narodzinach otworzył oczy.  Uśmiechnąłem się. Lamparcia Gwiazda podała Mglistej Chmurze małego.
Mglista Chmura wzięła się za dokładne wylizywanie kociaków, a ja usiadłem bo dalej nie mogłem się uspokoić.

Byłem taki szczęśliwy! Czułem się najszczęśliwszym kotem na świecie...

Mglista Chmuro?

Od Mglistej Chmury C.D Śnieżny Pazur



Śnieżny Pazur, położył mnie delikatnie przed Lamparcią Gwiazdą, po czym od razu zemdlał. Chciało mi się z tego powodu trochę śmiać, ale ból był zbyt silny.
MC: Aaaaa!!!!!
LG: Spokojnie Mglista Chmuro. Zaraz będzie po wszystkim....Ale czemu nie powiedziałaś mi że oczekujesz kociąt?
Nie byłam w stanie się tłumaczyć, Miodowa Mordka to wytłumaczyła.
MM: Bo sama wcześniej nie wiedziała ze jest w ciąży. Mglista Chmura napiła się z magicznego źródełka, który przyspieszy jej poród, dopiero przed chwilą się o tym dowiedziała......
LG: Rozumiem....
Bałam się! Ale w pewnej chwili usłyszałam pisk. To był pisk mojej córeczki.... Lamparcia Gwiazda podała mi kotkę;

 
Była prześliczna. Wylizałam ją, a potem kiedy zaczęła szukać mleka położyłam przy brzuchu. Zaczęła ssać. łzy ciekły mi po pyszczku, łzy szczęścia...
MC: Moja piękna...
LG: Ale jeszcze jeden kotek chce wyjść na świat...

Powiedziała Lamparcia Gwiazda...
Śnieżny Pazurze?

środa, 20 sierpnia 2014

Głosowanie zakończone!

Głosowanie zostało zakończone! A więc, z Ankiety wynika że większa część was była za dodaniem nowych piosenek. Ale jakich? Cóż, więcej głosów było na smutne piosenki. Więc kiedy jutro wejdziecie na bloga będzie tu dużo nowych, smutnych piosenek. Pozdrawiam!

Lamparcia Gwiazda

Od Śnieżnego Pazura C.D Mglista Chmura

Mogło się wydawać, że w kilka sekund byliśmy już na miejscu.
ŚP: Mglista Chmura rodzi...
Powiedziałem chyba za dużo... Nie mówiłem nikomu wcześniej, ale jak emocje są dla mnie za duże, mdleje.

Zakręciło mi się w głowie i runąłem na ziemię.
Oczy same mi się zamknęły.

Nic mi się nie stało, ja panikuję nawet z byle powodu.
Ale teraz miałem powód...
Słyszałem, co chwilę jakieś głosy, ale nie byłem w stanie rozróżnić, kto coś mówił.
Poczułem szarpnięcie, całkiem silne.

Wystraszyłem się i zerwałem z ziemi.
Z głośnym krzykiem wystrzeliłem jak proca, wyleciałem metr w górę, po czym spadłem.
Chyba było już po porodzie.

Wszystko poszło dobrze, ale jeszcze nie mogłem jeszcze ustać normalnie na nogach.

Mglista Chmuro? Lamparcia Gwiazdo?

Od Lwiego Pazura C.D Brzozowy Kwiat


Leżałem w jaskini wojowników, gdy weszła Brzozowy Kwiat. Znowu ona...
LP: Słyszałem ze zostałaś wojowniczką!
Nie wiem czemu ale gdy tylko to powiedziałem roześmiałem się. Nie mogłem przestać, Brzozowy Kwiat wyglądała na zirytowaną. Zrobiłem z siebie głupka. Po chwili przestałem się śmiać i spoważniałem. Nie odezwałem się już słowem, było mi głupio. Nie wiem czemu zawsze gdy z nią rozmawiam to mam jakieś napady śmiechu.
< Brzozowy Kwiat?>

Od Brzozowej Łapy C.D Lwi Pazur

BŁ: Tak Mysi Móżdżku to znowu ja.
Zaśmiałam się i poszłam na polowanie. Zaczaiłam się na mysz. Kiedy na nią skoczyłam uciekła a ja wpadłam do jakiejś dziury. Było tam pięknie...Niebiesko i tak magicznie. Był tam wodopój. Napiłam się z niego i...Dorosłam! Stałam się dorosłą kotką! Byłam szczęśliwa. Od razu pobiegłam do Lamparciej Gwiazdy.
BŁ: Lamparcia Gwiazdo! Jestem już dorosła.
LG: Niech zgadnę - napiłaś się ze źródła postarzania?
BŁ: Tak!

