piątek, 31 lipca 2015

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

Zaśmiałem się.
- Czekaj. - powiedział Martin i kładąc łapę na pyszczku Sójczej odepchnął ją lekko.
Kotka wyglądała na wściekłą.
Martin, najpierw Jessy, potem ty. Pomyślałem.
Sójcza położyła swoje gałęzie, żeby zabić Martina, ale on szybko położył na nich swoje i uciekł do obozu.
- Ej! - syknęła Sójcza.
Razem z Mroźny zaśmialiśmy się.
- Głupi, ale pomysł miał. - stwierdziłem.
Sójcza mruknęła sobie coś pod nosem, wzięła te wszystkie gałęzie i poszła za nami.


Sójcza?

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Idąc do obozu, Martin ciągle mnie szturchał. Nie chciało mi się mu oddać. Ale w końcu przygniotłam go do drzewa i przyłożyłam pazury do gardła.
- Jeszcze raz mnie szturchnij cwelowata szmato a rąbnę ci tak że stracisz łapy.


Wilczy? xD PROSZĘ O DŁUGIE OPO .3.

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

- Ej! Dałbym sobie radę! - krzyknął Martin.
- Dałbyś radę zginąć. - mruknęła Sójcza.
- Tak! Znaczy... Nie! - mówił.
Już prawie zaczęli się mordować, ale przerwałem:
- Wracamy do obozu, czy tu zostajecie?
Wzięliśmy gałęzie i wróciliśmy.

Sójcza? xD

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

- MARTIN CO TAK STOISZ! - Odepchnęłam go kiedy borsuk na niego skoczył. Już prawie zacisnął na mnie szczęki, ale w ostatniej sekundzie odbiłam się od jego pyska, zrobiłam salto w tył i wylądowałam na jego grzbiecie. - No co czarnuchu? Tylko na tyle cię stać, hm?
Wgryzłam mu się w kark, a po chwili padł martwy na ziemie.


Wilczy? xD Boje się co Martini powie xD

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

Skoczyła w przepaść i spadła do wody.
- Ona też lata. - powiedział Martin.
Po chwili wyciągnęła Jessy na brzeg, wysunęła pazury, podniosła łapę, ja zasłoniłem Martinowi oczy i...
- Co się dzieje? - zapytał kocur.
- Zepsułeś moment. - mruknąłem.
Po chwili Sójcza wróciła.
- I co? - zapytałem.
- Jak to co? Leży sobie. - popatrzyła na Martina. - I śpi.
Nie chciała, żeby zrobiło mu się przykro. Dziwne, ale miłe z jej strony.
Wróciliśmy do zbierania gałęzi.

Nagle usłyszeliśmy cichy głos Martina... Dziwnie cichy.
- E-ej... - jęknął.
- Tak? - zapytałem nie odwracając się.
- Bo... - zaczął, ale nie skończył, bo przerwał mu huk.
- CO JEST?! - odwróciłem się.
Przed nim stał wielki borsuk.
- Wszyscy tak mnie kochają, że aż atakują. - powiedział patrząc w oczy zwierzęciu.


Sójcza? xD

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

- Grrr...dla mnie mogła nawet zmienić się zająca! Nie pozwolę jej utonąć! - Syknęłam.
- Ale czemu!?
- Rzeka nie odbierze mi przyjemności zamordowania jej własnymi łapami!
Wzięłam rozbieg i skoczyłam.


Wilczy? Wena poszła xD

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

- Wiem. - powiedziałem przeszukując krzaki.
Nagle usłyszeliśmy syczenie.
- Co on znowu zrobił? - syknęła Sójcze Pióro.
Pobiegliśmy tam.
Znaleźliśmy Martina... Otoczonego przez grupę kotów i Jessy.
Zorientowaliśmy się też, że kawałek za nim jest mała, ale jednak przepaść do Ciemnej Rzeki. Futro kocura było nastroszone, a pazury wysunięte.
Od razu skoczyliśmy na inne koty.
Został sam z Jessy.
- Co, Martin, - spojrzała mu prosto w oczy - chyba mnie nie zaatakujesz, hę?
Nie daj się oszukać! Myślałem.
Martin stał jak zaczarowany.
Po chwili jednak zasyczał i skoczył na kotkę.
Szybko pokonałem swojego przeciwnika i ruszyłem na pomoc Martinowi, ale inny wróg mnie zatrzymał. Znów walczyłem.
Nagle Jessy skoczyła na Martina tak, że spadł w przepaść...
Zdążył jednak wbić pazury przednich łap w ziemię. Już myślałem, że wroga kotka spadła, ale ona wbiła mu pazury w tylną łapę i wisiała tak.

Skoczyłem na przeciwnika i wgryzłem mu się w kark. Uciekł. Zacząłem biec w kierunku przepaści. Martin kopał kotkę drugą tylną łapą, ale ona dalej się trzymała.
- Spadaj! - jęknął.
Zaczął się powoli zsuwać .
Wreszcie kopnął ją tak mocno, że go puściła i po chwili zniknęła gdzieś w wodzie.
Złapałem go za kark i wyciągnąłem.
Jego łapa, którą trzymała kotka, była cała w ranach.
Martin popatrzył w przepaść.
- Ona... - powiedział cicho.
Popatrzyłem na niego ze współczuciem.
- ONA LATAŁA! - krzyknął.
Zaśmiałem się.

Sójcza? Skaczesz? xD

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Widziałam że Mroźny i Wilczy czegoś szukali to do nich podeszłam.
- Zgubiliście coś?
- Martina.
- To jest jak szukanie gałęzi, różnica prawie żadna...


Wilczy? xD

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

- Idziemy udawać, że pomagamy innym? - szepnął Martin do Mroźnego.
- Tak. - odpowiedział i poszli.
- Wiecie, pomogę wam. - powiedziałem i pobiegłem za nimi.

Niestety, musieliśmy coś robić, więc zbieraliśmy gałęzie. Nagle zorientowałem się, że nie ma z nami Martina.
- Ej, gdzie jest Martin? - zapytałem Mroźnego.
- Kto?
- Ja się zabiję...

Dziwne, bo nigdzie go nie było. Zamiast gałęzi, szukałem Martina. Różnica niby mała, no ale jednak...

Sójcza?


Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

- No, myślałam że jesteś tak samo tępa jak twój braciszek, a tu widzę, porządna z ciebie dziewczyna.
- No raczej. Ja się do tego palanta nie przyznaje.
- Tak samo jak ja do swojego brata.
- Chyba mogłabym cię polubić.
Uśmiechnęłam się krzywo do kotki. Wszyscy na nas patrzyli.
- No co się paczycie? Nie ma tu nic ciekawego, w-wracać do pracy!
Odwrócili wzrok.


Wilczy? Już lubię tą małą xD

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

- Dziwie się tylko, jak im się chciało tak daleko iść... - powiedziałem.
- Czy ona twierdzi, że jesteśmy do siebie podobni? - zapytał Martin.
- Nie wiem. - odpowiedział Mroźny.
Nagle do obozu weszła siostra Martina.
Podeszła do nas i usiadła.
- Co to za zebranie? - zapytał Ognista Łapa.
Łaciata kotka zorientowała się, że wszyscy na nią patrzymy.
- No co tak się gapicie? - syknęła.

Sójcza? Fajną ma siostrę, nie? xD

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Znowu kopnęłam Martina.
- A morał z tego taki, że terminatorów, nawet tak tępych jak to - pokazałam łapą na Martina i Mroźny Wiatr - nie można lekceważyć.
Zaśmiałam się.

Wilczy? xD

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

- Ej, aż tak stary nie jestem! - powiedziałem. - Cześć, cześć, zostaw mnie na chwilę, okej?
Pozwolił mi wstać.
Też poczochrałem mu czuprynę.
- Zemsta... - szepnąłem.
- Ty serio nie żyłeś? - zapytał Martina Ognista Łapa.
- Można tak powiedzieć... - powiedział.
Podszedłem do niego.
- Tak właściwie to jak im uciekłeś? - zapytałem.
- Wiesz, niektórzy popełniają błędy tak wielkie, że aż dobre... Ja go popełniłem nie sprawdzając, czy moja siostra za nami nie idzie. Pomogła mi.
- Twoja siostra? - zaśmiałem się.
- Taaa... Silna. - powiedział.

Sójcza? Siostra go uratowała xD

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Podeszłam do Mroźnego Wiatru który pomagał odbudować kociarnie. Liznął mnie za uchem.
- Siema siostrzyczko.
- No siema chudzielcu.
- Wo wo wo! Tylko Wilczy ma prawo do mnie tak mówić! - Spojrzał na Wilcze Serce, skoczył na niego i przygniótł do ziemi. Łapą rozczochrał mu czuprynę. - Siema stary!!!
Wilczy wyglądał na maksymalnie zirytowanego, miał minę która mówiła: "Ratuj mnie" (xD)


Wilczy? xD

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

- Bo widzisz, - powiedział - mnie się nie da pokonać! Chyba.
- Może lepiej coś zjedzmy i chodźmy dalej, skoro powinniśmy uciekać przed wrogami. - powiedziała Okopcona i zaczęła jeść jedną z myszy.
Najedliśmy się i poszliśmy dalej.

Wędrowaliśmy całą noc, aż zasnęliśmy. Obudziliśmy się w południe. Rozglądnąłem się.
- Zaraz... Jesteśmy już na naszym terytorium! - uśmiechnąłem się.
Wszyscy rozbudzili się i popędziliśmy do obozu.
Wbiegliśmy tam.
Wszystkie pracujące koty popatrzyły na nas. Położyliśmy kociaki na ziemi.
- Ta wędrówka nauczyła mnie jednego... Jestem epicki. Na maksa epicki. - powiedział Martin.
- Ale muszę przyznać, to, jak latałeś, było super. - powiedziałem.
- No nie?
Razem z kociakami weszliśmy do tymczasowej kociarni i je tam zostawiliśmy, pod opieką Piaskowej Kity. Wyszliśmy z powrotem do obozu.
- I jak było? - zapytał jakiś kot.
- Oprócz tego, że prawie wyzionęliśmy tam duchy, byliśmy ścigani, atakowani, a Martin nie żył, było całkiem spoko. - powiedziałem.

Ktoś? xD

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Jak zobaczyłam Martina to...skoczyłam na niego, przygwoździłam do ziemi i zaczęłam tłuc łapami.
- TY MAŁA MENDO! JA MYŚLAŁAM ŻE NIE ŻYJESZ! TY PICZKO!!!!
- Tęskniłaś?
- A nie widać?
Wilczy wyglądał jakby miał wybuchnąć śmiechem, Okopcona też.


Wilczy? xDDD

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

- Pójdę coś upolować. Musimy mieć siłę idąc dalej. - zmieniłem temat i pobiegłem kawałek dalej.
Znalazłem się przy małym strumyku. Napiłem się. Nagle zobaczyłem zająca. Zaczaiłem się i upolowałem go. Zakopałem, żeby nikt go nie zabrał.
Nagle zza trawy wyskoczył jakiś kot. Nie spodziewałem się ataku, więc przygniótł mnie do ziemi. Zadałem mu cios w pyszczek, a on zaczął mnie gryźć.
Wreszcie po krótkiej walce uciekł.
Zrobiło mi się słabo i zemdlałem...

Kiedy otworzyłem oczy, wszystko było rozmazane. Widziałem przed sobą sylwetkę kota. Zamrugałem kilka razy i widziałem już normalnie. To był... Martin!
- Ja... Jestem w Gwiezdnym Klanie? - zapytałem.
- Jeszcze nie. - powiedział.
- Czyli ty... Ty żyjesz! - od razu wstałem.
- Myśleliście, że nie żyję? - zdziwił się.
- No... Tak.
Skinął łebkiem.
- Czyli wracamy? - zapytał.
- Raczej tu nie zostaniemy. - wziąłem do pyszczka wcześniej upolowanego zająca.
Martin upolował jeszcze dwie myszy i ptaka.
Wróciliśmy.
Na widok zdziwionych spojrzeń Sójczego Pióra i Okopconej Paproci Martin zaśmiał się cicho.


Sójcza? ON ŻYJE!

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Co jakiś czas oglądałam się za siebie i na boki...chciałam się upewnić że jest bezpiecznie. Nie mogłam przestać myśleć o tym, że...Martin zginął...nie mogłam uwierzyć że to zrobił...
- Co za debil...
- Mówisz o Martinie?
- Nie, o świętej Krowie. Pewnie że o nim...mogliśmy razem walczyć a on by żył...kretyn się dla nas poświęcił...


Wilczełek? .3. Masz ożywić Martina ty pieruńska zua kobieto .3.

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

Wzięliśmy kociaki i poszliśmy. Bez problemu wyszliśmy z jaskini. Zaczęliśmy wracać. Nagle usłyszeliśmy za nami syczenie. Biegła za nami trójka kotów. Zaczęliśmy biec.
- Biegnijcie dalej, zatrzymam ich! - krzyknął Martin.
- Co?! Pierwszy raz wpadłeś na dobry pomysł i to musi być akurat to?! - syknąłem.
- Najwyraźniej tak miało być. - powiedział i zatrzymał się.
Nie da rady sam walczyć z trójką kotów. Ale wiedziałem, że to jedyny sposób, żeby nas nie zaatakowali.
Skręciliśmy kilka razy i byliśmy już daleko od jaskini.

