- Umm.. Wszystko ok? - Powiedziałem lekko sarkastycznie.
sobota, 31 października 2015
Od Tygrysiej Łapy
- Umm.. Wszystko ok? - Powiedziałem lekko sarkastycznie.
wtorek, 27 października 2015
Od Zapomnianego Serca
- Witaj, Zapomniane Serce.. Kto pozwolił tu wejść takiemu czemuś jak ty..? - Powiedział sarkastycznie.
- Wiesz, mogłam cię zabić kiedy miałam okazję... Biały Bobku...
- Co powiedziałaś, Szara Szujo?
- Ty, Biały zostaw ją...
- Ha! Szara Szuja i Ciemny Półgłówek... Idealna z was para idiotów i nieudaczników... Życzę szczęścia!
- Ty Biały, mysi móżdżku... Mnie możesz obrażać ale nie ją. To jest kotka bardziej dostojna, z większą klasą i wewnętrznym pięknem niż wszystkie kotki, nie tylko z twojego klanu ale i z całego, ogromnego świata! - Wykrzyczał Cienistopręgi przewracając białego kocura.
- Cienistopręgi, odpuść... Oszczędź się i swoich nerwów...
Cienistopręgi spojrzał pogardliwie na członka mroźnych. Odpowiedź Cienistopręgiego zaskoczyła mnie, ale i wprawiła mnie w znakomity nastrój. Walka, która pomogła Klanowi Kamienia, zostałam poproszona przez Przywódczynię bym poszła razem z innymi wojownikami na Zgromadzenie i słowa Cienistopręgiego.. To powodowało u mnie radość i nadzieję. Na zgromadzenie przyszli już wszyscy. Przywódcy usiedli naprzeciw siebie, a reszta z obecnych stanęła w kole za nimi. Przywódca Klanu Rosy zabrał głos jako pierwszy.
- Drodzy Przywódcy i szanowni członkowie klanów Kamienia, Światła i Mrozu .. Doszły mnie i mój Klan słuchy że w waszym gronie doszło do potyczek.. Tylko mój Klan i Klan Świerku nie jest w to zamieszany. Czy możemy się dowiedzieć czego dotyczą wasze walki bratobójcze? - Zapytała ciepłym, lecz poważnym głosem Przywódczyni Klanu Rosy.
Uschnięta Gwiazda, Granitowa Gwiazda i Ciemna Gwiazda wyjaśnili ze swoich stron o co walczymy. Wiele długich godzin trwały te rozmowy. Wszyscy słuchali na przemian przywódców udzielających się w naradzie. Nagle koty z Klanu Mrozy zaczęły oczerniać nasz klan i mnie.. Wstałam i zaczęłam się wykłócać...
poniedziałek, 26 października 2015
Od Okopconego Skrzydła
niedziela, 25 października 2015
Od Uschniętej Gwiazdy
Przywódczyni spojrzała przyjaźnie na terminatora, i polizała między uszami, jak własne kocię. Machnęła ogonem i wskoczywszy na Wysoką Skałę, miauknęła na cały obóz. Po chwili wszystkie koty, prócz Burej Pręgi z kociętami, siedziały pod skałą i czekały na przemowę królowej.
- Moi mili, słońce wkrótce skończy swą wędrówkę po nieboskłonie, ustępując księżycowi w pełni. Zapewne większość klanów już wyruszyła w stronę miejsca zgromadzenia, my także powinniśmy tam ruszyć. Mimo dzisiejszej walki pomiędzy trzema Klanami, musimy się tam zjawić, Klan Mrozu pewnie uznałby nas za tchórzy, gdybyśmy nie przyszli. Na dzisiejsze zgromadzenie pójdą... - Tutaj liderka patrzyła na wszystkie koty po kolei. - Okopcone Skrzydło, Dzikie Serce, Zapomniane Serce, Owocowy Kwiat...i Lodowa Łapa.
Uśmiechnęła się patrząc jak na pyszczku młodego terminatora maluje się szczęście. Owocowy Kwiat aż podskoczyła z radości i zaczęła wszystkich przytulać.
- Przygotujcie się, niedługo wyruszamy. - Miauknęła głośno, starając się zagłuszyć piski szylkretki, po czym zeskoczyła ze skały.
Mówiąc to, królowa oddaliła się zostawiając swój Klan z innymi wojownikami.
Od Lodowej Łapy
- Granitowa Gwiazdo czy jest z nimi Nocna Gwiazda? - Spytała zdenerwowana Uschnięta Gwaiazda.
- Nie, ale jest Ostry Pazur i kilku ich najdoskonalszych wojowników. - Odparł kocur.
- Ruszajmy więc. Nie ma czasu do stracenia. - ponaglała Zapomniane Serce. - Tam mogą zginąć niewinne koty, a my stoimy tu i rozmawiamy.
- Masz rację, Zapomniane Serce, nie ma czasu do stracenia. - miauknęła jasno liderka. Ruszyli.
- Pieszczoszek?! Klan Światła jest aż taki zdesperowany że przyjmuje domowe kiciusie? - Zaczął szydzić buras.
- Jeszcze jedna obraza ty smarku a pożegnasz się z życiem! - odwarknął szary terminator.
Kątem oka zauważył że Zapomniane Serce rozprawiła się z wielkim, białym wojownikiem, a Owocowy Kwiat biegała w kółko cętkowanego kocura, któremu zakręciło się w głowie i upadł. W tej właśnie chwili bury terminator zepchnął go z siebie.
- Dobrze Jadowita Łapo! - Miauknął z dumą czarny kocur, Ostry Pazur, zastępca przywódcy Klanu Mrozu, patrząc na Lodową Łapę.
W tej właśnie chwili na zastępce Nocnej Gwiazdy, skoczyła przywódczyni Klan Światła, wgryzając mu się w kark. Tej pisnął z bólu i padł na ziemię. Po chwili jednak, dźwignął się na łapy, i zarządził odwrót.
- Gotowy, w sensie na pobicie? Ha, na razie mysi bobku! - Syknął zuchwale mglisty kociak.
Po chwili w kotlinie będącej obozem Klanu Kamienia, nie było śladu po Mroźnych.
- Dziękujemy wam z całego serca, Uschnięto Gwiazdo, mamy u was dług. - rzekł Granitowa Gwiazda.
- Niech twoi wojownicy wiedzą, że mogą na nas liczyć. - Odmiauknęła przyjaźnie ruda królowa. - Klanie Światła ruszamy do obozu!
Koty się rozeszły. Młody terminator podszedł do liderki.
- Uschnięta Gwiazdo? - zaczął Lodowa Łapa.
- Słucham?
- Bo...dzisiaj z tego co wiem, jest kolejna pełnia od ostatniego zgromadzenia...
wtorek, 20 października 2015
Od Zapomnianego Serca
- Daaaleko jeszczeeeee...? - Powiedziała Owocowy Kwiat rozkładając uszy na boki.
- Nawet nie przekroczyliśmy rzeki... - Powiedziałam spoglądając na zmęczoną kotkę. Uszła niewiele a już jest zmęczona....
Idąc w końcu natknęliśmy się na rzekę będącą granicą między naszym Klanem a Klanem naszych sojuszników. Bez trudu razem z Zieloną Jagodą przebyłyśmy rzekę. Cienistopręgi i Okopcone Skrzydło najpierw nie byli pewni, lecz później pewnym krokiem (a raczej kilkoma długimi susłami..) przebyli rzekę. Młody Terminator, Lodowa Łapa zaczął się wahać. Razem z Okopconym Skrzydłem postanowiliśmy mu pomóc w przebyciu jak na młodego kociaka dość dużej rzeki. Ten jednak odważył się i udało mu się przebyć wodę. Na końcu jak zawsze - Owocowy Kwiat. Na horyzoncie widziałam już postać naszej przywódczyni, która przybyła trochę później.
- Zimno! Za zimno! NIENAWIDZĘ WODY! - Pokrzykiwała co chwilę kotka.