Lamparcia Gwiazda weszła na wysoką skałę.
LG: Niech wszystkie koty na tyle dorosłe aby samodzielnie polować zbiorą się przed wysoką skałą!
Kiedy wszyscy się zebrali Lamparcia Gwiazda mówiła dalej.
LG: Dzisiaj jedna z naszych terminatorek, stanie się wojowniczką.
Popatrzyła na mnie.
LG: Brzozowa Łapo, czy przysięgasz chronić kodeksu wojownika nawet za cenę życia?
BŁ: Przysięgam!
LG: Zatem z mocy Gwiezdnego Klanu nadaje ci imię wojownika. Brzozowa Łapo, od dziś zostaniesz zapamiętana jako Brzozowy Kwiat. Gwiezdny Klan uznaję twoją waleczność a my witamy cię jako Wojowniczkę Klanu Światła!
Dumnie podniosłam podbródek i słuchałam jak Klan wykrzykiwał moje nowe imię. Potem dumnym krokiem odeszłam już do Legowiska Wojowników.

<Ktoś?>

Od Lwiego Pazura C.D Brzozowa Łapa

Jak zwykle natknąłem się na Brzozową Łapę. Czemu zawsze gdzieś idąc spotykam ją? To chyba jakiś pech. Nie mogę w spokoju się przechadzać, bo zawsze ona się przypałęta.
LP: To znowu ty!
<Brzozowa Łapa?>

Od Brzozowej Łapy C.D Miodowa Mordka

Zauważyłam iż do Klanu dołączyła nowa. Podeszłam do niej.
BŁ: Takie pytanie - Z jakiego jesteś Klanu co? Uciekłaś z któregoś? Czyżby z Klanu Zimy?!
Obwąchałam ją dokładnie.
BŁ: Miałam racje! Jesteś z Klanu Zimy! Lamparcia Gwiazdo od kiedy Klan przyjmuje Wroga?
MM: Ale ja uciekłam od tych patałachów...
BŁ: Jasne! Akurat! Na pewno jesteś ich szpiegiem!
LG: Uspokój się Brzozowa Łapo! To bardzo poważne oskarżenia.
BŁ: Przepraszam Lamparcia Gwiazdo...Masz szczęście...
Odeszłam do kociarni zobaczyć jak mają się kocięta Popielatego Ucha.

BŁ: Jak się mają twoje kociaki?
PU: Wszystko z nimi dobrze. 
BŁ: A kociaki Ognistego Ogona i Lamparciej Gwiazdy?
PU: Też wszystko z nimi w porządku.
BŁ: Świetnie. To ja lecę. Do zobaczenia!
PU: Do zobaczenia!
I oddaliłam się w Stronę Legowiska Terminatorów.

<Ktoś?>

Od Miodowej Mordki C.D Niebieski Pazur

MM: Bardzo chętnie dołączę.
LG: Niebieski Pazur oprowadzi cie po klanie.
Nigdy bym nie pomyślała, ze dołączę do klanu wroga. Cóż i tak nie wrócę tam skąd uciekłam. Wole być tutaj niż z tymi patałachami. A jeśli ktoś zapyta skąd jestem? Co odpowiem? Powiem prawdę, nawet za cenę życia. Myślałam tak całą drogę, aż doszliśmy pod jakaś skałę.
<Ktoś?>

Od Księżycowego Wiatru

Dzisiaj dostałam wezwanie, ze w lesie znaleziono ciężko ranną, ciężarną kotkę. Pobiegłam na miejsce. Myślałam, że kotka umrze ale udało mi się ją uratować. Zanieśliśmy ją do kociarni, bo urodziła kocięta. Bez Tygrysiego Płomienia i Tygrysiego Pazura nie mogli byśmy jej unieść. Na szczęście kotka teraz wypoczywa. Mam nadzieję, że ona i jej kociaki będą się czuły u nas dobrze.

Od Niebieskiego Pazura C.D Miodowa Mordka

Ruszyłem na polowanie. Szedłem przez las kiedy natknąłem się na kotkę która chyba polowała...Na naszym terenie! Zaczaiłem się w krzakach i obserwowałem. Spojrzała w moją stronę. Wtedy skoczyłem i przygwoździłem do ziemi. Widać że była przerażona.
NP: Jak śmiałaś polować na naszym terytorium? Las Dzikiego Irysa należy do Klanu Światła!
MM: Ja nie wiedziałam że to teren jakiegoś Klanu!
Puściłem ją.
NP: Więc masz szczęście. Jestem Niebieski Pazur a ty?
MM: Miodowa Mordka...
NP: Chcesz dołączyć do Klanu?
Wtedy z drzewa zeskoczyła Lamparcia Gwiazda. "Nigdy nie wiadomo skąd ona zeskoczy" pomyślałem i się ukłoniłem.
LG: To ja decyduje kto dołącza do Klanu Niebieski Pazurze. Jeśli Miodowa Mordka chcę dołączyć to proszę bardzo.

