Burzowe Gardło biegł co sił w łapach. Nie patrzył się za siebie. Słyszał
tylko przeciągłe krzyki Wzburzonej Wody... W kącikach jego oczu
pojawiły się małe, kryształowe łezki.
~*~
Nastał ranek. Czerwono-pomarańczowe snopy światła padały na pyszczek
Burzowego. Po długiej i wyczerpującej gonitwie usiadł nad brzegiem
strumyka. Małe falki obijały się o brzeg, porywając piasek i kamienie...
Przypomniała mu się Wzburzona... Pochylił łeb nad wodę i zaczął
szlochać. Wiedział, jak się walczy, lecz nie lubił walczyć bez powodu.
Miał już do we krwi. Nie chciał być jak jego ojciec.
~*~
Zanurzył łapę w wodzie. Była zimna i krystaliczna. Kiedy miał już
się podnieść usłyszał szelest. Nastawił uszy i zaczął nasłuchiwać. Z
krzaków wyszła kotka. Biała z brązowymi odznaczeniami.
Po wielu innych perypetiach Zanikająca Gwiazda- przywódczyni Klanu
Światła- przyjęła go do Klanu. Został wojownikiem i dostał terminatora.
Była nim Popielata Łapa. Dziś miał pierwszy trening z ów kotką.
~*~
Popielata Łapa zjawił się w wyznaczonym miejscu. Widział go pierwszy raz na oczy, lecz miał wrażenie, że gdzieś go widział...
- Ty jesteś Popielata?
- Tak.- uśmiechnęł się lekko.
- Ok, zaczynami trening. Z czym idzie ci najgorzej?
-...
// Popielata Łapa? //
wtorek, 21 października 2014
Jedenasty i Dwunasty księżyc!
Niechaj ktoś palnie ode mnie Darkie żeby napisała opo o zgromadzeniu! xD Ale do rzeczy - JUŻ DWANAŚCIE KSIĘŻYCÓW ZA NAMI! Przeżyliśmy tu razem calutki Warriorsowy rok! ^^ Dziękuje wam wszystkim i pozdrawiam! ^^
piątek, 17 października 2014
Od Tygrysiego Piórka C.D Miodowa Mordka
Nie chciałem jej przestraszyć, po prostu wstaje razem ze słońcem. To
było już po świcie, myślałem że ona też wstaje wcześnie, ale się
myliłem.
TP: Przepraszam, nie chciałem..
MM: Aha.
Spojrzała na mnie tak jakby mi nie wierzyła. Pomyślałem że wolałaby być sama.
TP: Pójdę do lasu, może coś upoluje, na pewno jesteś głodna.
MM: Okey, idź.
Poszedłem do lasu, próbowałem coś upolować i upolowałem. Był to mały zając. W drodze powrotnej natknąłem się na dziwną kulę, tak wyglądała tak:
TP: Przepraszam, nie chciałem..
MM: Aha.
Spojrzała na mnie tak jakby mi nie wierzyła. Pomyślałem że wolałaby być sama.
TP: Pójdę do lasu, może coś upoluje, na pewno jesteś głodna.
MM: Okey, idź.
Poszedłem do lasu, próbowałem coś upolować i upolowałem. Był to mały zając. W drodze powrotnej natknąłem się na dziwną kulę, tak wyglądała tak:
Otworzyłem szeroko pyszczek (a z niego wyleciał mi martwy zając),
powąchałem kulę, a potem odważyłem się ją dotknąć. W jednej chwili
zmienił się mój wygląd na taki:
Kula przemówiła:
KZ: Tygrysie Piórko, od dziś będziesz się nazywał Pręgowaty Pazur!
Ja jej odpowiedziałem:
PP: Jak to? Dlaczego?
KZ: Jestem Kulą Zmiany, jeśli ktoś mnie dotknie , zmienię jego wygląd i imię!
PP: W takim razie dziękuję za zmianę.
Podobał mi się mój nowy wygląd, od razu popędziłem do Miodowej Mordki oznajmić jej o tej zmianie.
PP: Miodowa Mordko!
MM: Ktoś ty? I co robisz na teryto... zaraz....Tygrysie Piórko? To ty?
PP: Tka to ja...
Miodowa Mordko?
KZ: Tygrysie Piórko, od dziś będziesz się nazywał Pręgowaty Pazur!
Ja jej odpowiedziałem:
PP: Jak to? Dlaczego?
KZ: Jestem Kulą Zmiany, jeśli ktoś mnie dotknie , zmienię jego wygląd i imię!
PP: W takim razie dziękuję za zmianę.
Podobał mi się mój nowy wygląd, od razu popędziłem do Miodowej Mordki oznajmić jej o tej zmianie.
PP: Miodowa Mordko!
MM: Ktoś ty? I co robisz na teryto... zaraz....Tygrysie Piórko? To ty?
PP: Tka to ja...
Miodowa Mordko?
środa, 15 października 2014
Od Zanikającej Gwiazdy CD Lamparciej Gwiazdy
Obudziłam się. Był już poranek. Kryształ zgasł. To znaczyło że... Oficjalnie zostałam Przywódczynią Klanu... I od teraz nazywać się będę Zanikająca Gwiazda... Teraz mam 9 żyć.. Mam nadzieję, że ich nie zmarnuję szybko..
Wróciłam do Klanu. Weszłam na Wielką Skałę i zaczęłam mówić:
- Niech każdy kot zdolny samodzielnie polować przyjdzie tu!
Jak zwykle zebrali się wszyscy.
- Witajcie. Wróciłam z Matczynego Pyszczka. Po spędzonej nocy przy Księżycowym Kamieniu noszę od dzisiaj imię Zanikająca Gwiazda.
-Ale... dlaczego Zanikająca Gwiazda a nie Czarna Gwiazda?- Zapytała Leśna Łapa.
- To imię kojarzyło mi się z dawną wojną przeciwko Klanowi Zimy. Tam ich Przywódca nosił imię Czarna Gwiazda... Źle mi się to kojarzyło... Ze złem, wojną.. Tak więc poprosiłam Gwiezdny Klan o zmianę imienia. Od dzisiaj nazywać się będę Zanikającą Gwiazdą.
Wszyscy ukłonili się przede mną. Teraz zrozumiałam, że od teraz naprawdę jestem Przywódcą. To był koniec zgromadzenia. Niedługo Terminatorzy dorosną i staną się Wojownikami... Będzie duuuużo roboty...
Wróciłam do Klanu. Weszłam na Wielką Skałę i zaczęłam mówić:
- Niech każdy kot zdolny samodzielnie polować przyjdzie tu!
Jak zwykle zebrali się wszyscy.
- Witajcie. Wróciłam z Matczynego Pyszczka. Po spędzonej nocy przy Księżycowym Kamieniu noszę od dzisiaj imię Zanikająca Gwiazda.
-Ale... dlaczego Zanikająca Gwiazda a nie Czarna Gwiazda?- Zapytała Leśna Łapa.
- To imię kojarzyło mi się z dawną wojną przeciwko Klanowi Zimy. Tam ich Przywódca nosił imię Czarna Gwiazda... Źle mi się to kojarzyło... Ze złem, wojną.. Tak więc poprosiłam Gwiezdny Klan o zmianę imienia. Od dzisiaj nazywać się będę Zanikającą Gwiazdą.
Wszyscy ukłonili się przede mną. Teraz zrozumiałam, że od teraz naprawdę jestem Przywódcą. To był koniec zgromadzenia. Niedługo Terminatorzy dorosną i staną się Wojownikami... Będzie duuuużo roboty...
Od Śnieżnego Pazura C.D Mglistej Chmury
To nie mogła być prawda! A jeśli tak... Czemu to się stało...?
Czemu akurat Lamparcia Gwiazda, nasza przywódczyni?
Pobiegłem gdzieś, przed siebie, zawsze tak robię jak chce być sam. Zatrzymałem się po kilku minutach biegu.
Li: Gdzie biegniesz, brat?
Usłyszałem nad sobą głos brata.
ŚP: Zostaw mnie.
Powiedziałem cicho.
Zeskoczył mi na głowę, a potem odbił się od nie i skoczył na ziemię. Bolało, ale dało się wytrzymać.
Dopiero wtedy zobaczył, że jestem załamany. Jego uśmiech zniknął.
Li: Co się stało?...
Mglista Chmura? Szukasz mnie?
Czemu akurat Lamparcia Gwiazda, nasza przywódczyni?
Pobiegłem gdzieś, przed siebie, zawsze tak robię jak chce być sam. Zatrzymałem się po kilku minutach biegu.
Li: Gdzie biegniesz, brat?
Usłyszałem nad sobą głos brata.
ŚP: Zostaw mnie.
Powiedziałem cicho.
Zeskoczył mi na głowę, a potem odbił się od nie i skoczył na ziemię. Bolało, ale dało się wytrzymać.
Dopiero wtedy zobaczył, że jestem załamany. Jego uśmiech zniknął.
Li: Co się stało?...
Mglista Chmura? Szukasz mnie?
poniedziałek, 13 października 2014
Od Lamparciej Gwiazdy C.D Czarne Serce
To pytanie mnie zaskoczyło...Jeszcze żaden z młodych przywódców nigdy nie zmieniał imienia. Zwołałam zebranie Gwiezdnego Klanu.
- Więc. Po co nas tu ściągnęłaś? - Spytał mój brat.
- Czarna Gwiazdo. Po mojej śmierci, to Czarne Serce zostanie przywódczynią. Lecz...Twoje imię które od jutro ona będzie nosić...kojarzy jej się ze...
- NO Z CZYM!?
- Ze złem. Śmiercią i w ogóle...
- NOSZ JAK JA JĄ!
- NAWET SIĘ NIE WAŻ! Więc dla tego chciała by zmienić imię.
- Masz racje kochana. - Rzekł Kasztanowa Burza. - Gdybym ja dostał imię twojego brata, też bym nie był szczęśliwy.
- NOSZ! MYSIE MÓŻDŻKI!
- Zamknij się. Nie wiem jakim cudem trafiłeś tu a nie do Miejsca Gdzie Brak Gwiazd...
- Stul dziób Kasztanowy.
- Uspokójcie się! Chciałaby zmienić imię. Na Zanikająca Gwiazda lub coś takiego...
- To wbrew zasadą! Już dwa razy zmieniała imiona! Zmieniła imię na inne, a powinna zostać z tym, które nadała jej matka! Jeszcze raz ma zmienić imię? Nie zgadzam się!
- Czarna Gwiazdo?
- Nie chcę żeby taka niewdzięczna...
- Ekhem...
- Przepraszam. Nie chcę żeby nosiła moje imię, które wszystkim kojarzy się ze złem. Zgadzam się aby zmieniła imię.
- Kasztanowa Łapo?
- Ja nie mam głosu, ale...Zgadzam się!
- Sowie Futerko?
- To wbrew zasadą! Nie zgadzam się!
- Więc mamo...Ostateczny głos jest twój.
- Wiecie dobrze jak szanuje Czarne Serce. Uratowała nas przed Klanem Krwi. Ocaliła przed TOBĄ Czarna Gwiazdo, Niebieską Łapę i doskonale go wyszkoliła. Jest jedną z najbardziej poważanych kotów w Klanie. Dlatego zgadzam się aby zmieniła imię! Od dzisiaj, kotka Czarne Serce, zwać się będzie Zanikającą Gwiazdą! Idę do niej
Spotkałam we śnie Czarne Serce.