Zatrzymaliśmy się dopiero później, już daleko od jaskini. Dyszeliśmy.
- Nie wierzę, że to zrobił... - powiedziała Okopcona Paproć.
Czułem, jakbym zaraz miał zginąć ze zmęczenia. Nie dość, że było gorąco, jeszcze pędziliśmy jak spłoszone zające.

Sójcza? xD

czwartek, 30 lipca 2015

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Dosłownie KOPNĘŁAM Martina prosto w ryj.
- Zamknij mordę cwelowata kupo kłaków.
- Ej, no wiem że jestem zajebisty, ale żeby aż cwel? xD
- Zamknij ryj.


Wilczy? xD

800 POSTÓW BITCHES!!!!!!!!!

800 POSTÓW!!!!
FUCKYEAH!!!!!!!!!!!!!!!

ŚWIĘTUJEMY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! >w<

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

Szliśmy w ciemnościach. Nagle usłyszeliśmy za sobą głos Martina:
- Tutaj!
Obejrzałem się. Kocur stał, a przed nim była dziura w ziemi.
- Że chyba idziecie pogadać z wrogami. - dodał.
Weszliśmy tam. Znaleźliśmy się w kolejnym ''korytarzu''.
- Nie rozumiem tego... - powiedziała Okopcona.
Znów szliśmy.
Zeszliśmy kolejny raz.
Wreszcie znaleźliśmy się w ogromnej jaskini. Przez kilka dziur ma górze wpadało tam światło. Było nawet jasno.
W małym wgłębieniu w ziemi leżały... Kociaki!
Sójcze Pióro do nich podbiegła i polizała każdego po kolei.
- Całe i zdrowe. - powiedziała.
Też tam podszedłem.
Nagle usłyszeliśmy z tyłu, w tunelu z którego przyszliśmy, miauczenie.
- O nie... - szepnął Martin.
Atakują!
Pięć kotów wyskoczyło z tunelu. Okopcona Paproć zasyczała. Od razu skoczyła na jednego. Rozpoczęła się walka.
W jaskini, w której byliśmy, wyła wysoka skała. Nagle pozostałe koty zaatakowały. Wyrwały nam kocięta i zaczęły biec na skałę. Martin ruszył za nimi. Patrzyłem wstrzymując oddech, jak jeden po drugim zrzuca koty na dół, a Sójcza zabierała im kocięta.
Został ostatni wróg z Perełką w pyszczku. Był to brązowy kocur.
Stanęli na przeciwko siebie.
Martin nagle skoczył i przygniótł kocura do ziemi, a mała kotka, puszczona przez wroga, nagle wręcz poleciała i zaczęła spadać ze skały.
- Kociak! - usłyszałem Sójczą.
Martin odbił się tylnymi łapami i złapał kociaka do pyszczka.
- To się nazywa wejście! - zaśmiałem się.
Kocur wylądował na czterech łapach. Postawił kociaka na ziemi.
Ukłonił się mówiąc:
- Wiem, wiem, jestem epicki.

Sójcza? xD

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

- Nareszcie doszliśmy...już myślałam że cię zjem ty spaczona kupo kłaków. - Szturchnęłam Martina i weszłam do jaskini.
- Stary, czy ona i Jessy nie są przypadkiem spokrewnione? - Szepnął Martin.
- Nieeee, ona jest spokrewniona z tym chudzielcem...
- Wszystko słyszałam! Idziecie czy nie? - Krzyknęłam.


Wilczy? Daajesz :3

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

Z każdym krokiem mówiliśmy ,,ał'' bo rany mieliśmy praktycznie na całym ciele. Nie były głębokie ani bardzo nie krwawiły, ale bolały. Przyćmione Futerko nam pomogła. Popracowaliśmy jeszcze trochę i położyliśmy się spać... W środku obozu, bo nie było innego miejsca.

W nocy obudził mnie krzyk Sójczego Pióra. Większość kotów się obudziła.
- Kocięta... - mówiła. - Zabrali je... Te najmłodsze...
Czyli nasze.
Widziałem minę Martina. Był mniej zaskoczony niż inne koty.
- Wiesz, gdzie je zabrali? - zapytałem.
- Coś mówili... Tak! Do ich tymczasowego schronienia. - przypomniał sobie. - Ale to poza waszymi terenami, trzeba iść nawet kilka dni... Rzadko tam chodzą, tylko, gdy muszą.
Wiedziałem, że ktoś musi pójść i je uratować. Niebieski Pazur postanowił, kto.
- Klan musi zostać i dalej naprawiać obóz. Jednak cztery koty pójdą po kocięta. - mówił. - Pójdą Sójcze Pióro i Wilcze Serce, bo są rodzicami kociąt. Poprowadzą ich Martin i Okopcona Paproć, bo znają dzikie koty. Wyruszcie od razu, skoro podróż ma być długa.
Skinęliśmy głowami.
Zjedliśmy jeszcze i wyruszyliśmy akurat kiedy słońce zaczęło się pokazywać. Powoli robiło się jasno. Martin i Okopcona Paproć ciągle rozmawiali o czymś, czego nawet nie chciało mi się słuchać. Sójcze Pióro milczała.
Nagle nasz ''przewodnik'' się zatrzymał. My więc zrobiliśmy to samo. Popatrzył na drzewo, na którym stał kot, a raczej... Kotka. W wieku jakiś 6 księżyców. Była biała w czarne łaty, miała niebieskie oczy.
- To ty... - mruknął Martin i zaczął iść dalej.
Kotka popatrzyła na każdego z nas ze zdziwieniem.
- A gdzie ty znów idziesz? - syknęła i zeskoczyła z drzewa tuż przed niego.
- Nie twoja sprawa. - odpowiedział.
- A może moja? Jestem twoją siostrą! - krzyknęła.
- To was jest więcej?! - zdziwiła się Sójcze Pióro.
- Niestety... - mruknął.
Łaciata kotka usiadła i polizała swoją przednią łapkę.
- Idę z wami. - powiedziała.
- O nie! - syknął Martin, wziął ją za skórę na karku i wrzucił do krzaków obok. - Tylko marnujesz nasz czas.
Kotka mruknęła coś pod nosem i odeszła.
- Uciekamy zanim wróci! - krzyknął Martin i pobiegł dalej, a my poszliśmy powoli za nim.

Było już południe, a my zmęczeni, głodni i spragnieni szliśmy dalej. Nawet Martin był powolny, jakby miał zaraz zasnąć, co mnie już dziwiło. Okopcona Paproć walczyła ze swoimi oczami, próbując je otworzyć, kiedy się zamykały. Sójcze Pióro szła z tyłu, rozglądając się co chwilę.
Już dawno wyszliśmy z lasu i włóczyliśmy się po łące.
- Martin, ty wiesz, gdzie nas prowadzisz? - zapytałem.
- Aaaa... Chyba tak. - mruknął.
- Jeśli idziemy nigdzie, zabiję cię, a zwłoki zjem gdy będę głodna. - syknęła Sójcze Pióro.
- Przypominasz Jessy. - powiedział.
Chciało mi się śmiać.

Wieczorem zrobiliśmy postój pod dużym drzewem. Od razu zasnęliśmy, dalej głodni. Wcześniej napiliśmy się ze strumyka.

Rano, kiedy wstałem, inni jeszcze spali.
- Wstawajcie... - powiedziałem.
Dalej spali. Sójcze przeturlała się na drugi bok.
- SZYBKO, WSTAWAJCIE! ATAKUJĄ! - zamiauczałem.
Zerwali się, wysunęli pazury i zasyczeli, gotowi do ataku.
- Gdzie? Co? Jak? - rozglądał się Martin.
- Chciałem, żebyście wstali. - uśmiechnąłem się.
Przez chwilę musiałem uciekać przed ''wściekłym tłumem''.

Później zapolowaliśmy, najedliśmy się. Poszliśmy dalej. Zastanawiałem się, ile jeszcze pójdziemy. Wydawało mi się, że szliśmy kilka księżyców. Bolały mnie łapy.
Wreszcie zobaczyliśmy wielką jaskinię.
- To tutaj. Uważajcie, bo można spaść... Gdzieś. Ich schronienie to wiele tuneli. W jednej z dziesiątek małych, podziemnych jaskiń są kocięta. - powiedział Martin.

Sójcza? Nie znajdujmy jeszcze kociąt, mam plan. >:3

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Popatrzyłam na nich jak na debili którymi byli.
- Co się stało?
- Aaaa...Jessy...znowu... - Wydyszał Martin.
- Szybko...się pozbierała...nie...nieźle walczy... - Zachichotał Mroźny Wiatr.
- Zamknij się chudzielcu...chodźmy do medyka może?


Wilczy? .3.

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

- Dzięki, lubię buty. - uśmiechnął się Martin.
Sójcza zrobiła coś w stylu facepalm.
Nagle zobaczyliśmy Okopconą Paproć. Wszyscy w trójkę, jakbyśmy rozumieli się bez słów, ruszyliśmy pędem w jej kierunku. Przewróciliśmy ją. Spojrzałem na Sójczą.
- Żądamy okupu! - krzyknęliśmy.
Sójcze Pióro coś do siebie powiedziała, ale nie usłyszałem, co.

Nie kopiować ;D ~ Wilczy

Po zaskoczeniu Okopconej Paproci i pozwoleniu jej uciec do dalszej pracy, poszliśmy po więcej gałęzi. Nagle zobaczyliśmy wrogie koty. Schowaliśmy się za skałą.
- Jutro zaatakujemy. - powiedziała... Jessy?!
Pozostała trójką skinęła głowami.
Nagle zauważyłem, że po głowie Martina idzie wielki, włochaty pająk. Mroźny też to zauważył. Martin jednak się nie zorientował.
- Martin... Na twojej głowie... - szepnąłem.
Mroźny patrzył na pająka z przerażeniem.
- Co? - szepnął Martin, ale po chwili popatrzył w górę, a pająk spadł mu prosto na pyszczek.
- Aaaaa! - jęknął i rzucił pająkiem w Mroźnego.
Ten znów wziął pająka i rzucił nim we mnie. Rzucaliśmy tak pająkiem, aż on spadł na Jessy...
Kotka popatrzyła na nas, bo nasze głowy wystawały zza kamienia.
Była wściekła. Zrzuciła pająka i na nas skoczyła...

Wróciliśmy do obozu cali podrapani i pogryzieni.
- Nieźle walczy ta Jessy... - powiedziałem.
- Wiem... - odpowiedział Martin.
Sójcze Pióro na nas popatrzyła.

Sójcza? xD

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Próbowałam pomóc matkom naprawić kociarnię, ale nic z tego nie wyszło.
- Hm...trzeba będzie zbudować wszystko od nowa...
- A gdzie będą spały kocięta? - Spytała młoda Pyłkowy Kwiat.
- Poproszę kilku terminatorów, żeby przygotowali w swoim legowisku zastępczą kociarnie, przynajmniej na czas naprawy.
Kotki skinęły głową i zaczęły rozbierać zniszczone legowisko. Wtedy zauważyłam w obozie Mroźny Wiatr, Wilcze Serce i...Martina.
- O, widzę że sprowadziliście kolejną parę łap do pomocy, szkoda że tępą jak but.


Wilczy? xD

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

Czemu akurat Mroźny?! Pomyślałem.
Kocur czekał na mnie przed wyjściem.
- Nareszcie wstałeś! Już myślałem, że siedzę tu księżyc! - powiedział.
- Dobrze mi się spało. - mruknąłem.
Wyszliśmy. Zbieraliśmy gałęzie. Nagle przed nami zobaczyłem smukłą sylwetkę. Jakiś biało-czarny kot... Martin?!
- Wilcze Serce, szukałem cię! - podbiegł do nas.
Dopiero wtedy zauważyłem, że pod okiem, obok pyszczka, ma krwawiącą ranę. Znów próbowali go zabić.
- Szukają was! Są na waszych terenach, zamierzają znów zaatakować. - powiedział, dysząc,
- Oni ci to zrobili? - zapytałem, patrząc na jego ranę.
- Tak... Uciekłem. - mruknął.
Kropla krwi spadła na ziemię. Dziwne, bo zachowywał się, jakby nawet nie czuł bólu. Najwyraźniej uczyli go takiego zachowania na farmie.
Popatrzył na zebrane gałęzie.
- Skoro już tu jestem, mogę wam pomóc. - powiedział.
- Jeśli masz czas. - wziąłem do pyszczka kolejne gałęzie.


Kiedy zebraliśmy jeszcze trochę, poszliśmy do obozu. Był spalony, a tam kręciło się wiele kotów z klanu. Próbowali wszystko naprawić.
- No... Troszeczkę chyba wam się tu spaliło... - powiedział Martin, grzebiąc łapą w ziemi.
- Trochę... - mruknął Mroźny Wiatr, wziął do pyszczka kilka gałęzi i pobiegł do innych kotów.
Chwilę staliśmy w milczeniu.
- To ja może pójdę...
- Stój. - powiedziałem. - Pomożesz nam.
- Ale mi się nie chcę! - jęknął.
- Jak kociak... Chodź. - mruknąłem.
Wzięliśmy gałęzie i zaczęliśmy pomagać innym.