<Miodowa Mordko?>
 

Od Miodowej Mordki

Jak zwykle rano poszłam zapolować. Nie wiedziałam gdzie jestem, w końcu niedawno uciekłam i nie znam okolicy. Po jakimś czasie dotarłam do jakiegoś lasu. Coś poruszyło się w krzakach. Patrzyłam w to miejsce skąd dochodził szelest. Nagle z krzaków wyskoczył kot. Skoczył na mnie i przygwoździł do ziemi. Wystraszyłam się , nie wiedziałam co się stanie. Wreszcie kot zapytał.
<Ktoś?>

Od Szarego Futerka C.D Cieniste Futro

Gdy tylko Cieniste Futro mnie ominął, coś poruszyło się w krzaku obok. Nagle wyskoczył z tamtąd wielki borsuk. Od razu skoczył na mnie i przygwoździł do ziemi. Próbowałam go odepchnąć, ale był silniejszy. Musiał być już doświadczony, bo nie odpuszczał. Brakowało mi już powietrza. Zdążyłam tylko krzyknąć
Sf: Pomocy!
A potem zemdlałam.
<Ktoś?>

Od Cienistego Futra

Poszedłem na polowanie. Nagle uderzyłem w coś głową. Nie w coś ale w kogoś.
SF: Uważaj jak chodzisz!
CF: Przepraszam Szare Futerko nie zauważyłem cie.
SF: To na przyszłość patrz pod łapy!
CF: Dobra już dobra.
Poszedłem dalej.
Szare Futerko?

Od Ognistego Ogona C.D Mroźna Burza

Po drodze nad jezioro spotkałem Mroźną Burzę.
OO: Och witaj Mroźna Burzo.
MB: Cześć Ognisty Ogonie...
Poczułem w okół siebie chłód...coś biegało w okół. Na chwile chłód ustał i ujrzałem białego kota. (nie muszę chyba pokazywać jak wygląda Biały kot co nie? Dlatego nie daje zdjęcia)
OO: Śnie....Śnież...Śnieżny Ogień ojcze to ty!
ŚO: Tak synu to ja...
Wtedy uciekł a ja pobiegłem za nim.
OO: Dlaczego mnie opuściłeś?
ŚO: Musiałem Synu...Przykro mi.
OO: Tęsknie za tobą...I za mamą...
ŚO: My za tobą też...Twoje kocięta są wspaniałe.
OO: Dziękuje ojcze...
ŚO: Twoja ukochana też była wspaniałą kotką...mogła być też doskonałą matką. Musze już iść...Żegnaj...
OO: Tato nie opuszczaj mnie!
Wtedy znikł.
OO: Ojcze! Znowu jestem sam...
Wróciłem do obozu. Z Kociarni wychodziły Przyćmione Futerko, Księżycowy Wiatr,  Brzozowa Łapa i Lamparcia Gwiazda. Podszedłem do nich.
OO: Coś się stało?
BŁ: Oprócz tego że mamy nową kotkę i kociaki to nic.
OO: Nowa Kotka? I Kocięta?
LG: Nazywa się Popielate Ucho, trafiła do nas w ciężkim stanie, została mocno ranna przez Klan Świerku. Pomagałyśmy jej. Przyćmione Futerko i Księżycowy Wiatr opatrzyły rany natomiast Ja i Brzozowa Łapa pomagałyśmy kociętom przyjść na świat.

OO: Ile ich jest?
BŁ: Cztery urocze kociątka.
OO: Mogę je zobaczyć?
LG: Nie. Popielate Ucho jest wykończona i potrzebuje długiego odpoczynku.
OO: Jak długo u nas zostanie?
BŁ: Teraz jest stałą członkinią Klanu Mysi Móżdżku!

OO: Dobra...To do zobaczenia.
LG: Do zobaczenia Ognisty Ogonie.
Po tej rozmowie odszedłem do Legowiska Wojowników.

<Ktoś?>

Od Mroźnej Burzy C.D Brzozowa Łapa

Zostawiłyśmy kotkę. Poszłam znowu nad jezioro. Miałam nadzieje ze duch mamy znowu się ukaże, ale myliłam się. Czekałam i czekałam ale w końcu wstałam i wracałam do obozu. Poczułam dziwny chłód. Coś biegało w okół mnie.
<Ktoś?>

Nowa Kotka i Kocięta!