- Lamparcia Gwiazdo...To ty?
- Tak. To ja. Razem z Gwiezdnym Klanem zdecydowaliśmy!
- Więc?
- Gwiezdni akceptują cię jako przywódczynie Klanu Światła! Oficjalnie nadaje ci imię Zanikająca Gwiazda oraz dar dziewięciu żyć!
Podeszłam do niej i zetknęłyśmy się nosami. Zniknęła.
<Zanikająca Gwiazdo?>
- Więc. Po co nas tu ściągnęłaś? - Spytał mój brat.
- Czarna Gwiazdo. Po mojej śmierci, to Czarne Serce zostanie przywódczynią. Lecz...Twoje imię które od jutro ona będzie nosić...kojarzy jej się ze...
- NO Z CZYM!?
- Ze złem. Śmiercią i w ogóle...
- NOSZ JAK JA JĄ!
- NAWET SIĘ NIE WAŻ! Więc dla tego chciała by zmienić imię.
- Masz racje kochana. - Rzekł Kasztanowa Burza. - Gdybym ja dostał imię twojego brata, też bym nie był szczęśliwy.
- NOSZ! MYSIE MÓŻDŻKI!
- Zamknij się. Nie wiem jakim cudem trafiłeś tu a nie do Miejsca Gdzie Brak Gwiazd...
- Stul dziób Kasztanowy.
- Uspokójcie się! Chciałaby zmienić imię. Na Zanikająca Gwiazda lub coś takiego...
- To wbrew zasadą! Już dwa razy zmieniała imiona! Zmieniła imię na inne, a powinna zostać z tym, które nadała jej matka! Jeszcze raz ma zmienić imię? Nie zgadzam się!
- Czarna Gwiazdo?
- Nie chcę żeby taka niewdzięczna...
- Ekhem...
- Przepraszam. Nie chcę żeby nosiła moje imię, które wszystkim kojarzy się ze złem. Zgadzam się aby zmieniła imię.
- Kasztanowa Łapo?
- Ja nie mam głosu, ale...Zgadzam się!
- Sowie Futerko?
- To wbrew zasadą! Nie zgadzam się!
- Więc mamo...Ostateczny głos jest twój.
- Wiecie dobrze jak szanuje Czarne Serce. Uratowała nas przed Klanem Krwi. Ocaliła przed TOBĄ Czarna Gwiazdo, Niebieską Łapę i doskonale go wyszkoliła. Jest jedną z najbardziej poważanych kotów w Klanie. Dlatego zgadzam się aby zmieniła imię! Od dzisiaj, kotka Czarne Serce, zwać się będzie Zanikającą Gwiazdą! Idę do niej
Spotkałam we śnie Czarne Serce.
- Lamparcia Gwiazdo...To ty?
- Tak. To ja. Razem z Gwiezdnym Klanem zdecydowaliśmy!
- Więc?
- Gwiezdni akceptują cię jako przywódczynie Klanu Światła! Oficjalnie nadaje ci imię Zanikająca Gwiazda oraz dar dziewięciu żyć!
Podeszłam do niej i zetknęłyśmy się nosami. Zniknęła.
<Zanikająca Gwiazdo?>
niedziela, 12 października 2014
Od Czarnego Serca - Nowe imię i nowe obowiązki...
Całą noc czuwałam przy Lamparciej Gwieździe. Aż do świtu. O poranku zwołałam wszystkie koty. Weszłam na wielką skałę.
-Ja i Gwiezdny Klan już zadecydowaliśmy kto będzie nowym zastępcą. Miałam wizję. Gwiezdny Klan wskazał Niebieskiego Pazura. Niebieski Pazurze, zostałeś wybrany na zastępcę. Czy godzisz się na to?
-No...no tak...
-A więc powitajmy nowego zastępcę przywódcy, Niebieskiego Pazura!
Koty pokłoniły się przed kocurem.
-A teraz udajmy się na ostatnią drogę Lamparciej Gwiazdy.
Przenieśliśmy ją na naszych grzbietach. Kocury wykopały wcześniej dół na jej ciało. Dół wyłożyli liśćmi i kwiatami. Zakopali Lamparcią Gwiazdę a ja wygłosiłam do niej ostatnią przemowę.
-Lamparcia Gwiazdo, na zawsze zapamiętamy cię jako dobrą Przywódczynię, wytrwałą matkę i troskliwą przyjaciółkę. Na zawsze pozostaniesz w naszych sercach i pamięci. Nigdy o tobie nie zapomnimy. Dziś żegnamy się z tobą po raz ostatni. Liczymy, że twoje drugie życie będzie lepsze od tego ziemskiego... Żegnaj Lamparcia Gwiazdo...
Przynieśliśmy na jej grób bukiet kwiatów. Jeszcze każdy z kotów ukłonił się przed jej nagrobkiem.
-Spoczywaj w pokoju-Powiedzieli wszyscy.
To był koniec ceremonii. Było mi szkoda kociąt Lamparciej Gwiazdy.
-Nie płaczcie... Mama wasza na pewno was obserwuje. Tak samo jak wasz tata i brat. Oni nadal będą się o was troszczyć.
-Naprawdę Czarne Serce?
-Naprawdę. Widzisz... moi rodzice też umarli gdy byłam kocięciem. Wychowała mnie moja babcia. Ale... gdy miałam 10 księżyców to ona odeszła. Później musiałam radzić sobie sama... Pewnie przez to, że dwunogi porwały moją siostrę... Ja wychowałam się w lesie. Później poznałam Kryształowe Serce. Pomagał mi. Pokochałam go i tak zostaliśmy parą. Jednak... on potem zginął pogryziony przez psy... Ale powrócił....
-Czarne Serce...?
-Tak, Pstrokata Łapo?
-A dlaczego ty jeszcze nie masz kociąt?
Zasmuciłam się. Przypomniało mi się jak... ciężko zachorowałam i medyk dawał mi małe szanse na potomstwo w przyszłości...
-Czarne Serce..?
-Eh.. to długa historia. Biegnijcie już do swoich mistrzów bo ja zaraz idę po Leśną Łapę, bo muszę ją wyszkolić.
-Dobrze. Do widzenia!
-Pa...
Gdyby życie było takie proste... Niestety nie jest... Albo jest się szczęściarzem niesamowitym albo ma się niezwykłego pecha do końca życia... Ja jestem tą drugą-Zawsze mam pecha. Gdy zdarzy się coś pięknego to... zaraz po nim kroczy nieszczęście... Poszłam do mojej Terminatorki. Obudziłam ją. Leśna Łapa wyszła. Pokazałam jej kilka technik łowieckich i zabrałam ją na ryby. Mała szybko się uczy, więc z nią problemów raczej nie będzie. Minął dzień. Poszłam na tą wielką noc... Nie wiedziałam co mnie tam czeka... Położyłam się koło Księżycowego Kamienia. Był on niebieski... Świecił jak gwiazda... Sam wyglądał jak wielki kryształ. Był on bardzo piękny. Jednak.. jego światło oślepiało mnie i nie dawało mi spać... Przez ostre światło mogłam stracić wzrok... Bałam się, że to może być ostatnia rzecz, którą widzę... W końcu zmęczenie dało za wygraną i zasnęłam. Było mi na przemian raz przeraźliwie zimno a raz gorąco jak dzień suszy. Miałam sen... To był Gwiezdny Klan. Widziałam Lamparcią Gwiazdę....
-Czarne Serce...
-Lamparcia Gwiazda? To naprawdę ty?
-Tak to ja... Zostałam posłana przez Gwiezdny Klan by przekazać ci bardzo ważną wiadomość. Otóż Gwiezdny Klan będzie toczyć wojnę z Miejscem tam gdzie nie ma Gwiazd...
-Co to oznacza?
- Dla was nic. Ale dla Gwiezdnego Klanu to może oznaczać zagładę. Sami nie damy sobie rady. Musicie nas duchowo wspierać.
-Dobrze. Przekażę to naszemu klanowi. Lamparcia Gwiazdo....??
-Tak, Czarne Serce?
-Bo... Jeśli teraz się obudzę to będę już Czarną Gwiazdą, tak?
-No tak. A czemu pytasz?
-Bo... przywódca Klanu Zimy tak miał na imię i... mi się to źle kojarzy.... Wiele naszych zginęło w tej wojnie... Między innymi Lisia Mordka...
-No tak... pamiętam to...
- I chciałabym dlatego zmienić imię.... Nie chcę by moje imię kojarzyło się ze złem...Bardziej... zanikającym złem... Przychodzącą dobrocią... Zawsze podobał mi się przydomek Zanikająca... Taki... dostojny... i spokojny... Zanikająca Gwiazda.... To by do mnie pasowało... Takie... trochę mroczne ale też świetliste... Jak walka dobra ze złem...
-Niby... nie wiem. Musiałabym porozmawiać z całym Gwiezdnym Klanem. Śpij dalej a ja jeszcze tej nocy wrócę z odpowiedzią.
-Dobrze. Z niecierpliwością czekam.
Lamparcia Gwiazda zniknęła. Ja słyszałam tylko we śnie moją ulubioną piosenkę... O odwiecznej walce miłości z samotnością >KLIK< Znowu miałam sen... Słyszałam słowa o ogniu... "Tylko ogień może nas uratować" Nie wiedziałam co to znaczy... Czekałam nadal na wieści od Lamparciej Gwiazdy...
<Lamparcia Gwiazda? Mogę być Zanikającą Gwiazdą czy też nie?>
-Ja i Gwiezdny Klan już zadecydowaliśmy kto będzie nowym zastępcą. Miałam wizję. Gwiezdny Klan wskazał Niebieskiego Pazura. Niebieski Pazurze, zostałeś wybrany na zastępcę. Czy godzisz się na to?
-No...no tak...
-A więc powitajmy nowego zastępcę przywódcy, Niebieskiego Pazura!
Koty pokłoniły się przed kocurem.
-A teraz udajmy się na ostatnią drogę Lamparciej Gwiazdy.
Przenieśliśmy ją na naszych grzbietach. Kocury wykopały wcześniej dół na jej ciało. Dół wyłożyli liśćmi i kwiatami. Zakopali Lamparcią Gwiazdę a ja wygłosiłam do niej ostatnią przemowę.
-Lamparcia Gwiazdo, na zawsze zapamiętamy cię jako dobrą Przywódczynię, wytrwałą matkę i troskliwą przyjaciółkę. Na zawsze pozostaniesz w naszych sercach i pamięci. Nigdy o tobie nie zapomnimy. Dziś żegnamy się z tobą po raz ostatni. Liczymy, że twoje drugie życie będzie lepsze od tego ziemskiego... Żegnaj Lamparcia Gwiazdo...
Przynieśliśmy na jej grób bukiet kwiatów. Jeszcze każdy z kotów ukłonił się przed jej nagrobkiem.
-Spoczywaj w pokoju-Powiedzieli wszyscy.
To był koniec ceremonii. Było mi szkoda kociąt Lamparciej Gwiazdy.
-Nie płaczcie... Mama wasza na pewno was obserwuje. Tak samo jak wasz tata i brat. Oni nadal będą się o was troszczyć.