Ktoś? :D

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce



---Next morning .3.---

Szturchnęłam Wilczego łapą.
- Wstawaj!
- Co jest...?
- Obóz zniszczony, idziesz z Mroźnym Wiatrem na patrol i pozbierać gałęzi do naprawy, raz raz wstawaj!


Wilczy? xD

środa, 29 lipca 2015

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

- Nie... Mówił tylko, że mnie tam widział. Nic więcej. - powiedziałem.
- To może jeszcze zapytaj o szczegóły? - poradziła mi.
- Może... Ale nie dzisiaj.
Poszedłem do legowiska wojowników i się położyłem. Był już wieczór, a ja byłem zmęczony. Zasnąłem.

Sójcza? Brak weny

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Wróciliśmy do obozu. Przez całą drogę zastanawiałam się nad tą wizją...
- Hej, coś powiedział ci więcej o tej wizji, czy nie bardzo?
Byłam strasznie tego wszystkiego ciekawa...


Wilczy? WENA POSZŁA W PIZDU .3.

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

- Że jestem jakimś wilkiem z wizji. - powiedziałem.
Popatrzyła na mnie pytająco.
- Nie wiem, o co mu chodziło. - dodałem później. - Myślę o tym cały czas... Wybacz, że cię przestraszyłem.
- Nic się nie stało. - stanęła prosto.
Polizałem ją w czubek nosa.
Nagle zorientowałem się, że przygląda nam się przywódca Klanu Kamienia.
- Czemu on tak na nas patrzy? - zapytałem.
- To mój dziadek. - wytłumaczyła.
- Aaa...


Ktoś?

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Cofnęłam się o krok kiedy Wilczy tak podskoczył. Położyłam się przy ziemi, tak mnie przestraszył.
- O...o czym rozmawiał z tobą Skalny Kieł...?
Wciąż leżałam przy ziemi.


Wilczy? Straszysz swoją dziewczynę xD

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

Usiadłem spokojnie. Nagle zauważyłem, że Skalny Kieł dalej na mnie patrzy. Popatrzyłem na niego ze zdziwieniem. Podszedłem tam. Medyk przyglądał mi się.
- Wilk... - szepnął do siebie.
- Tak, jestem Wilcze Serce. - powiedziałem.
- To on! - wykrzyknął.
Kilka kotów popatrzyło na nas ze zdziwieniem, w tym też Sójcze Pióro. Wymieniliśmy zaniepokojone spojrzenia. Medyk oszalał, czy coś zrobiłem.
Złapał mnie za kark i zaprowadził do swojego legowiska.
- Jesteś wilkiem z mojej wizji! - powiedział.
- Wilkiem z wizji? - powtórzyłem.
- Widziałem cię! To byłeś ty! - mówił.

~ Następnego dnia rano ~

Niektóre koty dalej dziwnie na mnie patrzyły. Wtedy zwykle patrzyłem na nich groźnie, odwracali wzrok. Milczałem, odkąd dowiedziałem się, że byłem w wizji. Nie miałem pojęcia, co to znaczy, ale czy to miało coś wspólnego ze Śnieżnym Pazurem? Czy to on stworzył tę wizję, którą zobaczył Skalny Kieł?
- Wilcze Serce. - usłyszałem Sójcze Pióro.
Podskoczyłem ze strachu. Odwróciłem się. Świetnie, zaczynam bać się własnej partnerki?
- Tak? - zapytałem.


Sójcza?

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Spojrzałam na Granitową Gwiazdę...mojego dziadka.
- Możecie tu zostać, dopóki niebezpieczeństwo nie minie.
- Dziękujemy Granitowa Gwiazdo. - Odrzekła Zanikająca Gwiazda.
Wszyscy się rozgościli. Ja i Mroźny Wiatr nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić. Ku naszemu zdziwieniu, Granitowa Gwiazda zaprosił nas do swojego legowiska.
- Więc...to wy jesteście Mroźny Wiatr i Sójcze Pióro, kocięta mojej córki.
- Tak, to my.
- Mam do was pytanie.
- Słuchamy zatem.
- Nie myśleliście aby...aby opuścić Klan Światła i zostać tutaj, z nami? To wasza decyzja, zrobicie jak chcecie, i ja to uszanuje. Ale wiedzcie, że wasza matka należała do nas, do Klanu Kamienia. To w tym Klanie powinniście się wychowywać i tutaj umrzeć, tak jak wasza matka.
Popatrzyliśmy na siebie. Odpowiedziałam po chwili:
- To dla nas ogromny zaszczyt Granitowa Gwiazdo, ale nasze miejsce, jest w Klanie Światła, to tam się wychowaliśmy, tam jest nasza rodzina...moja rodzina, mój partner...moje kocięta.
- Rozumiem Sójcze Pióro, i szanuje waszą decyzje.
Skinęliśmy głowami z szacunkiem i odeszliśmy.


Wilczy, twoja kolej .3.

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

Mały Kruczek otrzepał się z wody i pobiegł za nami, jakby nigdy się nie topił. Nie szliśmy długo, już po chwili byliśmy przed obozem. Zanikająca Gwiazda weszła tam pierwsza, potem Niebieski Pazur, a potem reszta kotów. Członkowie Klanu Kamienia patrzyli na nas ze zdziwieniem. Mała grupa kociaków mi się przypatrywała z kociarni.
Koty przerwały wszystkie rozmowy i w ciszy patrzyły na nas.
Przed nami stanął Granitowa Gwiazda.
Zanikająca Gwiazda wytłumaczyła mu wszystko.
Popatrzyłem na dwie rude, pręgowane terminatorki patrzące na nas ze zdziwieniem i szepczące coś do siebie. Skalny Kieł, medyk, patrzył na mnie z lekko otwartym pyszczkiem i zdumieniem. Dziwiłem się.
Wreszcie Granitowa Gwiazda się odezwał...

Sójcza?

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

- Udało się dzięki niej. - Niebieski Pazur pokazał na mnie łapą. - Sójcze Pióro nam pomagała.
- Eeeeee to nic takiego... - Zarumieniłam się.
- Ale jesteś pewna że Klan Kamienia nas tam ugości?
- Jestem. Znam ich...w końcu, należę w połowie do nich...
Koty skinęły głowami. Ruszyliśmy do obozu Klanu Kamienia.


Wilczeł? >3<

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

- Ale my nie umiemy pływać! - krzyknął kolejny kot.
- Wy może nie, ale ja tak. - powiedziała Sójcze Pióro.
Nie odpowiedziałem, tylko wziąłem kociaka do pyszczka i poszedłem w stronę Ciemnej Rzeki. Inne koty nie miały wyjścia i poszły za mną. Sójcze Pióro zaczęła przyglądać się rzece.
- Tam. - wskazała łapą na kilka wystających spod wody kamieni - Jeśli się postaramy spokojnie przeskoczymy.
- Weźcie kocięta i za mną. - powiedziałem.
Wziąłem białego kociaka i przeskoczyłem po kamieniach. Na drugim brzegu postawiłem małego i usiadłem, patrząc na członków klanu. Po chwili Sójcze Pióro przepłynęła. Koty skakały jeden za drugim, niektóre trzymając kociaki.
Nagle Kruczek wskoczył na jej den z kamieni, potem na drugi.
- Kruczek, wracaj! - krzyknął ktoś.
Wszyscy w milczeniu z przerażeniem patrzyli, jak mały się ślizga i wpada do wody. Rzeka zaczęła go porywać.
Sójcze Pióro wzięła rozbieg i skoczyła do wody.
Inne koty zaczęły przeskakiwać. Ja patrzyłem, jak Sójcze Pióro łapie Kruczka za skórę na karku i wypływa z nim na brzeg.
Położyła tam mokrego kociaka. Odetchnąłem z ulgą. Po chwili wszystkie koty były już po drugiej stronie. 
- Widzicie? Udało się prawie bez kłopotów. - powiedziałem.

Sójcza? xD


Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

- Ogień się rozprzestrzenia, musimy szukać schronienia w Klanie Kamienia. - powiedziałam.
- Zwariowałaś?! - Usłyszałam czyjś głos.
- Ciemna Rzeka! Za nią, jest bezpiecznie!
- Sójcze Pióro ma racje. - Rozległ się głos Wilczego Serca. - Za Ciemną Rzeką jest bezpiecznie...
- No, to co robimy? Stoimy w miejscu i czekamy na śmierć, czy idziemy po pomoc do Klanu Kamienia?
Wszyscy patrzyli na siebie i szeptali między sobą.

Wilczy? .3.

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

Ponownie wziąłem kociaka i wybiegłem z nim z obozu za innymi. Wszędzie czułem dym. Pobiegliśmy na samą granicę terytorium. Usiedliśmy wszyscy.
- I co będzie teraz? - zapytał jakiś kot.
Leżałem, bo nie miałem siły wstać. Co, jeżeli wrogowie znów nas zaatakują? Uciekli przed ogniem. My nie możemy teraz wrócić do obozu. Co będzie dalej?
- Nie możemy wrócić do obozu, to byłoby zbyt niebezpieczne... - myślałem na głos.

Jakiś koteł? Brak weny

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Pomogłam Wilczemu ustać.
- Wszystko dobrze? Dasz radę iść?
- T-tak...
- Musimy się ewakuować! - Krzyknął ktoś.
- A co z rannymi i chorymi? Co z kociętami? Nie dadzą rady uciekać! - Usłyszałam głos jakiejś kotki.
- Albo tu zostaniemy, albo zginiemy wszyscy! - Wykrzyknęłam w końcu.


Wilczeł? EWAKUACJA!

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

Zachciało mi się śmiać. Uśmiechnąłem się lekko powstrzymując od wybuchnięcia śmiechem. Zobaczyłem, że gałąź z palącego się drzewa spada do obozu. Tuż przed wejście do kociarni...
Usłyszeliśmy krzyk Brzozowego Kwiatu i piski kociąt. Jeśli czegoś nie zrobię, spalą się tam. Popędziłem tam.
- Wilcze Serce, stój! - krzyknęła Sójcze Pióro.
Przeskoczyłem nad płomieniami i wbiegłem do kociarni.
- Brzozowy Kwiat, uciekaj, ja zajmę się kociętami! - rozkazałem.
Kotka niepewnie skinęła łebkiem, po czym przeskoczyła przez płomienie i uciekła do reszty kotów.
Kociaki piszczały. Łapałem do pyszczka po jednym i przeskakiwałem przez płomienie, by podać je innym kotom.
W końcu został tylko mały, biały.
Złapałem go za skórę na karku.
Już od dłuższej chwili dusiłem się przez dym. Ledwo przeskoczyłem ponad ogniem i postawiłem kociaka przed Sójczym Piórem.
Zakaszlałem.
Zakręciło mi się w głowie, ale utrzymałem się na łapach.


Ktoś?

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Podeszłam do Martina trzymając za skórę na karku ledwo żywą Jessy. Tylko ona i Martini (xD) zostali w obozie.
- Puszczaj mnie! - Syknęła ledwo Jessy.
- Zamknij się. - Rzuciłam go pod łapy Martina. - Martin, dziękujemy ci za pomoc. A teraz i ty i twoja kochana, wypad.
- Wilczy, wiem za co ty ją kochasz...... - Wziął Jessy na plecy. - No, to żegnam!
Odbiegł.
- Szkoda...polubiłam tego typa. Mógłby mi zastąpić Mroźny Wiatr.
- SÓJCZA!!!! - Wykrzyknął wkurzony.
- Hahahaha!


Wilczy? xD

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

- Wiem, czemu ją kochasz. - powiedział Martin.
Zaśmiałem się.
Potem pobiegł dalej walczyć.
Zauważyłem, że wrogów było coraz mniej. Nagle nad obozem zebrała się wielka, ciemna chmura i zaczęło grzmieć.
Kiedy zaczęło padać, walczyło nam się o wiele trudniej.
Jedno uderzenie pioruna i drzewo obok obozu zapaliło się.
- Ogień! - krzyknął ktoś.
- Nie zauważyłem! - krzyknął kolejny kot.
Nagle wszyscy wrogowie, oprócz Martina, uciekli.
Wszyscy patrzyli na biało-czarnego kocura.
- Wilcze Serce, mam tremę! - jęknął.
Niebieski Pazur podszedł do niego sycząc.
- Niebieski Pazurze, on nam pomagał... Potajemnie. - powiedziałem.
Zastępca jeszcze raz popatrzył podejrzliwie na Martina i wycofał się.


Ktoś? xD

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Pies miotał się pode mną. Gdy zaczął biec w stronę drzewa, pochylił nieco łeb, tak żebym to ja oberwała. Ale w ostatniej sekundzie zrobiłam salto w tył, i pies rozbił się o drzewo tak mocno, że się złamało...
- I TO, nazywa się wejście smoka! - Wylądowałam tuż przed Martinem i Wilczym Sercem.


Wilczy? Wena poszła .3.

