sobota, 31 października 2015

Od Tygrysiej Łapy

W życiu miałem już różnie. Nigdy nie czułem ciepła, troski i dobroci. Taki się urodziłem i takim pozostanę. "Nie można dać więcej od siebie...Zawsze ufajmy w to, kim jesteśmy...I nic innego nie ma znaczenia" Tak więc zaufałem w to kim jestem. Bo przecież nic innego nie ma znaczenia.. Siedziałem na drzewie i spoglądałem w dół. Dziś noc duchów... Dwunogi poustawiali przy swoich izbach dynie z ogniem w środku. Młode dwunogów biegają poprzebierane za różnorodne straszydła. "Halloween"... Niektóre psy też są poprzebierane. Widziałem już jednego pająko-psa, jednego psa-ducha.. Mysie móżdżki.. Dla własnej zabawy zeskakiwałem z drzewa na owe psy. Większość uciekała przestraszone... Heh..  już zacząłem kochać Halloween. Zbiegłem z drzewa i przyszedłem do obozu Klanu, do którego niedawno dołączyłem. Zobaczyłem jakiegoś kota chodzącego w kółko.
- Umm.. Wszystko ok? - Powiedziałem lekko sarkastycznie.

Ktoś? ;-;

wtorek, 27 października 2015

Od Zapomnianego Serca

Wszyscy się rozeszli na pogawędki głównie na rozmowy z Klanem Kamienia i dość przyjaznym Klanem Rosy. Ja rozejrzałam się dookoła. Nagle usłyszałam głos kocura, z którym rozprawiałam się podczas bitwy.
- Witaj, Zapomniane Serce.. Kto pozwolił tu wejść takiemu czemuś jak ty..? - Powiedział sarkastycznie.
- Wiesz, mogłam cię zabić kiedy miałam okazję... Biały Bobku...
- Co powiedziałaś, Szara Szujo?
- Ty, Biały zostaw ją...
- Ha! Szara Szuja i Ciemny Półgłówek... Idealna z was para idiotów i nieudaczników... Życzę szczęścia!
- Ty Biały, mysi móżdżku... Mnie możesz obrażać ale nie ją. To jest kotka bardziej dostojna, z większą klasą i wewnętrznym pięknem niż wszystkie kotki, nie tylko z twojego klanu ale i z całego, ogromnego świata! - Wykrzyczał Cienistopręgi przewracając białego kocura.
- Cienistopręgi, odpuść... Oszczędź się i swoich nerwów...
Cienistopręgi spojrzał pogardliwie na członka mroźnych. Odpowiedź  Cienistopręgiego zaskoczyła mnie, ale i wprawiła mnie w znakomity nastrój. Walka, która pomogła Klanowi Kamienia, zostałam poproszona przez Przywódczynię bym poszła razem z innymi wojownikami na Zgromadzenie i słowa Cienistopręgiego.. To powodowało u mnie radość i nadzieję. Na zgromadzenie przyszli już wszyscy. Przywódcy usiedli naprzeciw siebie, a reszta z obecnych stanęła w kole za nimi. Przywódca Klanu Rosy zabrał głos jako pierwszy.
- Drodzy Przywódcy i szanowni członkowie klanów Kamienia, Światła i Mrozu .. Doszły mnie i mój Klan słuchy że w waszym gronie doszło do potyczek.. Tylko mój Klan i Klan Świerku nie jest w to zamieszany. Czy możemy się dowiedzieć czego dotyczą wasze walki bratobójcze? - Zapytała ciepłym, lecz poważnym głosem Przywódczyni Klanu Rosy.
Uschnięta Gwiazda, Granitowa Gwiazda i Ciemna Gwiazda wyjaśnili ze swoich stron o co walczymy. Wiele długich godzin trwały te rozmowy. Wszyscy słuchali na przemian przywódców udzielających się w naradzie. Nagle koty z Klanu Mrozy zaczęły oczerniać nasz klan i mnie.. Wstałam i zaczęłam się wykłócać...


Wenus do dupus ;-; jak  kto chce to może dokończyć...

poniedziałek, 26 października 2015

Od Okopconego Skrzydła

Usiadł i popatrzył na wszystkie koty. Członkowie Klanu Światła zaczęli witać się z innymi klanami i z nimi rozmawiać. On nigdy nie zaprzyjaźniał się z kotami z innych klanów, woli rozmawiać z członkami swojego klanu. Nagle usłyszał miauczenie i coś w niego uderzyło, przewracając go. Podniósł się patrząc pytającym i równocześnie zdenerwowanym wzrokiem na jasnoszarą, pręgowaną kotkę i czarnego kocurka, terminatorów z innego klanu, którzy właśnie podczas jakiś wyścigów w niego wbiegli. Teraz dalej skakali i ćwiczyli walkę, nawet nie orientując się, że prawie zabili zastępcę z Klanu Światła. Dopiero po chwili na niego popatrzyli i najwyraźniej sobie przypomnieli, że wokół są też inne koty. Okopcone Skrzydło patrzył na terminatorów mając nadzieję, że przeproszą, ale oni tylko się wycofali do innych członków Klanu Kamienia.

Ktoś? Brak weny... xD

niedziela, 25 października 2015

Od Uschniętej Gwiazdy

- Przyznaje ci racje, Lodowa Łapo. Mimo dzisiejszej bitwy, wszystkie Klany pojawią się na zgromadzeniu. - Liderka spojrzała w niebo i westchnęła. - Niepokoi mnie ta walka, pomiędzy Klanem Kamienia, Mrozu i Światła...Mroźni mogą być bardzo agresywni na zgromadzeniu...ale powinniśmy się pojawić. Dziękuje ci, młody Lodowa Łapo.
Przywódczyni spojrzała przyjaźnie na terminatora, i polizała między uszami, jak własne kocię. Machnęła ogonem i wskoczywszy na Wysoką Skałę, miauknęła na cały obóz. Po chwili wszystkie koty, prócz Burej Pręgi z kociętami, siedziały pod skałą i czekały na przemowę królowej.
- Moi mili, słońce wkrótce skończy swą wędrówkę po nieboskłonie, ustępując księżycowi w pełni. Zapewne większość klanów już wyruszyła w stronę miejsca zgromadzenia, my także powinniśmy tam ruszyć. Mimo dzisiejszej walki pomiędzy trzema Klanami, musimy się tam zjawić, Klan Mrozu pewnie uznałby nas za tchórzy, gdybyśmy nie przyszli. Na dzisiejsze zgromadzenie pójdą... - Tutaj liderka patrzyła na wszystkie koty po kolei. - Okopcone Skrzydło, Dzikie Serce, Zapomniane Serce, Owocowy Kwiat...i Lodowa Łapa.
Uśmiechnęła się patrząc jak na pyszczku młodego terminatora maluje się szczęście. Owocowy Kwiat aż podskoczyła z radości i zaczęła wszystkich przytulać.
- Przygotujcie się, niedługo wyruszamy. - Miauknęła głośno, starając się zagłuszyć piski szylkretki, po czym zeskoczyła ze skały.

Jakieś półtorej godziny później

 - Jesteśmy już przy granicy naszego terytorium, wkrótce wkroczymy na ziemie niczyje, gdzie znajduje się Ogromny Dąb.
- Ogromny Dąb? - Spytał mglisty kociak który szedł tuż obok przywódczyni.
- To miejsce zebrań. Jest to gigantyczne, ponad stuletnie drzewo, w okół którego są drewniane "schody". W koronie tego dębu, odbywają się zgromadzenia. Jest tam wystarczająco dużo miejsca aby pomieścić koty ze wszystkich pięciu Klanów.
- Ile trwa wspinaczka na to drzewo?
- Uwierz mi młodzieńce, trwa naprawdę długo. Dlatego wyruszyliśmy wcześniej.
Wtedy do uszu kotów doszedł przeraźliwy pisk i zapach dymu. Uschnięta Gwiazda, Dzikie Serce, Zapomniane Serce, Okopcone Skrzydło i Cienistopręgi stali spokojnie. Lecz Lodowa Łapa i Owocowy Kwiat podskoczyli przerażeni i nastroszyli futra.
- C-c-c-c-co to było?! - Pisnęła niemal płacząc szylkretka. 
- Grzmiąca Ścieżka. - Odrzekła spokojnie przywódczyni. - Spokojnie Owocowy Kwiecie.
Sześć kotów wyszło z krzaków na szosę. Przed ich nosami przejechał jeszcze jeden potwór, a po chwili Grzmiące Ścieżka była pusta.
- Pusto. Idziemy, pojedynczo. Ja pójdę przodem. - Miauknęła nieco nerwowo ruda liderka. - Okopcone Skrzydło, przejdziesz na mój znak. Potem Dzikie Serce, Zapomniane Serce, Lodowa Łapa i na końcu Owocowy Kwiat.
Koty skinęły głowami na zgodę. Uschnięta Gwiazda wzięła głęboki wdech, i postawiła łapę na asfalcie. Rozejrzała się, i szybko czmychnęła w krzaki po drugiej stronie. Spojrzała na swojego zastępce, i machnęła ogonem. Szary kocur szybko przebiegł na drugą stronę, dając znak uzdrowicielce, że może przejść. Rozejrzała się nieco przestraszona, ale po chwili już była na drugiej stronie. Szara wojowniczka przebyła drogę niemal natychmiast. Został tylko terminator i szylkretowa kotka. Młodziak stulił uszy i pisnął przestraszony, gdy przed jego nosem przejechał kolejny potwór, ale jego mistrz dał mu znak, że jest bezpiecznie. Kilkoma wielkimi susami przebiegł ścieżkę. Owocowy Kwiat wahała się najdłużej. 
- Nie nie przejdę nie ma mowy, jeszcze mnie coś przejedzie! - Wrzeszczała zdesperowana, jednak jeżdżące potwory zagłuszały jej lament. - NIE PRZEJDĘ, ZROZUMIANO!?
- OWOCOWA! - Krzyknęli wszyscy chórem.
- NO DOBRA, DOBRA!
Niechętnie postawiła łapę na jezdni, i zaczęła bardzo powoli iść do przodu. Wtedy jednak nadjechał kolejny potwór. Pisnęła jakby ją obdzierali ze skóry, i ruszyła przed siebie. Po chwili cętkowana torpeda uderzyła z impetem w drzewo.
- KTO TU POSADZIŁ TO DRZEWO PYTAM SIĘ!? - Krzyknęła wciąż trochę oszołomiona masując obolałe miejsce na głowie.
- Ważne że przeszła... - Mruknął Okopcone Skrzydło.
- Skoro wszyscy bezpiecznie przeszli, ruszamy dalej. Nie będą na nas czekać. - Miauknęła przywódczyni pomagając szylkretce wstać.


Godzinę później
- Jesteśmy. - Oznajmiła przywódczyni stawiając swoje łapy w koronie gigantycznego drzewa. Było tam wiele kotów. - Nie ma jeszcze Klanu Mrozu, pewnie zbierają się po bitwie...no cóż, musimy na nich poczekać. Dopóki księżyc nie będzie na szczycie nieba, możecie opowiadać innym klanom historie, i dzielić języki. Ja pójdę porozmawiać z Granitową Gwiazdą.
Mówiąc to, królowa oddaliła się zostawiając swój Klan z innymi wojownikami.

Ktośki? .w.

Od Lodowej Łapy

Sześć kotów siedziało w ciasnym kręgu.
- Granitowa Gwiazdo czy jest z nimi Nocna Gwiazda? - Spytała zdenerwowana Uschnięta Gwaiazda.
- Nie, ale jest Ostry Pazur i kilku ich najdoskonalszych wojowników. - Odparł kocur.
- Ruszajmy więc. Nie ma czasu do stracenia. - ponaglała Zapomniane Serce. - Tam mogą zginąć niewinne koty, a my stoimy tu i rozmawiamy.
- Masz rację, Zapomniane Serce, nie ma czasu do stracenia. - miauknęła jasno liderka. Ruszyli.

Koło obozu Klanu Kamienia.

- Ja i moi wojownicy wejdziemy do naszego obozu i damy wam sygnał żebyście zaatakowali. - rzekł przywódca Klanu Kamienia.
Koty weszły do obozu i po chwili rozległ się przeraźliwy wrzask. Koty z Klanu Światła puściły się pędem. Każdy znalazł sobie przeciwnika i rozpoczęła się bitwa. Lodowa Łapa zaatakował burego kocura który zaatakował go gdy pierwszy raz wszedł do lasu.
- Pieszczoszek?! Klan Światła jest aż taki zdesperowany że przyjmuje domowe kiciusie? - Zaczął szydzić buras.
- Jeszcze jedna obraza ty smarku a pożegnasz się z życiem! - odwarknął szary terminator.
Kątem oka zauważył że Zapomniane Serce rozprawiła się z wielkim, białym wojownikiem, a Owocowy Kwiat biegała w kółko cętkowanego kocura, któremu zakręciło się w głowie i upadł. W tej właśnie chwili bury terminator zepchnął go z siebie.
- Dobrze Jadowita Łapo! - Miauknął z dumą czarny kocur, Ostry Pazur, zastępca przywódcy Klanu Mrozu, patrząc na Lodową Łapę.
W tej właśnie chwili na zastępce Nocnej Gwiazdy, skoczyła przywódczyni Klan Światła, wgryzając mu się w kark. Tej pisnął z bólu i padł na ziemię. Po chwili jednak, dźwignął się na łapy, i zarządził odwrót.
- Na razie pieszczoszku! Następnym razem będę gotowy!  - Warknął przez ramię Jadowita Łapa uciekając z obozu.
- Gotowy, w sensie na pobicie? Ha, na razie mysi bobku! - Syknął zuchwale mglisty kociak.
Po chwili w kotlinie będącej obozem Klanu Kamienia, nie było śladu po Mroźnych.
- Dziękujemy wam z całego serca, Uschnięto Gwiazdo, mamy u was dług. - rzekł Granitowa Gwiazda.
-  Niech twoi wojownicy wiedzą, że mogą na nas liczyć. - Odmiauknęła przyjaźnie ruda królowa. -  Klanie Światła ruszamy do obozu! 