-Naprawdę Czarne Serce?
-Naprawdę. Widzisz... moi rodzice też umarli gdy byłam kocięciem. Wychowała mnie moja babcia. Ale... gdy miałam 10 księżyców to ona odeszła. Później musiałam radzić sobie sama... Pewnie przez to, że dwunogi porwały moją siostrę... Ja wychowałam się w lesie. Później poznałam Kryształowe Serce. Pomagał mi. Pokochałam go i tak zostaliśmy parą. Jednak... on potem zginął pogryziony przez psy... Ale powrócił....
-Czarne Serce...?
-Tak, Pstrokata Łapo?
-A dlaczego ty jeszcze nie masz kociąt?
Zasmuciłam się. Przypomniało mi się jak... ciężko zachorowałam i medyk dawał mi małe szanse na potomstwo w przyszłości...
-Czarne Serce..?
-Eh.. to długa historia. Biegnijcie już do swoich mistrzów bo ja zaraz idę po Leśną Łapę, bo muszę ją wyszkolić.
-Dobrze. Do widzenia!
-Pa...
Gdyby życie było takie proste... Niestety nie jest... Albo jest się szczęściarzem niesamowitym albo ma się niezwykłego pecha do końca życia... Ja jestem tą drugą-Zawsze mam pecha. Gdy zdarzy się coś pięknego to... zaraz po nim kroczy nieszczęście... Poszłam do mojej Terminatorki. Obudziłam ją. Leśna Łapa wyszła. Pokazałam jej kilka technik łowieckich i zabrałam ją na ryby. Mała szybko się uczy, więc z nią problemów raczej nie będzie. Minął dzień. Poszłam na tą wielką noc... Nie wiedziałam co mnie tam czeka... Położyłam się koło Księżycowego Kamienia. Był on niebieski... Świecił jak gwiazda... Sam wyglądał jak wielki kryształ. Był on bardzo piękny. Jednak.. jego światło oślepiało mnie i nie dawało mi spać... Przez ostre światło mogłam stracić wzrok... Bałam się, że to może być ostatnia rzecz, którą widzę... W końcu zmęczenie dało za wygraną i zasnęłam. Było mi na przemian raz przeraźliwie zimno a raz gorąco jak dzień suszy. Miałam sen... To był Gwiezdny Klan. Widziałam Lamparcią Gwiazdę....
-Czarne Serce...
-Lamparcia Gwiazda? To naprawdę ty?
-Tak to ja... Zostałam posłana przez Gwiezdny Klan by przekazać ci bardzo ważną wiadomość. Otóż Gwiezdny Klan będzie toczyć wojnę z Miejscem tam gdzie nie ma Gwiazd...
-Co to oznacza?
- Dla was nic. Ale dla Gwiezdnego Klanu to może oznaczać zagładę. Sami nie damy sobie rady. Musicie nas duchowo wspierać.
-Dobrze. Przekażę to naszemu klanowi. Lamparcia Gwiazdo....??
-Tak, Czarne Serce?
-Bo... Jeśli teraz się obudzę to będę już Czarną Gwiazdą, tak?
-No tak. A czemu pytasz?
-Bo... przywódca Klanu Zimy tak miał na imię i... mi się to źle kojarzy.... Wiele naszych zginęło w tej wojnie... Między innymi Lisia Mordka...
-No tak... pamiętam to...
- I chciałabym dlatego zmienić imię.... Nie chcę by moje imię kojarzyło się ze złem...Bardziej... zanikającym złem... Przychodzącą dobrocią... Zawsze podobał mi się przydomek Zanikająca... Taki... dostojny... i spokojny... Zanikająca Gwiazda.... To by do mnie pasowało... Takie... trochę mroczne ale też świetliste... Jak walka dobra ze złem...
-Niby... nie wiem. Musiałabym porozmawiać z całym Gwiezdnym Klanem. Śpij dalej a ja jeszcze tej nocy wrócę z odpowiedzią.
-Dobrze. Z niecierpliwością czekam.
Lamparcia Gwiazda zniknęła. Ja słyszałam tylko we śnie moją ulubioną piosenkę... O odwiecznej walce miłości z samotnością >KLIK< Znowu miałam sen... Słyszałam słowa o ogniu... "Tylko ogień może nas uratować" Nie wiedziałam co to znaczy... Czekałam nadal na wieści od Lamparciej Gwiazdy...
<Lamparcia Gwiazda? Mogę być Zanikającą Gwiazdą czy też nie?>
sobota, 11 października 2014
Od Srebrzystego Księżyca
Kocięta rosły i rosły...Nic nie zwykłego się nie działo...aż po ten dzień !
Jak co tydzień wyciągałam maluchy na świeże powietrze by oczyścić jamę z zapachu młodych. Raptem usłyszałam pisk opon i krzyki ! Natychmiast pobiegłam zobaczyć co się dzieje. Dobiegłam do drogi i zobaczyłam rozjechane kocięta.
-NIEEEEEEE !!!!
Położyłam się na drodze koło moich maluchów.
-Proszę nie...NIE WY !!! -szlochałam.
Nie zauważyłam pędzącego potwora w moją stronę... Odwróciłam się...
Poczułam ból w
boku i wszystko mi się rozmazało...Przed oczami miałam krew... Z pyszczka
też sączył się czerwony płyn...Poczułam nicość i...koniec...
Jak co tydzień wyciągałam maluchy na świeże powietrze by oczyścić jamę z zapachu młodych. Raptem usłyszałam pisk opon i krzyki ! Natychmiast pobiegłam zobaczyć co się dzieje. Dobiegłam do drogi i zobaczyłam rozjechane kocięta.
-NIEEEEEEE !!!!
-Proszę nie...NIE WY !!! -szlochałam.
Nie zauważyłam pędzącego potwora w moją stronę... Odwróciłam się...
Od Czarnego Serca CD Brzozowego Kwiatu
-Wiem o tym... Niestety...-Powiedziałam zasmuconym głosem.
Pamiętam gdy dołączyłam do klanu..Wtedy Lamparcia Gwiazda dopiero go zbierała... Eh.... mam nadzieję, że tam będzie jej lepiej... Przynajmniej spotka tam swojego partnera i syna... Zeszłam ze skały. Usiadłam koło zakrwawionego ciała Lamparciej Gwiazdy. Wszystkie koty rozeszły się. Zostałam tylko ja i kocięta Lamparciej Gwiazdy. Wszystkie później zasnęły. Poprosiłam Ognistooką by zabrała je do nory. Zostałam sama.. Nie chciałam ukazywać łez przy innych kotach. Jednak i ja sama zaczęłam płakać. Zobaczyłam na niebie ducha Lamparciej Gwiazdy...
Pamiętam gdy dołączyłam do klanu..Wtedy Lamparcia Gwiazda dopiero go zbierała... Eh.... mam nadzieję, że tam będzie jej lepiej... Przynajmniej spotka tam swojego partnera i syna... Zeszłam ze skały. Usiadłam koło zakrwawionego ciała Lamparciej Gwiazdy. Wszystkie koty rozeszły się. Zostałam tylko ja i kocięta Lamparciej Gwiazdy. Wszystkie później zasnęły. Poprosiłam Ognistooką by zabrała je do nory. Zostałam sama.. Nie chciałam ukazywać łez przy innych kotach. Jednak i ja sama zaczęłam płakać. Zobaczyłam na niebie ducha Lamparciej Gwiazdy...
-Tak więc czas Gwiezdny Klanie wybrać nowego zastępcę...-Powiedziałam smutnym głosem- Zawsze będę o tobie pamiętać Lamparcia Gwiazdo.... Mam nadzieję, że będę twoją godną następczynią...
Zamknęłam oczy. Z moich oczu popłynęły doże łzy. Spadły na ciało Lamparciej Gwiazdy. Wtedy... Gwiezdny Klan pokazał mi nowego Zastępcę. To był Niebieski Pazur. To jego widziałam. To była decyzja Gwiezdnego Klanu.
-Eh... tak więc... już jutro wieczorem stanę się Czarną Gwiazdą... To mi się źle kojarzy...-powiedziałam sama do siebie pod nosem.
Czarna Gwiazda... Przypomina mi się wtedy wojna jaką toczyliśmy z Klanem Zimy... Ich przywódca był Czarną Gwiazdą... Te imię źle mi się kojarzy... Szkoda, że nie mogę zmienić imienia... Zanikająca Gwiazda... To by do mnie pasowało... Czarna Gwiazda kojarzy się z chodzącym nieszczęściem i złem... A ja taka już nie jestem...Nie jestem wiecznie smutna i zła... Staram się być miła,pomocna i dobra... Ale... pamiętam co się miało ze mną już dawno temu stać... Miałam jeszcze zginąć jako kocię..Na szczęście uniknęłam cudem śmierci... Wiele rozmyślałam tego wieczoru... Między innymi o mnie i o Kryształowym Sercu... Kocham go ale... ostatnio po między nami się nie układa... Oddalamy się od siebie... Z dnia na dzień czuję się co raz bardziej samotna...Opuszczona... Gorzej mi niż wtedy gdy jeszcze Kryształowe Serce powrócił... Wiele nas łączyło ale... teraz nas też wiele dzieli..tęsknię za nim... kiedyś on był inny...
Mijały kolejne godziny... Siedziałam tam sama...Tylko ja i ciało Lamparciej Gwiazdy. Dzisiaj ma się odbyć uroczysty pochówek... I moje przejście w Czarną Gwiazdę....
Od Mglistej Chmury
Po ,,zebraniu pod skałą" poszłam do swoich dzieci, był tam też Śnieżny Pazur, który odpoczywał po ostatniej akcji.
ŚP: Co to za smutna mina?
Powiedział tak bo moja mina rzeczywiście wyglądała smutno, jakoś tak:
MC: No bo.... ty jeszcze nie wiesz że....
ŚP: Że co?
MC: Że Lamparcia Gwiazda nie żyje...
ŚP: CO!?!?!
Opowiedziałam im o wszystkim, a oni z każdym moim słowem robili się bardziej smutni.
ŚŁ: Czemu ona zginęła mamo?
Spytała maja córka.
MC: Nie wiem Świetlista Łapo...
Śnieżny Pazurze?
Żegnamy...
Żegnamy Lamparcią Gwiazdę...Naszą przywódczynie...Dzisiaj powitamy ją w Gwiezdnym Klanie...Zawsze pozostanie w naszych sercach...
Od Brzozowego Kwiatu C.D Czarne Serce
Kiedy wracałam z nad jeziora, usłyszałam wołanie na zebranie...Ale to nie była Lamparcia Gwiazda...Tylko Czarne Serce. Pobiegłam tam szybko...To co zobaczyłam...Na placu leżało ciało przywódczyni....Widziałam młode terminatorki tulące się do ciała matki...
Wietrzna Łapa strasznie płakała...
- Mamo...Nie...Najpierw ojciec, potem brat, teraz ty...Dlaczego?!
Krzyknęłam:
- Jak to się stało!?
- Umarła na grzmiącej ścieżce...
- Niech Gwiezdny Klan ma ją w opiece...Czarne Serce...Teraz ty zostałaś przywódczynią...Zgodnie z tradycją o świcie musisz samotnie ruszyć do Matczynego Pyszczka i przespać się obok Księżycowego Kamienia aby zyskać dar dziewięciu żyć i imię "Gwiazda".