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

- Sójcze Pióro, ja wskakuję na jednego, ty na drugiego! - krzyknąłem i tak zrobiliśmy.
Złapałem go za uszy i pociągnąłem, a kiedy próbował mnie zrzucić, zaczął biec. Przy tym przewracał i deptał wrogie koty, wszyscy z Klanu Światła uciekali.
Sójcze Pióro także zaczęła ''jechać'' na psie.
- Ale masz gościu wejście! - krzyknął Martin.
Po chwili psu udało się mnie zrzucić, ale podczas tej ''walki'' z nim podrapałem mu cały pysk, więc uciekł. Minął moment, a moja partnerka też wylądowała na czterech łapach, a pies uciekł.
Od razu zaatakowaliśmy inne koty. Walczyłem z białą kotką w czarne łaty. Była silna, ale szybko uciekła. Później wygnałem jeszcze brązowego, pręgowanego kocura i szarą kotkę.
Byliśmy ranni, ale się nie poddawaliśmy.
Nagle usłyszałem krzyk za sobą:
- Wilcze Serce, ona mnie zabije!
Już wiedziałem, że to Martin.
Odwróciłem się, a on przeskoczył nade mną i zasłonił się moim ciałem.
Przede mną stanęła wściekła Jessy.
- Martin, wiem, że tam jesteś! - syknęła.
- Chyba ma wściekliznę! - szepnął kocur. - Ostatnio widziałem ją w takim stanie kiedy kociak zrobił jej... Niespodziankę na ogonie gdy spała. Biedak skończył ze złamaną łapką.
Jeśli to była prawda, miałem do czynienia z morderczynią.
Już skoczyła, ale kiedy była w powietrzu, wbiegł w nią pies, a ona poturlała się kawałek dalej. Popatrzyłem w górę, a na psie siedziała Sójcze Pióro.
- Heheh... Zamordowałaś ją. - powiedział Martin, a ja nie wiedziałem, czy on jest szczęśliwy, cz raczej załamany.

Sójcze Pióro? Jeźdźcy xD



Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

- Czo ten Martin z tobą zrobił...dobra, nie czas na pogawędki, idziemy walczyć.
Rozdzieliliśmy się. Walczyłam chwilę z kasztanowo białą kocicą, kiedy dobiegł mnie pisk kociąt i krzyk Brzozowego Kwiatu. Walnęłam kotkę łapą tak mocno, że odleciała dwie długości lisa dalej. Pobiegłam do kociarni.
- Są bezpieczne, idź! - Brzózka miała ranę na mordce, z której co chwile kapała krew. - Pies tu wszedł, ale go odpędziłam...kocięta są bezpieczne, idź walczyć!
Skinęłam głową i odbiegłam do Wilczego Serca. Otoczyły nas dwa psy.
- Mamy jakiś plan? - Uśmiechnęłam się krzywo, widząc w jego oczach pomysł


Wilczy? :3

Yay!

Dzisiaj moja rocznica dołączenia do Klanu Światła jako Śnieżny Pazur! :3
To super blog, piszmy dalej, trzyma się świetnie!


Pozdrawiam, Śnieżny Pazur/Wilcze Serce/Okopcona Paproć/Martin/i inni! ^^

wtorek, 28 lipca 2015

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

- Partnera? Wilcze Serce, ty to masz szczęście u samic! Jak ja podszedłem do jednej kotki na farmie groziła mi gałęzią. - powiedział Martin.
Chciało mi się śmiać, ale nie na to była pora.
Nagle podbiegła do niego jakaś brązowa, pręgowana kotka.
- Martin, nie stój, tylko walcz! - rozkazała i pobiegła dalej.
- To Jessy. Kocha mnie, ale tego nie pokazuje. - powiedział.
Znów prawie wybuchnąłem śmiechem.
Ponownie rozpoczęła się walka. Martin udawał, że z nami walczy, ale gdy mógł, gryzł i drapał psy.
Dobrze sobie radziliśmy.
Nagle naszego pomocnika do ziemi przygniotła Jessy.
- Martin, ty zdrajco! - krzyknęła. - Pomagasz im! Nie jesteś wojownikiem, jesteś nieudacznikiem!
- Też cię kocham, Jessy... - szepnął, bo kotka jedną łapą stanęła mu na szyi. Ledwo mógł oddychać.
Odepchnąłem kotkę na bok.
Biało-czarny kocur powoli wstał.
- Pora cię zabić! - zasyczała i rzuciła się na niego.
Mimo tego, że jest jak drugi Mroźny Wiatr, potrafi się bronić.
Kotka złapała go za kark i rzuciła nim we mnie. Przewróciliśmy się.
- To wariatka! - jęknął Martin.
- Dasz radę! - krzyknąłem i wróciłem do walki.
Nagle Jessy skoczyła na Martina i zadała mu cios tuż pod pyszczkiem. Kocur od razu upadł. Razem z Sójczym Piórem patrzyliśmy na to przerażeni.
- A więc tak zginąłeś, zdrajco... - westchnęła Jessy - Szkoda, byłeś fajny.
- Wiedziałem, że mnie kochasz! - Martin wstał i podskoczył.
- C-co ty?! - jęknęła kotka.
- Ha ha ha! To był plan! - zaśmiał się jakby złowieszczo.
Zdziwiona Jessy tylko się wycofała.
- Muszę kiedyś wypróbować ten sposób. - zaśmiałem się.
- Wilcze Serce! - krzyknęła wkurzona Sójcze Pióro.
- No co?


Sójcze Pióro? xD Czo ten Martin


Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Walczyłam z dwoma bardzo młodymi psami. Nie było problemu, pokonałam je w kilka minut. Wtedy podszedł do mnie Wilcze Serce, z nim szedł jakiś czarno-biały kot z niebieskimi oczami. Rzuciłam się na obcego kocura.
- Słuchaj młody. WON od mojego partnera!
- Sójcza stój!
- Co?!
- To Martin, jest z farmy, potajemnie nam pomaga.
Schowałam pazury i zeszłam z kota.

Wilczy? MÓWIŁAM ŻE WENA POSZŁA .3.

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

Raniłem jednego kota po drugim, czasami atakowałem psy. Przede mną uciekło już kilka wrogów. Razem z Okopconą Paprocią zaatakowaliśmy jednego z największych psów. Akurat walczył z Niebieskim Pazurem, który próbował zrzucić sobie z grzbietu jakiegoś młodego wojownika z wrogiego stada. Nieznajomy gryzł go w kark. Wskoczyłem na grzbiet psa, a kotka zaczęła biegać dookoła niego i co chwilę drapać w łapy.
Zacząłem go gryźć.
On zawył głośno i złapał kotkę za ogon.
- Okopcona Paproć, nie! - krzyknąłem.
Widziałem dokładnie, jak wielkie zwierzę podnosi srebrzystą kotkę, przez chwilę ją szarpie, a po chwili rzuca nią w Wysoką Skałę.
- Nie! - wrzasnąłem.
Wskoczyłem psu na pysk, zadrapałem oczy i zacząłem drapać nos. Po chwili uciekł. Podbiegłem do Okopconej Paproci.
- Wracaj do walki, Wilcze Serce. - powiedziała.
Próbowała wstać, ale gdy tylko jej się to udało, upadła. 
Była cała we krwi.
Położyłem się obok niej.
- Okopcona Paproć... - szepnąłem.
Cała drżała. Najwyraźniej bardzo ją bolało.
- Nie, nie, nie odchodź! - wziąłem ją na grzbiet i popędziłem do legowiska medyków.
Szukana przeze mnie kotka tam była.
- Proszę, pomóż jej, ja muszę wracać do walki. - położyłem kotkę.
Pobiegłem z powrotem.
Wszędzie była krew. 
- Wilcze Serce! - ktoś zawołał.
Popatrzyłem tam. To był wrogi rudy kocur. Szedł powoli w moją stronę.
- Słyszałem, że tak się nazywasz. - powiedział.
Jego uszy były poszarpane, a pyszczek podrapany.
Skoczył na mnie. Poturlaliśmy się. Zadałem mu cios w oko. Zasyczał i oddał mi w pyszczek. Krzyknąłem z bólu, a przez siłę uderzenia poturlałem się pod Wysoką Skałę. Kocur stanął jedną przednią łapą na moim karku. Czułem, jak wbija mi pazury.
- Naprawdę sądziłeś, że wygracie? - syknął. - Od teraz to nasze tereny. A twoi bliscy będą patrzeć jak przegrywasz w tej walce!
Śnieżny Pazur! 
Wtedy poczułem siłę, jakby mój ojciec mi pomagał. Szybko się podniosłem, zadając przy tym cios kocurowi, pozbawiłem go ucha. Później skoczyłem na niego i przygniotłem do ziemi.
- A może to ty przegrasz? - zasyczałem.
Dałem mu wstać. Uciekł.
Nagle skoczył na mnie kolejny wróg. Już chciałem go zaatakować, ale on złapał mnie za skórę na karku i pociągnął za sobą. Znaleźliśmy się obok wysokiej skały.
- Wilcze Serce? - zapytał.
- Em... Tak. - odpowiedziałem zdziwiony.
- Hej, jestem Matin! Nie jestem wrogiem, pomagam wam potajemnie! - biało, czarny kocur z niebieskimi oczami wydawał się mówić prawdę. - Jestem z farmy, jak podobno twój ojciec.
Zdziwiło mnie to. Skinąłem łebkiem.
Wróciliśmy do walki.

Ktoś? Mamy kolegę :D

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Na wieść o wojnie, od razu zawołałam do siebie Brzozowy Kwiat.
- Sójcze Pióro, o co chodzi? Muszę walczyć!
- Nie. Kwiatku, jesteś doskonałą wojowniczką, jesteś silna, twarda i potrafisz zabić w ochronie kogoś innego.
- No...no niby tak....
- Dlatego chcę abyś chroniła wszystkie kocięta. Ufam ci, wiem że w razie potrzeby zabijesz nawet psa. Wiem, że kocięta z tobą będą bezpieczne.
- Naprawdę tak sądzisz?
- Tak. Ja muszę walczyć. Jestem kotem pół krwi, mam siłę i wytrzymałość Klanu Kamienia, oraz szybkość i inteligencje Klanu Światła. - Położyłam łapę na jej barku. - Masz moje całkowite zaufanie, wierzę, że kociętom nic się nie stanie.
- Dzikimi Końmi i rozpędzonymi Potworami dwunogów mi ich nie odbiorą, są bezpieczne, jak Gwiezdny Klan kocham.
Dostrzegłam w jej oczach pewność siebie i szczerość. Skinęłam łebkiem. Wyskoczyłam z kociarni i przygotowałam się do ataku. Do obozu oprócz armii kotów weszło także kilka psów. "O Gwiezdny Klanie, miej nas w opiece..." Wszyscy ruszyli do ataku, psy i koty szczepiły się w walce. Kłaki fruwały wszędzie, krew lała się strumieniami. Mnie z trzech stron otoczyły młode koty, bury kocur z urwanym uchem, srebrzysta kotka, wyglądała jeszcze na sześcio-księżycową terminatorkę, i czarny kocur z białą łatą na pysku. Byli bardzo młodzi, kocury miały chyba po osiem księżyców, kotka maksymalnie siedem. Rzucili się na mnie. Ich oczy zdradziły że celują w łapy. Skupiłam się. Gdy głowa czarnego kota była blisko, i kiedy już miał zacisnąć szczęki na mojej nodze, odbiłam się od jego łba, zrobiłam salto w powietrzu i wylądowałam na srebrnej kotce. Gdy próbowała się odwinąć, odbiłam się od jej grzbietu i uziemiłam burego.
- Spadajcie młodziaki, to nie wasza bitwa. - Spojrzałam się na nich, leżeli jedno na drugim. Po chwili wstali i uciekli z pola bitwy w bezpieczny las. - Kiepscy uczniowie...
Wtem za sobą usłyszałam warczenie. Natychmiast się obróciłam. Dosłownie jedną długość lisa ode mnie stał wielki, biało-czarny pies. Wygięłam się w łuk, nastroszyłam futro na ogonie i syknęłam głośno. Skoczył na mnie ze szczękami, ale ja zrobiłam udany unik, machając mu ogonem przed pyskiem.
- Pocałuj mnie w dupę ty skurwiały chuju! Ciao! - Puściłam pieskowi oczko i odbiegłam walczyć dalej.

OMFG Mui musk xD Odpisz ktoś .3.