Siedziałam na kamieniu zanurzonym w wodzie. Przypatrywałam się zmaganiom kocicy. Obok mnie usiadł Cienistopręgi.
- Czy to się kiedyś skończy?
- Właśnie myślę... Kto był takim geniuszem i wziął ją z nami?! - Powiedziałam zdezorientowana.
- Ja, Zapomniane Serce.. - Powiedziała wychodząc na brzeg Przywódczyni. Cholera.. wiedziałam że palnę coś niekoniecznie mądrego...
- Um.. przepraszam.
- Wiesz, chyba masz rację, Zapomniane Serce.... Będziemy musieli tu czekać dopóki się nie ruszy...
Miałam dość. Przepłynęłam kolejny raz rzekę i wnerwiona podeszłam do obijającej się kotki.
- Albo w tej chwili ruszysz swe cztery litery, albo utopię cię i przerobię na pożywkę dla gąsienic....
- Dobra, dobra... już idę... - Powiedziała kotka ostatecznie schodząc z kamienia.
Idąc przez terytorium Klanu Kamienia szłam razem z Cienistopręgim. Kocur często żartował i wyglądał niebezpieczeństwa. Zaczął mi się podobać. Uwielbiam spędzać czas w jego towarzystwie. Mamy dużo tematów do rozmów i jesteśmy bardzo zgraną parą... Jakkolwiek by to brzmiało chodzi mi o parę jako o towarzyszy. Jest znakomitym wojownikiem, czujny, odważny i silny. Cholera... chyba moje serce powoli ożywa.. Może to on pomoże mi stać się zwykłą kotką i zapomnieć o przeszłości..?
- Przybywamy w pokoju, Granitowa Gwiazdo.
- Dziękuję, że przybyliście. Wspomożecie nasz Klan w walce przeciwko jednemu wrogowi?
- Oczywiście. Przybyłam razem z wojownikami by stawić czoła Klanowi Mrozu.
Od Dzikiego Serca
- Ok. Zapamiętam.
Co chwilę wychodziłam na zewnątrz wypatrując niebezpieczeństwa. Boję się o moją siostrę... Może i jest doskonałą zabójczynią i wojowniczką, ale.. każdy popełnia błędy. A w jej przypadku jedna pomyłka może być śmiertelna...
sobota, 17 października 2015
Od Burej Pręgi
- No doooobrze, ale oddaj mi mojego brata i jego narzeczoną, okeeeeej?!
- Mówię NIE! A teraz wynoś się!
- No ale ja chcę im zrobić śluuuuuuuuuuub!!!
- Żadnych "ALE", żegnam!
- Owocowy Kwiecie! - Wrzasnął zastępca wybiegając z wojownikami z obozu. - Idziesz z nami!
- Gdzie idziemy!? Po przygodę?! - Szylkretka wystrzeliła z kociarni jak torpeda i pobiegła za Okopconym Skrzydłem. Młoda matka odetchnęła z ulgą.
- Gwiezdnym niech będą dzięki... - Pisnęła Łasiczka.
- Dziękujemy Bura Pręgo...uratowałaś nam życie. - Miauknął w podzięce Orzełek.
- Nie ma sprawy maluchy. - Uśmiechnęła się bura.
- Dzikie Serce, zostań z Burą Pręgą i kociętami. - Rozległ się głos przywódczyni, a po chwili w kociarni siedziała brązowa medyczka.
- Dzikie Serce, dokąd poszła Uschnięta Gwiazda i reszta Klanu? - Spytała ciemna kocica przysuwając łapą do brzucha jedno ze swoich kociąt.
- Klan Kamienia został zaatakowany przez Klan Mrozu, a nasi idą im pomóc...
- Przez Klan Mrozu...? - Mruknęła przerażona Bura Pręga. - Jak to...? Czy to znaczy że Mroźni się przemieszczają...?
Od Uschniętej Gwiazdy
- Będę walczyć dla was do upadłego, Uschnięta Gwiazdo... - Zapomniana pochyliła głowę z szacunkiem.
Od Lodowej Łapy
Od Zapomnianego Serca
- Dzika... a gdzie jest Czarnopręgi..?
Kotka zesmutniała roniąc łzę. Spojrzała w górę.
- Tam gdzie wieczne szczęście... Odszedł tam gdzie reszta naszego Klanu..
- Nie... Mój kochany, starszy braciszek.. nie żyje.. - Powiedziałam ciskając kamień w kąt. Rzuciłam wzrokiem w dół. Dopiero teraz spostrzegłam, że Dzikie Serce.. Nie ma ogona..
- Dzikuska, co się stało z Twoim ogonem..
- Nawiązuje to do historii śmierci naszego brata. Napadły na nas psy. Jeden z nich odgryzł mi ogon. Czarnopręgi widząc to rzucił się psu do gardła. Zabił go, lecz reszta psów.. Zabiła Czarnopręgiego.. Przed swoją śmiercią kazał mi uciec i być szczęśliwą... Do dziś widzę całą sforę zagryzającą mojego brata...
Byłam zrozpaczona. Jeszcze bardziej wtuliłam się w moją siostrę.
Kotka panicznie uciekała od swojego terenu i wskoczyła do wody. Zielonkawa kotka ostatkiem sił dopłynęła do naszego brzegu. Ja i Cienistopręgi podeszliśmy do niej i postanowiliśmy zapytać jej co się stało.
- Kim jesteś i co robisz na terytorium Klanu Światła? - Zapytałam z lekką powagą.
- Jestem Zielona Jagoda... Proszę, ratujcie mnie i mój Klan... - Powiedziała wykończona kotka.
- Cóż się tam stało?
- Klan Mrozu... Napadł na nas...
- Ale przecież oni są na północy.
- No właśnie nie... Przejęli skrawek terenu Klanu Kamienia a teraz chcą nas zniszczyć. Jesteśmy bez szans, gdyż ostatnio pełno kotów poumierało po epidemii Zielonego Kaszlu. Proszę, ratujcie...
Cienistopręgi spojrzał mi w oczy. Ja po chwili namysłu postanowiłam zaprowadzić przybyszkę do Uschniętej Gwiazdy.
- Chodź, zaprowadzimy Cię do naszej Przywódczyni i ona zdecyduje co zrobimy.
wtorek, 13 października 2015
Od Owocowego Kwiatu
- Kto tu zasadził to drzewo?! Jak ja go dorwę!!! - Krzyknęła kotka, jednak po chwili jej uwagę przykuły dwa kociaki. A dokładniej Orzełka i Łasiczkę, którzy razem bawili się w walkę. - Ooooooo! - Westchnęła. - Tak to zawsze na początku wygląda! Oboje się nienawidzą, ale po jakimś czasie zakochują się w sobie! - Krzyknęła i patrzyła zafascynowana na kociaki.
- Siostro... Błagam cię... - Mruknął Orzełek i po chwili został znokautowany przez Łasiczkę.
- Ale że co? - Spytała jak zwykle głupio. - Hmm.. WIEM! - Krzyknęła tak blisko kociąt, że one aż poleciały parę metrów dalej. - ZROBIĘ WAM ŚLUUUUUUUUUUUUUUB!
- Siostro... Nie znowu w tą głupią zabawę.. - Mruknął niezbyt entuzjastycznie Orzełek.
- Czy to coś złego? - Spytała szeptem Łasiczka, kiedy akurat Owocowa zaczęła się krzątać po całym Obozie.
- Po za tym, że pomaluje cię na czerwono i będzie tobą ruszała jak lalką, to nic takiego... - Mruknął po praz któryś Orzełek.
- Ale niezbyt dobrze to brzmi... - Szepnęła coraz bardziej przerażona koteczka.
- Eee.. To nic wielkiego. Kiedyś musiałem się ożenić z głazem a innym razem musiałem pocałować żabę, gdyż ona sądziła, że to jest księżniczka - żaba.
- A może.... Zwiejemy przed twoją siostrą? - Spytała Łasiczką patrząc już gdzie by się tu schować.