<Czarne Serce?>
Od Czarnego Serca CD Sójczej Łapy
-Ale...ale jak to nie żyje?
-Żelazny potwór dwunogów ją zabił...
Zaniemówiłam. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Ściągnęłam ciało Lamparciej Gwiazdy z drogi. Jakoś udało mi się ją zabrać do lasu. Tam zobaczyła mnie Ognistooka.
-Czarne Serce... Czy.. czy to Lamparcia Gwiazda...?
-Tak... Ona...nie żyje... przejechał ją żelazny potwór... Co gorsza... Sójcza Łapa to widziała...
Mała Sójcza Łapa zaczęła płakać. Ognistooka przytuliła ją.
-Nie martw się mała... dasz radę...
Ognistooka pocieszała Sójczą Łapę a ja zabrałam Lamparcią Gwiazdę na plac przed Wielką Skałą. Wszystkie koty przeraziły się. Weszłam na Wielką Skałę.
-Niech każdy dorosły kot zdolny polować zbierze się pod skałą!
Przyszedł cały klan. Ciężko mi było mówić o śmierci Lamparciej Gwiazdy. Jednak po chwili zebrałam się i powiedziałam:
-Nasza przywódczyni,Lamparcia Gwiazda...nie żyje... Zginęła pod kołami żelaznego potwora dwunogów....
-Wszyscy się przerazili. Nagle z tłumu wyszedł Niebieski Pazur.
-Czarne Serce... to oznacza, że teraz ty zostajesz naszą przywódczynią...
-Wiem...
- A.... kto zostanie zastępcą przywódcy?
- Ja i Gwiezdny Klan o tym zadecydujemy...
<Ktoś>
-Żelazny potwór dwunogów ją zabił...
Zaniemówiłam. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Ściągnęłam ciało Lamparciej Gwiazdy z drogi. Jakoś udało mi się ją zabrać do lasu. Tam zobaczyła mnie Ognistooka.
-Czarne Serce... Czy.. czy to Lamparcia Gwiazda...?
-Tak... Ona...nie żyje... przejechał ją żelazny potwór... Co gorsza... Sójcza Łapa to widziała...
Mała Sójcza Łapa zaczęła płakać. Ognistooka przytuliła ją.
-Nie martw się mała... dasz radę...
Ognistooka pocieszała Sójczą Łapę a ja zabrałam Lamparcią Gwiazdę na plac przed Wielką Skałą. Wszystkie koty przeraziły się. Weszłam na Wielką Skałę.
-Niech każdy dorosły kot zdolny polować zbierze się pod skałą!
Przyszedł cały klan. Ciężko mi było mówić o śmierci Lamparciej Gwiazdy. Jednak po chwili zebrałam się i powiedziałam:
-Nasza przywódczyni,Lamparcia Gwiazda...nie żyje... Zginęła pod kołami żelaznego potwora dwunogów....
-Wszyscy się przerazili. Nagle z tłumu wyszedł Niebieski Pazur.
-Czarne Serce... to oznacza, że teraz ty zostajesz naszą przywódczynią...
-Wiem...
- A.... kto zostanie zastępcą przywódcy?
- Ja i Gwiezdny Klan o tym zadecydujemy...
<Ktoś>
Od Sójczej Łapy - Nieszczęście...
Szłam na spacer przez las nucąc pod nosem "Alive". Wtedy usłyszałam krzyk...Krzyk Lamparciej Gwiazdy...Wrzask przywódczyni odbił się echem po lesie...Co się stało? Nie mam pojęcia...Pobiegłam tam skąd dobiegał krzyk. Zobaczyłam ją...Na Grzmiącej Ścieżce...
- LAMPARCIA GWIAZDO UWAŻAJ!
- Och...
Jej przerażony wzrok zapamiętam do końca życia...
Gdy potwór odjechał...
- LAMPARCIA GWIAZDO UWAŻAJ!
- Och...
Jej przerażony wzrok zapamiętam do końca życia...
- NIE!!!!!!
- Nie...Nie...Nie...
Wiedziałam że przywódczyni miała jeszcze siedem żyć ale...została brutalnie przejechana...Wiedziałam że...zginęła...
- To moja wina...Nie...Jak ja teraz spojrzę w oczy Klanowi...Co wszyscy pomyślą...
Z płaczem odeszłam...Nie wiedziałam co robić...Obróciłam się i zobaczyłam jak jakiś dwunóg ją zabiera...Gdy weszłam do obozu zapłakana podbiegła do mnie Czarne Serce:
- Co się stało?!
- Lamparcia Gwiazda...Lamparcia Gwiazda..LAMPARCIA GWIAZDA NIE ŻYJE!!!
<Czarne Serce..?>
piątek, 10 października 2014
Od Nocnego Kła C.D Brzozowy Kwiat
Spojrzałem na tę Ciri. Była inna niż ta którą pamiętałem. Bardziej poszarpana.
-Witaj Cir.-szepnąłem.
-Witaj- mruknęła.
-Chciałem... Chciałem-te słowa nie mogły mi przejść przez gardło- Chciałem cię przeprosić. Za wszystko co kiedykolwiek ci złego zrobiłem. Za te słowa, które powiedziałem przy naszym ostatnim spotkaniu. Zrobiłem to bo chciałem cię chronić. Znaleźli mnie wtedy. Jak widać nie udało mi się.
Patrzyła na mnie.
-Wiedziałam.
-Wiedziałaś?
-Tak, nie byłam głupia, Ronan. Wiem, że wszystko co chciałeś zrobić było dla mojego dobra. Ale musiałam wmówić sobie, że te słowa były prawdą. Nie wiesz jak ciężko było mi cię tam zostawiać. Nie miałam pojęcia czy dasz radę.
-A ja nie miałem tylu wątpliwości co do ciebie. Przykro mi Ciri.
-Mam do ciebie, jedną prośbę Ron-była dziwna, jakby trochę smutna.- Powiedz mojej siostrze o wszystkim. Wtedy zrozumie kogo ma przed sobą.
-Znienawidzi mnie
-Nie, nie zrobi tego.
-Tak więc, zrobię to.
-Żegnaj Ronanie.
-Do zobaczenia, Ciri.
--Oby jak najdalej.
Zniknęła a ja jeszcze gapiłem się w miejsce gdzie przed chwilą była. Poczułem że Brzozowy Kwiat podeszła do mnie.
<Brzozowy Kwiat?>
-Witaj Cir.-szepnąłem.
-Witaj- mruknęła.
-Chciałem... Chciałem-te słowa nie mogły mi przejść przez gardło- Chciałem cię przeprosić. Za wszystko co kiedykolwiek ci złego zrobiłem. Za te słowa, które powiedziałem przy naszym ostatnim spotkaniu. Zrobiłem to bo chciałem cię chronić. Znaleźli mnie wtedy. Jak widać nie udało mi się.
Patrzyła na mnie.
-Wiedziałam.
-Wiedziałaś?
-Tak, nie byłam głupia, Ronan. Wiem, że wszystko co chciałeś zrobić było dla mojego dobra. Ale musiałam wmówić sobie, że te słowa były prawdą. Nie wiesz jak ciężko było mi cię tam zostawiać. Nie miałam pojęcia czy dasz radę.
-A ja nie miałem tylu wątpliwości co do ciebie. Przykro mi Ciri.
-Mam do ciebie, jedną prośbę Ron-była dziwna, jakby trochę smutna.- Powiedz mojej siostrze o wszystkim. Wtedy zrozumie kogo ma przed sobą.
-Znienawidzi mnie
-Nie, nie zrobi tego.
-Tak więc, zrobię to.
-Żegnaj Ronanie.
-Do zobaczenia, Ciri.
--Oby jak najdalej.
Zniknęła a ja jeszcze gapiłem się w miejsce gdzie przed chwilą była. Poczułem że Brzozowy Kwiat podeszła do mnie.
<Brzozowy Kwiat?>
Od Brzozowego Kwiatu C.D Nocny Kieł
- Możesz jej to powiedzieć...Chodź...
Nad Jeziorem Nieśmiertelnych
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Wzywam ducha mojej siostry! Ciri! Usłysz nas i przybądź tu!
Wtedy zobaczyłam ducha mojej młodszej siostry. Czułam jej zimny oddech:
- Witaj siostro...
- Witaj...Mam tu kogoś...Zostawię was samych...
Po czym odeszłam.
<Nightfang?>
Od Nocnego Kła C.D Brzozowy Kwiat
-Zafundowałbym mu powolną śmierć. -burknąłem.-Bardzo powolną i bolesną.
Widziałem że nieco się zjeżyła. Chyba trochę przesadziłem.
Zatrzymaliśmy się i usiedliśmy.
-Kim była Ciri dla ciebie?-spytała cicho.
-Była wszystkim co miałem. Moją jedyną pociechą w tym zakłamanym świecie. Zaopiekowałem się nie gdy znalazła się na ulicy. Wybrałem ją spośród dziesiątek innych kociąt lepszych, silniejszych niż ona. Ale Ciri była inna od nich. Miała w sobie to coś. Tak naprawdę była dla mnie nie uczennicą ale córką, młodszą siostrą o którą trzeba dbać. Odeszła bo powiedziałem jej przykre słowa. Wtedy mnie ścigali i gdybym ją zatrzymał zabiliby ją. Była jedyną osobą którą kiedykolwiek kochałem. Jedyną na której mi zależało. I nigdy się już o tym nie dowie.
<Brzozowy Kwiat?>
Widziałem że nieco się zjeżyła. Chyba trochę przesadziłem.
Zatrzymaliśmy się i usiedliśmy.
-Kim była Ciri dla ciebie?-spytała cicho.
-Była wszystkim co miałem. Moją jedyną pociechą w tym zakłamanym świecie. Zaopiekowałem się nie gdy znalazła się na ulicy. Wybrałem ją spośród dziesiątek innych kociąt lepszych, silniejszych niż ona. Ale Ciri była inna od nich. Miała w sobie to coś. Tak naprawdę była dla mnie nie uczennicą ale córką, młodszą siostrą o którą trzeba dbać. Odeszła bo powiedziałem jej przykre słowa. Wtedy mnie ścigali i gdybym ją zatrzymał zabiliby ją. Była jedyną osobą którą kiedykolwiek kochałem. Jedyną na której mi zależało. I nigdy się już o tym nie dowie.
<Brzozowy Kwiat?>
Od Tygrysiego Piórka C.D Miodowa Mordka (Z opóźnieniem -.-)
MM: To ja już pójdę.
Powiedziała. Przyznaje że byłem zmęczony, dlatego przytaknąłem.
TP: Dobrze idź, ja się położę.
MM: To dobranoc.
TP: Dobranoc.
Poszedłem do jaskini i położyłem się na swoim legowisku, potem zasnąłem.
Miodowa Mordko?
Sorki że z opóźnieniem, ale dopiero dzisiaj to dostałam :/
Powiedziała. Przyznaje że byłem zmęczony, dlatego przytaknąłem.
TP: Dobrze idź, ja się położę.
MM: To dobranoc.
TP: Dobranoc.