Od Wilczego Serca

Rano poszedłem z małym na spacer. To był jego pierwszy raz na zewnątrz odkąd dołączył do Klanu Światła. Szliśmy spokojnie, a on co chwilę bawił się gałęziami. Nagle poczułem zapach kota... Nie z naszego klanu!
- Mały, musimy powiedzieć Zanikającej Gwieździe, że... - zorientowałem się, że jego nie ma.
Sójcze Pióro mnie zamorduje! Pomyślałem.
Zacząłem pędzić za zapachem kociaka.
- Zostaw mnie! - usłyszałem syczenie małego.
Kiedy wyskoczyłem zza krzaków zobaczyłem trójkę kotów, jeden trzymał za skórę na karku małego. Trzy kocury, biały, ciemnoszary w czarne pręgi i rudy, patrzyli na mnie wściekli. Nie należeli do żadnego z klanów. Byli włóczęgami.
- Zostawcie kociaka i odejdźcie, to nie będę musiał atakować. - powiedziałem i wysunąłem pazury.
- Nie, wojowniku z Klanu Światła. My tu zostajemy, wasz klan odchodzi. - powiedział rudy.
- Wy jesteście we trójkę, a w klanie są dziesiątki kotów silniejszych od was! Zginiecie, ale to wasz wybór. Albo odejdźcie, albo wezwę innych. - mówiłem.
- We trójkę? Nieprawda. My jesteśmy tylko trzema członkami wielkiego, kociego stada, które chce mieć tereny dla siebie. To wy zginiecie. - mówiąc to, biały kocur puścił kociaka wolno.
Mały podbiegł do mnie.
- Biegnij jak najszybciej potrafisz do obozu i powiedz Zanikającej Gwieździe, że atakują. - szepnąłem do niego.
Skinął łebkiem i pobiegł.
- Pobiegł po pomoc? - uśmiechnął się biały kocur - Szkoda, że twoi towarzysze napotkają tu tylko twoje ciało.
Wszyscy naraz się na mnie rzucili. Walczyłem z nimi ile mogłem, ale po chwili zacząłem tracić siły. Ruszyłem więc pędem w stronę Grzmiącej Ścieżki. Oni mnie gonili. Przebiegłem na drugą stronę, a Potwór przemknął tuż za mną. Wrogowie pobiegli w moim kierunku. Gdy byli już obok mnie skoczyłem jednemu z nich na grzbiet, odbiłem się i znów przebiegłem przez Grzmiącą Ścieżkę.Nie zatrzymywałem się, ale oglądnąłem. Dwa potwory uniemożliwiły wrogom dalszą pogoń.
Cały ranny wróciłem do obozu. Mały akurat mówił o wszystkim Zanikającej Gwieździe. Nagle wszyscy popatrzyli na mnie.
- Co się stało, Wilcze Serce? - zapytała Brzozowy Kwiat.
Dyszałem, a z mojego karku, pyszczka i brzucha kapała krew.
- Kto atakuje? - usłyszałem głos Księżycowego Wiatru.
- Stado dzikich kotów... Chcą przejąć nasze tereny... - mówiłem.
- Czy są silni? - zapytał Niebieski Pazur.
- Bardziej niż się spodziewałem. - odpowiedziałem.
Nagle poczułem ten sam zapach, co wcześniej w lesie. Stawał się coraz silniejszy z każdą sekundą. Krzaki za wejściem do obozu się poruszyły. Atakują. To na pewno ta zapowiedziana wojna!
- Wszystkie matki, chowajcie kocięta! - krzyknąłem i odwróciłem się w stronę wejścia.
Z krzaków wyskoczyła trójka moich nieprzyjaciół.
- Przez ciebie prawie zabił nas Potwór! - zasyczał ciemnoszary, pręgowany.
- A co mnie Potwór obchodzi?! - syknąłem.
Kilka wojowników stanęło obok mnie sycząc. Jednak ich armia była większa... Zza krzaków zaczęły wychodzić dziesiątki smukłych kocich i... PSICH sylwetek!
Rozpoczęła się wojna.
Wojna o tereny.
Ta walka decyduje o wszystkim.


Ktoś? Wojna, nareszcie!

Od Zanikającej Gwiazdy

Klan o dziwo się obudził. Ja, stara i leniwa kotka jeszcze tu jestem... Chyba czas pomyśleć o sobie... I o klanie. Klan w końcu powraca do życia.. A ja gasnę... Starość czuję w kościach... Monotonia życia... Nie robię nic ciekawego... Wstaję rano, upoluję coś, pochodzę po lesie czy gdziekolwiek, pośpię... Nic nie robię... Jestem już za stara na takie babranie się... Na kociaki też już liczyć nie mogę. Czasem myślę czy po prostu nie odejść... Niebieski Pazur by to przejął razem z moją siostrzenicą... Może tak by było najlepiej..?

Od Okopconej Paproci C.D Sójcze Pióro

Zdziwiło mnie to.
Czy tak zawsze wygląda życie tutaj? Zapytałam samą siebie w myślach.
Kiedy był wieczór, poszłam spać i zasnęłam.

Rano podszedł do mnie kocur i powiedział, żebym poszła z innymi na patrol. Z dwoma członkami klanu więc poszłam. Kiedy wróciliśmy, trzymałam już w pyszczku dwie myszy i ptaka.


Ktoś?

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

- Wilczy, ja się do niego nie przyznaje, zapamiętaj to sobie. Może jest moim rodzonym i jedynym bratem, ale się do niego nie przyznaje.
- No...okej.
- No, dziękuje.
Okopcona Paproć ciągle była trochę zdezorientowana.

Wilczy or Okopcona? Ktuś? .3.

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

- Czasami nie wiem, czy go tak nie cierpię, czy uwielbiam. - zaśmiałem się.
Czułem się jakbym miał rozpłakać się ze śmiechu.
Okopcona Paproć patrzyła na wszystko ze zdziwieniem.
- Ty jesteś pewna, że jesteście spokrewnieni? - zasłoniłem przednimi łapami pyszczek, żeby dalej się nie śmiać.
- Niestety tak. - Sójcze Pióro podeszła do kociąt.
Moja ciotka dalej milczała.
- To był brat Sójczego Pióra, Mroźny Wiatr. - powiedziałem, po czym dodałem cicho - Chudzielec.

Sójcze Pióro? xD

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

"Na litość Gwiezdnego Klanu, ja go kiedyś zabije..."
- Okopcona Paproć, proszę, zatkaj kociakom uszy... - Kotka zrobiła jak poprosiłam. Wydarłam się. - Dobra, Mroźny Wiatr, wypierdalasz stąd!
- EJ NO!
- WON! - Dosłownie go wykopałam. Wyrzuciłam też z kociarni lisa, który upadł prosto na mojego brata. - I zabierz to ze sobą!
Smętny odszedł z lisem na plecach. Wilczy Serce wyglądał jakby miał wybuchnąć.

Wilczy? xD

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

Okopcona Paproć skinęła łebkiem. Obydwie zaczęły rozmawiać. Nagle do legowiska wszedł Mroźny Wiatr z lisem w pyszczku. Położył go przede mną. Kotki popatrzyły na nas zdziwione.
- Mroźny Wiatr, po co przyniosłeś tu te zwłoki? - zapytałem.
- Może chciałbyś się z nim pożegnać? - uśmiechnął się.

Nie kopiować bez pozwolenia! xD ~ Wilcze Serce


Sójcze Pióro? xD

Od Sójczego Pióra C.D Okopcona Paproć

Patrzyłam chwilę na srebrną kotkę. Tak bardzo przypominała Lamparcią Gwiazdę........otrząsnęłam się.
- Miło mi cię poznać. - Przywitałam się i uśmiechnęłam.


Jak mówiłam, wena poszła się srać .3. Odpisujta któryś .3.

Od Okopconej Paproci C.D Sójcze Pióro

Dopiero co dołączyłam. Zanikająca Gwiazda przedstawiła mnie kotom. Podeszłam do białego kocura z szarymi pręgami na ogonie.
- Witaj. Czy jest tutaj Śnieżny Pazur? - zapytałam.
- Śnieżny Pazur zginął kilka księżyców temu. - odpowiedział kocur.
- Oh...
- Ale możesz porozmawiać z jego partnerką Mglistą Chmurą, albo kociętami Wilczym Pazurem lub Świetlistą Kitą. - powiedział.
Skinęłam łebkiem.
Dalej jednak nie wiedziałam, jaki kot jak ma na imię.
- Dziękuje, Wilcze Serce. - usłyszałam nagle głos.
Popatrzyłam tam.
- Nie ma za co. - powiedział ciemny kocur, wychodząc z jakiegoś legowiska.
Tak, to był on!
Podreptałam w jego stronę.
- Cześć, jestem Okopcona Paproć. - uśmiechnęłam się.
- Ah, to  ty jesteś ta nowa? Miło mi cię poznać. Jestem Wilcze Serce. - powiedział i usiadł.
- Wiem. - popatrzył na mnie zdziwiony słysząc tę odpowiedź.
Nie wiedział, o co mi chodzi.
- Jesteś synem Śnieżnego Pazura, prawda? - chciałam się upewnić.
- Tak, jestem. - odpowiedział trochę smutnym tonem, przypominając sobie o nieżywym ojcu.
- Jego matką była Rose, która, kiedy byłam jeszcze mała, zaopiekowała się mną. Czyli najwyraźniej jestem twoją ciotką! - uśmiechnęłam się.
Kocur wydawał się zdziwiony. Skinął łebkiem.
Nagle usłyszałam piski kociąt.
- Macie tu kocięta? - zdziwiłam się.
- Tak, też moje. - odpowiedział i wstał, podchodząc do legowiska z którego dochodziły odgłosy, - Chcesz je zobaczyć?
- Jasne! - ucieszyłam się.
Weszliśmy do środka. Zobaczyłam czarną, pręgowaną kotkę, a obok niej kocięta.
- Urocze! - podeszłam.
Nieznajoma kotka, zdziwiona moim widokiem, uspokoiła swoje maluchy.
- Sójcze Pióro, poznaj moją ciotkę, Okopconą Paproć. Jest nową członkinią klanu. - powiedział Wilcze Serce.

Sójcze Pióro? 

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Siedziałam na drzewie obserwując obóz. Chłodny wiatr co chwilę rozwiewał moje ciemne, lśniące błękitnie w blasku słońca futro. Wtem w krzewach janowca stanowiących wejście do obozu, coś zaszeleściło. Zeskoczyłam z drzewa i wpatrywałam się w wejście. Po chwili wszedł tam Wilcze Serce. Przywitał mnie cichym, niewyraźnym miauknięciem stłumionym przez kruka zwisającego mu z pyska. Otarłam łebek o jego policzek. W kilku podskokach zniknął na drugim końcu polany, pewnie poszedł podzielić się zdobyczą ze starszymi. W innej części obozu, usłyszałam miauknięcie Popielatego Ucha. Dobiegało z kociarni. Szybkim krokiem weszłam do środka.
-  Teraz twoja kolej opieki nad kociętami.
- Dobrze.
Wychodząc, Popielate Ucho liznęła mnie za uchem. Kiedy wyszła, ułożyłam się obok maluchów. Po chwili do środka ktoś wszedł.


Jakiś ktosieł? .3.

poniedziałek, 27 lipca 2015

Nowa kotka!

Dzisiaj do Klanu Światła dołączyła Okopcona Paproć!

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

- Eh... No dobra. Ale ja nie jestem opiekuńczy! - jęknąłem.
- Trudno, musisz się poświęcić. - powiedziała.
- Okej, okej...

~ Następnego dnia ~

Mały nie sprawiał problemów.
Rano poszedłem na patrol, upolowałem trochę zwierzyny. Sam coś zjadłem.
Cały czas myślałem o wojnie, która miała nadejść. Dalej nie było żadnych większych walk.


Sójcza albo ktoś?

niedziela, 26 lipca 2015

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Ujrzałam w wejściu do kociarni zastępce przywódczyni, w pysku trzymał białego kociaka.
- Bądź pozdrowiony Niebieski Pazurze. - Skinęłam głową, kocur również. Biały kotek piszczał i machał łapkami. Niebieski Pazur odstawił go na ziemię. Kociak zasyczał cicho i wygiął się w łuk.
- Znalazłem młodego na patrolu, z tego co mi wiadomo ostatnio został przyjęty do klanu, i to wy macie sprawować nad nim opiekę, czyż nie mam racji?
- Owszem Niebieski Pazurze, bardzo za niego przepraszam. Jego matka...no wiesz...i jeszcze nasze kocięta...trudno nam się nimi wszystkimi opiekować.
- Rozumiem, ale jeśli jeszcze raz zobaczę tego małego na patrolu, osobiście przetrzepie mu skórę.
- Pewnie...
Machnął ogonem i odszedł.
- Wilczy! To ty miałeś go pilnować!
- Ja?! Kiedy to było mówione?!
- Wczoraj, gdy został przyjęty ty patałachu!

Wilczeł? :3

środa, 22 lipca 2015

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

Przednią łapą starłem sobie z pyszczka krew, jednak ta po chwili znów po nim spłynęła. Westchnąłem. Wstałem powoli.
Popatrzyłem na wytartą krew na mojej łapie. Przyglądałem się jej chwilę. Potem wytarłem ją o bark Mroźnego Wiatru.
On dopiero po chwili zorientował się, co zrobiłem.
- Ej!
Zaśmiałem się.
- Zlizuj to! - podskoczył i zaczął mnie gonić po całej kociarni.
Sójcze Pióro patrzyła na to, a po chwili powiedziała:
- Jeszcze chwila i powiem Piaskowej Kicie, że ma jeszcze dwa kocięta! Wilcze Serce i Mroźny Wiatr.
Popatrzyliśmy na siebie i usiedliśmy. Kocur jednak po chwili otarł się o mnie barkiem.
- Tego bym nie chciał, ale fajnie byłoby tak sobie czasami poleżeć.
Nagle do kociarni wszedł jakiś kot...


Sójcze Pióro? Mroźny Wiatr? Kto to będzie?

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Patrzyłam z przerażeniem na lisa i Wilcze Serce. Rudzielec puścił mojego partnera, a ten upadł na ziemie jak nieżywy. Lis zaczął iść w moją stronę. Ciągle starałam się chronić piszczące kocięta. Zamknęłam oczy własnym ciałem zasłaniając swoje dzieci. Wtedy usłyszałam głos:
- ZOSTAW ICH RUDZIELCU! - Mroźny Wiatr! Skoczył lisowi prosto na kark i wgryzł się tak mocno, że krew ochlapała nawet wysoką skałę. Echem po lesie odbił się pisk lisa. Wpatrywałam się w nieruchomą rudą kitę wiszącą bezwładnie na ziemi. Przeniosłam wzrok na mojego brata, trzymającego w pysku nieruchomego lisa. Rudy zwierz padł po chwili na ziemię.
- Ej, Gruby wstawaj! - Mroźny Wiatr szturchnął Wilcze Serce.
- Już wstaje chudzielcu, już wstaje...
Oboje się uśmiechnęli i zaśmiali. "Jak kociaki, no jak kociaki..."