- Czemu by nie. Chodź. - Mówiąc to, Orzełek skierował się w stronę Kociarni.
- Czego?! - Spytała niezbyt zadowolona z wizyty Bura Pręga.
- Chcemy się schować przed moją siostrą, gdyż ona znowu chce się bawić w ślub. Tylko, że tym razem Łasiczka byłaby Panną Młodą. - Streścił Orzełek.
- Błagam, nie wydaj nas! - Łasiczka zaczęła histeryzować. - Ta wariatka... - Bez urazy Orzełek - chce mnie ożenić z Orzełkiem!
Od Uschniętej Gwiazdy
- Kot z Klanu Mrozu na naszym terytorium?
- Tak, wielmożna Gwiazdo...stary, czarny kocur ze złotymi oczami...
- Ostry Pazur? - Uniosła się wnet liderka.
- Cóóóż...jego pazury były długie, faktycznie...nienaturalnie długie...
- Zastępca przywódcy Klanu Mrozu na na terenie Klanu Światła...ustalę to z Ciemną Gwiazdą na zgromadzeniu, dziękuje Zapomniane Serce... - Przywódczyni machnęła nerwowo kitą i ziewnęła potężnie przeciągając się. - A teraz pozwolisz że jeszcze chwilę się prześpię, miałam ciężką noc...
- Oczywiście. - Kocica wraz z Cienistopręgim odeszła w swoją stronę.
Uschnięta Gwiazda znów ułożyła się na legowisku i zasnęła.
- Dzikuska... Tak, to ja.. Zapomniane Serce. Myślałam że nie żyjesz... - Uśmiechnęła się lekko czarnooka.
- Prawie by było.. - Rzekła Dzikie Serce rozglądając się. - Gdzie ja jestem?
- Jesteś na terenie Klanu Światła - Powiedziała rudawa kotka. - Kim ty jesteś?
- Jestem Dzikie Serce. Jestem siostrą Zapomnianego Serca...
- Jesteś wojownikiem, medykiem..? A może dawną zastępczynią?
- Jestem Medykiem....
- O dzięki Gwiezdny Klanie! Mamy medyczkę! - Powiedziała Przywódczyni dziękując Gwiezdnym za uzdrowicielkę. - Więc, Dzikie Serce...witamy w Klanie Światła...
Od Burej Pręgi
- Jak to jest być matką...znajdź kocura to się dowiesz. Czy je kocham?! Oczywiście wariatko jedna! Co robią? Póki co pełzają po kociarni, śpią, jedzą...nic poza tym. Czemu mają zamknięte oczy? Tak to jest z kociętami... - I w tym momencie się wydarła. - NIECH BĘDZIE SOWI, NAWET MI SIĘ PODOBA TO IMIĘ!
- HURRAAAAA!
"Matka chrzestna" kociaka zaczęła biegać po obozie, aż wpadła na drzewo i zemdlała.
Od Okopconego Skrzydła
Postanowił, że pójdą do Lasu Dzikiego Irysa. Zastępca i jego terminator wyszli z obozu i ruszyli w kierunku innych terenów Klanu Światła. Była Pora Opadających Liści, ale w dzień było na całe szczęście całkiem ciepło.
Kiedy byli na miejscu, usiedli pod jednym z drzew.
- Naukę walki zaczniemy innym razem, - miauknął Okopcone Skrzydło - dzisiaj pokażę ci, jak polować.
Lodowa Łapa chyba był szczęśliwy, że może się tego nauczyć. Zastępca wiedział, jak to jest być kotem z klanu od niedawna. Wyjaśnił wszystko terminatorowi.
- ...I pamiętaj, że zawsze musisz stać tak, żeby wiatr wiał w twój pyszczek, a nie w przeciwną stronę. Jeśli tak nie zrobisz, zdobycz cię wyczuje i ucieknie. - skończył mówić.
Poczuł mysz. Zaczaił się i ją upolował, przy okazji pokazując terminatorowi, jak to się robi. Położył zdobycz na ziemi.
- To jest proste? - zapytał młody kocur.
- Jeśli już się to robiło, tak. Ale ty dopiero się uczysz, więc to nie będzie nic dziwnego, kiedy ci się nie uda. Ja na przykład nie dałem rady złapać swojej pierwszej zdobyczy. - powiedział.
Potem Okopcone Skrzydło obserwował, jak Lodowa Łapa czai się na zająca.
Od Lodowej Łapy
poniedziałek, 12 października 2015
Od Dzikiego Serca
Kolejny dzień. Gęsta jak mleko mgła spowija równiny. Kryształy lodu zaczęły się osadzać na mojej sierści. Wiatr mi nie pomaga. Tutejsze rośliny mi nic nie pomogą. Jedynym zbawieniem może być dla mnie tylko kocia mięta, ewentualnie gwiazdnica. Złapałam zielony kaszel... Nawet nie wiem czy mogę mówić. Nie słyszę nic prócz świstu wiatru w uszach. Ale nagle na horyzoncie... LAS! LAS! Może tam coś lub kogoś znajdę. Ostatkami sił biegnę w stronę lasu. Wyczuwam zapach kotów. Idąc przez las tracę siły. Tracę wzrok. Zamykam oczy i upadam na ziemię. Czy to mój koniec..?
Budzę się w ciepłej norze. Nadal mam zamknięte oczy, lecz wyczuwam obecność trzech kotów. Jeden z zapachów jakbym... wcześniej znała. Z trudem otwieram oczy. Nade mną stały dwie kotki i kocur. Jedna z kotek była szara z oczami czarnymi jak węgle. Takich oczu jak ona nie ma nikt inny...
- Zapomniana..?
- Dzikuska... Tak, to ja.. Zapomniane Serce. Myślałam że nie żyjesz...
- Prawie by było.. - Powiedziałam oglądając się dookoła. - Gdzie ja jestem?
- Jesteś na terenie Klanu Światła - Powiedziała rudawa, lekko brzoskwiniowa kotka. - Kim ty jesteś?
- Jestem Dzikie Serce. Jestem siostrą Zapomnianego Serca...
- Jesteś wojownikiem, medykiem..? A może dawną zastępczynią?
- Jestem Medykiem....
- O dzięki Gwiezdny Klanie! Mamy medyczkę! - Powiedziała Przywódczyni.
niedziela, 11 października 2015
Od Owocowego Kwiatu
Od Zapomnianego Serca
Cienistopręgi mi się spodobał. Mimo bardzo wczesnej pory, już był szczęśliwy. Pierwszy raz od mojej masakry uśmiechnęłam się prosto z serca. Dziwne ciepło mimo mrozu zagościło w moim sercu. Nagle za nami spostrzegłam kocura.. Obcego kota nie z naszego Klanu. Złote oczy błyszczały na czarnej sierści. Uśmiechnął się szyderczo i uciekł. Syknęłam w jego stronę.
- Teraz musimy jak najszybciej udać się do Przywódczyni. Nie ma czasu do stracenia.
Udaliśmy się do Uschniętej Gwiazdy. Kotka jeszcze spała. Słyszałam wczoraj od innych że pewna kotka rodzi i Przywódczyni udała się by jej pomóc. Pewnie miała naprawdę nieprzespaną noc...
- Uschnięta Gwiazdo, mam dwie wiadomości. Dobrą i złą. Od której zacząć?
- Może od tej dobrej. Lepiej zacząć dzień od czegoś dobrego.
- Pewien kot chce do nas dołączyć. - Powiedziałam cofając się i ukazując Cienistopręgiego.
- Jestem Cienistopręgi, wać można władczyni.- Powiedział kłaniająv się przed rudawą kotką. - Chciałbym dołączyć do Twego klanu, jeśli oczywiście można.
- Oczywiście. Każdy kot jest nam potrzebny.
- A właśnie.. przepraszam że się teraz wtrącę, ale... Widzieliśmy jakiegoś kocura o złotych oczach i czarnym futrze który przyczajał się na nas... Zdaje mi się, że jest z Klanu Mrozu..