Poszedłem do jaskini i położyłem się na swoim legowisku, potem zasnąłem.
Miodowa Mordko?
Sorki że z opóźnieniem, ale dopiero dzisiaj to dostałam :/
Od Brzozowego Kwiatu C.D Nocny Kieł
Uwaga! Tu są teksty +18 xD
Szliśmy kawałek przez las. Wtedy go zobaczyłam...Rico...
- TAM JEST TA KUR*A! DOSTANIE SIĘ MU!
Ten śpiewał jakby pijany pod nosem:
- Lala lalalala, ładna wiosna ta...lalalalalla...
- Zamknij twarz.
- Och witam! Kogo ja widzę!
- TWÓJ NAJWIĘKSZY KOSZMAR!
- A wiecie co...Pierdolc*e się!
- Rico! Nie!
Podszedł do rzeki.
- WYŚLE WAM POCZTÓWKĘ Z PIEKŁA!
Wtedy skoczył.
- KUR*A MAĆ!!!!
- Ważne że to ścierwo jest martwe.
- Masz racje! Szkoda że nie zostawił mi tej przyjemności!
<Nigthfang?>
Od Nocnego Kła C.D Brzozowy Kwiat
Spojrzałem na kotkę nieco zdziwiony.
-Jesteś pewna?-rzuciłem kiedy szliśmy.
Skinęła głową, chyba nigdy nie widziałem jej tak poważnej. W duszy obiecałam sobie, że po wszystkim opowiem całą historię. Pytanie, co wtedy? Miałem tyle do opowiadania, a te rzeczy nie są miłe. Ktoś kto zyskał znamię Rzeźnik raczej grzeczny nie był. Ale ja sobie zasłużyłem i to bardzo.
<Brzozowy Kwiat?>
-Jesteś pewna?-rzuciłem kiedy szliśmy.
Skinęła głową, chyba nigdy nie widziałem jej tak poważnej. W duszy obiecałam sobie, że po wszystkim opowiem całą historię. Pytanie, co wtedy? Miałem tyle do opowiadania, a te rzeczy nie są miłe. Ktoś kto zyskał znamię Rzeźnik raczej grzeczny nie był. Ale ja sobie zasłużyłem i to bardzo.
<Brzozowy Kwiat?>
Od Brzozowego Kwiatu C.D Nocny Kieł
- CZYŚ TY ZWARIOWAŁ?! SAM MU NIE DASZ RADY!
Naostrzyłam na szarym, twardym...czymś, pazury.
- No to ruszajmy!
- Ty też?
- MUSZĘ POMŚCIĆ MOJĄ SIOSTRĘ I RODZINĘ!
- To ruszajmy!
<Nocny Kieł?>
Naostrzyłam na szarym, twardym...czymś, pazury.
- No to ruszajmy!
- Ty też?
- MUSZĘ POMŚCIĆ MOJĄ SIOSTRĘ I RODZINĘ!
- To ruszajmy!
<Nocny Kieł?>
Od Nocnego Kła C.D Brzozowy Kwiat
Nie. Nie. Nie. NIE!
-To... To nie może być...Ciri... NIE!
Jęknąłem tylko. Sal prychnął.
-Miałem ci powiedzieć. Ale nie miałem odwagi. Wszyscy boją się Rzeźnika. Wtedy... Zabiłeś tego kota.
-ZAMKNIJ SIĘ! ZAMILCZ!-spojrzałem na niego z obłędem w oczach. - Mówisz, że jak on?-zwróciłem się do Brzozowego Kwiatu.
-Rico...Czarny kocur... - mówiła cicho, chyba tak jak ja z trudem powstrzymywała łzy.
-Zabiję. Wytropię i zabiję choćbym sami miał zginąć. Pomszczę ją-kręciłem się niespokojnie. -Jak ja mogłem na to pozwolić. Moja mała... - wzdrygnąłem się.
Sal pochylił głowę i uciekł.
<Brzozowy Kwiat?>
-To... To nie może być...Ciri... NIE!
Jęknąłem tylko. Sal prychnął.
-Miałem ci powiedzieć. Ale nie miałem odwagi. Wszyscy boją się Rzeźnika. Wtedy... Zabiłeś tego kota.
-ZAMKNIJ SIĘ! ZAMILCZ!-spojrzałem na niego z obłędem w oczach. - Mówisz, że jak on?-zwróciłem się do Brzozowego Kwiatu.
-Rico...Czarny kocur... - mówiła cicho, chyba tak jak ja z trudem powstrzymywała łzy.
-Zabiję. Wytropię i zabiję choćbym sami miał zginąć. Pomszczę ją-kręciłem się niespokojnie. -Jak ja mogłem na to pozwolić. Moja mała... - wzdrygnąłem się.
Sal pochylił głowę i uciekł.
<Brzozowy Kwiat?>
Od Brzozowego Kwiatu C.D Nocny Kieł
- Ciri?
- Tak! Ciri!
Ciri...moja siostrzyczka...
- Ciri to moja siostra!
- CO?! GDZIE ONA JEST?!
- Ona...Ona...Ona nie żyje już od dawna...zginęła z łap...Rico...TEGO MORDERCY KTÓRY ZAMORDOWAŁ CAŁĄ MOJĄ RODZINĘ I MNIE! Żyje dlatego że Gwiezdny Klan podarował mi drugą szanse...ale...TO MORDERCA! ZABIŁ CIRI I CAŁĄ MOJĄ RODZINĘ NA MOICH OCZACH, A TERAZ KRĘCI SIĘ GDZIEŚ NA NASZYCH TERENACH!!!!
Oczy Nocnego Kła zrobiły się wielkie jak talary. Napłynęły mu do oczu łzy...
- Nocny Kieł...Co jest?
<Nightfang? xD> (Nightfang - Nocny Kieł)
- Tak! Ciri!
Ciri...moja siostrzyczka...
- Ciri to moja siostra!
- CO?! GDZIE ONA JEST?!
- Ona...Ona...Ona nie żyje już od dawna...zginęła z łap...Rico...TEGO MORDERCY KTÓRY ZAMORDOWAŁ CAŁĄ MOJĄ RODZINĘ I MNIE! Żyje dlatego że Gwiezdny Klan podarował mi drugą szanse...ale...TO MORDERCA! ZABIŁ CIRI I CAŁĄ MOJĄ RODZINĘ NA MOICH OCZACH, A TERAZ KRĘCI SIĘ GDZIEŚ NA NASZYCH TERENACH!!!!
Oczy Nocnego Kła zrobiły się wielkie jak talary. Napłynęły mu do oczu łzy...
- Nocny Kieł...Co jest?
<Nightfang? xD> (Nightfang - Nocny Kieł)
Od Nocnego Kła C.D Brzozowy Kwiat
-IDIOTA!-krzyknąłem uderzając go łapą po pysku.
Cofnął się patrząc na mnie. Z pyska ciekła mu krew. Odsunąłem się.
-Kiedy mówię, że nie ja TO NIE JA!- stopniowo podnosiłem głos.
-Ronan...
-Zamknij się. Skoro ona lepiej się czuje może wam wszystko opowiedzieć. A raczej tobie Lwi Pazurze. Ja mam do pogadania z Sal'em.
Ta osobowość Nocnego Kła która wcześniej jeszcze gdzieś się tam we mnie tliła, teraz w mieście zniknęłam. Odsunąłem się a za mną poszedł Sal. Nagle przestał być taki mądry.
-Wiesz że nie chcę tutaj tych kotów z lasu-zaczął.
-Wiem-próbowałem się uspokoić ale jakoś mi nie wychodziło.
-Zrobisz jakiemuś krzywdę a następne lecą za nim. Nie stać nas na straty. Odkąd odszedłeś, brak nam trenerów.
Przyjrzałem się mu uważnie. Był pokryty bliznami, tak jak ja.
-Nie zabiłbym jej. Jest w klanie ze mną.
-CO?!
-To. Dołączyłem.
-Chyba żartujesz... Nie Ron, to musi być żart.
Potrząsnąłem głową.
Widziałem jak Lwi Pazur pochyla się nad kotką. Przypomniało mi się po co tu przyszedłem.
-Gdzie Ciri?
-Nie wiem.
-GDZIE CIRI!-teraz po prostu się na niego darłem. Nie obchodziło mnie że oboje mnie słyszą. Ze patrzą nieco zdziwieni. Lwi Pazur prychnął cicho a Brzozowy Kwiat próbowała się podnieść.
-Nie wiem. Ronan, ja naprawdę nie wiem-wiedziałem, że kłamie.
-WIESZ! GADAJ ALBO CIĘ UDUSZĘ. BEZ WZGLĘDU NA ZASADY!-wrzeszczałem w dalszym ciągu.
Sal wyglądał na skrępowanego. Jakby chciał mi powiedzieć ale nie mógł się zdecydować.
<Brzozowy Kwiat?>
Cofnął się patrząc na mnie. Z pyska ciekła mu krew. Odsunąłem się.
-Kiedy mówię, że nie ja TO NIE JA!- stopniowo podnosiłem głos.
-Ronan...
-Zamknij się. Skoro ona lepiej się czuje może wam wszystko opowiedzieć. A raczej tobie Lwi Pazurze. Ja mam do pogadania z Sal'em.
Ta osobowość Nocnego Kła która wcześniej jeszcze gdzieś się tam we mnie tliła, teraz w mieście zniknęłam. Odsunąłem się a za mną poszedł Sal. Nagle przestał być taki mądry.
-Wiesz że nie chcę tutaj tych kotów z lasu-zaczął.
-Wiem-próbowałem się uspokoić ale jakoś mi nie wychodziło.
-Zrobisz jakiemuś krzywdę a następne lecą za nim. Nie stać nas na straty. Odkąd odszedłeś, brak nam trenerów.
Przyjrzałem się mu uważnie. Był pokryty bliznami, tak jak ja.
-Nie zabiłbym jej. Jest w klanie ze mną.
-CO?!
-To. Dołączyłem.
-Chyba żartujesz... Nie Ron, to musi być żart.
Potrząsnąłem głową.
Widziałem jak Lwi Pazur pochyla się nad kotką. Przypomniało mi się po co tu przyszedłem.
-Gdzie Ciri?
-Nie wiem.
-GDZIE CIRI!-teraz po prostu się na niego darłem. Nie obchodziło mnie że oboje mnie słyszą. Ze patrzą nieco zdziwieni. Lwi Pazur prychnął cicho a Brzozowy Kwiat próbowała się podnieść.
-Nie wiem. Ronan, ja naprawdę nie wiem-wiedziałem, że kłamie.
-WIESZ! GADAJ ALBO CIĘ UDUSZĘ. BEZ WZGLĘDU NA ZASADY!-wrzeszczałem w dalszym ciągu.
Sal wyglądał na skrępowanego. Jakby chciał mi powiedzieć ale nie mógł się zdecydować.
<Brzozowy Kwiat?>
Od Brzozowego Kwiatu C.D Nocny Kieł
Ruszyłam za Nocnym Kłem...Do jakiegoś śmierdzącego obozu Dwunogów. Wszędzie szaro, brudno...zero drzew. Tylko te ich okropne potwory. Zobaczyłam Nocnego Kła, gdy dusił jakiegoś innego kota.