W obozie Klanu Światła.

- Kto jest ranny ten ma iść do Dzikiego Serca - miauknęła przywódczyni.
Koty się rozeszły. Młody terminator podszedł do liderki.
-  Uschnięta Gwiazdo? - zaczął Lodowa Łapa.
- Słucham?
- Bo...dzisiaj z tego co wiem, jest kolejna pełnia od ostatniego zgromadzenia...
- Owszem. Co w związku z tym?
- Czy idziemy na dzisiejsze?

Uschnięta Gwiazdo ?

wtorek, 20 października 2015

Od Zapomnianego Serca

Szliśmy w milczeniu. Ja, zielonkawa kotka, zastępca ze swoim terminatorem i Cienistopręgi. Owocowy Kwiat... jak zawsze, biegała atakując to kamyki czy szyszki czasem mówiąc sama do siebie.
- Daaaleko jeszczeeeee...? - Powiedziała Owocowy Kwiat rozkładając uszy na boki.
- Nawet nie przekroczyliśmy rzeki... - Powiedziałam spoglądając na zmęczoną kotkę. Uszła niewiele a już jest zmęczona....
Idąc w końcu natknęliśmy się na rzekę będącą granicą między naszym Klanem a Klanem naszych sojuszników. Bez trudu razem z Zieloną Jagodą przebyłyśmy rzekę. Cienistopręgi i Okopcone Skrzydło najpierw nie byli pewni, lecz później pewnym krokiem (a raczej kilkoma długimi susłami..) przebyli rzekę. Młody Terminator, Lodowa Łapa zaczął się wahać. Razem z Okopconym Skrzydłem postanowiliśmy mu pomóc w przebyciu jak na młodego kociaka dość dużej rzeki. Ten jednak odważył się i udało mu się przebyć wodę. Na końcu jak zawsze - Owocowy Kwiat. Na horyzoncie widziałam już postać naszej przywódczyni, która przybyła trochę później.
- Zimno! Za zimno! NIENAWIDZĘ WODY! - Pokrzykiwała co chwilę kotka.
Siedziałam na kamieniu zanurzonym w wodzie. Przypatrywałam się zmaganiom kocicy. Obok mnie usiadł Cienistopręgi.
- Czy to się kiedyś skończy?
- Właśnie myślę... Kto był takim geniuszem i wziął ją z nami?! - Powiedziałam zdezorientowana.
- Ja, Zapomniane Serce.. - Powiedziała wychodząc na brzeg Przywódczyni. Cholera.. wiedziałam że palnę coś niekoniecznie mądrego...
- Um.. przepraszam.
- Wiesz, chyba masz rację, Zapomniane Serce.... Będziemy musieli tu czekać dopóki się nie ruszy...
Miałam dość. Przepłynęłam kolejny raz rzekę i wnerwiona podeszłam do obijającej się kotki.
- Albo w tej chwili ruszysz swe cztery litery, albo utopię cię i przerobię na pożywkę dla gąsienic....
- Dobra, dobra... już idę... - Powiedziała kotka ostatecznie schodząc z kamienia.
Idąc przez terytorium Klanu Kamienia szłam razem z Cienistopręgim. Kocur często żartował i wyglądał niebezpieczeństwa. Zaczął mi się podobać. Uwielbiam spędzać czas w jego towarzystwie. Mamy dużo tematów do rozmów i jesteśmy bardzo zgraną parą... Jakkolwiek by to brzmiało chodzi mi o parę jako o towarzyszy. Jest znakomitym wojownikiem, czujny, odważny i silny. Cholera... chyba moje serce powoli ożywa.. Może to on pomoże mi stać się zwykłą kotką i zapomnieć o przeszłości..?

 ~ W obozie Klanu Kamienia ~

- Przybywamy w pokoju, Granitowa Gwiazdo.
- Dziękuję, że przybyliście. Wspomożecie nasz Klan w walce przeciwko jednemu wrogowi?
- Oczywiście. Przybyłam razem z wojownikami by stawić czoła Klanowi Mrozu.


Ktoś? :3 W tym Cienistopręgi.. :3

Od Dzikiego Serca

- No niestety... Mroźni zbliżają się do nas tak jak Pora Nagich Drzew... Nie wychodź z maluchami na zewnątrz. Mogą złapać jakieś choróbsko, a wtedy... Wtedy to chyba sama wiesz...Lepiej dmuchać na zimne jak to mówią. Jeśli chcesz jakiś ziółek dla siebie czy dla maluchów to otwarcie mów a ja coś wykombinuję.
- Ok. Zapamiętam.
Co chwilę wychodziłam na zewnątrz wypatrując niebezpieczeństwa. Boję się o moją siostrę... Może i jest doskonałą zabójczynią i wojowniczką, ale.. każdy popełnia błędy. A w jej przypadku jedna pomyłka może być śmiertelna...

Przepraszam, że takie krótkie ale nie mam weny ;-;

sobota, 17 października 2015

Od Burej Pręgi

- Ostatni raz powtarzam! Odejdź stąd Owocowy Kwiecie! - Syknęła bura otulając ogonem Orzełka, Łasiczkę i trójkę swojego potomstwa.
- No doooobrze, ale oddaj mi mojego brata i jego narzeczoną, okeeeeej?!
- Mówię NIE! A teraz wynoś się!
- No ale ja chcę im zrobić śluuuuuuuuuuub!!!
- Żadnych "ALE", żegnam!
- Owocowy Kwiecie! - Wrzasnął zastępca wybiegając z wojownikami z obozu. - Idziesz z nami!
- Gdzie idziemy!? Po przygodę?! - Szylkretka wystrzeliła z kociarni jak torpeda i pobiegła za Okopconym Skrzydłem. Młoda matka odetchnęła z ulgą.
- Gwiezdnym niech będą dzięki... - Pisnęła Łasiczka.
- Dziękujemy Bura Pręgo...uratowałaś nam życie. - Miauknął w podzięce Orzełek.
- Nie ma sprawy maluchy. - Uśmiechnęła się bura.
- Dzikie Serce, zostań z Burą Pręgą i kociętami. - Rozległ się głos przywódczyni, a po chwili w kociarni siedziała brązowa medyczka.
- Dzikie Serce, dokąd poszła Uschnięta Gwiazda i reszta Klanu? - Spytała ciemna kocica przysuwając łapą do brzucha jedno ze swoich kociąt.
- Klan Kamienia został zaatakowany przez Klan Mrozu, a nasi idą im pomóc...
- Przez Klan Mrozu...? - Mruknęła przerażona Bura Pręga. - Jak to...? Czy to znaczy że Mroźni się przemieszczają...?


Dzikuska, odpiszesz? .w.

Od Uschniętej Gwiazdy

Ja ci dam uchodźców ty zua kobieto xD


- Mhmr... - Mruknęła zamyślona liderka nerwowo przebierając łapami i machając ogonem. - Zielona Jagodo, jak mogłabym ci pomóc? Spotkało nas to samo co was. Odkąd mój Klan został wybity przez Mroźnych, jesteśmy jeszcze słabi, nie mamy szans wygrać tej bitwy.
- Z jedną z najlepszych wojowniczek u boku macie, wielmożna Gwiazdo. - Królowa zastrzygła uchem słysząc głos medyczki.
- Zapomniane Serce? - Zwróciła się w kierunku ciemnej kotki. Wiedziała, że ma przed sobą morderczynie doskonałą. - Możemy na ciebie liczyć?
- Będę walczyć dla was do upadłego, Uschnięta Gwiazdo... - Zapomniana pochyliła głowę z szacunkiem.
- A więc dobrze. - Blada kocica skinęła łebkiem i znów spojrzała na zielonkawą kotkę. - Pomożemy wam. 
- W imieniu Klanu Kamienia, dziękuje ci, dobroduszna Uschnięta Gwiazdo...niechaj Gwiezdni rozświetlają waszą drogę w tej bitwie....
- Niech Klan Kamienia wie, że w razie potrzeby, pomożemy....Okopcone Skrzydło! - Ruda przywódczyni wezwała do siebie swego zastępce. Przybiegł wraz ze swoim uczniem.
- Co rozkażesz moja przywódczyni. - Miauknął patrząc jej w oczy.
- Ty, Zapomniane Serce, Cienistopręgi i Lodowa Łapa biegnijcie do obozu Klanu Kamienia, poprowadzi was Zielona Jagoda. - Liderka nie patrzyła na niego kiedy to mówiła. Jej wzrok był zwrócony w stronę kociarni - Bura Pręga chroniła Orzełka i Łasiczkę przed jakąś głupią zabawą Owocowego Kwiatu. - I weźcie ze sobą Owocowy Kwiat. Przyda wam się podczas bitwy.
- Z całym szacunkiem, Uschnięta Gwiazdo, ale...Owocowy Kwiat pomocna podczas bitwy? Tak, a jeże latają!
- Okopcone Skrzydło! - Uniosła się wnet ruda. - Zaufaj mi. Weź ją ze sobą. Wiem, że jest Mysim Móżdżkiem ale proszę, zaufaj mi, dobrze?
- Tak jest. - Mruknął ponuro szary wychodząc z jej legowiska wraz ze swym uczniem i trójką wojowników. 

Jakiś ktoś? xD

Od Lodowej Łapy

Młody terminator zaczaił się na zająca, wiedział że jego mistrz go obserwuje więc chciał wypaść jak najlepiej. Skoczył i wylądował wprost na króliku. Lodowa Łapa ugryzł zwierzątko w kark i było po wszystkim. Wziął królika i poszedł do swojego mentora .
- Dobrze Lodowa Łapo, ale czemu tak wcześnie skoczyłeś ? - zapytał łagodnie Okopcone Skrzydło.
- Wydawało mi się  że patrzy w moją stronę i bałem się że się spłoszy, Okopcone Skrzydło... - odpowiedział uczeń patrząc w ziemię.
-Dobrze. - Zaśmiał się czule szary kocur. - Ja tu poczekam, a ty złap najwięcej zdobyczy ile tylko możesz . Gdy cię zawołam wracasz do mnie z jedzeniem .
- Tak jest Okopcone Skrzydło! - zawołał szczęśliwy malec i pobiegł w głąb Lasu dzikiego Irysa. Zaczaił się w krzakach, nagle poczuł smakowity zapach myszy. Zaczął się skradać. Zobaczył mysz jak buszuje wśród liści. Już miał na nią skoczyć ale mysz pochwyciło coś innego. Wyglądał jak pies, ale był mniejszy, rudy i miał dłuższy pys . Młody kot pamiętał jak nazywało się to stworzenie, to był lis. Rudzielec zaczęł pożerać mysz, a Lodowa Łapa wycofał się w krzaki. Wtedy akurat jego mistrz przywoływał go do siebie.
- A cóż to ! Nie masz żadnej zdobyczy? - spytał  szary kocur.
- Ja bardzo przepraszam Okopcone Skrzydło  - kotek stulił uszy -... Zaczaiłem się na jedną mysz , ale lis mi ją zabrał ...
- No, ale złapałeś królika, nic nie szkodzi, dobrze że cię nie zaatakował. - odparł zastępca - Choć wracamy do obozu .


                                                                         W obozie 

- Więc Lodowa Łapo jutro też cie czeka trening .- miauknął zastępca .
- Cieszę się - rzekł z uśmiechem młody kot.
Zastępca też się uśmiechnął i poszedł do swojego legowiska , a terminator do swojego , cieszył się że może być cząstką tego klanu.

Okopcone Skrzydło?

Od Zapomnianego Serca

Nie mogąc się powstrzymać wtuliłam się w moją siostrę i zaczęłam płakać. Ktoś żyje!
- Dzika... a gdzie jest Czarnopręgi..?
Kotka zesmutniała roniąc łzę. Spojrzała w górę.
- Tam gdzie wieczne szczęście... Odszedł tam gdzie reszta naszego Klanu..
- Nie... Mój kochany, starszy braciszek.. nie żyje.. - Powiedziałam ciskając kamień w kąt. Rzuciłam wzrokiem w dół. Dopiero teraz spostrzegłam, że Dzikie Serce.. Nie ma ogona..
- Dzikuska, co się stało z Twoim ogonem..
- Nawiązuje to do historii śmierci naszego brata. Napadły na nas psy. Jeden z nich odgryzł mi ogon. Czarnopręgi widząc to rzucił się psu do gardła. Zabił go, lecz reszta psów.. Zabiła Czarnopręgiego.. Przed swoją śmiercią kazał mi uciec i być szczęśliwą... Do dziś widzę całą sforę zagryzającą mojego brata...
Byłam zrozpaczona. Jeszcze bardziej wtuliłam się w moją siostrę.

~ Kilka dni później ~

Codziennie pomagałam mojej siostrze. Biegałam do pobliskiego siedliska dwunogów po zioła. Dzikie Serce powoli wracała do sił. Wciąż jest trochę wychudzona, lecz już jest o wiele lepiej. Zielony Kaszel prawie już ustąpił. O dziwo, Cienistopręgi też mi bardzo pomaga. Zaczął mi imponować swoją  pracowitością..
~ Następne kilka dni później.. ~

Jutro ma się odbyć zgromadzenie. Po Uschniętej Gwieździe widzę, że obawia się go, szczególnie spotkania z Przywódcą Klanu Mrozu. Pora Nagich Drzew już zbliża się coraz szybciej. Ostatnimi czasy w oddali widziałam, że przy terytorium Klanu Mrozu już pada śnieg. Zapewne będą chcieli zagarnąć jakiś teren, gdzie można jeszcze złapać jakąś żywą zwierzynę. Niewielki strumień, który jest granicą naszego klanu i Klanu Mrozu już zaczyna zamarzać. Dzikie Serce wyzdrowiała i codziennie szuka ziół, by nazbierać ich zapas na Porę Nagich Drzew, gdyż wtedy rośliny będą albo zmarznięte, będą pod śniegiem albo wcale ich nie będzie.Ja i Cienistopręgi często chodzimy na oględziny granic. Zaczęłam lubić tego kocura. Mamy ze sobą mnóstwo tematów do rozmowy. Jak na razie na granicach cisza. Jednak pewnego dnia zobaczyłam pewnego kota po drugiej stronie rzeki.