Wilczy? :3

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

Wybiegając z kociarni zauważyłem, że lis schował się w krzakach. Koty nie były niczego świadome.
- Lis! - krzyknąłem.
Wszystkie koty zaczęły panikować, co spłoszyło rude zwierzę. Razem z kilkoma innymi wojownikami skoczyliśmy na niego. Nie miał z nami szans. A może jednak...
Był już cały ranny, ale jednak dalej silniejszy. Szybko rzucał wszystkimi atakującymi go kotami na boki. Ja byłem jednym z nich. Kiedy wstałem znów upadłem, ale później udało mi się go gonić. Pędził prosto do kociarni!
Byłem tuż za nim, kiedy tam wbiegł.
Już prawie zaatakował Sójcze Pióro, by potem zabić kociaki, ale ja wskoczyłem mu na kark i zacząłem drapać. On próbował mnie dosięgnąć łapami, ale nie dawał rady. W końcu zrobił coś, czego się nie spodziewałem. Padł na grzbiet, poturlał się po ziemi i wstał. Czułem się zmiażdżony. Po chwili wstałem się, przytrzymując się pazurami o jego ogon. Ten odwrócił się, patrząc na mnie ze wściekłością. Rzuciłem się na niego i zadrapałem mu jedno oko. Zawył z bólu. Zrzucił mnie na ziemię i złapał za tylne łapy. Leżałem tuż przed Sójczym Piórem, która zasłaniała kociaki ogonem.
- Powiedz mojej matce, że ją kocham. - jęknąłem.
Lis przerzucił mnie nad sobą, a ja uderzyłem w ziemię z hukiem. Słyszałem, jak Sójcze Pióro cicho syczy na lisa. Ten tym razem chwycił mnie za kark i przycisnął do ''ściany'' kociarni. Poczułem, że z mojego pyska leci krew.
- Ałć... - jęknąłem.


Sójcze Pióro?

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

- Bekę tak?
- I to ostrą. Wyglądali tak jak nasze kociaki, leżeli jeden na drugim... - Spojrzał na nasze córki.
- Są cudowne...
- Tak...
Wszystkie kotki zaczęły popiskiwać, jakby czegoś przestraszyły. Rozejrzałam się. Dostrzegłam rudą kitę w cieniu między drzewami osłaniającymi obóz.
- Lis!
Wilcze Serce natychmiast wybiegł z kociarni na poszukiwania lisa. Kocięta nadal piszczały.
- Ciiii, cichutko malutkie, już jesteście bezpieczne...
Udało mi się je uspokoić. Nie martwiłam się lisem, wiedziałam że Wilcze Serce i reszta wojowników się nim zajmie. Ale nie mogłam spać, póki ten rudzielec kręci się w okolicy obozu...

Wilczy? Nie wnikam skąd koty znają takie słowa, ale spoko xD

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

- To moja wina, że mam długie futro? - uśmiechnąłem się.
Sójcze Pióro zrobiła to samo. Położyłem się obok kociaków.
- Wszystko z nimi w porządku? - bardziej stwierdziłem, niż zapytałem.
- Ciągle rosną!
- Armia... - szepnąłem.
Maluchy wierciły się, śpiąc. Jeden leżał na drugim. Przypomniał mi się widok nieprzytomnego zastępcy Klanu Zimy i Mysiego Ucha.
- Patrole mogą być zabawniejsze niż się spodziewałem. - stwierdziłem.
- Co tam się działo? - zaciekawiła się.
- Walka, rany, krew, walka, rany... Z twoim bratem mieliśmy bekę z Klanu Zimy. - mówiłem.


Sójcze Pióro? Brak weny xD

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Leżałam w kociarni, Piaskowa Kita poszła na polowanie z Płomienną Burzą. Kocięta spały wtulone w mój ogon. Wtedy do środka wszedł Wilcze Serce.
- Jak tam? Klan Zimy jak zwykle nie ma ochoty na pogawędki co? Gruby? - Zachichotałam.
- Tiaa...ej, skąd o tym wiesz?
- Jestem twoją partnerką, wiem wszystko. Nawet podczas walki wyzywacie się jak małe kocięta.

Wilczy? Kurde, to się nazywa nienawiść do brata swojej narzeczonej xD

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

Otuliłem kotkę ogonem i polizałem w czubek nosa.
Noc była cicha, wokół słyszałem spokojne oddechy kotów z klanu. Wszyscy spali. Wszystko było w porządku, ale czułem, że nie na długo. Dalej niepokoiłem się tym, że podobno nadejdzie wojna. Mimo tego zasnąłem. Ciszyłem się tym, że narazie wszystko jest w porządku.

~ Rano ~

Otworzyłem oczy. Sójczego Pióra nie było, zaniepokoiłem się. Wstałem i wyszedłem z legowiska. Słońce niedawno wyszło zza horyzontu, ale większość kotów i tak była już obudzona. Zaglądnąłem do kociarni z nadzieją, że będzie tam moja partnerka. Na szczęście leżała obok kociaków i śpiącej jeszcze Piaskowej Kity. Odetchnąłem z ulgą. Postanowiłem zostawić ją samą z małymi. Usiadłem przy legowisku i zacząłem rozglądać się po obozie. Nagle poczułem dotyk na barku. Podskoczyłem ze strachu wysuwając pazury i strosząc futro na karku i ogonie. Zasyczałem cicho, odwracając się do tyłu. Zamiast wroga zobaczyłem... Mroźny Wiatr leżącego na ziemi. Zamiast zrobić unik położył się na ziemi. Jego oczy były wielkie ze zdziwienia i strachu moim nagłym atakiem.
- Wybacz... - jęknąłem - Ostatnio jestem...
- Agresywny? Denerwujące? - mruknął.
- Tak...
Usiadł obok mnie, a ja schowałem pazury, moje futro się wygładziło. Popatrzyłem na niego pytająco.
- Chciałem zapytać, czy pójdziesz ze mną i Piaskową Łapą na patrol. - wyjaśnił.
Skinąłem łebkiem.
Oby Sójcze Pióro mnie nie szukała. Pomyślałem.
Szliśmy granicą z Klanem Zimy.
Byłem czujny wiedząc, że podobno ma być wojna. 
Jeśli to będzie walka z Klanem Zimy? Zastanawiałem się.
Nagle krzaki za nami zaszeleściły. Natychmiast wskoczyliśmy do krzewów obok nas. Milczeliśmy, wpatrując się w miejsce, gdzie po chwili stanął Rozrywający Pazur. Po chwili za nim znalazła się bura, pręgowana kotka i czarny kocur.
Chyba nas poczuli, bo rozglądali się. Kiedy nieznajoma bura, pręgowana kotka popatrzyła w naszą stronę, poczułem, że Piaskowa Łapa drgnął ze strachu. Jeśli ten terminator zacznie uciekać, będzie po nas... Te koty wyglądają na silne.
Nie dziwiłem się, że był przestraszony. Znałem go jako odważnego kota, ale kiedy widział tego zastępce i wojowników z Klanu Zimy...
Nagle kotka zaczęła iść w naszą stronę. Widziała nas, bo nagle zaczęła biec.
- Piaskowa Łapa, uciekaj! - krzyknąłem.
Młody kocur ruszył pędem do obozu. Kiedy czarny kocur zaczął za nim biec, rzuciłem się na niego. Poturlaliśmy się po ziemi. Widziałem Mroźny Wiatr próbującego ugryźć Rozrywającego Pazura. Wojowniczka z Klanu Zimy wskoczyła mu na grzbiet tak, że on upadł. 
Sam sobie nie poradzi! krzyknąłem do siebie w myślach.
Zadałem czarnemu kocurowi cios w pyszczek i pobiegłem na pomoc. Zepchnąłem kotkę z grzbietu Mroźnego Wiatru, kiedy ta już prawie chwyciła go za uszy. Złapałem ją za kark i rzuciłem w Rozrywającego Pazura. Obydwa koty leżały na ziemi jak martwe. Bura, pręgowana kotka leżała na zastępcy ze swojego klanu, który najwyraźniej stracił przytomność. Po chwili otworzyła żółte oczy i wstała. Razem z czarnym kocurem zaatakowali. 
- Mysie Ucho, zajmij się tym chudzielcem! - rozkazał kotce jej towarzysz. Skoczyła na Mroźny Wiatr. 
- Chudzielec... - zachichotałem.
Czarny kocur próbował dostać pazurami do moich oczu by mnie oślepić, ale mu się nie udawało. Unikałem za każdym razem. Udało mi się zadrapać go w barku. Syknął z bólu, ale się ni poddawał. Złapał mnie za kark i rzucił mną w drzewo obok nas. Szybko się podniosłem. Kiedy znów mnie zaatakował skoczyłem i złapałem go za ucho. Odskoczyłem do tyłu zadowolony widząc, że kawałek ucha przeciwnika spada na ziemię przede mną. Po pyszczku czarnego kocura spływała krew.
Zasyczał we wściekłości.
- Wilcze Serce, zmykamy! - usłyszałem za sobą Mroźny Wiatr, więc uciekłem z pola bitwy. Koty jeszcze przez chwilę nas goniły, ale potem się poddały.
Kiedy biegliśmy, znów przypomniałem sobie słowa czarnego kocura.
- Zwolnij, chudzielcu, bo się potkniesz! - zaśmiałem się.
Mroźny Wiatr spojrzał na mnie zirytowaną miną, ale lekko się uśmiechnął. Jego też to bawiło.
- Czyli ty jesteś gruby? - uśmiechnął się.
- Ooo...
Kocur się zaśmiał. 
Prawie wlecieliśmy do obozu. Jak się spodziewałem wszystkie koty popatrzyły właśnie na nas.
Sójcze Pióro wśród tłumu patrzyła na nas zaniepokojona.
- Wróciliśmy z patrolu! - powiedziałem cicho.
Zanikająca Gwiazda patrzyła na nas z Wysokiej Skały, ale milczała.
- Co się działo potem? - Piaskowa Łapa był ciekawy.
- Klan Zimy nie miał ochoty na przyjemne rozmowy. - mruknął Mroźny Wiatr. 
Kocur był cały w ranach, ja byłem mniej podrapany i pogryziony. 
- Ja chcę jeszcze raz! - uśmiechnąłem się.
Zaśmialiśmy się przypominając znów o chudym i grubym kocie.
- Pa, gruby.
- Do zobaczenia, chudzielec.
Podszedłem do Sójczego Pióra.

Sójcze Pióro? Się rozpisałam... Chudzielec xD

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Biegłam przez las podążając za piskami kociąt. Czułam pod łapami wilgotną kałużę. Podniosłam łapę...to była krew. Stałam, a raczej biegłam w kałuży krwi...zaczęłam głośniej oddychać. Piski kociąt były coraz lepiej słyszalne, tak samo jak czyjś śmiech. Wtedy wszystko spowiła ciemność, krew była wszędzie...obróciłam się...

Zerwałam się natychmiast dysząc głośno. Po omacku sprawdziłam łapą czy Wilcze Serce jest przy mnie.
- Spokojnie, jestem tu... - Usłyszałam jego cichy głos. - Kocięta są bezpieczne...
Mój oddech się wyrównał. Skuliłam się obok Wilczego Serca, i próbowałam zasnąć...


Wilczeł? Weny braaaak ;-;

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

Bez słowa wyszedłem z legowiska. Wszedłem do kociarni. Od razu zobaczyłem świecące w mroku oczy Piaskowej Kity. Popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Czy mogę... - zacząłem.
- Jasne. - zrozumiała, o co chcę zapytać.
Skinąłem łebkiem i położyłem się obok kociąt. Uśmiechnąłem się lekko, kiedy Jagodowe Kocię przytuliła się śpiąc do mojej przedniej łapy. Zasnąłem

Stałem w lesie, była noc. Zastanawiałem się, co tam robię. Nagle zrozumiałem, że to kolejny sen. Przede mną pojawił się Śnieżny Pazur. Uśmiechnąłem się na jego widok. Ostatnio spotkaliśmy się w śnie, kiedy byłem jeszcze terminatorem. 
- Masz uroczego syna, Wilcze Serce. - powiedział.
Wtedy zauważyłem, że obok niego leży małe, czarne, pręgowane kociątko.
- Borsucze Kocię! - ucieszyłem się, podbiegłem do syna i polizałem go pomiędzy uszami.
On uśmiechnął się do mnie przez sen.
Poczułem łapę Śnieżnego Pazura na barku. Popatrzyłem na niego. Przypomniałem sobie o czymś:
- Śnieżny Pazurze, czy walka z Gią była tą wojną?
- Nie, synu. Walka z tą kotką była niczym w porównaniu z tym, co nadejdzie. - powiedział biało-czarny kocur.
Westchnąłem. Martwiłem się o kocięta i Sójcze Pióro.
- A czy mogę dowiedzieć się, z kim będzie ta wojna? - zapytałem.
- Tak, to pora, byś wiedział. To będzie wojna z...