Cienistopręgi and Uschnięta Gwiazda? Wenus do dupus..
sobota, 10 października 2015
Od Burej Pręgi
- CIEKAWE JAKI TY BYŁBYŚ SPOKOJNY! - Wykrzyknęła w końcu mocno zdenerwowana. Nie miała jednak czasu na krzyki. Kolejna fala bólu przeszyła jej ciało. Kotka z trudem oparła się zatopieniu kłów w ciemnej nodze zastępcy. Liderka ciągle stała w wejściu, lecz widząc w jakim stanie jest Bura Pręga, weszła do środka. Niestety za nią szła Owocowy Kwiat, która jak widać nie mogła wytrzymać w jednym miejscu i musiała przyleźć do kociarni. Kotka chciała zaprotestować i wygonić szylkretkę z legowiska, lecz ból odebrał jej dech.
- TO KOTKA! - Pisnęła nagle przeraźliwie Owocowa podskakując ze szczęścia. - TAKA CUDNA!
Bura Pręga odetchnęła z ulgą próbując wyrównać oddech. Wtem jednak do jej nozdrzy dotarł najsłodszy zapach jaki w życiu czuła. Obróciła się prędko. Jasna królowa za skórę na karku trzymała maleńką, brązową, mokrą kuleczkę. Położyła ją obok brzucha matki.
- Liż ją Bura Pręgo, to pomoże jej oddychać.
Bura już chciała zabrać się do wylizywania pierworodnej, lecz przeszyła ją kolejna fala bólu. Zastępca odsunął brązowe kociątko na bok, i podał Owocowej.
- Co ja teraz z nią zrobić...? - Spytała głupkowato.
- Wylizać Mysi Bobku... - Syknęła przez zaciśnięte zęby rodzicielka koteczki, nie spuszczając jej z oczu.
- Aaa okej. - Szylkretowa zniżyła łebek i zaczęła lizać kociaka. Po kilku chwilach maluszek wydał z siebie niewyobrażalnie głośny pisk, tak głośny, że Owocowa aż dostała zawału i zemdlała. Bura wykorzystała to i szybko przysunęła córkę z powrotem do siebie. Kolejne skurcze przeszyły jej ciało, a po chwili poczuła ulgę.
- Kocurek. - Mruknęła z uśmiechem Uschnięta Gwiazda, od razu podając go matce. Po kilku sekundach wylizywania, czarno-biały maluszek pisnął przeraźliwie. Owocowa która ledwo co się ocknęła, ponownie dostała zawału i zemdlała. Ruda królowa machnęła ogonem nerwowo i odsunęła dwa kocięta od brzucha burej. - Jeszcze jeden i po wszystkim, dasz radę Bura Pręgo.
Tęsknota za odebranymi na bok maluchami, ofiarowała burej siłę, przez co ostatni kociak przyszedł na świat niemal natychmiast.
- Drugi kocurek. - Miauknął zastępca przebierając łapami po ziemi. - Jest mniejszy niż jego rodzeństwo, ale w doskonałym stanie.
- Nie do końca w takim doskonałym, ma pewne braki. - Zaśmiała się liderka. Bura popatrzyła na małego. Faktycznie miał krótki ogonek. - Świetnie sobie poradziłaś, są cudowne.
Wtedy właśnie Owocowa się obudziła. Natychmiast podbiegła do Burej, która zaczęła karmić kocięta. Widząc szylkretkę, świeżo upieczona matka zaczęła pośpiesznie lizać łaciatego malca. Udało się. Pisnął na całą kociarnie, doprowadzając Owocowy Kwiat do zawału.
- Nareszcie spokój... - Mruknęła zadowolona z siebie Bura Pręga.
Od Owocowego Kwiatu
- Ja... - Pisnęła Bura Pręga. - Ja... Ja...
- CO?! - spytała Owocowa starając się zrozumieć kocicę.
- JA RODZĘ! - Pisnęła i znowu położyła głowę, starając się równomiernie oddychać.
- Ty rodzisz.... KOSMITA RODZI! - Krzyknęła Owocowa wybiegając w jaskini. - KOSMITA RODZI! KOSMITA RODZI! RĘCZNIKI! WODĘ! SZYBKOOOOOOO! DO KOCIARNI! - Krzyczała jak opętana na cały Obóz, a po chwili wróciła do Kociarni starając się wesprzeć jakoś na duchu rodzącą. - Spokojnie... Nie martw się, że możesz się wykrwawić na śmierć czy pipasek może się zatkać w drodze. To normalne w naturze.
- Ładnie siostro. Cóż za pocieszenie.... - Mruknął Orzełek.
- Dzięki. ^*^. - Powiedziała szczęśliwa ze swojego czynu kotka. - A mogłabym nazwać jednego z nich?! ALBO JEDNĄ?! - Spytała tuż po chwili.
- Jak.... Stąd... Wyjdziesz.. To może..... - Wystękała Bura Pręga.
- Jasne. Powodzonka! - Krzyknęła i biorą na grzbiet Orzełka, wyszła z jaskini po drodze omijając Przywódczynię z Zastępcą. - Wiesz Orzełek jakbym nazwała chłopczyka? Kamiennym!A jak dziewczynkę? Rudą!..... - I tak o to Owocowa zaczęła wymieniać po kolei wszystkie jej znane dotąd imiona.
Od Burej Pręgi
- Pierwsze świeże mięso od kilku dni... - Po zjedzeniu, podniosła się i zaczęła iść w swoją stronę.
- A ty dokąd?! - Wykrzyknęła szylkretka która już się obudziła.
- Przed siebie....
- A może chcesz dołączyć do Klanu Światła?!
- Klan Światła... - Westchnęła cicho. - Już dawno nie słyszałam o nich...jeszcze żyją...
- Cłoooooooooooooooooooooo?
- Klan Mrozu niegdyś wybił ich wszystkich...
- Szczęśliwie nie wszystkich. - Rozległ się głos liderki.
- Uschnięta Gwiazdo! - Podskoczyła Owocowy Kwiat na widok przywódczyni. - To Bura Pręga! Chciałaby dołączyć!
- Tego nie mówiłam! - Syknęła bura.
- Spokojnie Bura Pręgo. Widzę i czuje po tobie, że pochodzisz z Klanu Rosy, aczkolwiek twe kocięta są półkrwi.
- Tak bardzo to widać, że jestem w ciąży?
- I czuć...potrzebujesz domu, a my wojowników.
- Dobrze Uschnięta Gwiazdo...
Kotka podążyła za nimi dwoma do obozu.
Od Cienistopręgiego
Wcześnie rano wstałem nie mogąc dospać. Obudziłem się niedaleko terwnu jakiegoś klanu. Zrobiłem się głodny. Poszedłem na polowanie. Na łącej spowitej szronem i mgłą wyczułem woń młodej kotki. Obserwowałem ją w ciszy. Upolowała sporego szczura w dosłownie krótką chwilę. Podeszłem bezszelestnie.
- Czyli nie jestem sam z "porannych ptaszków" - powiedziałem uśmiechając się do uroczej kotki. Miała prześliczne, czarne oczy... Kotka była zaskoczona moją obecnością, lecz nie była wystraszona.
- Lubię zimno. A szczególnie wschody słońca. - Powiedziała odwzajemniając uśmiech.
- Tia.. Mgła przypomina mleczne morze a drzewa wyspy...
- Czyli nie tylko ja tak myślę.. - zaśmiała się.
Zobaczyłem ją pierwszy raz a już czuję że w głębi serca to naprawdę miła i dobra kotka. Spodobała mi się. Jeszcze jest posiadaczką pięknego, melodyjnego głosu.
- Jak Cię nazywają? - Zapytałem.
Kotka jakby trochę zesmutniała ale spojrzała mi w oczy.