Kotka panicznie uciekała od swojego terenu i wskoczyła do wody. Zielonkawa kotka ostatkiem sił dopłynęła do naszego brzegu. Ja i Cienistopręgi podeszliśmy do niej i postanowiliśmy zapytać jej co się stało.
- Kim jesteś i co robisz na terytorium Klanu Światła? - Zapytałam z lekką powagą.
- Jestem Zielona Jagoda... Proszę, ratujcie mnie i mój Klan... - Powiedziała wykończona kotka.
- Cóż się tam stało?
- Klan Mrozu... Napadł na nas...
- Ale przecież oni są na północy.
- No właśnie nie... Przejęli skrawek terenu Klanu Kamienia a teraz chcą nas zniszczyć. Jesteśmy bez szans, gdyż ostatnio pełno kotów poumierało po epidemii Zielonego Kaszlu. Proszę, ratujcie...
Cienistopręgi spojrzał mi w oczy. Ja po chwili namysłu postanowiłam zaprowadzić przybyszkę do Uschniętej Gwiazdy.
- Chodź, zaprowadzimy Cię do naszej Przywódczyni i ona zdecyduje co zrobimy.

~ U Uschniętej Gwiazdy ~

- Że co?! Jak to Klan Mrozu się przemieszcza?! - Powiedziała przestraszona kotka.
- Niestety... Proszę, pomóżcie nam.. Sami nie damy sobie rady. To nasza jedyna nadzieja... W Klanie Kamienia z tego co wiem została mała garstka z całej ich populacji... Nas jest zbyt mało by stanąć do walki z Klanem Mrozu. Pomożecie nam?

Uschnięta? Uchodźcy i takie tam.. xDD


wtorek, 13 października 2015

Od Owocowego Kwiatu

Owocowa po chwili wpadła na drzewo. Na jakieś 15 sekund zemdlała, aczkolwiek po chwili obudziła się.
- Kto tu zasadził to drzewo?! Jak ja go dorwę!!! -  Krzyknęła kotka, jednak po chwili jej uwagę przykuły dwa kociaki. A dokładniej Orzełka i Łasiczkę, którzy razem bawili się w walkę. - Ooooooo! - Westchnęła. - Tak to zawsze na początku wygląda! Oboje się nienawidzą, ale po jakimś czasie zakochują się w sobie! - Krzyknęła i patrzyła zafascynowana na kociaki.
- Siostro... Błagam cię... - Mruknął Orzełek i po chwili został znokautowany przez Łasiczkę.
- Ale że co? - Spytała jak zwykle głupio. - Hmm.. WIEM! - Krzyknęła tak blisko kociąt, że one aż poleciały parę metrów dalej. - ZROBIĘ WAM ŚLUUUUUUUUUUUUUUB!
- Siostro... Nie znowu w tą głupią zabawę.. - Mruknął niezbyt entuzjastycznie Orzełek.
- Czy to coś złego? - Spytała szeptem Łasiczka, kiedy akurat Owocowa zaczęła się krzątać po całym Obozie.
- Po za tym, że pomaluje cię na czerwono i będzie tobą ruszała jak lalką, to nic takiego... - Mruknął po praz któryś Orzełek.
- Ale niezbyt dobrze to brzmi... - Szepnęła coraz bardziej przerażona koteczka.
- Eee.. To nic wielkiego. Kiedyś musiałem się ożenić z głazem a innym razem musiałem pocałować żabę, gdyż ona sądziła, że to jest księżniczka - żaba.
- A może.... Zwiejemy przed twoją siostrą? - Spytała Łasiczką patrząc już gdzie by się tu schować.
- Czemu by nie. Chodź. - Mówiąc to, Orzełek skierował się w stronę Kociarni.
- Czego?! - Spytała niezbyt zadowolona z wizyty Bura Pręga.
- Chcemy się schować przed moją siostrą, gdyż ona znowu chce się bawić w ślub. Tylko, że tym razem Łasiczka byłaby Panną Młodą. - Streścił Orzełek.
- Błagam, nie wydaj nas! - Łasiczka zaczęła histeryzować. - Ta wariatka... - Bez urazy Orzełek - chce mnie ożenić z Orzełkiem!

Bura Pręga? c: xD

Od Uschniętej Gwiazdy

Blada królowa usiadła i owinęła swój ogon w okół łap, przyglądając się szarej wojowniczce.
- Kot z Klanu Mrozu na naszym terytorium?
- Tak, wielmożna Gwiazdo...stary, czarny kocur ze złotymi oczami...
- Ostry Pazur? - Uniosła się wnet liderka.
- Cóóóż...jego pazury były długie, faktycznie...nienaturalnie długie...
- Zastępca przywódcy Klanu Mrozu na na terenie Klanu Światła...ustalę to z Ciemną Gwiazdą na zgromadzeniu, dziękuje Zapomniane Serce... - Przywódczyni machnęła nerwowo kitą i ziewnęła potężnie przeciągając się. - A teraz pozwolisz że jeszcze chwilę się prześpię, miałam ciężką noc...
- Oczywiście. - Kocica wraz z Cienistopręgim odeszła w swoją stronę.
Uschnięta Gwiazda znów ułożyła się na legowisku i zasnęła.


***


Siedziała w norze z Zapomnianym Sercem i Okopconym Cienistopręgim przyglądając się brązowej kotce. Po kilku chwilach, kocica obudziła się patrząc na szarą kotkę.
- Zapomniana..? - Wyszeptała.
- Dzikuska... Tak, to ja.. Zapomniane Serce. Myślałam że nie żyjesz... - Uśmiechnęła się lekko czarnooka.
- Prawie by było.. - Rzekła Dzikie Serce rozglądając się. - Gdzie ja jestem?
- Jesteś na terenie Klanu Światła - Powiedziała rudawa kotka. - Kim ty jesteś?
- Jestem Dzikie Serce. Jestem siostrą Zapomnianego Serca...
- Jesteś wojownikiem, medykiem..? A może dawną zastępczynią?
- Jestem Medykiem....
- O dzięki Gwiezdny Klanie! Mamy medyczkę! - Powiedziała Przywódczyni dziękując Gwiezdnym za uzdrowicielkę. - Więc, Dzikie Serce...witamy w Klanie Światła...


Zapominajka, Dzikuska, or ktoś? .w.

Od Burej Pręgi

Słysząc te piski szylkretki, nieźle zdenerwowana Bura zatkała kociętom uszy i przytuliła do siebie. Ale żeby mieć święty spokój, odpowiedziała na pytanie Owocowej.
- Jak to jest być matką...znajdź kocura to się dowiesz. Czy je kocham?! Oczywiście wariatko jedna! Co robią? Póki co pełzają po kociarni, śpią, jedzą...nic poza tym. Czemu mają zamknięte oczy? Tak to jest z kociętami... - I w tym momencie się wydarła. - NIECH BĘDZIE SOWI, NAWET MI SIĘ PODOBA TO IMIĘ!
- HURRAAAAA!
"Matka chrzestna" kociaka zaczęła biegać po obozie, aż wpadła na drzewo i zemdlała.


Muszko owocówko? B) (Musiałam B))

Od Okopconego Skrzydła

- Dobrze. - powiedział kocur.
Postanowił, że pójdą do Lasu Dzikiego Irysa. Zastępca i jego terminator wyszli z obozu i ruszyli w kierunku innych terenów Klanu Światła. Była Pora Opadających Liści, ale w dzień było na całe szczęście całkiem ciepło.

Kiedy byli na miejscu, usiedli pod jednym z drzew.
- Naukę walki zaczniemy innym razem, - miauknął Okopcone Skrzydło - dzisiaj pokażę ci, jak polować.
Lodowa Łapa chyba był szczęśliwy, że może się tego nauczyć. Zastępca wiedział, jak to jest być kotem z klanu od niedawna. Wyjaśnił wszystko terminatorowi.
- ...I pamiętaj, że zawsze musisz stać tak, żeby wiatr wiał w twój pyszczek, a nie w przeciwną stronę. Jeśli tak nie zrobisz, zdobycz cię wyczuje i ucieknie. - skończył mówić.
Poczuł mysz. Zaczaił się i ją upolował, przy okazji pokazując terminatorowi, jak to się robi. Położył zdobycz na ziemi.
- To jest proste? - zapytał młody kocur.
- Jeśli już się to robiło, tak. Ale ty dopiero się uczysz, więc to nie będzie nic dziwnego, kiedy ci się nie uda. Ja na przykład nie dałem rady złapać swojej pierwszej zdobyczy. - powiedział.
Potem Okopcone Skrzydło obserwował, jak Lodowa Łapa czai się na zająca.

Lodowa Łapo?

Od Lodowej Łapy

Uschnięta Gwiazda i Lodowa Łapa szli razem do obozu Klanu Światła. Gdy wyszli na jakąś średniej wielkości polankę, ruda królowa usiadła na skale i powiedziała:
- Tak więc Lodowa Łapo, będziesz terminatorem Klanu Światła. Jesteś na razie naszym jedynym uczniem, ale nie przejmuj się, niedługo będziesz mieć kolegów. Mój klan rządzi się pewnymi prawami i ty musisz je poznać. Walki, polowania i tych zasad nauczy cię mój zastępca, Okopcone Skrzydło. Chciałabym, abyś szanował swojego mentora, gdyż jest to kot którego darzę ogromnym szacunkiem i zaufaniem. Bycie szkolonym przez zastępce przywódcy to wielki zaszczyt, zwłaszcza dla domowego kociaka, Lodowa Łapo.
Uschnięta Gwiazda przywołała do siebie szarego kocura który usiadł koło niej. Kot przyglądał się Lodowej Łapie z zainteresowaniem .
- Okopcone Skrzydło, to jest Lodowa Łapa, będzie twoim terminatorem. - rzekła liderka.
Kocur uśmiechnął się podchodząc do kociaka. Jasno - szary kotek odwzajemnił uśmiech, i zetknął się ze swym mistrzem nosami.
- Witaj Lodowa Łapo. -powiedział kocur próbując pozostać poważnym. - Jest jeszcze wcześnie więc oprowadzę cię po naszych terenach, jeśli Uschnięta Gwiazda nie ma nic przeciwko .
Ruda przywódczyni pokiwała łebkiem na zgodę że mogą iść .
- A więc, mój uczniu, ruszamy. - rzekł szary kocur. - Tylko ostrzegam że to będzie długa droga. Jesteś na pewno zmęczony, może chcesz iść jutro?
- Ja bym bardzo chciał pójść dzisiaj! - powiedział podekscytowany kocurek. - Nie jestem zmęczony!
Szary zastępca chwilę przyglądał się swemu uczniowi, lecz po chwili rzekł:

Okopcone Skrzydło ?

poniedziałek, 12 października 2015

Od Dzikiego Serca

   Byłam na równinach. Wielkie pola wokół mnie i porastające je trawy i byliny. Mroźny, silny wiatr wiał mi prosto w oczy. W okolicy żadnego pagórka, drzewa czy chociażby większego kamienia. Wędruję tak od kilkunastu dni... Nawet najmniejsze myszy już się ukryły. Jestem wykończona... Czuję się tak jak po pożarze... Nie mam już nic... "To był TYLKO sen.." Jestem już tak wykończona, że już nie mam siły nawet na płacz... Jestem już dorosła, powinnam się tego już dawno nauczyć... że miłość boli... On odszedł. Tak bez słowa. Ja odeszłam od tego już na dobre. Przed snem zastanawiam się czy jest szczęśliwy... Czy żyje.. Czy jeszcze o mnie pamięta... Eh... muszę zapomnieć. Ale to zbyt trudne. Zależało mi na nim, ale on tego nie widział. Niech będzie szczęśliwy. Ja pragnę być szczęśliwą, ale kocham bardziej jego niż samą siebie.
   Kolejny dzień. Gęsta jak mleko mgła spowija równiny. Kryształy lodu zaczęły się osadzać na mojej sierści. Wiatr mi nie pomaga. Tutejsze rośliny mi nic nie pomogą. Jedynym zbawieniem może być dla mnie tylko kocia mięta, ewentualnie gwiazdnica. Złapałam zielony kaszel... Nawet nie wiem czy mogę mówić. Nie słyszę nic prócz świstu wiatru w uszach. Ale nagle na horyzoncie... LAS! LAS! Może tam coś lub kogoś znajdę. Ostatkami sił biegnę w stronę lasu. Wyczuwam zapach kotów. Idąc przez las tracę siły. Tracę wzrok. Zamykam oczy i upadam na ziemię. Czy to mój koniec..?
   Budzę się w ciepłej norze. Nadal mam zamknięte oczy, lecz wyczuwam obecność trzech kotów. Jeden z zapachów jakbym... wcześniej znała. Z trudem otwieram oczy. Nade mną stały dwie kotki i kocur. Jedna z kotek była szara z oczami czarnymi jak węgle. Takich oczu jak ona nie ma nikt inny...
- Zapomniana..?
- Dzikuska... Tak, to ja.. Zapomniane Serce. Myślałam że nie żyjesz...
- Prawie by było.. - Powiedziałam oglądając się dookoła. - Gdzie ja jestem?
- Jesteś na terenie Klanu Światła - Powiedziała rudawa, lekko brzoskwiniowa kotka. - Kim ty jesteś?
- Jestem Dzikie Serce. Jestem siostrą Zapomnianego Serca...
- Jesteś wojownikiem, medykiem..? A może dawną zastępczynią?
- Jestem Medykiem....
- O dzięki Gwiezdny Klanie! Mamy medyczkę! - Powiedziała Przywódczyni.