Zerwałem się, miaucząc cicho. Obudziło mnie piszczenie kociąt, które piły mleko Piaskowej Kity. Znów nie dowiedziałem się, z kim będzie wojna.
- Spałeś spokojniej niż kociaki! - powiedziała kotka.
Zauważyłem, że słońce już zachodziło.
- Do zobaczenia, Piaskowa Kito. - pożegnałem się i wyszedłem do obozu.
Wszystkie koty dziwnie na mnie patrzyły. Pamiętały jak w furii prawie zabiłem Gię, a potem byłem wściekły. Do tego jeszcze byłem agresywny dla Mroźnego Wiatru i Zanikającej Gwiazdy. No cóż... Odkąd jestem wojownikiem stałem się bardziej wredny i agresywny.
Wróciłem do legowiska. Sójcze Pióro spała. Położyłem się obok i zasnąłem.

Sójcze Pióro?

wtorek, 21 lipca 2015

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Przywódczyni zeskoczyła z Wysokiej Skały i stanęła przed nami.
- Czyje to kocię?
- Znaleźliśmy je w lesie. Jego matka...
- Rozumiem...należy do innego Klanu?
- Nie, jego matka była samotniczką.
Zanikająca Gwiazda zastrzygła uchem, machnęła koniuszkiem ogona i wciągnęła w płuca zapach kotka.
- Może z nami zostać.
- Dziękujemy Zanikająca Gwiazdo.
Młodego oddaliśmy do kociarni, pod opiekę Piaskowej Kity. Wraz z Wilczym Sercem wróciłam do legowiska.
- Sójcze Pióro, naprawdę sądzisz że ten mały może zastąpić naszego syna?
- Nigdy tak nie powiedziałam. Ten maluch stracił matkę, potrzebuje nas...

Wilczeł? Wena wyszła na spacer i nie ma zamiaru wracać ;-;

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

Śnieżnobiały kociak rozglądał się wielkimi, zielonymi oczami, szukając wzrokiem swojej matki, która pewnie już była nieżywa. Współczułem mu. Wiem, jak to jest stracić rodzica, kiedy ten ratuje ci życie... Znów przypomniałem sobie o Śnieżnym Pazurze. Westchnąłem, patrząc na to, jak maluch wygląda. Był cały pobrudzony w jakimś błocie, drżał z zimna.
- Chodź do nas. - powiedziała łagodnie Sójcze Pióro, podchodząc powoli.
Czy to możliwe, że ten kociak zastąpi nam Borsucze Kocię? Zastanawiałem się.
Ja też podszedłem bliżej. Obwąchałem małego. Nie chciałbym, żebyśmy wzięli potomstwo jakiejś matki z innego klanu, ponieważ gdyby ta się o tym dowiedziała, zapewne byłaby wojna. On chyba był młodym jakiejś samotniczki, lecz nie byłem pewny. Tamtego dnia byłem dalej wstrząśnięty tym, ci się wydarzyło.
Gdy Sójcze Pióro spróbowała podnieść małego, on zapiszczał ze strachu i wyrwał jej się. Zasyczał cicho, ale był przerażony. Bał się nas. Drżał z zimna. Musieliśmy go ogrzać, inaczej zginie z zimna,
- Nie bój się. Wiem, jak opiekować się kociętami. - mówiła kotka.
Kociak przez moment patrzył w jej oczy, zastanawiając się, co robić.
Po chwili jednak zamiauczał, podbiegł do niej i wtulił się w jej futro. Ona polizała go pomiędzy uszami, aby się uspokoił.
Sójcze Pióro popatrzyła na mnie.
- Wracajmy. - powiedziałem.
Skinęła łebkiem, wzięła kociaka do pyszczka i poszła za mną. Po drodze zauważyłem, że kociak mi się przygląda.
Postanowiłem nas przedstawić:
- Jestem Wilcze Serce, a to jest Sójcze Pióro.
Mały skinął łebkiem, lecz się nie przedstawił. Resztę drogi do obozu przemilczeliśmy.

~ W obozie ~

Widziałem te wszystkie koty, które patrzą na nas ze zdziwieniem i agresją widząc, że jest kolejny kociak. 
- No proszę, jeszcze jeden! - szepnął do siebie Mroźny Wiatr.
Wydawał się bardziej zdziwiony niż zdenerwowany, ale jego futro było nastroszone. Popatrzyłem na niego groźnie, więc od razu umilkł.
Razem z Sójczym Piórem wymieniliśmy spojrzenia. Słyszałem szepty i piski kociąt z kociarni... Także naszych. 
Stanęliśmy przed przywódczynią.

Sójcze Pióro? Co dalej?

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Brzozowy Kwiat zabrała moje kocięta do kociarni, gdzie zaopiekowała się nimi Popielate Ucho. Inne matki wciąż starały się mnie uspokoić, jednak ja je odganiałam. Słyszałam rozmowę jednej z matek z innymi. Zostałam sama. Poczułam czyjąś puchatą kitę na plecach i łapę na ramieniu.
- Sójcze Pióro... - Usłyszałam głos Piaskowej Kity. - Ja wiem co czujesz...wiem jak to jest stracić kocięta...rozumiem jeśli chcesz zostać teraz sama...
- Tak...chciałabym zostać sama...
- Choć...
Pomogła mi dojść do mojego legowiska. Podsunęła mi pod nos ziarenka maku.
- Zjedz. To cię uspokoi.
- Dziękuje Piaskowa Kito...
Złota kotka uśmiechnęła się, machnęła swym puchatym ogonem i odeszła. Ja natomiast, po zjedzeniu ziarenek maku zasnęłam...

A teraz w magiczny sposób przenosimy się do snu Sójczej :3

Walczyłam z Klanem Krwi u boku Wilczego Pazura. Po chwili jednak się rozdzieliliśmy. Rzuciłam się na czarno białą kotkę, która po chwili uciekła jak kociątko płaczące za matką. Wtedy usłyszałam pisk. Pisk moich kociąt. Natychmiast pobiegłam do mojego legowiska. Łapy mi drżały, z oczy lały się łzy. Gia stała tam, nad ciałkami moich młodych..
- Nie...NIE!! 

- NIE! - Nagle się obudziłam. Wyskoczyłam z legowiska jak torpeda. - Kocięta...GDZIE MOJE KOCIĘTA?!
Pobiegłam do kociarni. Gwiezdnemu Klanowi niech będą dzięki, reszta kociaków spała wtulona w ogon Popielatego Ucha.
- Ciiii Sójcze Pióro! Co się stało?
- To...Gwiezdnym niech będą dzięki, to był tylko sen...
- Nie martw się Sójcze Pióro, są bezpieczne. Idź spać...
- D-dobrze...
Spuściłam wzrok i wróciłam do swojego legowiska.

 
---Następnego dnia, popołudnie---

Kocięta zostały z Piaskową Kitą. Wilcze Serce zabrał mnie na spacer dla uspokojenia. Cały czas szłam ze smutnym wyrazem mordki. Szliśmy wzdłuż rzeki. Nagle zastrzygłam uszami.
- Słyszałeś to?
- Co?
Echem po lesie odbijało się wołanie. Kociątko nawoływało matkę.
- Biegiem!
Natychmiast pobiegłam w stronę głosu, Wilcze Serce za mną. Na miejscu, pod drzewem dostrzegliśmy kociaka. Mały, biały jak śnieg z zielonymi oczami. Pochyliłam się nad kociątkiem, które na mój widok skuliło się jeszcze bardziej.

Found by RiverSpirit456 
 
- Hej mały...skąd się tu wziąłeś?
- Ja...nie wiem gdzie moja mama...wyszedłem z nią na spacer, było spokojnie, ale nagle, mama wepchnęła mnie w dziurę pod drzewem. Mówiła, że czuje tu coś dziwnego, no to zacząłem węszyć. W lesie coś było i szło w naszą stronę. I wtedy z krzaków wyskoczyły borsuki. I widzę, że mama nie ma gdzie uciekać, bo borsuki zapędziły ją w ślepy zaułek nad rzeką. Krzyknęła, żebym uciekał, to zacząłem biec w las. I się zgubiłem...
Spojrzałam na Wilczego Pazura porozumiewawczo.

Wilczy? Adoptujemy go? :3




piątek, 17 lipca 2015

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

Dalej czułem wściekłość i potrzebę zamordowania Gii. Nie potrafiłem w tamtej chwili schować pazurów. Patrzyłem na swoje łapy jak obrażony kociak. Usiadłem tyłem do reszty klanu.
- Wilcze Serce, żądam wyjaśnień. - usłyszałem głos przywódczyni.
Na ziemię spadła kolejna kropla krwi z mojego pyszczka.
Sam byłem cały poraniony na brzuchu, dopiero wtedy zauważyłem, że siedzę w kałuży krwi. Szybko oddychałem.
Słyszałem płacz Sójczego Pióra, a także głosy kotów, które na próżno starały się ją uspokoić. Słońce już powoli zachodziło.
Westchnąłem.
Dlaczego? Czemu akurat ci, których kocham mnie opuszczają? Najpierw Śnieżny Pazur, potem Borsucze Kocię... Myślałem.
- Wszystkie koty niech idą do medyka, Brzozowy Kwiecie, zabierz te kocięta. - powiedziała Zanikająca Gwiazda.
Podeszła do mnie i usiadła przede mną.
- Wilcze Serce, żądam wyjaśnień. - powtórzyła.
Wyprostowałem się i popatrzyłem jej prosto w oczy.
- Tak, to nasze kocięta. - syknąłem groźnie, jakbym zapomniał, że przywódcy należy się szacunek, po czym znów popatrzyłem na swoje łapy.

Sójcze Pióro? Uspokoili cię?


Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Stałam w samym środku obozu. Cała drżałam. Zignorowałam pytanie przywódczyni. Upadłam na ziemie, schowałam pysk w łapy i zaczęłam płakać. Widziałam tylko wślizgającą się do mojego legowiska Brzozowy Kwiat. Po chwili krzyknęła:
- KOCIĘTA! - Wyskoczyła z legowiska. - Cztery kocięta...jedno zamordowane przez Gie.
Wszystkie inne matki słysząc to podbiegły do mnie i starały się mnie uspokoić liżąc i głaszcząc.
- Wilcze Serce, żądam wyjaśnień. - Rzekła Zanikająca Gwiazda zeskakując ze skały.

Wilczy? Weno wróć ;-;

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

Ten zapach...
O nie...
- Krew! - krzyknąłem.
Odwróciliśmy się, gdy usłyszeliśmy w obozie syczenie kotów. Zaatakowano nasz klan!
- Idziemy! - krzyknęła Sójcze Pióro.
- Ktoś nie powinien zostać z kociakami? - zaniepokoiłem się.
- Ja przydam się podczas walki!
Pobiegliśmy.
Nieznane mi koty walczyły już z członkami Klanu Światła. Sójcze Pióro zniknęła gdzieś wśród kotów. Nagle ktoś mnie przygniótł do ziemi. Popatrzyłem na niego. Te oczy płonące ze wściekłości, ten szyderczy uśmiech... Gia!
Zasyczałem i zacząłem drapać ją po łapach. Ona także mnie atakowała. Kilkakrotnie próbowała wgryźć mi się w kark, ale jej się nie udało. Zadała mi cios w bark, ja syknąłem z bólu. Zacząłem ze wściekłością gryźć jej przednią łapę. Ona drapała mnie w brzuch. W końcu uciekła. Z mojego brzucha i pyska kapała krew. Nagle zobaczyłem Sójcze Pióro biegnącą do legowiska. Chciałem pędzić za nią, ale kiedy tylko rzuciłem się do biegu, ktoś nadepnął mi na ogon. Odwróciłem się.
Jasnoszary kocur w czarne łaty zaatakował. Chwilę walczyliśmy, ale minął moment, a mojego przeciwnika zaatakowała dwójka terminatorów. Wstałem z ziemi, w tym samym momencie słysząc krzyk dobiegający z legowiska. Pobiegłem tam.
Sójcze Pióro stała, jej łapy drżały.
- Sójcze... - nie dokończyłem, ponieważ kiedy się tam zbliżyłem, zobaczyłem co się stało.
Trójka naszych płaczących kociąt, a Borsucze Kocię... Martwy.
Jego małe ciało było podrapane. Rodzeństwo małego było ubrudzone jego krwią. Żałowałem, że zostawiliśmy je same.
- Nie! - Sójcze Pióro krzyknęła.
Nagle prawie upadła, ale zdążyłem ją złapać. Po jej pyszczku spływały łzy. Usłyszeliśmy śmiech. W kącie legowiska stała Gia. To ona go zabiła!
Tym razem nie wytrzymałem.
Rzuciłem się na nią. Ona upadając uderzyła głową w ziemię. Była zdezorientowana. Skorzystałem z tego i zadałem jej cios w oczy. Nie oślepiłem jej, ale to było na pewno bolesne. Zawyła z bólu. Zacząłem wgryzać jej się w kark, po czym rzuciłem nią na kilka metrów. Znaleźliśmy się w obozie, wśród innych walczących kotów.
- Morderczyni! - zasyczałem.
Uderzyłem ją łapą w brzuch. Potem drapałem ją w bok. Następnie wgryzłem się w przednią łapę i zacząłem nią szarpać. Byłem w tak wielkiej furii, że chciałem ją zamordować. Już prawie to zrobiłem, gdy ktoś mi przeszkodził.
- Wilcze Serce, nie! - krzyknął Mroźny Wiatr, który przygniótł mnie do ziemi. Pierwszy raz był tak poważny.
Gia powoli podniosła się z ziemi i korzystając z jedynej okazji uciekła. Cała ranna nie mogła już walczyć. Dyszałem, a moje łapy, pazury i pyszczek były całe we krwi przeciwniczki. Ostatni wrogowie uciekli pokonani.
- Nie chcemy zabijać wrogów, tylko ich wygonić! - przypomniał mi.
Zasyczałem i wstając przewróciłem kocura. Odwróciłem się od niego. Słyszałem, jak ten wstaje, otrzepuje się z ziemi z cichym westchnięciem i odchodzi. Usiadłem. Moje pazury dalej były wysunięte, a futro nastroszone.
- Wilcze Serce, co się stało? - usłyszałem przywódczynię klanu.
Zignorowałem ją.
- Sójcze Pióro! Co się dzieje? - zapytała moją partnerkę. Najwyraźniej ona też wyszła z legowiska.