- Oficjalnie nazywam się Zapomniane Serce. Jednak niedawno wołali na mnie Darkness, Darkie.. Lub też Cieniem dnia.
- A skąd takie "ciemne" imiona?
- Ciemna przeszłość... Nie lubię o niej wspominać.. A ty jak się nazywasz?
- Jestem Cienistopręgi.
- Ładnie... Lubię takie imiona. - Powiedziała znów się uśmiechając. - Chcesz troszkę mojego szczura?
- A dziękuję, skubnę trochę.
Zjedliśmy wspólnie szczura i spoglądaliśmy na wschód słońca. Zapomniane Serce wydała mi się dobrą kotką. Polubiłem ją.
- Dołączyłeś do Klanu czy jeszcze nie? - Zapytała
- Nie.. jeszcze nie. Zaprowadzisz mnie do Przywódcy?
- Oczywiście. To w końcu mój obowiązek.
Zapominajka? :3
Od Zapomnianego Serca
- Jednak nie jestem jedynym porannym ptaszkiem. - Powiedział bury kocur z błękitnymi oczyma.
Cienistopręgi? :3
Od Uschniętej Gwiazdy
- Mówiłam że moja przeszłość jest nic nie warta...- Szara spuściła wzrok i odwróciła się w stronę wyjścia z obozu. - To co... Na mnie już chyba pora. Nie musi się Gwiazda obawiać że coś zrobię... Najlepiej jak się usunę...
- Zapomniane Serce, poczekaj... - Powiedziała łagodnym głosem przywódczyni.
- Na co? Żaden Klan mnie nie przyjmie. Nawet ten Gwiezdny..
- Obiecałam, że przyjmę Cię jeśli opowiesz mi o swojej przeszłości. - Miauknęła nieco przyjaźniej ruda nalegając.
- Jeśli mam odejść... To wystarczy mi tylko dać jeden znak. - Zapomniane Serce westchnęła głęboko.
- Zapomniane Serce...ufam Ci. Wierzę, że nie żyjesz już dłużej przeszłością, a myślisz o tym co jest i co będzie. Wzbudziłaś moje zaufanie, dam Ci szansę, jeśli tylko zgodzisz się zostać z nami. Potrzebujemy takich wojowników jak ty, a ty potrzebujesz domu.
Ciemna chwilę się zamyśliła. Po chwili jednak uniosła głowę i machnęła ogonem.
- Dołączę do was, wielmożna Uschnięta Gwiazdo. - Pochyliła z szacunkiem głowę i ukłoniła się lekko.
- Powstań Zapomniane Serce. - Królowa zaczęła bez celu szorować pazurami po piachu. Jej wąsy zadrgały. - A teraz lepiej idź spać. Jutro będzie długi dzień. Prześpij się.
Szara podniosła się z ziemi i ruszyła w stronę legowiska. Ruda liderka również ułożyła się w swoim legowisku.
Od Okopconego Skrzydła
Od Zapomnianego Serca
Kotka jakby wystraszyła się a jej źrenice zmalały. Lekko cofnęła się i spojrzała mi w oczy. Jestem w końcu większa od niej... Dużo większa...
- Mówiłam że moja przeszłość jest nic nie warta...- Powiedziałam opuszczając wzrok i obracając się w stronę wyjścia. - To co... Na mnie już chyba pora. Nie musi się Gwiazda obawiać że coś zrobię... Najlepiej jak się usunę...
- Zapomniane Serce, poczekaj...
- Na co? Żaden Klan mnie nie przyjmie. Nawet ten Gwiezdny..
- Obiecałam, że przyjmę Cię jeśli opowiesz mi o swojej przeszłości.
- Jeśli mam odejść... To wystarczy mi tylko dać jeden znak.
środa, 7 października 2015
Od Owocowego Kwiatu
- Eee co? - Spytała niemalże szeptem obudzona.
- Kogo tam zjadłaś, co?! Przyznaj się!
- Nikogo. To są moje nienarodzone dzieci...
- O.O *O* *^* (reakcja Owocowej xD). Ty... Mamusia.... Kocięta.... Mój mózg! - Krzyknęła i złapała się za głowę. - WIEM! - Krzyknęła ponownie. - Zaprowadzę cię do Klanu Światła! Chodź! Tędy! - Mówiąc to potknęła się o korzeń i upadła wpadając pyszczkiem na czyjąś norę. - Na pewno na takim sposobem... - Wystękała i popatrzyła na kotkę. - Nie idziesz? A może te pipasy za bardzo ważą? - Spytała wstając.
- Nie mam siły... Od kilku dni nic nie jadłam... - Szepnęła i na pół przymknęła powieki.
- Wiem! Upoluję coś! Jestem mistrz! - Owocowa wskoczyła w krzaki. - Kici kici kici! - Krzyknęła do maliny. Po chwili ją zjadła. - Hmm.. Wolisz mięsko czy owoce?! - Spytała aczkolwiek i tak nie usłyszała odpowiedzi. - Czyli mięsko. - Mruknęła i zaczęła się czołgać szukając coś na małe polowanko. Nagle zauważyła mysz. Bez namysłu skoczyła na nią z dzikim okrzykiem żądzy mordu. Dobiła ją łapą przy okazji wsadzając sobie palec w oko. - Jestem mistrz. - Mówiąc to przyniosła mysz do kotki. - Proszę bardzo. - Położyła mysz koło jej ogona gdyż myślała, że to jej głowa. - A teraz jeśli pozwolisz, zemdleję na dwie minuty. Dobranoc. - Mówiąc to padła jak kłoda koło kotki.
Od Burej Pręgi
- Oślepić!
- Wygnać z lasu!
Oburzone wrzaski klanowiczów brzmiały, jakby wypowiadanie z daleka, zagłuszane przez wodospad grzmiący blisko obozu. Mimo otaczającego ją wściekłego tłumu, Bura Pręga stała na środku obozowiska, dumnie, ze stoickim spokojem patrząc liderce w oczy. Złocisto-rude futro powiewało na wietrze, błękitne ślepia lśniły złowrogo, pazury przywódczyni błysnęły w słońcu. "Od kiedy Lwia Gwiazda jest przywódczynią...Klan Rosy się zmienił. Jest bardziej wrogo nastawiony..." myśl przebiegła przez umysł ciemnej kotki.
- Bura Pręgo... - Syknęła Lwia Gwiazda. - Masz coś na swoją obronę?
Ciemna cofnęła się o krok, lecz głowę wciąż miała uniesioną wysoko w górę.
- Może będę miała, jeśli tylko powiesz mi przed czym mam się bronić. Przed miłością do innego kota?
- Bezczelna! - Splunął ktoś z tłumu, a tym kimś okazał się być sam Czarny Pazur. Ciemno-szary kocur trzepnął nerwowo ogonem warcząc.
- Czarny Pazurze, ojcze... - W tym momencie kocica podkuliła pręgowany ogon i stuliła uszy. - Ty też przeciwko mnie...? To ty uczyłeś mnie słuchać głosu serca i kierować się w życiu miłością...zrobiłam tak jak mówiłeś...
- Musiałaś akurat pokochać tego, który zabił twoją matkę...? - Zamknął oczy i westchnął.
- Widzisz ile twój ojciec się przez ciebie nacierpiał? - Rzekła łagodniejszym głosem złota królowa.
- Nie, Lwia Gwiazdo. - Rozległ się wypełniony rozczarowaniem głos Czarnego Pazura. - Ona już nie jest moją córką...
Bura Pręga z trudem powstrzymywała łzy patrząc na swego ojca.
- Postanowione. Skazuje cię na wygnanie! Odejdź Bura Pręgo. Nie wracaj, nigdy. Jeśli któryś z patrolów zobaczy cię tu po wschodzie słońca - będzie miał moją zgodę na zabicie.
- Chciałabyś pozbawić bezbronną kotkę i jej nienarodzone kocięta życia...czemu miałabym tu wracać następnego dnia o wygnaniu? - Wyszlochała bura. - Ale pozwól że coś ci powiem Lwia Gwiazdo. Idę, ale kiedy me kocięta dorosną, a ja powrócę do pełni sił - to jeszcze tu wrócę...