Someone..? I'll come back! :3 (hyhy ^^)

niedziela, 11 października 2015

Od Owocowego Kwiatu

Kotka zemdlała, aczkolwiek po jakiejś minucie obudziła się i pierwsze co zrobiła to zapchała uszy liśćmi. - JAKIE SŁODKIEEEEEEEEEE! - Krzyknęła i po chwili zaczęła zadawać milion pytań na minutę. - Jak to jest być matką? Kochasz je? Co one robią? Czemu nie mają otwartych oczu? I KTÓREGO MOGĘ NAZ....?! WIEM! - Krzyknęła nie kończąc nawet ostatniego pytania. - SOWI!!!!!! - Krzyknęła i popatrzyła na najmniejszego z kociaków. - ON TAK BĘDZIE SIĘ NAZYWAŁ, ZGODAAAAAA?! - Spytała lecz po chwili i tak wyszła z jaskini co chwila krzycząc. - SOWI!!! TO JEDEN Z PIPASKÓW BUREJ PRĘGI! JA GO NAZWAŁAM CZYLI JESTEM JEGO CHRZESTNĄ MATKĄ!!! - I nadal mając zatkane uszy przez liście zaczęła rozgłaszać tą wiadomość po całym Obozie.

Bura Pręga? c: .3.

Od Zapomnianego Serca

Cienistopręgi mi się spodobał. Mimo bardzo wczesnej pory, już był szczęśliwy. Pierwszy raz od mojej masakry uśmiechnęłam się prosto z serca. Dziwne ciepło mimo mrozu zagościło w moim sercu. Nagle za nami spostrzegłam kocura.. Obcego kota nie z naszego Klanu. Złote oczy błyszczały na czarnej sierści. Uśmiechnął się szyderczo i uciekł. Syknęłam w jego stronę.
- Teraz musimy jak najszybciej udać się do Przywódczyni. Nie ma czasu do stracenia.
Udaliśmy się do Uschniętej Gwiazdy. Kotka jeszcze spała. Słyszałam wczoraj od innych że pewna kotka rodzi i Przywódczyni udała się by jej pomóc. Pewnie miała naprawdę nieprzespaną noc...
- Uschnięta Gwiazdo, mam dwie wiadomości. Dobrą i złą. Od której zacząć?
- Może od tej dobrej. Lepiej zacząć dzień od czegoś dobrego.
- Pewien kot chce do nas dołączyć. - Powiedziałam cofając się i ukazując Cienistopręgiego.
- Jestem Cienistopręgi, wać można władczyni.- Powiedział kłaniająv się przed rudawą kotką. - Chciałbym dołączyć do Twego klanu, jeśli oczywiście można.
- Oczywiście. Każdy kot jest nam potrzebny.
- A właśnie.. przepraszam że się teraz wtrącę, ale... Widzieliśmy jakiegoś kocura o złotych oczach i czarnym futrze który przyczajał się na nas... Zdaje mi się, że jest z Klanu Mrozu..

Cienistopręgi and Uschnięta Gwiazda? Wenus do dupus..

sobota, 10 października 2015

Od Burej Pręgi

- Spokojnie. - Zastępca przysiadł obok burej i próbował nieco uspokoić.
- CIEKAWE JAKI TY BYŁBYŚ SPOKOJNY! - Wykrzyknęła w końcu mocno zdenerwowana. Nie miała jednak czasu na krzyki. Kolejna fala bólu przeszyła jej ciało. Kotka z trudem oparła się zatopieniu kłów w ciemnej nodze zastępcy. Liderka ciągle stała w wejściu, lecz widząc w jakim stanie jest Bura Pręga, weszła do środka. Niestety za nią szła Owocowy Kwiat, która jak widać nie mogła wytrzymać w jednym miejscu i musiała przyleźć do kociarni. Kotka chciała zaprotestować i wygonić szylkretkę z legowiska, lecz ból odebrał jej dech.
- TO KOTKA! - Pisnęła nagle przeraźliwie Owocowa podskakując ze szczęścia. - TAKA CUDNA!
Bura Pręga odetchnęła z ulgą próbując wyrównać oddech. Wtem jednak do jej nozdrzy dotarł najsłodszy zapach jaki w życiu czuła. Obróciła się prędko. Jasna królowa za skórę na karku trzymała maleńką, brązową, mokrą kuleczkę. Położyła ją obok brzucha matki.
- Liż ją Bura Pręgo, to pomoże jej oddychać.
Bura już chciała zabrać się do wylizywania pierworodnej, lecz przeszyła ją kolejna fala bólu. Zastępca odsunął brązowe kociątko na bok, i podał Owocowej.
- Co ja teraz z nią zrobić...? - Spytała głupkowato.
- Wylizać Mysi Bobku... - Syknęła przez zaciśnięte zęby rodzicielka koteczki, nie spuszczając jej z oczu.
- Aaa okej. - Szylkretowa zniżyła łebek i zaczęła lizać kociaka. Po kilku chwilach maluszek wydał z siebie niewyobrażalnie głośny pisk, tak głośny, że Owocowa aż dostała zawału i zemdlała. Bura wykorzystała to i szybko przysunęła córkę z powrotem do siebie. Kolejne skurcze przeszyły jej ciało, a po chwili poczuła ulgę.
- Kocurek. - Mruknęła z uśmiechem Uschnięta Gwiazda, od razu podając go matce. Po kilku sekundach wylizywania, czarno-biały maluszek pisnął przeraźliwie. Owocowa która ledwo co się ocknęła, ponownie dostała zawału i zemdlała. Ruda królowa machnęła ogonem nerwowo i odsunęła dwa kocięta od brzucha burej. - Jeszcze jeden i po wszystkim, dasz radę Bura Pręgo.
Tęsknota za odebranymi na bok maluchami, ofiarowała burej siłę, przez co ostatni kociak przyszedł na świat niemal natychmiast.
- Drugi kocurek. - Miauknął zastępca przebierając łapami po ziemi. - Jest mniejszy niż jego rodzeństwo, ale w doskonałym stanie.
- Nie do końca w takim doskonałym, ma pewne braki. - Zaśmiała się liderka. Bura popatrzyła na małego. Faktycznie miał krótki ogonek. - Świetnie sobie poradziłaś, są cudowne.
Wtedy właśnie Owocowa się obudziła. Natychmiast podbiegła do Burej, która zaczęła karmić kocięta. Widząc szylkretkę, świeżo upieczona matka zaczęła pośpiesznie lizać łaciatego malca. Udało się. Pisnął na całą kociarnie, doprowadzając Owocowy Kwiat do zawału.
- Nareszcie spokój... - Mruknęła zadowolona z siebie Bura Pręga.


Owocowa? xD


Od Owocowego Kwiatu

- Cześć! - Krzyknęła Owocowa wchodząc do jaskini. Jak było widać, Bura Pręga zaczęła rodzić aczkolwiek Owocowa tego nie zauważyła.... - Co robisz? Masaż brzucha? A może ćwiczenia? Też mogę?! - Spytała siadając obok niej i robiąc to co ona.
- Ja... - Pisnęła Bura Pręga. - Ja... Ja...
- CO?! - spytała Owocowa starając się zrozumieć kocicę.
- JA RODZĘ! - Pisnęła i znowu położyła głowę, starając się równomiernie oddychać.
- Ty rodzisz.... KOSMITA RODZI! - Krzyknęła Owocowa wybiegając w jaskini. - KOSMITA RODZI! KOSMITA RODZI! RĘCZNIKI! WODĘ! SZYBKOOOOOOO! DO KOCIARNI! - Krzyczała jak opętana na cały Obóz, a po chwili wróciła do Kociarni starając się wesprzeć jakoś na duchu rodzącą. - Spokojnie... Nie martw się, że możesz się wykrwawić na śmierć czy pipasek może się zatkać w drodze. To normalne w naturze.
- Ładnie siostro. Cóż za pocieszenie.... - Mruknął Orzełek.
- Dzięki. ^*^. - Powiedziała szczęśliwa ze swojego czynu kotka. - A mogłabym nazwać jednego z nich?! ALBO JEDNĄ?! - Spytała tuż po chwili.
- Jak.... Stąd... Wyjdziesz.. To może..... - Wystękała Bura Pręga.
- Jasne. Powodzonka! - Krzyknęła i biorą na grzbiet Orzełka, wyszła z jaskini po drodze omijając Przywódczynię z Zastępcą. - Wiesz Orzełek jakbym nazwała chłopczyka? Kamiennym!A jak dziewczynkę? Rudą!..... - I tak o to Owocowa zaczęła wymieniać po kolei wszystkie jej znane dotąd imiona.

Bura Pręga? .3. xD

Od Burej Pręgi

"Gwiezdny Klanie, ratuj...od kilku dni czekam na pomoc, a gdy się jej doczekałam, musi być to przygłupia kotka z ADHD..." Bura Pręga zrobiła coś w stylu facepalm. Nie narzekała jednak, i zaczęła zajadać myszkę.
- Pierwsze świeże mięso od kilku dni... - Po zjedzeniu, podniosła się i zaczęła iść w swoją stronę.
- A ty dokąd?! - Wykrzyknęła szylkretka która już się obudziła.
- Przed siebie....
- A może chcesz dołączyć do Klanu Światła?!
- Klan Światła... - Westchnęła cicho. - Już dawno nie słyszałam o nich...jeszcze żyją...
- Cłoooooooooooooooooooooo?
- Klan Mrozu niegdyś wybił ich wszystkich...
- Szczęśliwie nie wszystkich. - Rozległ się głos liderki.
- Uschnięta Gwiazdo! - Podskoczyła Owocowy Kwiat na widok przywódczyni. - To Bura Pręga! Chciałaby dołączyć!
- Tego nie mówiłam! - Syknęła bura.
- Spokojnie Bura Pręgo. Widzę i czuje po tobie, że pochodzisz z Klanu Rosy, aczkolwiek twe kocięta są półkrwi.
- Tak bardzo to widać, że jestem w ciąży?
- I czuć...potrzebujesz domu, a my wojowników.
- Dobrze Uschnięta Gwiazdo...
Kotka podążyła za nimi dwoma do obozu.


***Trzy dni później***


- Mhmrrr...Gwiezdny Klanie niech to się skończy! - Pisnęła Bura Pręga wijąc się w agonii w swym legowisku. Pazurami niemal rozszarpywała suchy mech. Wtem do jej leża wpadła...Owocowy Kwiat...
"NIE, NIE! NIE!!! TYLKO NIE ONA! To kara za to że kocięta są półkrwi!? GWIEZDNI BŁAGAM ZLITUJCIE SIĘ!"

OWOCOWA? xD

Od Cienistopręgiego

Wcześnie rano wstałem nie mogąc dospać. Obudziłem się niedaleko terwnu jakiegoś klanu. Zrobiłem się głodny. Poszedłem na polowanie. Na łącej spowitej szronem i mgłą wyczułem woń młodej kotki. Obserwowałem ją w ciszy. Upolowała sporego szczura w dosłownie krótką chwilę. Podeszłem bezszelestnie.
- Czyli nie jestem sam z "porannych ptaszków" - powiedziałem uśmiechając się do uroczej kotki. Miała prześliczne, czarne oczy... Kotka była zaskoczona moją obecnością, lecz nie była wystraszona.
- Lubię zimno. A szczególnie wschody słońca. - Powiedziała odwzajemniając uśmiech.
- Tia.. Mgła przypomina mleczne morze a drzewa wyspy...
- Czyli nie tylko ja tak myślę.. - zaśmiała się.
Zobaczyłem ją pierwszy raz a już czuję że w głębi serca to naprawdę miła i dobra kotka. Spodobała mi się. Jeszcze jest posiadaczką pięknego, melodyjnego głosu.
- Jak Cię nazywają? - Zapytałem.
Kotka jakby trochę zesmutniała ale spojrzała mi w oczy.
- Oficjalnie nazywam się Zapomniane Serce. Jednak niedawno wołali na mnie Darkness, Darkie.. Lub też Cieniem dnia.
- A skąd takie "ciemne" imiona?
- Ciemna przeszłość... Nie lubię o niej wspominać.. A ty jak się nazywasz?
- Jestem Cienistopręgi.
- Ładnie... Lubię takie imiona. - Powiedziała znów się uśmiechając. - Chcesz troszkę mojego szczura?
- A dziękuję, skubnę trochę.
Zjedliśmy wspólnie szczura i spoglądaliśmy na wschód słońca. Zapomniane Serce wydała mi się dobrą kotką. Polubiłem ją.
- Dołączyłeś do Klanu czy jeszcze nie? - Zapytała
- Nie.. jeszcze nie. Zaprowadzisz mnie do Przywódcy?
- Oczywiście. To w końcu mój obowiązek.

Zapominajka? :3

Od Zapomnianego Serca

Noc minęła mi jak zawsze.. Spowita koszmarami z mojej przeszłości. Obudziłam się z duszą na ramieniu. Słońce jeszcze kryło się za horyzontem. Wyszłam z nory i poszłam na polanę. Mroźny, północny wiatr spowijał moją sierść. Szron oplatał każdą rzecz na ziemi. Usłyszałam ruch w trawie. Zaraz i zapach. Zapach szczura. Przyczaiłam się i skoczyłam na gryzonia. Po kilku sekundach padł nieżywy, gdyż pazurami przebiłam mu aortę. Zabrałam się za posiłek. Zaraz po tym usłyszałam głos kocura.
- Jednak nie jestem jedynym porannym ptaszkiem. - Powiedział bury kocur z błękitnymi oczyma.