Sójcze Pióro?

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Zaklaskałam w łapy.
- Wybitnie jesteś spostrzegawczy braciszku! Tak, jesteś wujkiem, a teraz won!
- Nie pozwolisz mi trochę pobyć z siostrzeńcami?
- Niet, won.
Spojrzał na mnie dziwnie i wyszedł. Wilczy polizał mnie za uchem. Ale po chwili coś wyczuł bo nastawił uszu i zaczął węszyć.
- Co się dzieje?

Wilczy? .3.

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

- Hmm... - zamyśliłem się. - Dla pierwszej dwójki wymyśliłem ja, a ty wymyśl dla drugiej.
- A więc?
- Hę?
- Jak nazywają się dwa pierwsze?
- Jagodowe Kocię i Borsucze Kocię. - uśmiechnąłem się.
Sójcze Pióro skinęła głową i popatrzyła na dwie córki. Kociaki już piły mleko.
Myślała nad imionami.
Nagle ktoś wszedł do nory. Odwróciłem się już myśląc, że to jakiś wróg, ale to był...
Mroźny Wiatr!
- O Gwiezdny Klanie! - krzyknął - Jestem wujkiem!
Powstrzymałem się od śmiechu.


Sójcze Pióro? Mroźny Wiatr?

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

- Doskonały moment na żarty sobie wybrałeś, wiesz...? - Uśmiechnęłam się krzywo. - SSS!!
- Spokojnie, ściśnij moją łapę. - Chwyciłam go za łapę i ścisnęłam tak mocno, że czułam jakbym ją łamała.
Po kilku minutach pojawiły się jeszcze dwie kotki.




Czułam że to już koniec.
- Więc...jesteśmy rodzicami...
- Tak... - Do oczu Wilczego napłynęły łzy.
- Widziałam to twardzielu.
- No co? To facet już nie ma prawa płakać?
- Ma, ma...jak je nazwiemy...?

Wilczy? .3.

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

Kotka leżała, a jej pazury drapały ziemię, kiedy czuła skurcze. Moja łapa też stała się ich ofiarą, ale starałem się to wytrzymać bez robienia dziwnych min. Sójcze Pióro nie chciała pomocy medyka! Martwiłem się o nią, ale postanowiłem jej nie denerwować dodatkowo.
Nagle na świat przyszło pierwsze kociątko. Położyłem je obok matki. To była kotka.

Jej ciemne futro było lśniące. Sójcze Pióro zbyt cierpiała, żeby ją teraz wylizać. Kolejne kocię miało się narodzić. Wiedziałem już, jak ją nazwać.
- Jagodowe Kocię. - szepnąłem.
Po chwili narodził się mały kocurek.


Jego położyłem obok siostry.
Oby borsuki ich nie znalazły. Pomyślałem.
No tak!
- Borsucze Kocię! - uśmiechnąłem się.
Sójcze Pióro rodziła jednak dalej.
- Ej, bo jak ty nam tu armię urodzisz, to nie wychowamy ich wszystkich! - zaśmiałem się.

Sójcza? Jakie będą pozostałe?

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

---Trzy tygodnie po całej akcji z kociakami .3.---


Wilcze Serce leżał ze mną w legowisku. Odpoczywaliśmy, kiedy nagle poczułam skurcze.
- Wilczy, to chyba już...
- C-c-c-c-CO!?
- To!
- Ale jak to, nie jestem jeszcze gotowy, huiejdi!! - Wkurzyłam się i dałam mu w pysk.
- ZAMKNIJ RYJ! TO JA TU BĘDĘ RODZIĆ NIE TY!
- P-przepraszam skarbie...
- Spoko...sss...
- Iść po Puffka?
- N-nie...poradzę sobie, po nikogo nie idź...
Wilczy złapał mnie za łapę i położył obok mnie.

Wilczy? Tak bardzo brak weny .3.

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

Popatrzyłem z uśmiechem na odchodzącego kocura.
- Dalej zachowuje się jak kociak. - zaśmiałem się.
Sójcze Pióro uśmiechnęła się.
- A z tymi kociakami... Serio?
- Tak!
Polizałem ją w pyszczek.
Później rozmawialiśmy.

Sójcze Pióro? Brak weny. :'D

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Gdy Wilcze Serce do nas podszedł, mój brat spojrzał na niego z lekką wściekłością w oczach.
- Am...co się tu dzieje?
- Słuchaj...niedługo na świat przyjdą nasze kocięta.
Wilczemu szczena opadła do kolan.
- Zrobiłeś mojej siostrze kociaki tyyyyyy... - Warknął Mroźny Wiatr.
- Zamknij ryj. - Szturchnęłam go łapą.
- No ale...
- ZAMKNIJ RYJ! - Uderzyłam go za uszami. - Sama tego chciałam leniwa klępo. A teraz won.
 Szturchnęłam go jeszcze raz i sobie poszedł. Wilcze Serce wciąż nie mógł w to uwierzyć.
- Ej, zamknij tą koparę bo ci się w niej coś zalęgnie. - Zaśmiałam się.


Wilczy? :3

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

- Kociaki? No... Czemu nie! - uśmiechnąłem się i polizałem kotkę w czubek nosa.
Przytuliliśmy się.

~ Rano ~

Kiedy się obudziłem, słońce dopiero co rozświetliło obóz. Sójcze Pióro jeszcze spała, więc nie chciałem jej budzić. Wyszedłem na zewnątrz. Postanowiłem zapolować. Skinieniem głowy przywitałem się z Zanikającą Gwiazdą, która już się zbudziła i właśnie siedziała przy swoim legowisku z ogonem owiniętym wokół łap.
Szedłem pomiędzy drzewami, a moje uszy obracały się praktycznie całkowicie wokół, kiedy nasłuchiwałem.
Wreszcie zobaczyłem ptaka. Szukał czegoś na ziemi. Zacząłem się skradać. Wysunąłem pazury i kiedy byłem wystarczająco blisko, skoczyłem. Zakopałem zdobycz, by wrócić po nią potem.
Następnie upolowałem dwie myszy i jeszcze jednego ptaka. Po tamtego wróciłem.
Kiedy położyłem je na stosie zdobyczy zauważyłem, że wszystkie koty już się obudziły.
Sójcze Pióro rozmawiała akurat z Mroźnym Wiatrem, który co chwilę na mnie zerkał.
Kiedy kotka mnie zauważyła, machnęła łapą pokazując mi w ten sposób, żebym podszedł. Zrobiłem więc tak.

Sójcze Pióro?

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Do oczy napłynęły mi łzy chociaż starałam się to ukryć. Przytuliłam go i polizałam w nos.
- Oczywiście że tak!
Uśmiechnął się i również mnie polizał. Wtedy sobie pomyślałam...
- Wilcze Serce...
- Tak?
- A co powiesz na...na kociaki?

Wilczy? Standard to jest, jest nowa para - kociaki muszo być xD

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

Potarłem głową o jej pyszczek. Położyłem się obok.
- Wszystko jest takie dziwne. - powiedziałem. - Od wczoraj jesteśmy wojownikami a już była walka. 
- Sądzisz, że ta wojna naprawdę się rozpocznie? - Sójcze Pióro mnie przytuliła.
- Miejmy nadzieję, że tak nie będzie.
Przytuleni do siebie zasnęliśmy.

~ Wieczorem ~

Gdy się obudziłem Sójcze Pióro jadła wiewiórkę obok mnie. Wzięła już dzisiejszą porcję jedzenia. Wstałem i wyszedłem z legowiska. Odpuściłem sobie polowanie, które planowałem rano. Tym razem byłem wypoczęty. Kiedy szedłem do stosu z jedzeniem niektóre koty jeszcze na mnie patrzyły zaniepokojonym spojrzeniem po tym jak zobaczyli moją walkę z kotką. Co takiego zrobiłem? Ja tylko broniłem Sójcze Pióro. Ignorowałem ich spojrzenia.Wziąłem ze stosu kruka i usiadłem obok. Zjadłem go ze smakiem.
Śnieg leżał na ziemi w obozie. Na szczęście mam długie futro.
Potem wróciłem do Sójczego Pióra. Usiadłem obok niej. Ona akurat lizała sobie futro.
- Sójcze Pióro... - zacząłem.
Popatrzyła na mnie.
- Bo wiesz... Jesteśmy już wojownikami no i... Zostaniesz moją partnerką? - uśmiechnąłem się.


Sójcze Pióro? Zgodzi się czy nie? :'D

Od Sójczego Pióra C.D Wilcze Serce

Oparłam się na przednich łapach żeby wstać. Oparłam się o Wilcze Serce.
- Spokojnie, pomogę ci. - Pomógł mi wstać, nawet udało mi się zrobić kilka kroków. - Boli?
- A jak myślisz, oberwałam w brzuch i to jeszcze z wysuniętymi pazurami... - Rana na brzuchu była niewielka ale głęboka, mocno krwawiła. - Sss!
- Już spokojnie, idziemy do medyka.


---Tak jakoś godzinę później .3.---


- Przyćmione Futerko co z nią? - Słyszałam rozmowę Wilczego Serca z Puffkiem. (Jak ja koffam to przezwisko xD)
- Wszystko jest pod kontrolą, zostanie jej blizna ale nic poza tym.
- Gwiezdnemu Klanowi niech będą dzięki...bardzo ci dziękuje Przyćmione Futerko.
- Nie ma sprawy, to mój obowiązek pomagać chorym.
Wilcze Serce wszedł do mojego legowiska.
- Jak się czujesz?
- Lepiej, już lepiej...dzielnie walczyłeś. Wpadłeś w furię...
- Tak...chciałem cię obronić...
Podniosłam się i polizałam go w policzek. Zaczerwienił się, ja zresztą też.

Wilczy? :3 Robim Love Story? :3

Od Wilczego Serca C.D Sójcze Pióro

Poczułem agresję jak chyba nigdy wcześniej. Nieznana mi kocica zaczęła iść w stronę Sójczego Pióra...
Zły ruch, moja droga. Pomyślałem.
Wysunąłem pazury i rzuciłem się na nią. Kocica zawyła z bólu, kiedy zostawiłem jej na karku pamiątkę, a mianowicie trzy rany.
- Pożałujesz tego, młody! - krzyknęła.
Widziałem zdziwione koty które patrzyły na nas z legowisk, lub przerwały rozmowy. Sójcze Pióro leżała. Już myślałbym, że nie żyj,gdyby nie było widać, że oddycha. No tak, teraz przypomniałem sobie, kim była ta kotka! Gia!
Skoczyła na mnie. Poturlaliśmy się po ziemi, a w powietrze wzbiło się wiele ptaków z sąsiednich drzew. Drapałem i gryzłem ją ze wściekłością gdzie popadnie, a ona kopała mnie tylnymi łapami w brzuch. Próbowałem ukryć, jak to bardzo bolało.
Wreszcie udało mi się ją odwrócić tak, żeby leżała na brzuchu. Złapałem ją za kark i rzuciłem nią kawałek w bok. Poturlała się bo ziemi.
Moje futro było najeżone i pozlepiane krwią na łapach. Z pyszczka kapała mi krew przeciwniczki.
Z jej karku lała się krew, tak samo jak z podrapanego nosa.
Powoli się podniosła. Jej oczy płonęły ze wściekłości.
Bez słowa odeszła skąd przyszła.
Wróci. Mam nadzieję, że za wiele księżyców. Powiedziałem do siebie w myślach.
Wszystkie koty z klanu na mnie patrzyły.
- Wracajcie do zajęć. Nie dzieje się nic ciekawego. - warknąłem.
Wilcze Serce, skąd w tobie tyle agresji? Pomyślałem.
Powoli podszedłem do Sójczego Pióra.
- Sójcze Pióro, obudź się, proszę. - szepnąłem.
Kilkakrotnie polizałem ją w pyszczek, by się rozbudziła.
Powoli otworzyła oczy.
- Wilcze Serce? - mruknęła.
- Tak, to ja. - uśmiechnąłem się. - Niebezpieczeństwa już nie ma.


Sójcze Pióro?