Wypowiadając te słowa odwróciła się i odeszła, ostatni raz patrząc na Czarnego Pazura. Pobiegła w puszczę we łzach.
wtorek, 6 października 2015
Od Owocowego Kwiatu
poniedziałek, 5 października 2015
Od Okopconego Skrzydła
Od Owocowego Kwiatu
- Odbiło ci?! - Spytała rozzłoszczona, chociaż nadal miała na pyszczku uśmiech.
- Nie. - Mruknął kończąc lizać swoją łapę. - Pamiętasz tą legendę, którą mi opowiadałaś?
- Tą o marchewkowym zombi?
- Nie.
- Tą o jagodowych trollach?
- Nie...
- Tą o grzybowym wilkołaku?!
- Nie. - Westchnął. - Chodziło mi o owocowym zającu!
- Aaaaaa. Ale, że co? - Spytała trochę się gubiąc. Orzełek złapał się za głowę.
- Widziałem dzisiaj takiego zająca. - Powiedział tajemniczym głosem.
- Widziałeś?! I naprawdę ma tęczowe futerko?! - Spytała skacząc z zachwytu.
- Tak. Spotkałem go wychodząc trochę za Obóz. Pamiętasz jak go przywołać?
- TAK! Chrumkając i co chwila tańcząc w podskokach. - I już nic nie mówiąc wyskoczyła sprintem do wyjścia z Obozu. Po chwili można było usłyszeć jak kwiczy....
- No. - Rzekł Orzełek wstając. - Na pół dnia mamy ją z głowy.
- Dzięki? - Ni podziękował ni spytał Okopcony.
- Polecam się na przyszłość. ''Szwagrze''. - Powiedział z wrednym uśmieszkiem Orzełek.
niedziela, 4 października 2015
Od Okopconego Skrzydła
Od Owocowego Kwiatu
- Fascynujące... - Mruknął
- Cóż.. Jeśli chcesz, możesz ją śpiewać, chociaż u nas raczej śpiewają dopiero po ślubie... A ile chce pipasków?
- Pipasków....? - Spytał coraz bardziej przerażony kocur i już rozglądał się, gdzie by tu się ukryć przed Owocową.
- No.. Kociaczków! Takie słodkie ulocze, pulocze, słulocze pipaski! Ja bym chciała dziesiątkę! Najlepiej żeby wszyscy byli synkami, zawsze marzyłam o synku! Wygląd mi obojętny, ale żeby mieli moje poczucie humoru i twój rozum! Idealne połączenie! - Prawdopodobnie w tej chwili kocur wyobraził sobie tą scenkę i co sił w łapach uciekł od Owocowej. - EJ!! A BUZIAK NA POŻEGNANIE TO GDZIE?! - Spytała rozczarowana i w podskokach zaczęła gonić kocura. Po paru rundkach dookoła Obozu, kiedy wszyscy z Klanu patrzyli zdziwieni na tą iście romantyczną scenkę a kocurowi zaczynało brakować tchu, Owocowa znowu się odezwała.
- A OŚWIADCZYNY TO W JAKIM MIEJSCU?! BO JA BYM WOLAŁA JAKIEŚ MIEJSCE.... ŁĄKOWE?! MOŻE BYĆ NAWET BAGNO! ŚPIEW ROPUCH TEŻ JEST ROMANTYCZNY! - Następnie odezwała się do swojego brata. - ORZEŁEK! MOŻESZ BYĆ RAZEM Z ŁASICZKĄ DRUHNAMI?!
- Wybij sobie to z głowy. Przecież mam uczulenie na kwiaty. - Powiedział liżąc swoją łapkę.
- OK. - I Owocowa zaczęła walić się łapką po głowie o mało co się nie potykając. - WYBIŁAM TO SOBIE Z GŁOWY!
- No co ty nie powiesz... - Mruknął iście sarkastycznie Orzełek.
- Okopcuńku! Daj buzi! No daj! - Powiedziała i ułożyła pyszczek w pocałunku. Przez przypadek
- Okopcony! Padnij jeśli ci życie miłe! - Podniósł głos chcą uratować swojego przyszłego szwagra. - No to już po nim... - Mruknął kiedy zobaczył, że od dwóch ciał dzielą centymetry.
Od Lodowej Łapy
sobota, 3 października 2015
Od Okopconego Skrzydła
- Owocowy Kwiecie... - podszedł do niej. - Wiesz, ty lepiej idź do legowiska... Bo zrobisz sobie krzywdę.
- Aaaaleee jaaa bęęęędęęęę śpieeeeeeeewaaaaaaać!- już otworzyła pyszczek, ale Okopcone Skrzydło zasłonił go łapą, zanim kotka zdążyła rozpocząć kolejny występ.
Od Owocowego Kwiatu
- Chodź to swojej mamusi, no chodź malutki. Albo wiem! - Kotka aż usiadła z wrażenia tak zafascynowana swoim pomysłem. - ''ADHD CO CHWILA MĘCZY MNIE!'' - Krzyknęła, że aż na najbliższym drzewie ptak padł z siły rażenia. - Podać inną nutę? - Spytała sama do siebie. - BIAŁY MOTYLEK, POOOOOOOOOOODZIELONY NA KRZYŻ! CZEMU TY MOTYLKU, KRZYYYYYYWO NA MNIE PATRZYSZ?! JA CI KLEPU DAM, TY MI ODDASZ TAK - ŻE AŻ W TAKIM STYLU PÓJDZIE WSTECZNY GAZ!! JA CI KLEPU DAM, TY MI ODDASZ TAK - ŻE AŻ W TAKIM STYLU PÓJDZIE WSTECZNY GAZ!! BIA.... - Nagle z góry spadły żołędzie... Zrzucone z drzewa przez wiewiórki. - Hempfy graum blek? - Spytała zdziwiona.
Okopcony? Brak pomysłów. ;-;
Od Uschniętej Gwiazdy
- Więc Zapomniane Serce... - Przysiadła owijając kitę w okół łap. - Chętnie posłucham twej historii. Na Gwiezdnych przysięgam, że nikomu jej nie wyjawię, choćbym miała zginąć.
Szara skinęła głową. Obie usadowiły się pod drzewem niedaleko.
- Więc...opowiadaj.
Od Zapomnianego Serca
~Wieeele dni później~
Czuję zapach kilku kotów. Wyraźny zapach.. To chyba terytorium jakiegoś Klanu. Doszłam pod wielką skałę. Niedługo potem spotkałam jakąś kotkę. Zaprowadziła mnie do Przywódczyni. Ukłoniłam się przed lekko rudawą kotką koloru młodej brzoskwini.
- Witaj, wielmożna Przywódczyni. Jestem Zapomniane Serce. Pragnę dołączyć do Twego, jakże urodziwego Klanu... Oczywiście, jeśli waćmożność się zgodzi..
- Witaj Zapomniane Serce. Opowiedz mi coś o sobie...- Powiedziała kotka dając znak drugiej kotce która mnie przyprowadziła by już poszła.
- Długa to historia i raczej niezbyt wesoła... Jeśli ma Przywódczyni odwagi nadzbyt oraz przygarnie mnie pod skrzydła swego klanu to mogłabym opowiedzieć... Ale w obietnicy, że waćmożna Kotka nikomu nie wspomnie o mej historii...
piątek, 2 października 2015
Od Okopconego Skrzydła
- O co chodziło?- zapytała Uschnięta Gwiazda, podchodząc do Okopconego Skrzydła.
- W zasadzie... Sam do końca nie wiem.
Nagle poczuł, jak coś go przewraca. Popatrzył w górę. Była to Owocowy Kwiat, dalej biegająca za motylem.
- Czemu ja? - jęknął, nie podnosząc się z ziemi.