Cienistopręgi? :3

Od Uschniętej Gwiazdy

Jasna kotka wsłuchiwała się w każde słowo Zapomnianego Serca. Początkowo ogromnie jej współczuła i odczuwała smutek, potem jednak zdała sobie sprawę, że ma do czynienia z bezduszną morderczynią. Z trudem zmusiła futro aby leżało płasko, ledwo utrzymała głowę wysoko w górze. Była przerażona. Teraz, prócz współczucia, czuła paniczny strach, ale starała się tego nie okazywać. Każdy kot zasługuje na drugą szansę, nie ważne ile złego zrobił. Zrobiło się późno, słońce przysłoniły czarne chmury, pokazał się srebrny księżyc. Szara kocica wstała. Była większa od Uschniętej Gwiazdy. Liderka nie mogła dłużej ukrywać strachu, jej oczy powiększyły się, źrenice zmniejszyły kilkakrotnie.
- Mówiłam że moja przeszłość jest nic nie warta...- Szara spuściła wzrok i odwróciła się w stronę wyjścia z obozu. - To co... Na mnie już chyba pora. Nie musi się Gwiazda obawiać że coś zrobię... Najlepiej jak się usunę...
- Zapomniane Serce, poczekaj... - Powiedziała łagodnym głosem przywódczyni.
- Na co? Żaden Klan mnie nie przyjmie. Nawet ten Gwiezdny..
- Obiecałam, że przyjmę Cię jeśli opowiesz mi o swojej przeszłości. - Miauknęła nieco przyjaźniej ruda nalegając.
- Jeśli mam odejść... To wystarczy mi tylko dać jeden znak. - Zapomniane Serce westchnęła głęboko.
- Zapomniane Serce...ufam Ci. Wierzę, że nie żyjesz już dłużej przeszłością, a myślisz o tym co jest i co będzie. Wzbudziłaś moje zaufanie, dam Ci szansę, jeśli tylko zgodzisz się zostać z nami. Potrzebujemy takich wojowników jak ty, a ty potrzebujesz domu.
Ciemna chwilę się zamyśliła. Po chwili jednak uniosła głowę i machnęła ogonem.
- Dołączę do was, wielmożna Uschnięta Gwiazdo. - Pochyliła z szacunkiem głowę i ukłoniła się lekko.
- Powstań Zapomniane Serce. - Królowa zaczęła bez celu szorować pazurami po piachu. Jej wąsy zadrgały. - A teraz lepiej idź spać. Jutro będzie długi dzień. Prześpij się.
Szara podniosła się z ziemi i ruszyła w stronę legowiska. Ruda liderka również ułożyła się w swoim legowisku.

***

Wyszła dumnym krokiem na polane, chłonięta promieniami słońca. Nie cieszyła się spokojem zbyt szybko, gdyż usłyszała szmer w pobliskich krzewach jeżyn. Podeszła bliżej. Ujrzała skulonego, mglisto-białego kociaka. 
- Witaj kociaku. - Zaczęła łagodnym głosem. - Co tutaj robisz? To terytorium Klanu Światła. - Dokończyła nieco groźniej czując od niego zapach Klanu Mrozu.
- Przepraszam, nie wiedziałem. - Jasny kociak stulił uszy.
- Hej, zaraz, ile ty masz księżyców ?
- Księżyców ?
- Jak to dwunogi mówią...mmm... - Zamyśliła się przez chwilę. - Miesięcy.
- Sześć.
- Hmm...a gdzie twój opiekun ?
- Nie żyje...
Królowa miała zamyśloną minę...
- Chcesz dołączyć do mojego klanu? A tak a pro po jestem Uschnięta Gwiazda, a ty?
- Timy. Jestem Timy...z wielką chęcią dołączę do twojego klanu Uschnięta Gwiazdo.
- Dobrze. A jak byś chciał się nazywać. Drugi człon musi być łapa, aż do czasu gdy zostaniesz wojownikiem.
Timy zamyślił się przez chwilę, po czym rzekł:
- Chciałbym nazywać się  Lodową Łapą.
Ruda kotka z uśmiechem miauknęła: 
- A zatem, Lodowa Łapo...zapraszam Cię do obozu mojego Klanu.


Lodowy, Zapomniana?

Od Okopconego Skrzydła

Kiedy kocur się obudził, poczuł ulgę wiedząc, że w legowisku nie ma Owocowego Kwiatu. Wyszedł do obozu. Usiadł spokojnie, ale po chwili do obozu wbiegła... Właśnie ona. On jednak zdążył szybko schować się do legowiska. Po chwili rozglądnął się po obozie. Nigdzie jej nie widział. Poczuł ulgę i powoli wyszedł. Ostatnio dołącza wiele kotów, nawet jest kotka, która niedługo urodzi. To dobrze, bo Klan Światła i tak nie jest narazie potężny.

Owocowa? Brak weny.

Od Zapomnianego Serca

- Tak więc, zaczęło się od tego - Powiedziałam lekko chrząkając i zaczynając "melodycznie" opowiadać- że urodziłam się w klanie, gdzie mój ojciec był Przywódcą. Nazywał się Biała Gwiazda. Moja matka, Cienistooka była wspaniałą kotką. Starała się wychować mnie, moje siostry i brata na porządnych wojowników. Moja najmłodsza siostra umarła.. Odeszła zbyt wcześnie do Gwiezdnego Klanu..Była chora na nieznaną chorobę. Moja towarzyszka przygód i zabaw odeszła w Gwiezdne polany do naszych przodków. Zostałam ja, mój brat i moja siostra. Moja siostra, Dzika Łapa stała się moją najlepszą przyjaciółką. Nasz brat rósł w siłę stając się pręgim, młodym kocurem. Niestety.. Mając niewiele, prawie 10 księżyców w naszym Złotym Lesie wybuchł pożar... Wszystkie koty starały się uciec, niestety potok był zbyt rwący i za szeroki by go móc przeskoczyć czy chociażby ominąć. Był też dość głęboki. Ogień zataczał nasze obozowisko złocisto-czerwonym pierścieniem odcinając wszelkie drogi ucieczki. Ja, widząc zaciskający się krąg płomieni, wskoczyłam do Bursztynowego Potoku. Ze wszystkich sił starałam się dopłynąć, to do gałęzi czy kamienia. Gdy udało przebyć mi się rzeczkę, uciekłam... Na bezdrzewnym wzniesieniu widziałam ciała moich przyjaciół, rodziny i członków klanu... Mój ojciec starał się ratować wszystkich, lecz sam spłonął. To straszne widząc że całe życie zostaje zniszczone przez ogień... Nawet teraz zamykając oczy widzę ogień... Widzę mojego ojca tonącego w płomieniach... Cały mój Klan odszedł do niebios... Oby Gwiezdny Klan ich wszystkich zgromadził na sklepieniu gwiazd... Starałam się o tym zapomnieć, lecz... Tego było zbyt wiele by czas mógł wszystko wymazać... Jedyna nadzieja w mojej siostrze i bracie.. Być może przeżyli.. Albo skończyli tak jak reszta Klanu.. Przez pewien czas po ogarniającej mnie tragedii traciłam siły do dalszego życia... Nie jadłam, nawet nie zanurzyłam języka w wodzie... Ledwo żywą na wykończeniu odnaleźli mnie członkowie innego Klanu. Przyjęli mnie. Po krótkim czasie okazało się że to Klan, który niesie śmierć "na zamówienie". Wyszkolili mnie na zabójcę. Mając 10 księżyców zabijałam lepiej i szybciej niż dorosłe koty... Zauważyli we mnie ogromny potencjał... Gdy osiągnęłam 12 księżyców podczas tamtejszego obrzędu przejścia musiałam stoczyć walkę z dorosłym kocurem.. Był ode mnie dwa razy większy... Ledwo żywa udało mi się go zabić... Stałam się najlepszą zabójczynią w Klanie. W moim sercu, które jak mawiam, odeszło z moją rodziną do Gwiezdnego Klanu, niosło śmierć i zagładę. Istniałam tam tylko ciemność, wszechobecna pustka. Dlatego też zaczęli zwać mnie Darkness lub też Darkie. Jeśli kogoś nienawidziłam jego śmierć była torturą. Zabijałam go bezlitośnie, lekko podgryzając żyły. Jeszcze na żywym kocie pozbawiałam go skóry. Trwało to dopóki nie umarł z bólu lub też nie wykrwawił się na śmierć. Jego ciało ćwiartowałam i wycinałam z niego serce rzucając krukom na pożarcie. Czasem też topiłam swoje ofiary przebijając im tętnicę szyjną... Straciłam uczucia i opanowanie. Krew innych pozwalała żyć mi. Pewnej nocy, gdy na niebie szczytował krwisty księżyc, podsłuchałam rozmowę przywódcy, zastępcy i medyka... Planowali mnie zabić by pozbyć się "złej sławy". W noc gdzie rytualnie w wieku 16 księżyców miałam zostać zabójczynią.. Miało to się odbyć w czasie gdzie rytualnie miałam wypić krew i przyjąć swą obrożę. Jednak udało mi się wyprzedzić ich plany. Tej samej nocy gdy wszyscy zasnęli.. Zabiłam ich... Każdego kota... Nie oszczędziłam nikogo.. Przetrwałam tylko ja. Postanowiłam uciec od mojej historii... Z każdym dniem widzę krew. Budzę się z koszmarną myślą że jestem morderczynią...
Kotka jakby wystraszyła się a jej źrenice zmalały. Lekko cofnęła się i spojrzała mi w oczy. Jestem w końcu większa od niej... Dużo większa...
- Mówiłam że moja przeszłość jest nic nie warta...- Powiedziałam opuszczając wzrok i obracając się w stronę wyjścia. - To co... Na mnie już chyba pora. Nie musi się Gwiazda obawiać że coś zrobię... Najlepiej jak się usunę...
- Zapomniane Serce, poczekaj...
- Na co? Żaden Klan mnie nie przyjmie. Nawet ten Gwiezdny..
- Obiecałam, że przyjmę Cię jeśli opowiesz mi o swojej przeszłości.
- Jeśli mam odejść... To wystarczy mi tylko dać jeden znak.

Uschnięta Gwiazda? Jakieś coś, do czegoś? I sr że dopiero teraz odpisałam ale sama wiesz... "gimnazjum"... -.-

środa, 7 października 2015

Od Owocowego Kwiatu

- ''ADHD CO CHWILA MĘCZY MNIE'' - Krzyknęła Owocowa, a kolejny ptak spadł z drzewa z siły rażenia... - Taki mam piękny głos, że aż ptaki mdleją kiedy go usłyszą? Jestem cudowna! Nie dość że piękna - Tutaj Owocowa starała się słodko uśmiechnąć do wiewiórki. Jednak ta od jej uśmiechniętego pyszczka dostała zawału i zemdlała. - to jeszcze ma talent muzyczny. Panie i panowie! Przed wami majestatyczna, piękna i mądra Owocowy Kwiat! Dzisiaj zaśpiewa wam ''Wyszły w pole...'' Ekhem.. - Tutaj na chwilę się zatrzymała i zaczęła. - WYSZŁY W POLE ŚWINKI TRZY I DO BAGNA SOBIE SZŁY! JEDNA Z MŁOTKIEM, Z RYBĄ DRUGA, TRZECIA ŚWINKA GŁOŚNO CHRUMKA. I TAK SOBIE ŚWINKI TRZY WYSZŁY BY DOBIJAĆ WSZY! Dziękuję, dziękuję! - Ukłoniła się do zemdlałych ptaków oraz gryzoni. Nagle wpadła na coś... - Kamień? Nie.. Za mięciutki. - Mruknęła wstając z tego czegoś. - AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! - Krzyknęła kiedy zobaczyła kotkę. - KOSMITA! - Krzycząc jak opętana weszła na drzewo i z góry patrzyła na nią. - H-hej.. Żyjesz? Śpisz? A może się hibernujesz? Czy co tam kosmita jeszcze robi... - Nagle kocica zauważyła, że ta ''kosmitka'' jest dość... Okrągła. - Jak widzieć, ktoś tutaj nie przestrzega diety... - Powiedziała i zeszła z drzewa. Przyłożyła ucho do brzucha ''kosmitki'' i nagle poczuła... - To coś w środku jej brzucha mnie kopnęło! - Krzyknęła ponownie kiedy zobaczyła, że ona się zaczyna budzić.
- Eee co? - Spytała niemalże szeptem obudzona.
- Kogo tam zjadłaś, co?! Przyznaj się!
- Nikogo. To są moje nienarodzone dzieci...
- O.O *O* *^* (reakcja Owocowej xD). Ty... Mamusia.... Kocięta.... Mój mózg! - Krzyknęła i złapała się za głowę. - WIEM! - Krzyknęła ponownie. - Zaprowadzę cię do Klanu Światła! Chodź! Tędy! - Mówiąc to potknęła się o korzeń i upadła wpadając pyszczkiem na czyjąś norę. - Na pewno na takim sposobem... - Wystękała i popatrzyła na kotkę. - Nie idziesz? A może te pipasy za bardzo ważą? - Spytała wstając.
- Nie mam siły... Od kilku dni nic nie jadłam... - Szepnęła i na pół przymknęła powieki.
- Wiem! Upoluję coś! Jestem mistrz! - Owocowa wskoczyła w krzaki. - Kici kici kici! - Krzyknęła do maliny. Po chwili ją zjadła. - Hmm.. Wolisz mięsko czy owoce?! - Spytała aczkolwiek i tak nie usłyszała odpowiedzi. - Czyli mięsko. - Mruknęła i zaczęła się czołgać szukając coś na małe polowanko. Nagle zauważyła mysz. Bez namysłu skoczyła na nią z dzikim okrzykiem żądzy mordu. Dobiła ją łapą przy okazji wsadzając sobie palec w oko. - Jestem mistrz. - Mówiąc to przyniosła mysz do kotki. - Proszę bardzo. - Położyła mysz koło jej ogona gdyż myślała, że to jej głowa. - A teraz jeśli pozwolisz, zemdleję na dwie minuty. Dobranoc. - Mówiąc to padła jak kłoda koło kotki.