Powitajmy Popielate Ucho!


 Oraz jej kocięta:

 Krucze Kocię

 Błotniste Kocię

 Złote Kocię

 I Pyłkowe Kocię!

Od Brzozowej Łapy C.D Mroźna Burza

Przyćmione Futerko opatrywała rany Popielatego Ucha. Księżycowy Wiatr jej pomagała, natomiast Lamparcia Gwiazda pomagała jej przy porodzie. Po chwili urodziło się pierwsze kociątko. Dostałam od Lamparciej Gwiazdy niewiarygodnie maleńkiego kociaka. Cały był czarno-biały.


BŁ: Jest martwe?
LG: Skąd! Ale musisz je wylizać.
Zniżyłam łebek i zaczęłam powoli wylizywać lśniąca sierść malucha. Po chwili wydał z siebie cichy żałosny pisk głodu i przerażenia, który wzbudził we mnie smutek ale i jednocześnie radość, że kociątko żyje. Popchnęłam go leciutko do brzucha Popielatego Ucha, a ten od razu na ślepo zaczął szukać pożywienia u matki. Po chwili zaczął ssać. Zaraz potem dostałam od Lamparciej Gwiazdy kolejnego ciemno-burego kociaka.


Gdy go wylizałam również wydał z siebie pierwszy pisk i ślepo ruszył szukać mleka. Szybko odnalazł jedzenie, ułożył się obok brata i zaczął łapczywie pić mleko. 
PF: Już. Rany opatrzone. Na szczęście nie straciła dużo krwi. Gdyby Brzozowa Łapa zareagowała później, prawdopodobnie Wykrwawiła by się. 
BŁ: Wydobrzeje?
PF: Tak ale przez co najmniej 6 księżyców musi być pod stałą obserwacją medyka.
LG: Doskonała robota Przyćmione Futerko i Księżycowy Wietrze. Jednak moje zadanie jeszcze się nie skończyło.
BŁ: Co to znaczy?
LG: Jeszcze nie urodziły się wszystkie kocięta. Przyćmione Futerko pomóż mi. Coś jest nie tak.
Chciałam im pomóc ale Księżycowy Wiatr mnie zatrzymała.
KW: Teraz nie możesz im przeszkadzać.
BŁ: Dobrze...
Odeszłam na bok i chodziłam w te i wew tę zniecierpliwiona. Czekałam kilka godzin "Jak tylko dorwę tego kto ją tak załatwił to przerobię go na strawę dla wron!" pomyślałam. Jednak moje przemyślenia nie trwały długo bo zakłóciły je jeszcze dwa piski.
LG: Już po wszystkim Popielate Ucho. Już jest wszystko w porządku.
Przy brzuchu Popielatego Ucha leżały jeszcze dwa uroczę kociątka. Jedno złociste cętkowane a drugie było całkiem popielate tak jak matka. Jedyne co je wyróżniało to pręgowany ogon.


Popielate Ucho otuliła już śpiące kociaki swoim ogonem.
BŁ: Księżycowy Wietrze? Mogę do niej podejść?
Kotka skinęła głową. Przybliżyłam się do Popielatego Ucha.
BŁ: Twoje kocięta są przepiękne...będziesz wspaniałą matką...
LG: Tylko jaki Klan zechciał by przyjąć kotkę z czwórką kociąt?
BŁ: Czy my nie możemy się nimi zaopiekować dopóki Popielate Ucho nie wyzdrowieje?
Lamparcia Gwiazda się zamyśliła.
LG: Popielate Ucho zostanie w naszym Klanie na zawsze razem z jej kociętami.
BŁ: Wspaniale! Jak zamierzasz je nazwać?
PU: Krucze Kocię, Błotniste Kocię, Złote Kocię i Pyłkowe Kocię.
BŁ: Piękne imiona.
LG: Wracajmy do obozu. Kocięta Ognistego Ogona i moje kocięta zostały same z Mroźnym Sercem.
Księżycowy Wiatr, Mroźna Burza, Przyćmione Futerko i Lamparcia Gwiazda, zabrały kocięta Popielatego Ucha a ja pomogłam jej iść. Kiedy dotarliśmy do obozu, Popielate Ucho weszła do kociarni. Dostała swoje kocięta i zaczęła je karmić.
LG: Zostawimy cię samą dobrze?
PU: Dobrze.
Wszyscy się rozeszli.

<Ktoś?>