Od Owocowego Kwiatu
Od Okopconego Skrzydła
- Wiesz, ja myślę, że chciałabyś zobaczyć taką piękną łąkę niedaleko. Co ty na to? - miauknął widząc, że go dogania.
- Tak! Uwielbiam łąki! - powiedziała, zatrzymując się.
Nie ma żadnej pięknej łąki, a przynajmniej o żadnej nie słyszał.
- Ale zamknij oczy. - mruknął.
Zrobiła tak.
Wyszli z obozu.
- Tutaj się zatrzymaj. - powiedział.
Owocowy Kwiat się zatrzymała.
- Okej... Otwórz oczy, jak doliczysz do dwóch. - potem rzucił się pędem do obozu. Potem wskoczył do legowiska i położył się płasko. Scena jak z horroru. Leży i czeka na pewną śmierć. Nagle widzi sylwetkę, ktoś do niego idzie... Tak, to Owocowa. Już po nim.
Od Owocowego Kwiatu
- Dla mnie cały Klan jest rodziną... - Mruknął.
- Ale chodzi mi o mamę, tatę, rodzeństwo... - Zatrzymała się na chwilę. Kocur sądził, że teraz on musi opowiedzieć o sobie. Niestety kocica zatrzymała się tylko po to by zaczerpnąć powietrza. - Bo jak już wiesz, mam brata - Orzełka, rodzicie nie żyją.... WIEM! Opowiem ci o całej naszej rodzince, wszystkie 10 pokoleń, od początku do końca, zgoda? - Kocur już zamierzał się przeciwstawić, jednak kotka nie pozwoliła mu dojść do słowa. - Otóż naszym praprapraprapraprapraprapradziadkiem jest Wróbli Płomień. To on dał nam gen bycia inteligentnym aż do bólu. Był dokładnie taki jak ja! A może nawet lepsiejszy! Jego żonką a moją prapraprapraprapraprapraprababcią była Mgliste Futerko. A! I jeszcze Wróbli Płomień miał siostrę, Wiewiórczy Ogon moją cioteczną prapraprapraprapraprapraprababką... Chociaż do dzisiaj nie wiadomo czy naprawdę należy do rodziny.. A wiesz dlaczego? Gdyż ich mamą, a moją praprapraprapraprapraprapraprababką była Wietrzna Paproć, medyk, która zaadoptowała Wróblego Płomienia i Wiewiórczy Ogon. I wiesz co? Opowiem ci od początku do końca, wszystkie przygody kiedy żyli! Otóż pewnego dnia natrafili tak jak ja z Orzełkiem, na tereny Klanu Dnia.... - I o to kocica zaczęła opowiadać o przygodach tej trójki. O wszystkich problemach itp.. Skończyło się na tym, że zaczęła opowiadać o wszystkich Klanach i o wszystkich kotach, które tam były. Zbawieniem okazała się Łasiczka, która zbudzona razem z Orzełkiem poszła do dwójki kotów. - I dosiadł wilka wiesz?! I miał taki superaśny kapelusz! I... Ooooo! Jaka słodka urocza, pulocza, słulocza kociczka! - Mówiąc to, przytuliła z wielką siłą Łasiczkę. - To twoja narzeczona Orzełek?
- Siostro, jak ty coś powiesz.... - Mruknął, patrząc na topiącą się w ramionach Owocowej, szarej kotki.
- Dusisz... M-mnie....! - Jęknęła przyduszona kotka.
- Wybacz. - Mówiąc to, wypuściła kotkę, która czując, że jest już wolna, schowała się za bratem Owocowej. - Ooo... - Westchnęła Owocowa patrząc na tą scenkę. - Widzisz Okopcony? O to na naszych oczach tworzy się kolejne pokolenie... Jedenaste już! I to drugiej kategorii!
- Drugiej kategorii? - Spytał Okopcony.
- Owocowa jest pierworodną pokolenia dziesiątego. Z racji tego jest pokoleniem jedenastym pierwszej kategorii.... - Wytłumaczył Orzełek.
- Ale nie tylko ja i Orzełek jesteśmy teraz jedenastym pokoleniem! Orzełek ma Łasiczkę, a ja mam Okopconego! - Orzełek pierwszy raz w życiu zmienił swoją minę na obojętnego na cały świat, na uśmiechniętą... Inaczej - Orzełek pierwszy raz w życiu wybuchnął śmiechem.
- G-g-gratulac-cje sz-sz-szwiagierze! - Parsknął śmiechem najmłodszy z kotów. Owocowa zaczęła robić maślane oczy do Okopconego... Przerażony kocur, wstał i zaczął uciekać.
- RATUNKUUUUUU! Niech ktoś mi pomoże! - Krzyknął, kiedy zobaczył, że Owocowa zaczyna za nim..... Skakać.
- Zaczekaj na mnie ukochany!! - Krzyknęła skacząc jak mała owieczka.
- Przyślijcie pocztówkę z miesiąca miodowego! - Krzyknął nadal roześmiany Orzełek. Po chwili padł na ziemię i jak dziki dostał ataku śmiechu.
Od Okopconego Skrzydła
- Tędy. - powiedział i zaczął iść w odpowiednim kierunku, co chwilę upewniając się, czy koty przypadkiem nie zostały zaatakowane lub czy nie wbiegły w kolejne bezbronne drzewo. Zastępca nie miał ochoty na słuchanie rozmów kotki i jej małego brata. Wreszcie znaleźli się w obozie.
- Łaaaaaaaaaał! Ten obóz jest wielki jak... - mówiła kotka. - Jak nie wiem co!
Nagle przerwał je głos Uschniętej Gwiazdy:
- Kim oni są, Okopcone Skrzydło?
W tamtym momencie wszyscy popatrzyli na przywódczynię.
- To są - westchnął - turyści. Chcą dołączyć do klanu.
Jeszcze niedawno mała Łasiczka została przez niego znaleziona na tych terenach i dołączyła. W tym momencie akurat spała. Nowe koty szybko dołączają. To dobrze.
- Dobrze. Jak masz na imię? - Uschnięta Gwiazda popatrzyła na szylkretową kotkę, która dalej rozglądała się po obozie z uśmiechem na pyszczku.
- Ja jestem Owocowy Kwiat! - popatrzyła na małego kocurka. - A to jest mój młodszy brat, Orzełek!
Okopcone Skrzydło siedział cicho, podczas gdy przywódczyni rozmawiała z nowymi kotami. Owocowy Kwiat została więc wojowniczką, a Orzełek kociakiem. Po chwili kocur z przerażeniem się zorientował, że szylkretowa kotka biegnie w jego stronę.
- Należymy teraz do tego samego klanu! - krzyknęła.
- Tak... Miło mi cię poznać. - mruknął.
czwartek, 1 października 2015
Od Owocowego Kwiatu
- A mi się wydaje że to jest las. - Nagle odezwał się kociak z jej grzbietu. Jego głos brzmiał basowo w porównaniu do kocicy która wręcz piszczała.
- Las... Taki tajemniczy i niewysiusiany zarazem... Ciekawe czy las mnie słyszy? HOP, HOP! LESIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE! Jadłeś dzisiaj coś? Masz coś? Bo ja bym chętnie coś zjadła! Takie pycha żarełko! A może żądełko? A może jedno i drugie?! - Nagle kocica zauważyła z boku czającego się kota. Przystanęła i zaczęła mu machać. - Witaj! Jestem Owocowy Kwiat! A ty to? - I nadal machając czekała, aż kot wyjdzie z cienia.
- Jestem Okopcone Skrzydło. A ty co tutaj robisz? To jest terytorium Klanu Świtu. - Syknął akcentując dwa ostatnie słowa.
- Jestem.... TURYSTĄ! Takie to głębokie! Co nie Orzełek? - Kocica odwróciła lekko głowę patrząc na kociaka.
- Tak. - Odrzekł. - Ale on ma rację. Czuć nim, i jeszcze innym kotem po tej części lasu. - Dodał po chwili.