Buro Pręga? xD c:

Od Burej Pręgi

- Zabić ją!
- Oślepić!
- Wygnać z lasu!
Oburzone wrzaski klanowiczów brzmiały, jakby wypowiadanie z daleka, zagłuszane przez wodospad grzmiący blisko obozu. Mimo otaczającego ją wściekłego tłumu, Bura Pręga stała na środku obozowiska, dumnie, ze stoickim spokojem patrząc liderce w oczy. Złocisto-rude futro powiewało na wietrze, błękitne ślepia lśniły złowrogo, pazury przywódczyni błysnęły w słońcu. "Od kiedy Lwia Gwiazda jest przywódczynią...Klan Rosy się zmienił. Jest bardziej wrogo nastawiony..." myśl przebiegła przez umysł ciemnej kotki.
- Bura Pręgo... - Syknęła Lwia Gwiazda. - Masz coś na swoją obronę?
Ciemna cofnęła się o krok, lecz głowę wciąż miała uniesioną wysoko w górę.
- Może będę miała, jeśli tylko powiesz mi przed czym mam się bronić. Przed miłością do innego kota?
- Bezczelna! - Splunął ktoś z tłumu, a tym kimś okazał się być sam Czarny Pazur. Ciemno-szary kocur trzepnął nerwowo ogonem warcząc.
- Czarny Pazurze, ojcze... - W tym momencie kocica podkuliła pręgowany ogon i stuliła uszy. - Ty też przeciwko mnie...? To ty uczyłeś mnie słuchać głosu serca i kierować się w życiu miłością...zrobiłam tak jak mówiłeś...
- Musiałaś akurat pokochać tego, który zabił twoją matkę...? - Zamknął oczy i westchnął.
- Widzisz ile twój ojciec się przez ciebie nacierpiał? - Rzekła łagodniejszym głosem złota królowa.
- Nie, Lwia Gwiazdo. - Rozległ się wypełniony rozczarowaniem głos Czarnego Pazura. - Ona już nie jest moją córką...
Bura Pręga z trudem powstrzymywała łzy patrząc na swego ojca.
- Postanowione. Skazuje cię na wygnanie! Odejdź Bura Pręgo. Nie wracaj, nigdy. Jeśli któryś z patrolów zobaczy cię tu po wschodzie słońca - będzie miał moją zgodę na zabicie.
- Chciałabyś pozbawić bezbronną kotkę i jej nienarodzone kocięta życia...czemu miałabym tu wracać następnego dnia o wygnaniu? - Wyszlochała bura. - Ale pozwól że coś ci powiem Lwia Gwiazdo. Idę, ale kiedy me kocięta dorosną, a ja powrócę do pełni sił - to jeszcze tu wrócę...
Wypowiadając te słowa odwróciła się i odeszła, ostatni raz patrząc na Czarnego Pazura. Pobiegła w puszczę we łzach.

***

Krok za krokiem, powoli...kocica ledwo stała na łapach, brzuch uginał się lekko pod ciężarem nienarodzonych kociąt. Od kilku dni nic nie jadła, tylko szła przez las w poszukiwaniu domu. W końcu jednak, opadła z sił. Padła na ziemię. Nie miała sił, aby się podnieść...

Ktoś? .w.

wtorek, 6 października 2015

Od Owocowego Kwiatu

- Chrum, chruma, chrum! - Krzyknęła podekscytowana Owocowa i nadal skacząc szukała ''Owocowego Zająca''. - Chrumciaku! Gdzie jesteś? - Spytała patrząc na krzak malin. Nagle coś się w nich poruszyło. Kotka skoczyła tam i o dziwo znalazła w krzakach zająca. Niestety szarego.... - W pyszczek wróbla! Ciągle to samo! Ja tutaj szukam Owocowego, a trafiam na te szarawe... Może jak nakarmię jej owocami to staną się Owocowymi Zającami? - Spytała sama do siebie. Po chwili zaczęła zbierać maliny. Jednak nie wytrzymała i zaczęła się nimi zapychać. - A czo mi tham. Nalpielw ja, potem ony. - Mruknęła i dalej zapychała się jak chomik. Nagle z góry zaczęło ją bombardować... Żołędzie. Przerażona Owocowa z zapchanymi do granic możliwości policzkami, oraz ociekającą różową śliną uciekła do Obozu.

Okopcony? Brak weny. ;-;

poniedziałek, 5 października 2015

Od Okopconego Skrzydła

Okopcone Skrzydło usiadł i oparł się lekko o drzewo rosnące w obozie. Musiał odpocząć po tym wszystkim. Później podszedł do stosu zdobyczy i wziął mysz. Przycupnął i zaczął jeść. Później położył się w legowisku i zasnął z nadzieją, że kiedy się obudzi, nie zobaczy znów pyszczka Owocowej i nie będzie musiał uciekać. Szybko zasnął.

Owocowa? Brak weny.

Od Owocowego Kwiatu

- Spokojnie... - Mruknął Orzełek, kiedy zobaczył, że jego siostra szturmuje na przywódczynię. Staną między nimi i ze stoickim spokojem zaczął lizać swoją łapkę. Owocowa  zatrzymała się parę milimetrów od swojego brata.
- Odbiło ci?! - Spytała rozzłoszczona, chociaż nadal miała na pyszczku uśmiech.
- Nie. - Mruknął kończąc lizać swoją łapę. - Pamiętasz tą legendę, którą mi opowiadałaś?
- Tą o marchewkowym zombi?
- Nie.
- Tą o jagodowych trollach?
- Nie...
- Tą o grzybowym wilkołaku?!
- Nie. - Westchnął. - Chodziło mi o owocowym zającu!
- Aaaaaa. Ale, że co? - Spytała trochę się gubiąc. Orzełek złapał się za głowę.
- Widziałem dzisiaj takiego zająca. - Powiedział tajemniczym głosem.
- Widziałeś?! I naprawdę ma tęczowe futerko?! - Spytała skacząc z zachwytu.
- Tak. Spotkałem go wychodząc trochę za Obóz. Pamiętasz jak go przywołać?
- TAK! Chrumkając i co chwila tańcząc w podskokach. - I już nic nie mówiąc wyskoczyła sprintem do wyjścia z Obozu. Po chwili można było usłyszeć jak kwiczy....
- No. - Rzekł Orzełek wstając. - Na pół dnia mamy ją z głowy.
- Dzięki? - Ni podziękował ni spytał Okopcony.
- Polecam się na przyszłość. ''Szwagrze''. - Powiedział z wrednym uśmieszkiem Orzełek.

Okopcony? c:

niedziela, 4 października 2015

Od Okopconego Skrzydła

Nagle dotarło do niego, co właśnie powiedział Orzełek. Zatrzymał się szybko i położył płasko na ziemi. Poczuł ulgę, że może odpocząć. Na krótki moment... Owocowy Kwiat nie trafiła w niego, ale po chwili się odwróciła. Coś jeszcze mówiła, ale zastępca nawet nie słuchał, bo był zajęty ratowaniem życia.
- Zróbcie coś, błagam! - krzyknął, chowając się na moment za przywódczynią.

Owocowa? Brak weny

Od Owocowego Kwiatu

- Witaj. - Rzekła ciepło kocica. Po chwili znowu włączył jej się tryb gaduły. - Otóż na czym skończyliśmy... A TAK! I dosiadł wilka wiesz?! I miał taki superaśny kapelusz! I tak właśnie wpadł do Obozu Klanu Świtu i... - I tak znowu zaczęła opowiadać o przygodach swojego praprapraprapraprapraprapradziadka. Kocur nie słuchając już tej papliny wyszedł, a ona zanim ani na chwilę nie przerywając opowieści. - I w pysku trzymał wilczy ogon! To takie romantyczne! - Rzekła a raczej krzyknęła z zachwytu Owocowa. - A wiesz, że ''ADHD CO CHWILA MĘCZY MNIE!''! - Znowu jakiś ptak spadł z drzewa z powodu tej siły rażenia. - Jest naszym rodzinnym przysłowiem? Tradycją, nawykiem, piosenką, którą się śpiewa codziennie?! OD POKOLEŃ W NASZEJ RODZINIE?!
- Fascynujące... - Mruknął nie za bardzo zafascynowany kocur.
- Cóż.. Jeśli chcesz, możesz ją śpiewać, chociaż u nas raczej śpiewają dopiero po ślubie... A ile chce pipasków?
- Pipasków....? - Spytał coraz bardziej przerażony kocur i już rozglądał się, gdzie by tu się ukryć przed Owocową.
- No.. Kociaczków! Takie słodkie ulocze, pulocze, słulocze pipaski! Ja bym chciała dziesiątkę! Najlepiej żeby wszyscy byli synkami, zawsze marzyłam o synku! Wygląd mi obojętny, ale żeby mieli moje poczucie humoru i twój rozum! Idealne połączenie! - Prawdopodobnie w tej chwili kocur wyobraził sobie tą scenkę i co sił w łapach uciekł od Owocowej. - EJ!! A BUZIAK NA POŻEGNANIE TO GDZIE?! - Spytała rozczarowana i w podskokach zaczęła gonić kocura. Po paru rundkach dookoła Obozu, kiedy wszyscy z Klanu patrzyli zdziwieni na tą iście romantyczną scenkę a kocurowi zaczynało brakować tchu, Owocowa znowu się odezwała.
- A OŚWIADCZYNY TO W JAKIM MIEJSCU?! BO JA BYM WOLAŁA JAKIEŚ MIEJSCE.... ŁĄKOWE?! MOŻE BYĆ NAWET BAGNO! ŚPIEW ROPUCH TEŻ JEST ROMANTYCZNY! - Następnie odezwała się do swojego brata. - ORZEŁEK! MOŻESZ BYĆ RAZEM Z ŁASICZKĄ DRUHNAMI?!
- Wybij sobie to z głowy. Przecież mam uczulenie na kwiaty. - Powiedział liżąc swoją łapkę.
- OK. - I Owocowa zaczęła walić się łapką po głowie o mało co się nie potykając. - WYBIŁAM TO SOBIE Z GŁOWY!
- No co ty nie powiesz... - Mruknął iście sarkastycznie Orzełek.
- Okopcuńku! Daj buzi! No daj! - Powiedziała i ułożyła pyszczek w pocałunku. Przez przypadek a może nie przypadkowo, co? potknęła się i poleciała na nieźle już wykończonego Okopconego.
- Okopcony! Padnij jeśli ci życie miłe! - Podniósł głos chcą uratować swojego przyszłego szwagra. - No to już po nim... - Mruknął kiedy zobaczył, że od dwóch ciał dzielą centymetry.

Okopcońku? xD Wykaraskaj się z tego jakoś.... .3. Wierzę w ciebie. xD

Od Lodowej Łapy

Dwa młode koty siedziały na płocie obserwując spaloną farmę.
- Cloud, czy ktoś jeszcze przeżył? - Spytał cichym głosem srebrzysty kociak.
- Nie Timy, tylko nam się udało... - Odpowiedział drugi.
Śnieżnobiały kocur usiadł obok swojego młodszego brata .
- Chodź, trzeba iść, znajdziemy sobie nowy dom.
- Na przykład?
- Może jakiś Klan.
- Co to jest klan?
- Słyszałem od tutejszych włóczęgów pogłoski o pięciu Klanach żyjących w lesie kilkadziesiąt mil stąd. To grupa leśnych kotów, które żyją razem jak rodzina, razem walczą, polują i dzielą się zdobyczą.
Młody kocur pokiwał na zgodę łebkiem i zeskoczył z płotu.


Tydzień później 
 

- Cloud, daleko jeszcze? - Wysapał Timy.
- Musimy tylko przejść przez to miasto.
- Ale mówiłeś że to...
- Cii!
- Ale-!
- Ciiichooo.
Starszy kot zauważył duże zwierzę idące w ich stronę. Był to pies. Młodszy spanikował i rzucił się do ucieczki. Kundel pobiegł za nim.
- TIMY! - Wykrzyknął Cloud biegnąc za psem i bratem.
Timy wraz z psem wybiegli na Grzmiącą Ścieżkę. Niestety właśnie nadjeżdżał potwór.
- TIMY, NIE!
Cloud skoczył i odepchnął młodszego brata. Ale samemu jemu nie udało się uciec.
- Cloud...Ja przepraszam ... - Wyszeptał drżącym głosem przez łzy Timy.
- Idź w stronę tego lasu co ci pokazywałem ...
Jechał kolejny potwór. Mglisto-biały kotek rzucił się do ucieczki. Ostatni raz spojrzał na ciało swojego brata, i pobiegł w stronę lasu.

                                                                 
Dwa dni później 


,,No dobra, doszedłem do tego lasu i co teraz... '' myślał gorączkowo Timy.
Wiedział że ma znaleźć ten klan, ale nie wiedział jak. Wszedł do lasu i na dzień dobry ktoś już go zaatakował.
- Proszę, proszę  a co my tu mamy? - Zaśmiał się ktoś nad nim.
Do ziemi przygwoździł go bury kocur, w jego wieku.
- Nie co tylko kogo!
- Wszedłeś na terytorium Klanu Mrozu, Pieszczoszku!
- Przepraszam, nie wiedziałem.
Kot zszedł z Timy'ego, po czym rzekł:
- Od teraz jestes więźniem Klanu Mrozu, biorę cię do obozu.
- Jest mały problem, myślisz że dam się złapać?
Zaczął uciekać a bury rzucił się za nim. Timy miał przewagę, był szybszy. Po jakimś czasie dobiegł d łąki. Buras przestał go ścigać i zawrócił. Kotek szedł przez jakiś czas, kiedy nagle usłyszał szelest. Rzucił się w krzaki, obserwując wychodzącą na polanę jasną kocicę. Timy modlił się w duchu żeby go nie zauważyła, ale to nie podziałało, bo zaczęła iść w jego stronę .
- Witaj kociaku. - Zaczęła łagodnym głosem. - Co tutaj robisz? To terytorium Klanu Światła.
- Przepraszam, nie wiedziałem. - Jasny kociak stulił uszy.
- Hej, zaraz, ile ty masz księżyców ?
- Księżyców ?
- Jak to dwunogi mówią...mmm... - Zamyśliła się przez chwilę. - Miesięcy.
- Sześć.
- Hmm...a gdzie twój opiekun ?
- Nie żyje...
Kotka miała zamyśloną minę.
- Chcesz dołączyć do mojego klanu? A tak a pro po jestem Uschnięta Gwiazda, a ty?
- Timy. Jestem Timy...z wielką chęcią dołączę do twojego klanu Uschnięta Gwiazdo .
- Dobrze. A jak byś chciał się nazywać. Drugi człon musi być łapa, aż do czasu gdy zostaniesz wojownikiem.
Timy zamyślił się przez chwilę, po czym rzekł:
- Chciałbym nazywać się  Lodową Łapą.
Uschnięta Gwiazda uśmiechnęła się, i powiedziała:


Uschnięta Gwiazdo ?

sobota, 3 października 2015

Od Okopconego Skrzydła

Zastępca obserwował, jak Owocowy Kwiat oberwała pociskami wiewiórek.
- Owocowy Kwiecie... - podszedł do niej. - Wiesz, ty lepiej idź do legowiska... Bo zrobisz sobie krzywdę.
- Aaaaleee jaaa bęęęędęęęę śpieeeeeeeewaaaaaaać!- już otworzyła pyszczek, ale Okopcone Skrzydło zasłonił go łapą, zanim kotka zdążyła rozpocząć kolejny występ.