- NIE! - Krzyknęłam. Wtedy nadjechał potwór. Potrącił mnie i upadłam na pobocze. Nocny Kieł dopełzał do mnie:
- Brzozowy Kwiecie!
Urwał mi się film...nic nie widziałam ale wszystko słyszałam. Usłyszałam...Głos Lwiego Pazura:
- COŚ TY JEJ ZROBIŁ!?!?
- TO NIE JA!
Usłyszałam obcy głos:
- Jasne że to nie ty bo to Dwunogi co nie?!
- SAL?! CZEGO TU CHCESZ?!
- A...niczego...To ty zabiłeś tę kotkę?
- To nie ja! Próbowałem ją ratować, ale nie zdążyłem!
Usłyszałam dźwięk jakby go przygwoździł do muru.
- Żałosne.
Wtedy wstałam. Zobaczyłam Nocnego Kła, przygwożdżonego do muru przez brązowo-białego kocura. Obok stał Lwi Pazur. Nawet nie zareagował.
- Zostawcie go! - Krzyknęłam. - On nic nie zrobił!
<Nocny Kieł?>
- NIE! - Krzyknęłam. Wtedy nadjechał potwór. Potrącił mnie i upadłam na pobocze. Nocny Kieł dopełzał do mnie:
- Brzozowy Kwiecie!
Urwał mi się film...nic nie widziałam ale wszystko słyszałam. Usłyszałam...Głos Lwiego Pazura:
- COŚ TY JEJ ZROBIŁ!?!?
- TO NIE JA!
Usłyszałam obcy głos:
- Jasne że to nie ty bo to Dwunogi co nie?!
- SAL?! CZEGO TU CHCESZ?!
- A...niczego...To ty zabiłeś tę kotkę?
- To nie ja! Próbowałem ją ratować, ale nie zdążyłem!
Usłyszałam dźwięk jakby go przygwoździł do muru.
- Żałosne.
Wtedy wstałam. Zobaczyłam Nocnego Kła, przygwożdżonego do muru przez brązowo-białego kocura. Obok stał Lwi Pazur. Nawet nie zareagował.
(Napis zostawiłam bo "Pathetic" znaczy "Żałosne") |
<Nocny Kieł?>
Od Nocnego Kła
Tyle się ostatnio działo. Byłem jakoś taki przytłumiony. Wszystko jak
zza szyby. Zastanawiałem się czy tak by nie odwiedzić miasta.
Zdecydowałem się wreszcie. Ukradkiem, niezauważony uciekłem. Biegłem
przez las tak skupiony na swoim zadaniu, że nie zauważyłem, że ktoś
ruszył za mną. Dobiegłem do granicy i zatrzymałem się. Teraz już wolniej
ruszyłem przed siebie. Miałem znaleźć Sal'a i może on ma kontakt z
Ciri. Prychnąłem cicho. Szedłem szybko pomiędzy uliczkami. Mijałem
znaki, dwunogów przeszedłem grzmiącą ścieżkę kilka razy. Ten kto szedł
za mną chyba się zgubił.
Usłyszałem wołanie:
-Ronan! Hej, Rzeźniku!-obejrzałem się.
Za mną stał szary kocur, z brudną, zmierzwioną sierścią i drwiącą miną.
-Hę? Znamy się?-burknąłem niezadowolony.
-Ty mnie nie, ja znam ciebie. Widzisz, długo cię nie było. A twoja pozycja w mieście jest... zagrożona.
Już wiedziałem o co mu chodziło. Ten idiota sądził że zdoła mnie pokonać. Przez to zdobyłby moją pozycję tutaj.
Prychnąłem i bez ostrzeżenia rzuciłem się na niego. Pazury wbiłem w jego gardło i powoli je zagłębiałem.
-Przekonasz się, co to znaczy Rzeźnik-prychnąłem.
Zaczął się rzucać.
-NIE!-to usłyszałem za sobą.
To była Brzozowy Kwiat. I stała na środku Grzmiącej Ścieżki. A potwór leciał akurat na nią. Puściłem kocura i jak szalony pognałem w jej kierunku. Potwór uderzył w nas oboje. Ona była bliżej. Przeleciała nad ziemią kawał i upadła na poboczu. Mnie po prostu odrzuciło. Jęknąłem i dowlokłem się w jej kierunku.
<Brzozowy Kwiat?>
Usłyszałem wołanie:
-Ronan! Hej, Rzeźniku!-obejrzałem się.
Za mną stał szary kocur, z brudną, zmierzwioną sierścią i drwiącą miną.
-Hę? Znamy się?-burknąłem niezadowolony.
-Ty mnie nie, ja znam ciebie. Widzisz, długo cię nie było. A twoja pozycja w mieście jest... zagrożona.
Już wiedziałem o co mu chodziło. Ten idiota sądził że zdoła mnie pokonać. Przez to zdobyłby moją pozycję tutaj.
Prychnąłem i bez ostrzeżenia rzuciłem się na niego. Pazury wbiłem w jego gardło i powoli je zagłębiałem.
-Przekonasz się, co to znaczy Rzeźnik-prychnąłem.
Zaczął się rzucać.
-NIE!-to usłyszałem za sobą.
To była Brzozowy Kwiat. I stała na środku Grzmiącej Ścieżki. A potwór leciał akurat na nią. Puściłem kocura i jak szalony pognałem w jej kierunku. Potwór uderzył w nas oboje. Ona była bliżej. Przeleciała nad ziemią kawał i upadła na poboczu. Mnie po prostu odrzuciło. Jęknąłem i dowlokłem się w jej kierunku.
<Brzozowy Kwiat?>
Od Niebieskiego Pazura C.D Pyłkowy Kwiat
Usłyszałem krzyki Księżycowego Wiatru dobiegające z jej legowiska. Poszedłem tam. Zobaczyłem Pyłkowy Kwiat i Lamparcie Serce...I kocięta.
- Czy to wasze kocięta?
- Tak...
- Są cudne...
- Dziękuje.
- Księżycowy Wietrze mam pytanie...
- Słucham?
- Kiedy na świat przyjdą moje kocięta? Srebrzyste Światło jest w ciąży od pięciu księżyców...
- Wiem...widocznie będzie ich dużo.
- Im więcej słodziaków tym lepiej.
- Hihi..Masz racje. Ja w swojej karierze widziałam już wiele kociąt, ale nie mogę się doczekać, aż zostanę babcią...Czuje się staro...
- Ale wcale stara nie jesteś. Jesteś młoda i piękna.
Otarłem się o jej policzek. Wtedy usłyszałem krzyk bólu. To była moja ukochana...
- Srebrzyste Światło! Już pędzę!
Medyczka pobiegła razem ze mną. Srebrzyste Światło rankiem ruszyła na patrol i jeszcze nie wróciła...a jest już noc! Martwię się o nią...Pobiegliśmy nad strumień. Była tam. Atakował ją inny kot. Miała trochę zadrapań. Dotarło do mnie że ona rodzi moje kocięta. Bury kocur się na nią zamachnął. Skoczyłem na jego grzbiet i ugryzłem w łapę.
- SPRÓBUJ TYLKO, A OBEDRĘ CIĘ Z PRĘG NA FUTRZE!
Padł na ziemię. Medyczka podbiegła do mojej ukochanej i ukryła ją w krzakach.
- TYLKO PODEJDŹ DO NIEJ TY MYSI MÓŻDŻKU TO POŻAŁUJESZ!
Wpadłem w furię...
- Mówiłem że pożałujesz.
Podszedłem do mojej ukochanej.
- Co z nią Księżycowy Wietrze?!
<Księżycowy Wiatr? Srebrzyste Światło?>
- Czy to wasze kocięta?
- Tak...
- Są cudne...
- Dziękuje.
- Księżycowy Wietrze mam pytanie...
- Słucham?
- Kiedy na świat przyjdą moje kocięta? Srebrzyste Światło jest w ciąży od pięciu księżyców...
- Wiem...widocznie będzie ich dużo.
- Im więcej słodziaków tym lepiej.
- Hihi..Masz racje. Ja w swojej karierze widziałam już wiele kociąt, ale nie mogę się doczekać, aż zostanę babcią...Czuje się staro...
- Ale wcale stara nie jesteś. Jesteś młoda i piękna.
Otarłem się o jej policzek. Wtedy usłyszałem krzyk bólu. To była moja ukochana...
- Srebrzyste Światło! Już pędzę!
Medyczka pobiegła razem ze mną. Srebrzyste Światło rankiem ruszyła na patrol i jeszcze nie wróciła...a jest już noc! Martwię się o nią...Pobiegliśmy nad strumień. Była tam. Atakował ją inny kot. Miała trochę zadrapań. Dotarło do mnie że ona rodzi moje kocięta. Bury kocur się na nią zamachnął. Skoczyłem na jego grzbiet i ugryzłem w łapę.
- SPRÓBUJ TYLKO, A OBEDRĘ CIĘ Z PRĘG NA FUTRZE!
Padł na ziemię. Medyczka podbiegła do mojej ukochanej i ukryła ją w krzakach.
- TYLKO PODEJDŹ DO NIEJ TY MYSI MÓŻDŻKU TO POŻAŁUJESZ!
Wpadłem w furię...
- WYNOŚ SIĘ STĄD!
- NIE MA MOWY!
- WON!
W końcu się posłuchał i uciekł...nad strumień który był obok. Zaszedłem go od tyłu i po prostu zabiłem. Uspokoiłem się...
Podszedłem do mojej ukochanej.
- Co z nią Księżycowy Wietrze?!
<Księżycowy Wiatr? Srebrzyste Światło?>
czwartek, 9 października 2014
Od Pyłkowej Łapy
Leżałam w legowisku załamana wiadomością od medyczki. Wtedy wszedł nowy...Lamparcie Serce.
- Cześć! Jestem...
- Lamparcie Serce. Wiem...
- Skąd ty to... - Spojrzał na moją łapę - O matko co ci się stało?
- Wypadek na Grzmiącej Ścieżce...Nieważne...
Nie chcę być już młoda...BO PO CO? Skoro nie mogę już trenować to po co mi to?! Wstałam i poszłam nad strumień postarzania. Po chwili byłam już dorosła. Łapa jednak się nie zagoiła...Szlak. Wróciłam do obozu, a gdy zobaczył mnie Lamparcie Serce, kopara mu opadła do kolan.
- Wooow...Wyglądasz...Pięknie...
- Dzięki...
- Co powiesz na spacer?
- Chętnie!
- Cześć! Jestem...
- Lamparcie Serce. Wiem...
- Skąd ty to... - Spojrzał na moją łapę - O matko co ci się stało?
- Wypadek na Grzmiącej Ścieżce...Nieważne...
Nie chcę być już młoda...BO PO CO? Skoro nie mogę już trenować to po co mi to?! Wstałam i poszłam nad strumień postarzania. Po chwili byłam już dorosła. Łapa jednak się nie zagoiła...Szlak. Wróciłam do obozu, a gdy zobaczył mnie Lamparcie Serce, kopara mu opadła do kolan.
- Wooow...Wyglądasz...Pięknie...
- Dzięki...
- Co powiesz na spacer?
- Chętnie!
Nad Jeziorem Nieśmiertelnych
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Tutaj jest duch mojego ojca...