- Serio? Poczekajcie! - Owocowa pociągnęła nosem. - Wiewiórka. - Znowu pociągnęła nosem, aczkolwiek mocniej. - Muchomor. - Tym razem kocica wzięła najmocniejszy wdech jaki zrobiła dotąd w swoim życiu. Po chwili wypuściła cały dwutlenek węgla na kocura, że jemu aż futro zaczęło ''powiewać''. - Hmm.. Tak! Macie rację. Chwila.. KLAN?! I DO TEGO ŚWIATŁA?! - Spytała przysuwając się niebezpiecznie do kocura. Znaczy niebezpiecznie swój pyszczek do jego pyszczka. - CHCĘ DOŁĄCZYĆ! RAZEM Z BRATEM! - Krzyknęłam mu prosto w pyszczek. Orzełek wszedł na głowę siostry i rzekł.
- Proszę, pozwól nad dołączyć, albo ona nie da ci spokoju. I kim jesteś rangą? Przywódcą? Wojownikiem? A może medykiem? - Okopcony chciał już odpowiedzieć, jednak w zaczęte zdanie wtrąciła się (a jakże) Owocowa.
- A może jesteś terminatorem?! Przyznaj się!
- Siostro, on nie jest terminatorem. Jest już na to za stary. - Odrzekł kociak na jej głowie.
- A może on jest emerytowanym terminatorem?!
- A może sam nam to powie? - Spytał ze stoickim spokojem Orzełek liżąc raz za razem swoją małą łapkę.
- JESTEM ZASTĘPCĄ! - Krzyknął po chwili Okopcony.
- Ale zastępcą terminatora, tak? - Spytała dociekliwie kocica.
- Zastępcą Przywódcy. - Mruknął Orzełek tym razem liżąc drugą łapę.
- No to zastępco! Prowadź kochany! Chętnie zobaczę nasz Klan! - Kotka jednak nie czekając na niego zaczęła iść w tylko jej znanym kierunku.
- Do Obozu jest w drugą stronę. - Rzekł kocur patrząc i z rozbawieniem i z przerażeniem na kotkę. Ta niezrażona szła dalej aż w końcu trafiła na drzewo. Orzełek widząc co się święci, za w czasu wyskoczył z siostry i teraz na Kurce(grzybie) siedział i lizał swoją łapę.
- Kto zasadził to drzewo co?! Jak ja cię podam do sądu to zobaczysz! Oberwiesz Rybnymbananem który zjada rybonobę!
Od Okopconego Skrzydła
- Co robicie na naszym terytorium? - zasyczał Okopcone Skrzydło.
- Jest wasze nie na długo! - krzyknęła biała kotka, wysunąwszy pazury.
- Jak to? - zdziwiła się przywódczyni.
- Nasz przywódca powiedział, że te tereny będą nasze. A więc tak będzie, nieważne, co zrobicie. Jest was za mało. - powiedział biało-rudy kocur.
Zastępca złapał go za kark i rzucił nim w drzewo.
- To nigdy nie będą wasze tereny. Odejdźcie stąd i nigdy nie stawiajcie łap na naszym terytorium. - odwrócił się do białej kotki. - Na co czekacie?
Ona najwyraźniej postanowiła już nie walczyć i uciekła na swoje terytorium. Szara kotka jednak zaatakowała przywódczynię. Biało-rudy kot rzucił się na Okopcone Skrzydło. Poturlali się po ziemi. Zastępca kopał go w brzuch, gryzł i drapał cały czas. Wojownik z Klanu Mrozu w końcu uciekł. Okopcone Skrzydło miał dosyć mocno krwawiącą ranę na barku. Uschnięta Gwiazda także pokonała już wroga.
Wrócili do obozu.
Od Uschniętej Gwiazdy
- Gdzie idziesz...? - Głosik był cichutki, zaspany.
- Po jedzenie... - Uśmiechnęła się Uschnięta Gwiazda. - Śpij maleńka...
Szara koteczka ziewnęła i skuliła się w mchu. Liderka wyszła ze swojego legowiska i ruszyła na polowanie. Chwilę to trwało, aż w końcu udało jej się zwęszyć trop. Był to kruk. Około długość lisa od niej. Przycupnęła szybko i stanęła pod wiatr namierzywszy swą ofiarę. Napięła mięśnie i skoczyła. Wylądowała prosto na czarnym ptaku i niemalże natychmiast przegryzła jego gardło. Ruszyła do obozu upewniwszy się że w okolicy nie grasuje wrogi patrol, była bowiem blisko terenu Klanu Mrozu.
Od Okopconego Skrzydła
- Jasne. - miauknął.
Nie znał się na opatrywaniu ani trochę i pierwszy raz pomyślał, że przyda się medyk. Ale wreszcie się udało. Wszyscy schowali się w legowiskach, Uschnięta Gwiazda została z Łasiczką, gdyby mała kotka poczuła się gorzej. On musiał zapolować. Kociak musi się najeść, żeby przetrwać. Wyszedł z legowiska i poszedł w kierunku wyjścia z obozu, starając się ignorować deszcz i wodę kapiącą na ziemię z jego futra.
- Gdzie idziesz, Okopcone Skrzydło? - usłyszał głos przywódczyni.
- Zapolować. Deszcz pada, ale musimy jeść. - powiedział.
Minęło trochę czasu i powoli zaczęło robić się ciemno, zanim upolował wiewiórkę. Zwierzę zbierało jeszcze jedzenie. Później udało mu się upolować mysz i ptaka. Zaniósł zdobycze do obozu i dał dwie z nich przywódczyni i Łasiczce, a sobie wziął mysz. Poszedł do legowiska, przycupnął i zjadł.
Od Uschniętej Gwiazdy
- Hm... - Pochyliła głowę pod ciężarem mokrego futra. Przez chwilę patrzyła w dwukolorowe oczy kotki, po czym uśmiechnęła się lekko. - Masz jakieś imię maleńka?
- Ł-Łasiczka...jestem Łasiczka... - Powiedziała drżącym głosem.
- Z jakiego jesteś Klanu?
- Ja...pochodzę z-z...farmy... - Ostatnie słówko brzmi cicho, niepewnie.
- Skąd? - Spytała bardzo łagodnym głosem liderka widząc w oczach kociaka łzy.
- Z farmy... - Rzekła trochę pewniej po czym zaczęła płakać.
- Ciiii, spokojnie... - Przywódczyni okryła koteczkę puchatą kitą i przytuliła łapą. - Nie ma co płakać...
- J-ja chciałam t-tylko z-zaznać życia w tych całych K-klanach...
- Spokojnie...każdy kot ma prawo poznać co to znaczy żyć w na wolności, nawet jeśli jest pieszczochem dwunogów.
- A-ale...Koty z Klanu Mrozu czy jak im tam...to one mi to zrobiły...
- Ciiiiiii...już nie płacz maleńka, spokojnie...możesz zostać z nami...
- N-naprawdę...? - Podniosła wzrok pełen nadziei. - N-nie porzucicie mnie...? O-obiecujesz...?
- Obiecuje. - Na mordce Uschniętej Gwiazdy zagościł serdeczny uśmiech. Jej wzrok spotkał się ze wzrokiem szarego zastępcy. Po chwili znów spojrzała na Łasiczkę. - Ile masz księżyców?
- Hym? W sensie miesięcy...? Pięć.
- Prawie sześć...czyli niedługo zostaniesz terminatorką. - Ruda kotka polizała skołtunione futerko szarej kotki. - Ale póki co, musimy opatrzyć ci te rany... - Znów podniosła wzrok na zastępce. - Okopcone Skrzydło, pomożesz mi?
Od Okopconego Skrzydła
- Znalazłem ją niedaleko granicy z Klanem Mrozu. - powiedział.
Kotka podeszła do rannego kociaka i go obwąchała.
- Pachnie dosyć dziwnie. - stwierdziła, przyglądając się kotce.
- Wiem. - miauknął.
Musieli jakoś jej pomóc.