Następnego dnia upolował dla klanu niestety tylko dwa ptaki. To nie wystarczy, ale miał też inne zajęcia. Był na patrolu i na całe szczęście inne klany nie wchodzą na tereny Klanu Światła. Położył się w legowisku z nadzieją, że odpocznie, ale kiedy otworzył lekko oczy, zobaczył pyszczek szylkretowej kotki.

Owocowa?

Od Owocowego Kwiatu

Kotka, nie zwracając uwagi na to, że właśnie przed chwilą stratowała swój obiekt westchnień, dzielnie atakowała białego motyla.
- Chodź to swojej mamusi, no chodź malutki. Albo wiem! - Kotka aż usiadła z wrażenia tak zafascynowana swoim pomysłem. - ''ADHD CO CHWILA MĘCZY MNIE!'' - Krzyknęła, że aż na najbliższym drzewie ptak padł z siły rażenia. - Podać inną nutę? - Spytała sama do siebie. - BIAŁY MOTYLEK, POOOOOOOOOOODZIELONY NA KRZYŻ! CZEMU TY MOTYLKU, KRZYYYYYYWO NA MNIE PATRZYSZ?! JA CI KLEPU DAM, TY MI ODDASZ TAK - ŻE AŻ W TAKIM STYLU PÓJDZIE WSTECZNY GAZ!! JA CI KLEPU DAM, TY MI ODDASZ TAK - ŻE AŻ W TAKIM STYLU PÓJDZIE WSTECZNY GAZ!! BIA.... - Nagle z góry spadły żołędzie... Zrzucone z drzewa przez wiewiórki. - Hempfy graum blek? - Spytała zdziwiona.


Okopcony? Brak pomysłów. ;-;

Od Uschniętej Gwiazdy

Ruda królowa uniosła głowę patrząc w czarne jak noc oczy szarej kocicy. Z jej pyska widać było, że jest młoda.
- Więc Zapomniane Serce... - Przysiadła owijając kitę w okół łap. - Chętnie posłucham twej historii. Na Gwiezdnych przysięgam, że nikomu jej nie wyjawię, choćbym miała zginąć.
Szara skinęła głową. Obie usadowiły się pod drzewem niedaleko.
- Więc...opowiadaj.


Zapomniane Serce? Wena ma mnie w dupie, tak bardzo ;-;

Od Zapomnianego Serca

Kolejny dzień. Budzę się jeszcze przed wschodem słońca. Szron pokrył całą ziemię. Patrzę na moje ramię. Cholera, ciągle krwawi... Minęło sporo czasu od ostatniej potyczki a rana ani trochę się na goi. Teraz gdy zabiłam około 20 kotów... czuję się okropnie... Niech tylko Gwiezdny Klan ma ich w opiece... Ja tam nie trafię.. Za dużo złego zrobiłam by żyć w Gwiezdnym Klanie... Trafię tam gdzie najwięksi złoczyńcy... Nie ma dla mnie ratunku.

~Wieeele dni później~

Czuję zapach kilku kotów. Wyraźny zapach.. To chyba terytorium jakiegoś Klanu. Doszłam pod wielką skałę. Niedługo potem spotkałam jakąś kotkę. Zaprowadziła mnie do Przywódczyni. Ukłoniłam się przed lekko rudawą kotką koloru młodej brzoskwini.
- Witaj, wielmożna Przywódczyni. Jestem Zapomniane Serce. Pragnę dołączyć do Twego, jakże urodziwego Klanu... Oczywiście, jeśli waćmożność się zgodzi..
- Witaj Zapomniane Serce. Opowiedz mi coś o sobie...- Powiedziała kotka dając znak drugiej kotce która mnie przyprowadziła by już poszła.
- Długa to historia i raczej niezbyt wesoła... Jeśli ma Przywódczyni odwagi nadzbyt oraz przygarnie mnie pod skrzydła swego klanu to mogłabym opowiedzieć... Ale w obietnicy, że waćmożna Kotka nikomu nie wspomnie o mej historii...


piątek, 2 października 2015

Od Okopconego Skrzydła

Kotka nagle zaczęła ścigać motyla, a nie zastępce. Odetchnął z ulgą i wymknął się stamtąd. Orzełek dalej nie mógł się uspokoić, śmiał się, ale trochę ciszej niż wcześniej.
- O co chodziło?- zapytała Uschnięta Gwiazda, podchodząc do Okopconego Skrzydła.
- W zasadzie... Sam do końca nie wiem.
Nagle poczuł, jak coś go przewraca. Popatrzył w górę. Była to Owocowy Kwiat, dalej biegająca za motylem.
- Czemu ja? - jęknął, nie podnosząc się z ziemi.

Owocowa? Brak weny. xD

Od Owocowego Kwiatu

- Słodziutki.... To ja gubię koty w lesie, nie na odwrót. - Rzekła z uśmiechem na twarzy. - I wiec że... - Nagle przed jej oczami przeleciał, duży biały motyl. - Motylek! - Krzyknęła z zachwytu kotka. Owocowa olewając Okopconego zaczęła jak mały kociak bawić się na środku Obozu goniąc biednego motyla.

Okopcony? Wenę mam, ale.... Brak pomysłów. ;-;

Od Okopconego Skrzydła

Od tej ucieczki zależało wszystko - nawet życie Okopconego Skrzydła. Szybko wbiegł do legowiska przywódczyni, która zaskoczona popatrzyła na niego, a on zmienił kierunek i wybiegł, omijając Owocową.
- Wiesz, ja myślę, że chciałabyś zobaczyć taką piękną łąkę niedaleko. Co ty na to? - miauknął widząc, że go dogania.
- Tak! Uwielbiam łąki! - powiedziała, zatrzymując się.
Nie ma żadnej pięknej łąki, a przynajmniej o żadnej nie słyszał.
- Ale zamknij oczy. - mruknął.
Zrobiła tak.
Wyszli z obozu.
- Tutaj się zatrzymaj. - powiedział.
Owocowy Kwiat się zatrzymała.
- Okej... Otwórz oczy, jak doliczysz do dwóch. - potem rzucił się pędem do obozu. Potem wskoczył do legowiska i położył się płasko. Scena jak z horroru. Leży i czeka na pewną śmierć. Nagle widzi sylwetkę, ktoś do niego idzie... Tak, to Owocowa. Już po nim.

Owocowa?

Od Owocowego Kwiatu

- I vice versa! - Krzyknęła ponownie siadając obok kocura. - A masz tutaj rodzinę? - Spytała po chwili.
- Dla mnie cały Klan jest rodziną... - Mruknął.
- Ale chodzi mi o mamę, tatę, rodzeństwo... - Zatrzymała się na chwilę. Kocur sądził, że teraz on musi opowiedzieć o sobie. Niestety kocica zatrzymała się tylko po to by zaczerpnąć powietrza. - Bo jak już wiesz, mam brata - Orzełka, rodzicie nie żyją.... WIEM! Opowiem ci o całej naszej rodzince, wszystkie 10 pokoleń, od początku do końca, zgoda? - Kocur już zamierzał się przeciwstawić, jednak kotka nie pozwoliła mu dojść do słowa. - Otóż naszym praprapraprapraprapraprapradziadkiem jest Wróbli Płomień. To on dał nam gen bycia inteligentnym aż do bólu. Był dokładnie taki jak ja! A może nawet lepsiejszy! Jego żonką a moją prapraprapraprapraprapraprababcią była Mgliste Futerko. A! I jeszcze Wróbli Płomień miał siostrę, Wiewiórczy Ogon moją cioteczną prapraprapraprapraprapraprababką... Chociaż do dzisiaj nie wiadomo czy naprawdę należy do rodziny.. A wiesz dlaczego? Gdyż ich mamą, a moją praprapraprapraprapraprapraprababką była Wietrzna Paproć, medyk, która zaadoptowała Wróblego Płomienia i Wiewiórczy Ogon. I wiesz co? Opowiem ci od początku do końca, wszystkie przygody kiedy żyli! Otóż pewnego dnia natrafili tak jak ja z Orzełkiem, na tereny Klanu Dnia.... - I o to kocica zaczęła opowiadać o przygodach tej trójki. O wszystkich problemach itp.. Skończyło się na tym, że zaczęła opowiadać o wszystkich Klanach i o wszystkich kotach, które tam były. Zbawieniem okazała się Łasiczka, która zbudzona razem z Orzełkiem poszła do dwójki kotów. - I dosiadł wilka wiesz?! I miał taki superaśny kapelusz! I... Ooooo! Jaka słodka urocza, pulocza, słulocza kociczka! - Mówiąc to, przytuliła z wielką siłą Łasiczkę. - To twoja narzeczona Orzełek?
- Siostro, jak ty coś powiesz.... - Mruknął, patrząc na topiącą się w ramionach Owocowej, szarej kotki.
- Dusisz... M-mnie....! - Jęknęła przyduszona kotka.
- Wybacz. - Mówiąc to, wypuściła kotkę, która czując, że jest już wolna, schowała się za bratem Owocowej. - Ooo... - Westchnęła Owocowa patrząc na tą scenkę. - Widzisz Okopcony? O to na naszych oczach tworzy się kolejne pokolenie... Jedenaste już! I to drugiej kategorii!
- Drugiej kategorii? - Spytał Okopcony.
- Owocowa jest pierworodną pokolenia dziesiątego. Z racji tego jest pokoleniem jedenastym pierwszej kategorii.... - Wytłumaczył Orzełek.
- Ale nie tylko ja i Orzełek jesteśmy teraz jedenastym pokoleniem! Orzełek ma Łasiczkę, a ja mam Okopconego! - Orzełek pierwszy raz w życiu zmienił swoją minę na obojętnego na cały świat, na uśmiechniętą... Inaczej - Orzełek pierwszy raz w życiu wybuchnął śmiechem.
- G-g-gratulac-cje sz-sz-szwiagierze! - Parsknął śmiechem najmłodszy z kotów. Owocowa zaczęła robić maślane oczy do Okopconego... Przerażony kocur, wstał i zaczął uciekać.
- RATUNKUUUUUU! Niech ktoś mi pomoże! - Krzyknął, kiedy zobaczył, że Owocowa zaczyna za nim..... Skakać.
- Zaczekaj na mnie ukochany!! - Krzyknęła skacząc jak mała owieczka.
- Przyślijcie pocztówkę z miesiąca miodowego! - Krzyknął nadal roześmiany Orzełek. Po chwili padł na ziemię i jak dziki dostał ataku śmiechu.

Okopcony? xD

Od Okopconego Skrzydła

W tamtej właśnie chwili Okopcone Skrzydło zastanawiał się, czy nie uciec. Nieznajomi na pewno nie byli z innego klanu, bo by to czuł, ale czy nie byli szpiegami? Ale kocur nie sądził, żeby ktoś tak dobrze udawał Mysiego Móżdżka. Nie miał wyboru, a Klan Światła potrzebuje nowych członków. Każdy chętny powinien być zaprowadzony do obozu.
- Tędy. - powiedział i zaczął iść w odpowiednim kierunku, co chwilę upewniając się, czy koty przypadkiem nie zostały zaatakowane lub czy nie wbiegły w kolejne bezbronne drzewo. Zastępca nie miał ochoty na słuchanie rozmów kotki i jej małego brata. Wreszcie znaleźli się w obozie.
- Łaaaaaaaaaał! Ten obóz jest wielki jak... - mówiła kotka. - Jak nie wiem co!
Nagle przerwał je głos Uschniętej Gwiazdy:
- Kim oni są, Okopcone Skrzydło?
W tamtym momencie wszyscy popatrzyli na przywódczynię.
- To są - westchnął - turyści. Chcą dołączyć do klanu.
Jeszcze niedawno mała Łasiczka została przez niego znaleziona na tych terenach i dołączyła. W tym momencie akurat spała. Nowe koty szybko dołączają. To dobrze.
- Dobrze. Jak masz na imię? - Uschnięta Gwiazda popatrzyła na szylkretową kotkę, która dalej rozglądała się po obozie z uśmiechem na pyszczku.
- Ja jestem Owocowy Kwiat! - popatrzyła na małego kocurka. - A to jest mój młodszy brat, Orzełek!
Okopcone Skrzydło siedział cicho, podczas gdy przywódczyni rozmawiała z nowymi kotami. Owocowy Kwiat została więc wojowniczką, a Orzełek kociakiem. Po chwili kocur z przerażeniem się zorientował, że szylkretowa kotka biegnie w jego stronę.
- Należymy teraz do tego samego klanu! - krzyknęła.
- Tak... Miło mi cię poznać. - mruknął.