- Mojego także...Nawet dobrze go nie znałem...byłem taki młodziutki...miałem zaledwie tydzień...a on odszedł...
- Przykro mi...Ja nawet nie znałam mojego ojca... - Zmieniłam temat - Ciekawe jakie dostanę nowe imię...
- Na pewno piękne...
Zarumieniłam się...Zaczęłam płakać ze szczęścia... W końcu nie wytrzymałam. Pocałowałam go...
- Pyłkowy Kwiecie...nie wiem co powiedzieć...
Pyłkowy Kwiat! To jest piękne imię!
- Pyłkowy Kwiat...
- Tak...Tak chciałem żebyś się nazywała...to piękne imię...
- Wiem...Piękne...
Po ceremonii
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- I jak?
- Jestem Pyłkowy Kwiat!
Położyłam się a on zaczął wylizywać moje futerko.
- Jesteś cudowny...
W końcu on także się położył i po chwili byliśmy jedną kulą miłości...
Po całym Bara-Bara xD
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Było niesamowicie!
- Zgadzam się! A teraz mam pytanie...
- Słucham ukochana?
- Dlaczego chcesz mieć za partnerkę...kalekę?
- Nie jesteś Kaleką! To że nie możesz być wojowniczką nie znaczy że jesteś od razu KALEKĄ!
- W sumie masz racje...
Poszliśmy razem nad strumień...ten strumień...Napiłam się z niego...I brzuch mi urósł.
- Wiesz co to znaczy?
- Tak! Będziesz Ojcem!
- Jak się ciesze!
Następnego Dnia, Noc, w Legowisku Medyka
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Lamparcie Serce stał zdenerwowany przed Legowiskiem Medyka. Ja czułam ŚMIERTELNY ból.
- DLACZEGO TO TAK DŁUGO TRWA, KSIĘŻYCOWY WIETRZE?! TO TRWA OD RANA!
- Myślisz że wiem?! Żaden poród w mojej karierze nie trwał tak długo!
Zaczęłam energicznie wylizywać już cztery kocięta. Moja siostra, bracia i matka siedzieli przy mnie, pomagając mi przy wylizywaniu maluchów.
Lamparcie Serce był zdenerwowany i to bardzo.
- Księżycowy Wietrze, ile to jeszcze potrwa? Ile jeszcze będzie kociąt?!
- Nosz w mordę wrony NIE WIEM!
Tak na niego krzyknęła że zamilknął. Po pięciu minutach była jeszcze dwójka kociąt.
- Zamiast się pytać pracuj tym niewyparzonym jęzorem.
Mój partner zniżył łeb i zaczął wylizywać bure kociątko. Ja zaczęłam wylizywać czarnuszka.
- To już wszystkie?
- Raczej tak...
Jednak pojawił się jeszcze jeden kociak.
- Albo nie.
Kocięta były takie cudne...
Tak na niego krzyknęła że zamilknął. Po pięciu minutach była jeszcze dwójka kociąt.
- Zamiast się pytać pracuj tym niewyparzonym jęzorem.
Mój partner zniżył łeb i zaczął wylizywać bure kociątko. Ja zaczęłam wylizywać czarnuszka.
- To już wszystkie?
- Raczej tak...
Jednak pojawił się jeszcze jeden kociak.
- Albo nie.
Kocięta były takie cudne...
Moja mama spytała:
- Jak je nazwiesz?
- Złote Kocię po cioci...Popielate Kocię po tobie...Lamparcie Kocię po tacie...Kasztanowe Kocię...Kruczę Kocię po wujku...Jasne Kocię i Ciemne Kocię.
- Są przepiękne...tak jak ty...
- Dziękuje...
Wtedy ktoś wszedł do środka.
<Ktoś?>
środa, 8 października 2014
Od Lamparciej Gwiazdy - Nowa Wojowniczka
Po wypadku Pyłkowej Łapy wszyscy się martwili o własne zdrowie...Nieważne. Wskoczyłam na wysoką skałę i rozpoczęłam zebranie. Gdy wszyscy się zebrali zaczęłam mówić:
- Dziś powitamy nową Wojowniczkę Klanu Światła! Makowa Łapa, skończyła wczoraj swój trening i jest gotowa zostać wojowniczką! Wzywam duchy przodków aby spojrzały z góry na tą terminatorkę! Makowa Łapo, czy przysięgasz chronić kodeksu wojownika nawet ceną własnego życia?
- Przysięgam!
- Na mocy nadanej mi przez Gwiezdny Klan, nadaje ci imię Makowa Stopa!
Po obozie rozległy się wiwaty. Po chwili wszyscy wrócili do siebie...
- Dziś powitamy nową Wojowniczkę Klanu Światła! Makowa Łapa, skończyła wczoraj swój trening i jest gotowa zostać wojowniczką! Wzywam duchy przodków aby spojrzały z góry na tą terminatorkę! Makowa Łapo, czy przysięgasz chronić kodeksu wojownika nawet ceną własnego życia?
- Przysięgam!
- Na mocy nadanej mi przez Gwiezdny Klan, nadaje ci imię Makowa Stopa!
Po obozie rozległy się wiwaty. Po chwili wszyscy wrócili do siebie...
Dziewiąty Księżyc!
Kochani, to już DZIEWIĄTY księżyc spędzony razem co oznacza PONAD DZIEWIĘĆ TYGODNI!!! Ten blog w tak krótkim czasie został taki znany! Dziękuje wam za to wszystko!
Od Pyłkowej Łapy C.D Śnieżny Pazur
Razem z Kruczą Łapą i naszymi mistrzami poszliśmy na polowanie, niedaleko grzmiącej ścieżki. Rozdzieliliśmy się. Ja i Krucza Łapa poszliśmy polować w inną stronę. Zobaczyliśmy Wilczą Łapę walczącego z całym stadem kun.
- Szybko, trzeba mu pomóc! - Krzyknęłam do brata.
Wtedy wyskoczył Śnieżny Pazur. Brat powiedział:
- Lepiej niech zajmie się tym specjalista.
Zaczęliśmy chichotać. Jednak śmieszna scena przerodziła się w horror, kiedy Śnieżny Pazur znalazł się na Grzmiącej Ścieżce. Nadjechał potwór. Był zaledwie jedną długość lisa od niego. Skoczyłam tam i odpychając na bok krzyknęłam:
- Śnieżny Pazurze, Uważaj!
Kiedy kocur był bezpieczny, ja też chciałam uciec. Już prawie mi się udało. Wtedy jednak... Poczułam straszliwy ból w tylnej łapie i wilgotną kałuże krwi pod łapami. Potwór odjechał. Usłyszałam krzyk przerażenia brata:
- PYŁKOWA ŁAPO! NIE!
Nie mogłam wytrzymać bólu. Upadłam na ziemie. Krucza Łapa podbiegł do mnie i przeciągnął na trawę. Leżałam tam z krwawiącą łapą. Ból był nie do zniesienia. Czułam jakby rozrywało mi łapę od środka.
- Szybko, trzeba mu pomóc! - Krzyknęłam do brata.
Wtedy wyskoczył Śnieżny Pazur. Brat powiedział:
- Lepiej niech zajmie się tym specjalista.
Zaczęliśmy chichotać. Jednak śmieszna scena przerodziła się w horror, kiedy Śnieżny Pazur znalazł się na Grzmiącej Ścieżce. Nadjechał potwór. Był zaledwie jedną długość lisa od niego. Skoczyłam tam i odpychając na bok krzyknęłam:
- Śnieżny Pazurze, Uważaj!
Kiedy kocur był bezpieczny, ja też chciałam uciec. Już prawie mi się udało. Wtedy jednak... Poczułam straszliwy ból w tylnej łapie i wilgotną kałuże krwi pod łapami. Potwór odjechał. Usłyszałam krzyk przerażenia brata:
- PYŁKOWA ŁAPO! NIE!
Nie mogłam wytrzymać bólu. Upadłam na ziemie. Krucza Łapa podbiegł do mnie i przeciągnął na trawę. Leżałam tam z krwawiącą łapą. Ból był nie do zniesienia. Czułam jakby rozrywało mi łapę od środka.
Mój brat położył się przy mnie. Krzyknął po chwili:
- Biegnijcie po Przyćmione Futerko i Mamę już!
Mglista Chmura z Wilczą Łapą i Świetlistą Łapą pobiegli do obozu. Śnieżny Pazur szybko nazbierał pajęczyny i owinął ją wokół mojej łapy. Poczułam się trochę lepiej. Mój brat położył głowę na moim ramieniu.
- Nie bój się. Będzie dobrze...
Odszedł na chwilkę żeby nazbierać jeszcze czegoś...Jednak wtedy wyskoczył borsuk. Mocno ugryzł mnie w klatkę piersiową i uciekł. Nie wiem czemu to zrobił...Ale znowu poczułam przeszywający ból. Wtedy przybiegł mój brat. Mocno krwawiłam...Umierałam...Przybiegła też reszta...Mama...Mglista Chmura i Śnieżny Pazur... Stanęli nade mną i chyba płakali...najmocniej płakał mój brat...
- Ty po prostu nie możesz tak umrzeć Pyłkowa Łapo! Ja nie umiem bez ciebie żyć!
- Nie płacz Krucza Łap...Łapo...Ja też cię ba...bardzo kocham...Ale...nie...nie umiem powstrzymać śmierci...że...żegnaj...bracie...
Podeszła do mnie mama.
- Nie odchodź córeczko, kochanie! Nie możesz nas opuścić!
- Przykro mi..mamo...żegnajcie...
Wtedy wyskoczyła Przyćmione Futerko.
- KOMU POMÓC?!
Mój brat krzyknął wściekły:
- ŚNIEŻNY PAZUR MÓWIŁ - PYŁKOWEJ ŁAPIE!
- Z TEGO JĘKU NIC NIE DOSŁYSZAŁAM!
Kocica przebiegła Grzmiącą Ścieżkę i zabandażowała moje rany pajęczyną.
Dwa dni później
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nadal było ze mną źle, ale się poprawiło. Mój brat przyszedł mnie odwiedzić.
- I jak Przyćmione Futerko? Wyjdzie z tego?
- Tak, ale potrzebuje wypoczynku.
- Kiedy może rozpocząć trening?
Kotka posmutniała.
- O co chodzi?
- Pyłkowa Łapa już nigdy nie zostanie wojownikiem...
Mój brat się załamał. Ja zresztą też...Już nigdy?
- Ale...Ale jak to!?
- To przez te łapę. Nie dała by rady walczyć.
Podniosłam się na chwiejne łapy i powiedziałam:
- Jak to nie dam rady? Dam!
- Ledwo będziesz mogła chodzić a co dopiero walczyć! Połóż się i odpoczywaj.
Co to ma znaczyć? To kim mam zostać? Położyłam się ale nadal byłam załamana...
<Ktoś?>
Od Śnieżnego Pazura
Znów wszystko wróciło do normy. Mogłem być spokojny przez długi czas.
Spacerowałem po terenach wsłuchując się w naturę i relaksując.
Nagle usłyszałem syk, jak nigdy w życiu. Był okropnie głośny to było
pomieszanie wściekłości z przerażeniem. Natychmiast ruszyłem w stronę, z
której dobiegał syk.