Owocowa?

czwartek, 1 października 2015

Od Owocowego Kwiatu

- Posłuchaj, korniszone to ciekawie słowo, aczkolwiek ja preferuję rybę. Czemu?  Gdyż ma ciekawe brzmienie. Ry - ba. Ry jak ry co się nie rymuję i ba, no bo ba. A gdyby tak połączyć słowo ryba z no ba? rynobaba? A może rybanoba! Wiem! Rybnabanana! Co lepiej? Rybnabanana czy rybanoba? Hmm.. Wpada w ucho! Rybnabanana zjada rybanobę! Rybnabanana zjada kogiel - mogiel! A co to kogiel - mogiel? Pomidor rzecz jasna! Rybnabanana zjada pyszne placki... - Takaż o rozmowa toczyła się między kotką a tym czymś co miała na grzbiecie. Na początku można by pomyśleć, że to jej garb, jednak widząc, że to coś puchatego odstaje od jej biało - szylkretowego futra, na pewno nie jest zrośnięte z nią. Po chwili dociera do nas, że to czarno - szary kociak siedzi na jej grzebiecie i słucha jej paplaniny. -.... Ciekawe w ogóle dokąd tym razem dotarliśmy? Lodziarnia? A może kopiec termitów? Hmm.. Jestem tak głodna, że chętnie bym zjadła taki kopiec. Z kopytami rzecz jasna! Mniam, mniam, pycha, mniam!
- A mi się wydaje że to jest las. - Nagle odezwał się kociak z jej grzbietu. Jego głos brzmiał basowo w porównaniu do kocicy która wręcz piszczała.
- Las... Taki tajemniczy i niewysiusiany zarazem... Ciekawe czy las mnie słyszy? HOP, HOP! LESIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE! Jadłeś dzisiaj coś? Masz coś? Bo ja bym chętnie coś zjadła! Takie pycha żarełko! A może żądełko? A może jedno i drugie?! - Nagle kocica zauważyła z boku czającego się kota. Przystanęła i zaczęła mu machać. - Witaj! Jestem Owocowy Kwiat! A ty to? - I nadal machając czekała, aż kot wyjdzie z cienia.
- Jestem Okopcone Skrzydło. A ty co tutaj robisz? To jest terytorium Klanu Świtu. - Syknął akcentując dwa ostatnie słowa.
- Jestem.... TURYSTĄ! Takie to głębokie! Co nie Orzełek? - Kocica odwróciła lekko głowę patrząc na kociaka.
- Tak. - Odrzekł. - Ale on ma rację. Czuć nim, i jeszcze innym kotem po tej części lasu. - Dodał po chwili.
- Serio? Poczekajcie! - Owocowa pociągnęła nosem. - Wiewiórka. - Znowu pociągnęła nosem, aczkolwiek mocniej. - Muchomor. - Tym razem kocica wzięła najmocniejszy wdech jaki zrobiła dotąd w swoim życiu. Po chwili wypuściła cały dwutlenek węgla na kocura, że jemu aż futro zaczęło ''powiewać''. - Hmm.. Tak! Macie rację. Chwila.. KLAN?! I DO TEGO ŚWIATŁA?! - Spytała przysuwając się niebezpiecznie do kocura. Znaczy niebezpiecznie swój pyszczek do jego pyszczka. - CHCĘ DOŁĄCZYĆ! RAZEM Z BRATEM! - Krzyknęłam mu prosto w pyszczek. Orzełek wszedł na głowę siostry i rzekł.
- Proszę, pozwól nad dołączyć, albo ona nie da ci spokoju. I kim jesteś rangą? Przywódcą? Wojownikiem? A może medykiem? - Okopcony chciał już odpowiedzieć, jednak w zaczęte zdanie wtrąciła się (a jakże) Owocowa.
- A może jesteś terminatorem?! Przyznaj się!
- Siostro, on nie jest terminatorem. Jest już na to za stary. - Odrzekł kociak na jej głowie.
- A może on jest emerytowanym terminatorem?!
- A może sam nam to powie? - Spytał ze stoickim spokojem Orzełek liżąc raz za razem swoją małą łapkę.
- JESTEM ZASTĘPCĄ! - Krzyknął po chwili Okopcony.
- Ale zastępcą terminatora, tak? - Spytała dociekliwie kocica.
- Zastępcą Przywódcy. - Mruknął Orzełek tym razem liżąc drugą łapę.
- No to zastępco! Prowadź kochany! Chętnie zobaczę nasz Klan! - Kotka jednak nie czekając na niego zaczęła iść w tylko jej znanym kierunku.
- Do Obozu jest w drugą stronę. - Rzekł kocur patrząc i z rozbawieniem i z przerażeniem na kotkę. Ta niezrażona szła dalej aż w końcu trafiła na drzewo. Orzełek widząc co się święci, za w czasu wyskoczył z siostry i teraz na Kurce(grzybie) siedział i lizał swoją łapę.
- Kto zasadził to drzewo co?! Jak ja cię podam do sądu to zobaczysz! Oberwiesz Rybnymbananem który zjada rybonobę!

 Okopcony Skrzydle? xD

Od Okopconego Skrzydła

Dwa koty pędziły pomiędzy drzewami. Wreszcie Okopcone Skrzydło zatrzymał się, a przywódczyni zaraz za nim. Ukryli się za krzakami. Przed nimi były trzy koty z Klanu Mrozu: szara, pręgowana kotka, biało-rudy kocur i biała kotka. Byli na terytorium Klanu Światła. Zastępca i przywódczyni wymienili spojrzenia. Kocur zaczaił się i skoczył na biało-rudego kota. Przewrócił go. Uschnięta Gwiazda przygwoździła do ziemi szarą, pręgowaną kotkę.
- Co robicie na naszym terytorium? - zasyczał Okopcone Skrzydło.
- Jest wasze nie na długo! - krzyknęła biała kotka, wysunąwszy pazury.
- Jak to? - zdziwiła się przywódczyni.
- Nasz przywódca powiedział, że te tereny będą nasze. A więc tak będzie, nieważne, co zrobicie. Jest was za mało. - powiedział biało-rudy kocur.
Zastępca złapał go za kark i rzucił nim w drzewo.
- To nigdy nie będą wasze tereny. Odejdźcie stąd i nigdy nie stawiajcie łap na naszym terytorium. - odwrócił się do białej kotki. - Na co czekacie?
Ona najwyraźniej postanowiła już nie walczyć i uciekła na swoje terytorium. Szara kotka jednak zaatakowała przywódczynię. Biało-rudy kot rzucił się na Okopcone Skrzydło. Poturlali się po ziemi. Zastępca kopał go w brzuch, gryzł i drapał cały czas. Wojownik z Klanu Mrozu w końcu uciekł. Okopcone Skrzydło miał dosyć mocno krwawiącą ranę na barku. Uschnięta Gwiazda także pokonała już wroga.
Wrócili do obozu.

Ktoś?

Od Uschniętej Gwiazdy

Deszcz powoli ustawał. Zbudzona zimnym powiewem wiatru przywódczyni, wstała bezszelestnie próbując nie zbudzić Łasiczki, która spała wtulona w jej ogon. Wyszła powoli z legowiska, kiedy usłyszała za sobą kotkę.
- Gdzie idziesz...? - Głosik był cichutki, zaspany.
- Po jedzenie... - Uśmiechnęła się Uschnięta Gwiazda. - Śpij maleńka...
Szara koteczka ziewnęła i skuliła się w mchu. Liderka wyszła ze swojego legowiska i ruszyła na polowanie. Chwilę to trwało, aż w końcu udało jej się zwęszyć trop. Był to kruk. Około długość lisa od niej. Przycupnęła szybko i stanęła pod wiatr namierzywszy swą ofiarę. Napięła mięśnie i skoczyła. Wylądowała prosto na czarnym ptaku i niemalże natychmiast przegryzła jego gardło. Ruszyła do obozu upewniwszy się że w okolicy nie grasuje wrogi patrol, była bowiem blisko terenu Klanu Mrozu.

***

Rzuciła kruka pod łapy Łasiczki, która już nie spała.
- Proszę. Zjedz tyle ile chcesz, ale zostaw coś dla nas. - Zaśmiała się przywódczyni. Koteczka zaczęła zajadać.
- Uschnięta Gwiazdo! - Wykrzyknął nagle Okopcone Skrzydło. - Choć szybko!
Ruda królowa przybiegła do swego zastępcy.
- Co się stało?
- Idąc wzdłuż Ambrozji zauważyłem wrogi patrol z Klanu Mrozu. Przepłynęli rzekę i jak gdyby nigdy nic zaczęli znakować nasze terytorium! 
- Ilu ich tam jest?
- Patrol myśliwski.
- Trójka...są bardziej szaleni niż atakujący lis znakując nasz teren...prowadź zatem!
I wybiegli z obozu.


Okopcony? Wena poszła w pizdu .w.

Od Okopconego Skrzydła

Gdyby się nie zgodził, przywódczyni byłaby zawiedziona. Nie chciało mu się, ale nie miał wyboru.
- Jasne. - miauknął.
Nie znał się na opatrywaniu ani trochę i pierwszy raz pomyślał, że przyda się medyk. Ale wreszcie się udało. Wszyscy schowali się w legowiskach, Uschnięta Gwiazda została z Łasiczką, gdyby mała kotka poczuła się gorzej. On musiał zapolować. Kociak musi się najeść, żeby przetrwać. Wyszedł z legowiska i poszedł w kierunku wyjścia z obozu, starając się ignorować deszcz i wodę kapiącą na ziemię z jego futra.
- Gdzie idziesz, Okopcone Skrzydło? - usłyszał głos przywódczyni.
- Zapolować. Deszcz pada, ale musimy jeść. - powiedział.
Minęło trochę czasu i powoli zaczęło robić się ciemno, zanim upolował wiewiórkę. Zwierzę zbierało jeszcze jedzenie. Później udało mu się upolować mysz i ptaka. Zaniósł zdobycze do obozu i dał dwie z nich przywódczyni i Łasiczce, a sobie wziął mysz. Poszedł do legowiska, przycupnął i zjadł.

Uschnięta Gwiazdo?

Od Uschniętej Gwiazdy

Rudawa kotka uważnie oglądała blade kociątko. Unoszący się w powietrzu zapach świeżego deszczu uniemożliwiał zidentyfikowanie pochodzenia kotki.
- Hm... - Pochyliła głowę pod ciężarem mokrego futra. Przez chwilę patrzyła w dwukolorowe oczy kotki, po czym uśmiechnęła się lekko. - Masz jakieś imię maleńka?
- Ł-Łasiczka...jestem Łasiczka... - Powiedziała drżącym głosem.
- Z jakiego jesteś Klanu?
- Ja...pochodzę z-z...farmy... - Ostatnie słówko brzmi cicho, niepewnie.
- Skąd? - Spytała bardzo łagodnym głosem liderka widząc w oczach kociaka łzy.
- Z farmy... - Rzekła trochę pewniej po czym zaczęła płakać.
- Ciiii, spokojnie... - Przywódczyni okryła koteczkę puchatą kitą i przytuliła łapą. - Nie ma co płakać...
- J-ja chciałam t-tylko z-zaznać życia w tych całych K-klanach...
- Spokojnie...każdy kot ma prawo poznać co to znaczy żyć w na wolności, nawet jeśli jest pieszczochem dwunogów.
- A-ale...Koty z Klanu Mrozu czy jak im tam...to one mi to zrobiły...
- Ciiiiiii...już nie płacz maleńka, spokojnie...możesz zostać z nami...
- N-naprawdę...? - Podniosła wzrok pełen nadziei. - N-nie porzucicie mnie...? O-obiecujesz...?
- Obiecuje. - Na mordce Uschniętej Gwiazdy zagościł serdeczny uśmiech. Jej wzrok spotkał się ze wzrokiem szarego zastępcy. Po chwili znów spojrzała na Łasiczkę. - Ile masz księżyców?
- Hym? W sensie miesięcy...? Pięć.
- Prawie sześć...czyli niedługo zostaniesz terminatorką. - Ruda kotka polizała skołtunione futerko szarej kotki. - Ale póki co, musimy opatrzyć ci te rany... - Znów podniosła wzrok na zastępce. - Okopcone Skrzydło, pomożesz mi?


Okopcony? :P Wena ma mnie w dupieeee! *^*

Od Okopconego Skrzydła

Kiedy ciemne chmury zebrały się na niebie, zastępca klanu musiał niestety iść na patrol. Pewnie niedługo będzie padać. Inne klany wiedzą, że w jest tu mało kotów i mogą wykorzystać to, polując na terenach Klanu Światła. Kocur wyszedł z obozu i zaczął iść niedaleko granicy z Klanem Mrozu. Wszystko było w porządku, ale nagle usłyszał pisk kociaka. Szybko pobiegł w tamtym kierunku. Zobaczył małą, jasnoszarą kotkę. Była ranna i krwawiła, miauczała wzywając pomocy. Okopcone Skrzydło nie mógł jej tak zostawić. Ale jeśli to kocię z Klanu Mrozu uciekło z obozu, zostało zaatakowane i tu się położyło, kiedy koty na zgromadzeniu ją zobaczą, mogą oskarżyć Klan Światła o porwanie kociaka. No cóż. Trzeba było pomóc tej małej kotce, inaczej się wykrwawi. Zastępca wziął kocię i pobiegł w stronę obozu. Kropla wody spadła na jego futro i po chwili zaczęło padać. Kiedy wbiegł do obozu, Uschnięta Gwiazda od razu popatrzyła na niego zdziwiona. Dopiero kiedy położył kociaka na ziemi, przywódczyni zauważyła tą małą kotkę.
- Znalazłem ją niedaleko granicy z Klanem Mrozu. - powiedział.
Kotka podeszła do rannego kociaka i go obwąchała.
- Pachnie dosyć dziwnie. - stwierdziła, przyglądając się kotce.
- Wiem. - miauknął.
Musieli jakoś jej pomóc.

Uschnięta Gwiazdo?