Okazało się, że był to Wilcza Łapa, mój syn! Otaczało go stado kun. Co chwila porządnie raniły jego ciało, on oddawał im równie mocno, ale było ich za dużo dla jednego, młodego kocura.
ŚP: Nawet nie próbujcie!!!
W sekundę znalazłem się obok. Wskoczyłem nad niego osłaniając go własnym ciałem, po czym zacząłem atakować kuny.
Trzy z ponad dziesięciu od razu uciekły, a reszta walczyła. Na ślepo raniłem je wszędzie: drapanie w pyski, gryzienie w łapy, duszenie, wyrywanie uszu...
W ten sposób pozbyłem się około siedmiu.
WŁ: Tato...
ŚP: Biegnij do mamy!
Krzyknąłem, a on od razu ruszył.
Wziąłem kolejną kunę za kark i rzuciłem nią na dwa metry w bok. Zdałem sobie sprawę z tego, że walczę z nimi na środku Grzmiącej Ścieżki, po środku której zwykle pędzą te wielkie, kolorowe potwory. Teraz akurat ich nie było, na moje szczęście.
Oberwałem w pysk, a zamiast tego miałem na sobie tylko kilka ugryzień i zadrapań.
Zostały tylko trzy kuny. Z łatwością wygoniłem dwie, została ostatnia. Po dalszej walce ostatnia kuna zginęła. Stałem tak nad nią dosyć długo, aż z krzaków wybiegł Wilcza Łapa, a za nim Mglista Chmura ze Świetlistą Łapą. Popatrzyłem na nich.
Wilcza Łapa podbiegł do mnie.
WŁ: Wszystko w porządku tato? Zabiłem tylko trzy kuny, więcej nie dałem rady...
W zasadzie były one wyjątkowo wielkie i silne.
ŚP: Ważne, że wszystko z tobą w porządku.
Powiedziałem. Nagle znikąd za mną pojawił się pędzący potwór dwunogów, był tak szybki, że w sekundę znalazł się trzy długości lisa ode mnie.
ŚP: Wilcza Łapo, uważaj!
Krzyknąłem chwytając go za skórę na karku. Rzuciłem nim w stronę Mglistej Chmury, był bezpieczny. Potwór dwunogów był tylko jedną długość lisa ode mnie...
Ktoś?
Okazało się, że był to Wilcza Łapa, mój syn! Otaczało go stado kun. Co chwila porządnie raniły jego ciało, on oddawał im równie mocno, ale było ich za dużo dla jednego, młodego kocura.
ŚP: Nawet nie próbujcie!!!
W sekundę znalazłem się obok. Wskoczyłem nad niego osłaniając go własnym ciałem, po czym zacząłem atakować kuny.
Trzy z ponad dziesięciu od razu uciekły, a reszta walczyła. Na ślepo raniłem je wszędzie: drapanie w pyski, gryzienie w łapy, duszenie, wyrywanie uszu...
W ten sposób pozbyłem się około siedmiu.
WŁ: Tato...
ŚP: Biegnij do mamy!
Krzyknąłem, a on od razu ruszył.
Wziąłem kolejną kunę za kark i rzuciłem nią na dwa metry w bok. Zdałem sobie sprawę z tego, że walczę z nimi na środku Grzmiącej Ścieżki, po środku której zwykle pędzą te wielkie, kolorowe potwory. Teraz akurat ich nie było, na moje szczęście.
Oberwałem w pysk, a zamiast tego miałem na sobie tylko kilka ugryzień i zadrapań.
Zostały tylko trzy kuny. Z łatwością wygoniłem dwie, została ostatnia. Po dalszej walce ostatnia kuna zginęła. Stałem tak nad nią dosyć długo, aż z krzaków wybiegł Wilcza Łapa, a za nim Mglista Chmura ze Świetlistą Łapą. Popatrzyłem na nich.
Wilcza Łapa podbiegł do mnie.
WŁ: Wszystko w porządku tato? Zabiłem tylko trzy kuny, więcej nie dałem rady...
W zasadzie były one wyjątkowo wielkie i silne.
ŚP: Ważne, że wszystko z tobą w porządku.
Powiedziałem. Nagle znikąd za mną pojawił się pędzący potwór dwunogów, był tak szybki, że w sekundę znalazł się trzy długości lisa ode mnie.
ŚP: Wilcza Łapo, uważaj!
Krzyknąłem chwytając go za skórę na karku. Rzuciłem nim w stronę Mglistej Chmury, był bezpieczny. Potwór dwunogów był tylko jedną długość lisa ode mnie...
Ktoś?
poniedziałek, 6 października 2014
Od Mglistej Chmury C.D Śnieżny Pazur
MC: Tak chodźmy.
NP: Dobrze.
Poszliśmy do obozu, tam czekał już na mnie Śnieżny Pazur...
Śnieżny Pazur? (przepraszam że takie krótkie, ale nie mam za dużo czasu :( )
czwartek, 2 października 2014
Od Mroźnej Burzy do Granitowego Płomienia
Szłam na szkolenie z Pstrokatą Łapą. Kidy wracaliśmy spodlałyśmy Granitowego Płomienia,
MB: Witaj Granitowy Płomieniu
GP: Witaj! Pstrokata Łapo jak idzie szkolenie?
PŁ: Chyba dobrze tak Mroźna Burzo?
MB: Tak.
GP: Wybierzemy się potem na polowanie?
MB: Z chęcią
Odprowadziłam Pstrokatą Łapę do legowiska terminatorów.
PŁ: Do jutra!
MB: Do jutra
Po paru minutach poszłam do Granitowego Płomienia.
<Granitowy Płomień??>
środa, 1 października 2014
Od Niebieskiego Pazura - Pierwszy trening
Gdy dostałem swojego terminatora, sam poczułem się jak terminator. Zaraz po ceremonii, poszedłem do Czarnego Serca.
- Czarne Serce?
- Hm?
- Pamiętam jak dobrze mnie wyszkoliłaś, nawet jeśli było to trochę brutalne. Mam nadzieje że tą samą wiedze przekażesz Leśnej Łapie. To w końcu córka mojej najlepszej przyjaciółki. Chcę aby została jedną z najlepszych wojowniczek!
- I tak się stanie.
- Dobrze. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
- Czarne Serce?
- Hm?
- Pamiętam jak dobrze mnie wyszkoliłaś, nawet jeśli było to trochę brutalne. Mam nadzieje że tą samą wiedze przekażesz Leśnej Łapie. To w końcu córka mojej najlepszej przyjaciółki. Chcę aby została jedną z najlepszych wojowniczek!
- I tak się stanie.
- Dobrze. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Następnego Ranka
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mój terminator już czekał szczęśliwy przed wyjściem z obozu skacząc w miejscu, i miaucząc coś pod nosem. Podszedłem do niego.
- Witaj Mroźna Łapo.
- Witaj Niebieski Pazurze! Co dzisiaj będziemy robić?
- Oprowadzę cie po terenach, a może przy odrobinie szczęścia uda nam się coś upolować.
- Dobra!
Podczas drogi do obozu
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Gdy wracaliśmy do obozu z myszkami w pyszczku, zobaczyliśmy Mglistą Chmurę i Sójczą Łapę. Przed nimi stał borsuk.
- Tam jest moja Siostra!
- Pomóżmy im! Szybko!
Skoczyłem na borsuka gdy ten zamachnął się na ciemną kotkę. Wgryzłem się w jego kark a młody w jego łapę. Ten zapiszczał żałośnie z bólu. Zrzucił młodego i uderzył nim o drzewo.
- Bracie, nie! - krzyknęła ciemna kociczka - Zapłacisz mi za to ty borsuku!
Po czym skoczyła mu na brzuch i przejechała pazurami. Borsuk uciekł. Podeszła do brata i pomogła mu wstać.
- Nic ci nie jest bracie?
- Nie...Chyba nie.
Podeszła do mnie mistrzyni małej bohaterki:
- Dziękujemy ci Niebieski Pazurze.
- Nie ma za co. Wracamy do obozu?
<Mglista Chmura?>
Od Kryształowej Stopy C.D Jesienna Woda
Razem z Jesienną Wodą udałyśmy się do kociarni.
- To są moje kocięta - gdy to powiedziałam, przybiegły moje kociaki.
- Są śliczne - odpowiedziała uszczęśliwiona Jesienna Woda.
- Dziękuje. - Mówiąc to polizałam moje kociaki po łebkach i otarłam swój policzek o mordkę kotki. - Chcesz poznać nasze terytorium?
- Pewnie!
- To są moje kocięta - gdy to powiedziałam, przybiegły moje kociaki.
- Są śliczne - odpowiedziała uszczęśliwiona Jesienna Woda.
- Dziękuje. - Mówiąc to polizałam moje kociaki po łebkach i otarłam swój policzek o mordkę kotki. - Chcesz poznać nasze terytorium?
- Pewnie!
Po obejściu całego terenu
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Wiesz...O co chodzi z tym Mostem Ognistego Ogona?
- Sama mało o tym wiem...Gdy dołączyłam, w Klanie był wdowiec - Ognisty Ogon z dwoma kociakami. Kociaki są pół krwi Klanu Światła i Klanu Kamienia. Ognisty Ogon spotykał się z kotką z innego Klanu i teraz miał z nią kocięta. Ale ona umarła wydając na świat jego kocięta....Cztery księżyce po tej tragedii, on chcąc ratować Kasztanową Mordkę, przygniotło go drzewo. Umarł w obozie na oczach swoich kociąt...Kasztanowa Mordka tak nazwała ten most który stworzyło drzewo.
- To to samo drzewo które go przygniotło?
- Tak. Nic więcej nie wiem. Ale wiem jak te kocięta cierpią...Strata matki a potem ojca...w tak młodym wieku...Wiem jak to jest...
<Jesienna Woda?>
- To to samo drzewo które go przygniotło?
- Tak. Nic więcej nie wiem. Ale wiem jak te kocięta cierpią...Strata matki a potem ojca...w tak młodym wieku...Wiem jak to jest...
<Jesienna Woda?>
Od Jesiennej Wody
Po przyłączeniu się do tego klanu postanowiłam pomyśleć jak,
przyjmą mnie inne koty,
czy będę tu odmieńcem, a może po poznaniu mojej historii mnie wygnają z klanu? Myślałam tak przez dłuższy czas gdy nagle usłyszałam głos
- Hej jesteś nowa w tym klanie? - obróciłam się i odpowiedziałam
- Tak, a co?
- Nic... jestem Kryształowa Stopa a ty jak się nazywasz?
- Ja jestem Jesienna Woda, miło mi cię poznać Kryształowa Stopo
- Nawzajem, może się przejdziemy?
- Jasne! - odpowiedziałam szczęśliwa, że ktoś chciał ze mną gdziekolwiek pójść
<Kryształowa Stopo? >
- Hej jesteś nowa w tym klanie? - obróciłam się i odpowiedziałam
- Tak, a co?
- Nic... jestem Kryształowa Stopa a ty jak się nazywasz?
- Ja jestem Jesienna Woda, miło mi cię poznać Kryształowa Stopo
- Nawzajem, może się przejdziemy?
- Jasne! - odpowiedziałam szczęśliwa, że ktoś chciał ze mną gdziekolwiek pójść
<Kryształowa Stopo? >
Subskrybuj:
Posty (Atom)